poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział 37

Rozdział dedykuję Ślicznej ♥, Pau Nielusi, Cherry i Małej :)

Przez cały dzień płakałam. Wiedziałam, że zostawianie go tam i pisanie tych kłamstw w tym liście nie było dobrym wyborem, ale nie chciałam aby mój prześladowca zrobił coś moim bliskim. Za bardzo mi na nich zależy. Może Leon rzeczywiście znajdzie sobie kogoś na moje zastępstwo. Może naprawdę się zakocha i zapomni o mnie. Kolejna porcja słonych łez spłynęła po moich policzkach. Ni ścierałam, ani nie tamowałam łez i tak nic by to nie dało. Kiedy zrobiło się już ciemno poszłam do łazienki wykonałam wieczorne czynności i położyłam się na łóżku. Rozmyślałam co teraz robi mój chłopak były chłopak. Tak bardzo pragnę go teraz przytulić, pocałować, powiedzieć co na prawdę czuję. Wyczerpana odpłynęłam do krainy Morfeusza.

~2 tygodnie później~
~Leon~
Od 14 dni nie chodzę do pracy. Nie jem i nie piję zbyt dużo. Od dwóch tygodnie nie funkcjonuję jak normalny człowiek. Za bardzo mi jej brakuje. Za bardzo tęsknię za jej oczami, ustami za nią całą. Fran co dzień opiekuje się dziećmi, a w dodatku na karku ma jeszcze mnie. Już dawno podciąłbym sobie żyły, ale nie chcę aby ona przeze mnie cierpiała. Popatrzyłem na zegarek 13. Siadam na łóżku i wpatruję się w podłogę. Drzwi jak co dzień otwierają się i wchodzi Fran z jedzeniem.
-Dziś masz zjeść wszystko.-powiedziała.
-Fran nie chce mi się jeść.-powiedziałem choć prawda była inna. Chciałem, ale nie mogłem zjeść. Sam nie wiem dlaczego tak jest.
-Zachowujesz się gorzej niż rozkapryszone dziecko! Jak jakiś gówniarz ! Człowieku weź się w garść, proszę. Wiem, że to dla Ciebie trudne, ale to ona straciła coś bardzo cennego.-powiedziała, a raczej wykrzyczała i wyszła z pokoju. Wziąłem naczynie z jedzeniem i zacząłem siorbać zupę. Zjadłem najwięcej ile mogłem i poszedłem do łazienki. Umyłem się, ułożyłem włosy i psiknąłem się swoimi perfumami. Postanowiłem pójść do klubu. Włożyłem swoje rurki, a do tego koszulę. Przejrzałem się w lusterku i stwierdziłem, że jak n mój stan wyglądam bardzo dobrze. Spojrzałem na zegarek. Dopiero 14. Położyłem się na łóżku i oglądałem TV. Po upływie kilku godzin postanowiłem już wyjść. Zszedłem na dół.
-Fran wychodzę, wrócę późno.-powiedziałem i szybko wyszedłem aby o nic nie pytała. Ruszyłem chodnikiem w stronę klubu. Wszedłem do środka bez problemów i poszedłem do baru.
-Proszę kolejkę czystej.-powiedziałem nie patrząc na barmana. Mój wzrok zwrócił się na parkiet. Tańczyło tam wiele wesołych i zakochanych par. Zrobiło mi się smutno, moje serce znowu zaczęło krwawić. Wziąłem kieliszek wódki i wypiłem ja na raz. Poprosiłem o jeszcze jeden i jeden i kolejny kieliszek. Wypiłem ich chyba z 10. Byłem już nieźle wstawiony. Nagle obok mnie pojawiła się dobrze znana mi dziewczyna. Uśmiechnąłem się do niej krzywo.
-Co tu robisz?-zapytała przekrzykując muzykę. Opowiedziałem jej całą historię z Violettą i wypiłem kolejny kieliszek alkoholu. Liz siedziała i uważnie mnie słuchała. Po kilku tańcach z nią, siłom zaciągnęła mnie do domu. Zadzwoniła dzwonkiem i czekała, aż ktoś otworzy. Było już po 11 w nocy więc się nie dziwię, że drzwi otworzyły się dopiero po kilku minutach, a w nich stała zaspana Fran w szlafroku. Otworzyła szerzej oczy jak nas zobaczyła. Ledwo co stałem na nogach. Podeszła do nas i wzięła mnie pod drugie ramie. Wciągnęły mnie do salonu i położyły na kanapie.

