Kolejny dzień. Kolejna terapia na której siedzi szatynka. Słucha tego co mówią inni, jakie postępy poczynili, czym mogą się pochwalić. Nadeszła jej kolej. Wstała z krzesełka i zaczęła mówić o swoich problemach którym stawiła czoło. Gdy skończyła w sali rozbrzmiały brawa jak zawsze gdy ktoś skończył mówić. W tej grupie nie było wyśmiewania, szyderstwa lub ubliżania, każdy akceptował wady drugiej osoby. Dziewczyna czuła się tutaj nawet dobrze, nie narzekała na ludzi którzy siedzą z nią właśnie w kręgu, można by powiedzieć, że lubiła ich. Nagle do sali wszedł mężczyzna z chłopakiem ubranym na czarno.
-To jest Leon.-powiedział mężczyzna i kazał zająć chłopakowi miejsce jedno krzesełko dalej od niej. Zdjął bluzę zostając tylko w czarnym podkoszulku. Trochę niżej niż kark miał tatuaż *I keep dreaming you'll be with me and you'll never go. Dziewczyna przyglądała mi się dłuższą chwilę po czym odwróciła głowę.
-Może opowiesz nam coś o sobie?-spytał mężczyzna prowadzący terapię. Chłopak spojrzał na niego obojętnie.
-Co wy sobie myślicie, że będę wam tu opowiadał o sowim życiu? Nie dzięki. Jestem w tym pieprzonym miejscu tylko dlatego, że mój ojciec mnie tutaj zaciągnął!-powiedział zły. Szatynka była trochę zdziwiona jego wybuchem, ale nie dziwiła mu się sama zareagowała podobnie na początku.
-Spokojnie Leonie, możemy my przedstawimy się Tobie.-powiedział i każdy po kolei zrobił to co powiedział.
-Leon, 19 lat, nic wam do mojego życia.-powiedział i znowu zamilkł. Mężczyzna po chwili postanowił mu dać dzisiaj spokój. Terapia skończyła się niedługo później. Wyszła powoli z sali. Po chwili poczuła mocne szturchnięcie w ramię i wymijającego ją szatyna. Pokręciła głową patrząc na niego. Powoli spacerem wróciła do domu.
Tak minęło kilka dni. Poniedziałek czyli dzień pierwszej terapii po weekendzie. Ubrała się i zjadła kanapkę. Powiedziała cioci, że dzisiaj pójdzie sama. Wzięła swoją bluzę i wyszła z domu. Ruszyła spacerem, miała jeszcze pół godziny, a to nie było daleko. Przechodząc obok jednego z domów zobaczyła wychodzącego z niego Leona. Spojrzała na niego, on w tym samym momencie się odwrócił. Ich spojrzenia skrzyżowały się. Chłopak po niecałej minucie przerwał kontakt wzrokowy i ruszył w stronę budynku w której razem mieli terapię. Nie zwracał na nic uwagi nawet na nią. Nie wiedziała dlaczego, ale odczuła lekkie ukłucie w sercu. Westchnęła i powoli znowu ruszyła. Do budynku weszła kilka minut po nim. Ruszyła do odpowiedniej sali gdzie była już reszta osób. Zajęła swoje miejsce czyni niedaleko niego i jak zawsze znowu wszyscy zaczęli opowiadać, ale nie on. On nadal siedział i tylko słuchał. Nie udzielał się, nie odpowiadał na żadne pytania, tak jakby nie brał w ogóle udziału w terapii. Był obecny tylko ciałem. Gdy po dwóch godzinach mogli już wyjść z sali opuścił ją jako pierwszy. Stanowił on zagadkę dla niej. Postanowiła iść za nim. Gdy szli tak chłopak zatrzymał się w parku.
-Po co do cholery za mną idziesz?-spytał nie odwracając się. Była zdziwiona jego pytaniem.
-Skąd wiesz, że idę akurat za tobą może idę gdzieś indziej.-powiedziała. Zaśmiał się sztucznie i ruszył dalej. Skręcił w mało ruchliwą uliczkę, a ona za nim.