~Fran~
Leon stracił swoją miłość. Rozumiem, ale jego zachowanie jest karygodne. Na początku nie chciał jeść ani pić. Teraz idzie na imprezę się ochlać i wraca pod ramię ze swoją asystentką. Chciałabym aby jego koszmar się już skończył, ale chcieć, a móc to duża różnica. Położyłyśmy go na kanapie i poszłyśmy do kuchni.
-Opowiedział mi co się stało. Współczuję mu.-powiedziała, bawiąc się kubkiem gorącej herbaty.
-To wszystko jest jakieś dziwne. Violetta naprawdę go kochała, a on ją. Nie mogę uwierzyć, że tylko udawała. To było podłe.-powiedziałam.
-Zgadzam się z Tobą.-szepnęła.-Muszę się już zbierać. Jutro muszę wstać do pacy.-zaśmiała się i wstała. Zaczęłam prowadzić ją do drzwi.
-Dziękuję, że go przyprowadziłaś.-powiedział i uśmiechnęłam się do niej. Pożegnałyśmy się i poszła, a ja wróciłam do salonu. Przykryłam brata kocem i poszłam spać.

~Liz~
Dowiedziałam się, że Leon idzie do klubu więc postanowiłam zrobić to samo. Usiadłam przy stoliku w ciemnym koncie i obserwowałam mojego przystojniaka. On jest taki boski i umięśniony i przystojny i długo by wymieniać. Po kilku kieliszkach był już upity. Podeszłam do niego i zaczęłam z nim rozmawiać. Opowiedział mi całą historię z kochaną Vilu. Na zewnątrz byłam smutna i pocieszałam go, ale w środku skakałam ze szczęścia. Cieszyłam się jak małe dziecko. Przetańczyliśmy kilka piosenek i postanowiłam odprowadzić go do domu. Otworzyła nam Fran. Zanieśliśmy go do salonu i poszłyśmy porozmawiać do kuchni. Po przyjemnej pogawędce wyszłam z ich domu. Odeszłam kawałek i zaczęłam skakać po chodniku jak szalona. Do domu doszłam w kilka minut. Weszłam do środka i poszłam do sypialni. Umyłam się i podeszłam do mojej szafki. Następne kilka minut spędziłam na podziwianiu małego ołtarzyka poświęconemu mojemu księciu z bajki. Zamknęłam wszystko i położyłam się spać. W końcu mogę zacząć działać. Po chwili usnęłam.

~Następny dzień~
Obudził mnie budzik. Kto wymyślił te cholerne urządzenie? Odszukałam urządzenia po omacku i zrzuciłam je na podłogę. Niestety nie przestało hałasować. Zrezygnowana odkryłam się i usiadłam na łóżku. Sięgnęłam po budzik i wyłączyłam go. Z powrotem opadałam na poduszki. Leżałam tak kilka minut wpatrując się w kremowy sufit. Nagle stał się on bardzo ciekawy. Przeciągnęłam się leniwie i wstałam. Założyłam moje kapciuszki i poszłam do łazienki. Wykonałam poranne czynności i ubrałam się. Gotowa zjadłam śniadanie i pojechałam do firmy. Tam zaczęłam pracować jak co dzień.

~~*~~
W końcu dodałam rozdział 37 :)
Mam nadzieję, że się cieszycie i wam się podoba.
Pod poprzednim rozdziałem było aż 37 komentarzy!
Mówiłam, że jak chcecie to potraficie i właśnie to pokazaliście :D
Dla was to kilka minut, a dla mnie 37 uśmiechów na mojej buzi, kocham was <333
W komach możecie chwalić się co dostaliście na święta, chętnie poczytam ;)
25 komów --> Rozdział 38
Wiem, że dacie radę i nie ukrywam, że bardzo bym się ucieszyła jakby znowu było tyle komów co pod rozdziałem 36!