-Nie cholera w ogóle za mną nie idziesz. To, że ojciec zapisał mnie na jakąś pieprzona terapię nie oznacza, że jestem głupi więc odwal się wreszcie ode mnie.-powiedział zły.
-Myślisz, że jak będziesz zgrywał złego chłopca to odepchniesz innych od siebie? Wręcz przeciwnie, wtedy każdy będzie chciał Ci pomóc.-powiedziała .
-Nie potrzebuję litości. Zostawicie mnie wszyscy w spokoju. Ty też.-powiedział i odwrócił się do niej.-Co ty możesz wiedzieć o tym kim i jaki jestem? Twoje życie w porównaniu z moim może być bajką.-dodał zły patrząc na nią.
-Moje życie to bajka? Nie wiesz nic o moim życiu więc nie porównuj go do swojego. Założę się, że jesteś rozpieszczonym gówniarzem, który może mieć wszystko, ale wielce się buntuje!-powiedziała zła.
-Znalazła się lalunia, taka sama gówniara i to jeszcze młodsza niż ja.-zakpił.-Osądzasz mnie, a sama nie jesteś lepsza. Rodzice mogli Cię nawet rozpieścić bardziej niż mnie jak twierdzisz.-powiedział. W jej oczach pojawił się łzy, ale nie pozwoliła im spłynąć po bladych policzkach. Był zdziwiony jej reakcją na te słowa, ale nie dawał po sobie tego poznać.
-No co, prawda boli? Rozpieszczona lalunia.-powiedział chociaż nie wiedział czy dobrze robi. Podeszła do niego. Zamachnęła się, a jej otwarta dłoń wylądowała na jego policzku zostawiając po sobie czerwony ślad.
-Nie wiesz o mnie nic, wiec zamknij się i spieprzaj jak najdalej.-syknęła. Otarła łzy i szybko odeszła zostawiając go zdezorientowanego i z piekącym policzkiem. Szybko poszła do domu. Weszła do środka i bez słowa udała się do swojego pokoju. On zaś po chwili stania ruszył dalej przed siebie. Chodził bez celu. Wyjął paczkę papierosów i odpalił jednego. Zatrzymał się dopiero przy starym rozłożystym drzewie gdzie nie przychodził nikt. Wszedł na nie i usiadł na jednej z gałęzi patrząc w dal. Oparł się o pień drzewa, a nogi położył na dość grubej gałęzi. Siedział tak dość długo. Niedawno przeprowadził się do tego miasta i znalazł to miejsce, zaczął przychodzić tutaj. Potrafił przesiedzieć tak godzinami. Przyzwyczaił się do samotności. Po kolejnych kilkunastu minutach usłyszał kroki. Spojrzał w dół i zobaczył ją. Dziewczynę z terapii. Szatynkę, która zostawiła ślad na jego policzku. Usiadła pod drzewem i oparła się o nie. Ze swojej dużej torby wyjęła duży blok, ołówki i inne przybory. Spojrzała przed siebie i zaczęła rysować to co widziała. Szło jej bardzo dobrze, lubiła to robić. Poprzez swoje rysunki mogła przelać na papier to co czuła. Patrzył na płynne ruchy jej reki z góry. Widział co rysuje lub co poprawia aby wyglądało perfekcyjnie. Siedziała tak dość długo, a on razem z nią. Nie chciał aby wiedziała, że tu jest więc zachowywał się bardzo cicho. Gdy skończyła rysować schowała wszystko i wstała. Otrzepała spodnie i ruszyła do domu. Gdy upewnił się, że już poszła zszedł i udał się do swojego domu.
Kolejne dni mijały jak każde inne. Chodzili na terapie, spotykali się na nich, ale żadne nie zamieniło ze sobą ani słowa. W końcu pewno dnia gdy wyszli z budynku poszedł za nią. Gdy spacerowała alejkami podszedł do niej. Złapał ją lekko za ramię. Szybko odwróciła się, a widząc go jej mina była zdziwiona.
-Czego ode mnie chcesz?-spytała od razu.
-Sorry za tamto wte...-nie dała mu skończyć.
-Jeżeli chcesz się teraz naśmiewać lub znowu wyzywać to daruj sobie i tak już zbyt dużo nerwów mi popsułeś.-powiedziała szybko i ruszyła dalej. Nie odpuścił poszedł za nią.
-Cholera chciałem Cię tylko przeprosić, trochę mnie poniosło, ale już taki jestem.-powiedział. Odwróciła się w jego stronę i popatrzyła na niego.
-Trudno stało się, już wiem co o mnie myślisz.-powiedziała obojętnie.
-Byłem zdenerwowany, nie jestem przyzwyczajony do obecności kogoś obok mnie.-powiedział cicho. Patrzyła na niego.
-No dobrze. -powiedziała.-Dlaczego taki jesteś? Dlaczego wszystkich od siebie odpychasz, nic nie mówisz na terapii.-dodała w końcu niepewnie.
-Nie chcę o tym mówić, nie znam Cię w dodatku.-powiedział.
-Umiem dochować tajemnicy. Jeżeli opowiesz mi o co chodzi i dlaczego taki jesteś ja też powiem Ci co przytrafiło się mi.-powiedziała z nadzieją, że się zgodzi. Patrzył na nią i zastanawiał się.
-Jutro o 13 pod drzewem tak gdzie ostatnio malowałaś.-powiedział w końcu. Dziewczyna zdziwiła się słysząc jego słowa.
-Skąd wiesz, że tam byłam?-spytała.-I nie malowałam tylko rysowałam.-dodała.
-Dowiesz się jutro. Jeżeli Cię nie będzie nie dowiesz się niczego. Cześć.-powiedział i szybko oddalił się w stronę swojego domu. Stała tak chwilę, ale w końcu otrząsnęła się i poszła do domu swojej cioci. Tym razem zjadła obiad. Była ciekawa czego jutro się dowie.
~~*~~
Tatuaż Leona w tłumaczeniu :
*Marzyłem, że będziesz ze mną i nigdy nie odejdziesz.
Nasza małpeczka, a raczej małpiszonek sobie na drzewie siedział i podglądał Vilu ;D
Mam nadzieję, że wam się spodoba chociaż trochę :)
Dzisiaj nie rozpisuję się jakoś tak wyjątkowo :P
I jeszcze jedno za chwilę z boku pojawi się ankieta, proszę o wasze głosy ;)
-To jest Leon.-powiedział mężczyzna i kazał zająć chłopakowi miejsce jedno krzesełko dalej od niej. Zdjął bluzę zostając tylko w czarnym podkoszulku. Trochę niżej niż kark miał tatuaż *I keep dreaming you'll be with me and you'll never go. Dziewczyna przyglądała mi się dłuższą chwilę po czym odwróciła głowę.
-Może opowiesz nam coś o sobie?-spytał mężczyzna prowadzący terapię. Chłopak spojrzał na niego obojętnie.
-Co wy sobie myślicie, że będę wam tu opowiadał o sowim życiu? Nie dzięki. Jestem w tym pieprzonym miejscu tylko dlatego, że mój ojciec mnie tutaj zaciągnął!-powiedział zły. Szatynka była trochę zdziwiona jego wybuchem, ale nie dziwiła mu się sama zareagowała podobnie na początku.
-Spokojnie Leonie, możemy my przedstawimy się Tobie.-powiedział i każdy po kolei zrobił to co powiedział.
-Leon, 19 lat, nic wam do mojego życia.-powiedział i znowu zamilkł. Mężczyzna po chwili postanowił mu dać dzisiaj spokój. Terapia skończyła się niedługo później. Wyszła powoli z sali. Po chwili poczuła mocne szturchnięcie w ramię i wymijającego ją szatyna. Pokręciła głową patrząc na niego. Powoli spacerem wróciła do domu.