środa, 24 grudnia 2014

Świąteczny One Shot

Dziewczyna i chłopak leżą wtuleni w siebie na białej kanapie w salonie. Wspominają czasy sprzed dwóch poprzednich lat kiedy to on poprosił ją o chodzenie. 

Razem spacerowali po pięknej zielonej łące na obrzeżach miasta. Żadne nie wiedziało jak zacząć. Znali się już rok i oboje się w sobie zakochali. W końcu ciszę przerwał chłopak. Odwrócił się do niej i patrząc w jej błękitne oczy zaczął mówić. 
-Od dłuższego czasu chcę Ci coś powiedzieć, ale nie wiem jak to zrobić.-powiedział. 
-Powiedz to najprościej jak się da.-podpowiedziała mu. 
-Zakochałem się w Tobie.-powiedział i obserwował ją. Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Uśmiechnęła się po chwili. 
-Ja w Tobie też.-wyznała. 
-Czyli zgodzi się zostać moją dziewczyną?-spytał. Pokiwała głową na 'tak'. Szczęśliwy podniósł ją i okręcił. Postawił na ziemi i pocałował ją z czułością. 

-Szybko zleciało. Jesteśmy razem już dwa lata.-powiedział. 
-Tak, to prawda.-uśmiechnęła się i wtuliła w niego. Objął ją ramieniem. Zauważył, że powoli zasypia.
-Księżniczko idziemy spać.-powiedział. Wziął ją na ręce i poszedł do ich sypialni. Ułożył ją na łóżku, a sam położył się obok. Po chwili oboje usnęli. 

Blondynka właśnie wraca do domu aby powiedzieć coś swojemu ukochanemu. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Rozebrała się i poszła do salonu gdzie przebywał jej chłopak. Usiadła obok niego i podała mu biały przedmiot. Spojrzał na nią, a następnie na rzecz. Siedział kilka minut w bezruchu. 
-Jesteś w...w ciąży?-spytał patrząc na dwie czerwone kreski. 
-Tak.-powiedziała.
-Ale przecież to nie możliwe, to jest żart, prawda?-spytał i popatrzył na nią.
-Niestety nie. Jestem z Tobą w ciąży. Trzeci tydzień.-wyjaśniła. 
-Mamy dopiero po 20 lat, nie możemy być jeszcze rodzicami.-powiedział.-Przynajmniej ja.-dodał. Wstał z miejsca. Obserwowała go. 
-Co ty robisz?-spytała i również wstała. 
-Przepraszam. Będę wysyłał Ci pieniądze, ale nie wezmę odpowiedzialności za to dziecko. Nie dam rady.-powiedział i poszedł do ich sypialni. Wyjął walizkę i zaczął się pakować. Szybko poszła za nim. Stała w drzwiach i przyglądała mu się ze łzami w oczach. 
-Nie zostawiaj mnie.-płakała.-Proszę.-spakował swoje rzeczy i zapiął walizkę.
-Pamiętaj, że nadal Cię kocham, ale się boję.-pocałował ją ostatni raz i wyszedł z domu. Została sama. Rozpłakała się i szybko poszła do sypialni. Położyła się na łóżku i zaniosła płaczem. Jemu też nie było łatwo zostawić osoby, którą kocha najbardziej na świecie. Gdy dowiedział się o ciąży po prostu spanikował. Potocznie mówiąc stchórzył i nic na to nie poradzi. Rozmyślając o tym wszystkim zasnął na wygodnym fotelu w samolocie. 