Tak minęło kilka dni. Poniedziałek czyli dzień pierwszej terapii po weekendzie. Ubrała się i zjadła kanapkę. Powiedziała cioci, że dzisiaj pójdzie sama. Wzięła swoją bluzę i wyszła z domu. Ruszyła spacerem, miała jeszcze pół godziny, a to nie było daleko. Przechodząc obok jednego z domów zobaczyła wychodzącego z niego Leona. Spojrzała na niego, on w tym samym momencie się odwrócił. Ich spojrzenia skrzyżowały się. Chłopak po niecałej minucie przerwał kontakt wzrokowy i ruszył w stronę budynku w której razem mieli terapię. Nie zwracał na nic uwagi nawet na nią. Nie wiedziała dlaczego, ale odczuła lekkie ukłucie w sercu. Westchnęła i powoli znowu ruszyła. Do budynku weszła kilka minut po nim. Ruszyła do odpowiedniej sali gdzie była już reszta osób. Zajęła swoje miejsce czyni niedaleko niego i jak zawsze znowu wszyscy zaczęli opowiadać, ale nie on. On nadal siedział i tylko słuchał. Nie udzielał się, nie odpowiadał na żadne pytania, tak jakby nie brał w ogóle udziału w terapii. Był obecny tylko ciałem. Gdy po dwóch godzinach mogli już wyjść z sali opuścił ją jako pierwszy. Stanowił on zagadkę dla niej. Postanowiła iść za nim. Gdy szli tak chłopak zatrzymał się w parku.
-Po co do cholery za mną idziesz?-spytał nie odwracając się. Była zdziwiona jego pytaniem.
-Skąd wiesz, że idę akurat za tobą może idę gdzieś indziej.-powiedziała. Zaśmiał się sztucznie i ruszył dalej. Skręcił w mało ruchliwą uliczkę, a ona za nim.
-Nie cholera w ogóle za mną nie idziesz. To, że ojciec zapisał mnie na jakąś pieprzona terapię nie oznacza, że jestem głupi więc odwal się wreszcie ode mnie.-powiedział zły.
-Myślisz, że jak będziesz zgrywał złego chłopca to odepchniesz innych od siebie? Wręcz przeciwnie, wtedy każdy będzie chciał Ci pomóc.-powiedziała .
-Nie potrzebuję litości. Zostawicie mnie wszyscy w spokoju. Ty też.-powiedział i odwrócił się do niej.-Co ty możesz wiedzieć o tym kim i jaki jestem? Twoje życie w porównaniu z moim może być bajką.-dodał zły patrząc na nią.
-Moje życie to bajka? Nie wiesz nic o moim życiu więc nie porównuj go do swojego. Założę się, że jesteś rozpieszczonym gówniarzem, który może mieć wszystko, ale wielce się buntuje!-powiedziała zła.
-Znalazła się lalunia, taka sama gówniara i to jeszcze młodsza niż ja.-zakpił.-Osądzasz mnie, a sama nie jesteś lepsza. Rodzice mogli Cię nawet rozpieścić bardziej niż mnie jak twierdzisz.-powiedział. W jej oczach pojawił się łzy, ale nie pozwoliła im spłynąć po bladych policzkach. Był zdziwiony jej reakcją na te słowa, ale nie dawał po sobie tego poznać.
-No co, prawda boli? Rozpieszczona lalunia.-powiedział chociaż nie wiedział czy dobrze robi. Podeszła do niego. Zamachnęła się, a jej otwarta dłoń wylądowała na jego policzku zostawiając po sobie czerwony ślad.
-Nie wiesz o mnie nic, wiec zamknij się i spieprzaj jak najdalej.-syknęła. Otarła łzy i szybko odeszła zostawiając go zdezorientowanego i z piekącym policzkiem. Szybko poszła do domu. Weszła do środka i bez słowa udała się do swojego pokoju. On zaś po chwili stania ruszył dalej przed siebie. Chodził bez celu. Wyjął paczkę papierosów i odpalił jednego. Zatrzymał się dopiero przy starym rozłożystym drzewie gdzie nie przychodził nikt. Wszedł na nie i usiadł na jednej z gałęzi patrząc w dal. Oparł się o pień drzewa, a nogi położył na dość grubej gałęzi. Siedział tak dość długo. Niedawno przeprowadził się do tego miasta i znalazł to miejsce, zaczął przychodzić tutaj. Potrafił przesiedzieć tak godzinami. Przyzwyczaił się do samotności. Po kolejnych kilkunastu minutach usłyszał kroki. Spojrzał w dół i zobaczył ją. Dziewczynę z terapii. Szatynkę, która zostawiła ślad na jego policzku. Usiadła pod drzewem i oparła się o nie. Ze swojej dużej torby wyjęła duży blok, ołówki i inne przybory. Spojrzała przed siebie i zaczęła rysować to co widziała. Szło jej bardzo dobrze, lubiła to robić. Poprzez swoje rysunki mogła przelać na papier to co czuła. Patrzył na płynne ruchy jej reki z góry. Widział co rysuje lub co poprawia aby wyglądało perfekcyjnie. Siedziała tak dość długo, a on razem z nią. Nie chciał aby wiedziała, że tu jest więc zachowywał się bardzo cicho. Gdy skończyła rysować schowała wszystko i wstała. Otrzepała spodnie i ruszyła do domu. Gdy upewnił się, że już poszła zszedł i udał się do swojego domu.
Kolejne dni mijały jak każde inne. Chodzili na terapie, spotykali się na nich, ale żadne nie zamieniło ze sobą ani słowa. W końcu pewno dnia gdy wyszli z budynku poszedł za nią. Gdy spacerowała alejkami podszedł do niej. Złapał ją lekko za ramię. Szybko odwróciła się, a widząc go jej mina była zdziwiona.
-Czego ode mnie chcesz?-spytała od razu.
-Sorry za tamto wte...-nie dała mu skończyć.
-Jeżeli chcesz się teraz naśmiewać lub znowu wyzywać to daruj sobie i tak już zbyt dużo nerwów mi popsułeś.-powiedziała szybko i ruszyła dalej. Nie odpuścił poszedł za nią.
-Cholera chciałem Cię tylko przeprosić, trochę mnie poniosło, ale już taki jestem.-powiedział. Odwróciła się w jego stronę i popatrzyła na niego.
-Trudno stało się, już wiem co o mnie myślisz.-powiedziała obojętnie.
-Byłem zdenerwowany, nie jestem przyzwyczajony do obecności kogoś obok mnie.-powiedział cicho. Patrzyła na niego.
-No dobrze. -powiedziała.-Dlaczego taki jesteś? Dlaczego wszystkich od siebie odpychasz, nic nie mówisz na terapii.-dodała w końcu niepewnie.
-Nie chcę o tym mówić, nie znam Cię w dodatku.-powiedział.
-Umiem dochować tajemnicy. Jeżeli opowiesz mi o co chodzi i dlaczego taki jesteś ja też powiem Ci co przytrafiło się mi.-powiedziała z nadzieją, że się zgodzi. Patrzył na nią i zastanawiał się.
-Jutro o 13 pod drzewem tak gdzie ostatnio malowałaś.-powiedział w końcu. Dziewczyna zdziwiła się słysząc jego słowa.
-Skąd wiesz, że tam byłam?-spytała.-I nie malowałam tylko rysowałam.-dodała.
-Dowiesz się jutro. Jeżeli Cię nie będzie nie dowiesz się niczego. Cześć.-powiedział i szybko oddalił się w stronę swojego domu. Stała tak chwilę, ale w końcu otrząsnęła się i poszła do domu swojej cioci. Tym razem zjadła obiad. Była ciekawa czego jutro się dowie.
~~*~~
Tatuaż Leona w tłumaczeniu :
*Marzyłem, że będziesz ze mną i nigdy nie odejdziesz.
Nasza małpeczka, a raczej małpiszonek sobie na drzewie siedział i podglądał Vilu ;D
Mam nadzieję, że wam się spodoba chociaż trochę :)
Dzisiaj nie rozpisuję się jakoś tak wyjątkowo :P
I jeszcze jedno za chwilę z boku pojawi się ankieta, proszę o wasze głosy ;)