Już od kilkunastu dni chłopak mieszka w słonecznej Hiszpanii. Zna miejsce w którym przebywa bo był tu już kilka razy. Nie ma dnia aby nie myślał o niej, ale teraz ma pracę na której próbuje się skupić. Został przyjęty do dużej korporacji. Jest zastępcą prezesa. Miał już styczności z tego typu zadaniami więc nie stanowi to dla niego żadnego problemu. W tym samym czasie szatynka siedzi z siostrą Francescą w salonie i oglądają filmy. Wszyscy pomagają ciężarnej dziewczynie we wszystkich zajęciach. Próbują pomóc jej zapomnieć o nim, ale ona wie, że to nie stanie się nigdy. W końcu nosi pod sercem jego małą kopię. Jest to początek drugiego miesiąca, a ona odczuwa coraz więcej 'objawów' stanu w jakim się znajduje. Ciągłe wymioty, pokręcony apetyt, a do tego zmienny humorek. Powoli przyzwyczaja się do myśli, że jej dziecko nie będzie miało ojca, a ona zostanie samotną matką. Rodzice namawiają ją aby zapoznała się z jakimś chłopakiem bo przecież każdemu się podoba. Tak było kiedyś, kiedy nie była jeszcze w ciąży, ale ona sama tez nie chciała mieć nikogo. Może nie chciała być znowu zraniona albo po prostu nie chciała nikogo na jego miejsce. Wstała i poszła do kuchni, a po chwili wróciła z jabłkiem. Usiadła i znowu zaczęła oglądać. Po jeszcze jednym filmie poszła do swojego pokoju i usiadła na łóżku. Po chwili zastanowienia wyjęła spod łóżka album. Otworzyła go. Na zdjęciach zauważyła dwójkę szczęśliwych nastolatków, a mianowicie siebie i Leona. Z każdym kolejnym zdjęciem po jej policzkach leciały łzy, ale nie przejmowała się tym. Po kilku minutach zamknęła przedmiot i włożyła go głęboko pod łóżko. Poszła do łazienki i przebrała się w piżamy. Wróciła do sypialni. Położyła się na łóżku, a po chwili zasnęła. 

Violetta siedzi na ławce w parku i obserwuje dzieci bawiące się w piaskownicy. Okryła się bardziej kurtką w końcu w listopadzie nie jest już tak ciepło. Oparła ręce na dużym już brzuchu. Koniec siódmego miesiąca to już nie przelewki. Po kilku minutach wstała i ruszyła do domu. Weszła do ciepłego wnętrza i od razu rozebrała się. Poszła do kuchni. Zajrzała do lodówki. Postanowiła zrobić sobie na obiad spaghetti. Zabrała się za gotowanie. Gdy wszystko było już gotowe wzięła talerz i poszła jeść do salonu. Usłyszała dzwonek. Odstawiła talerz na stół i niechętnie poszła otworzyć. Przekręciła zamek i uchyliła drzwi. Widząc osobę stojącą za nimi znieruchomiała. Patrzyła na niego nie mrugając przez kilka minut.
-Mogę wejść na chwilę?-spytał niepewnie. Otworzyła drzwi szerzej. Zaprowadziła go do środka.
-Wróciłeś.-powiedziała.-Po co?-dodała stając w salonie.
-Bo Cię kocham i zrozumiałem, że byłem pieprzonym tchórzem zostawiając Cię samą w ciąży.-powiedział i spojrzał na nią.
-I dopiero teraz to do Ciebie dotarło?-prychnęła i założyła ręce na piersi.
-Nie, ale dopiero teraz miałem odwagę wrócić i powiedzieć ci to wszystko.-powiedział.-Proszę wybacz mi.-podszedł bliżej niej.
-Muszę to przemyśleć, a teraz wyjdź.-powiedziała i odsunęła się do tyłu.
-Violetta przepraszam, wiem, że zrobiłem źle.-powtórzył.
-Wyjdź.-powiedziała i wskazała na drzwi. Chłopak po chwili opuścił jej dom. Usiadła na kanapie, a po jej policzkach poleciały łzy. Właściwie nie wiedziała dlaczego płacze. Powinna się cieszyć, że wrócił, ale jak na razie nie jest w stanie mu wybaczyć. Może kiedyś. 

Od Jego powrotu minął już tydzień. Ciągle do niej dzwoni i pisze. Nie przychodzi tak często aby nie denerwować jej bo przecież jest to niewskazane w jej stanie. Jak dotąd był u niej tylko dwa razy i to na kilka minut. Dziś postanowił znowu spróbować. Stanął przed jej domem i wszedł na teren posesji. Zapukał i czekał aż mu otworzy. Usłyszał kroki, a po chwili w drzwiach ujrzał dziewczynę.
-Proszę wpuść mnie. Chcę tylko porozmawiać.-powiedział. Na początku nie zgodziła się, ale po jego namowach uległa. Poszli do kuchni gdzie jadła płatki. Wskazała mu drugie krzesło i znowu zaczęła jeść. Po chwili skończyła. Umyła miskę. 
-Chcesz coś do picia?-spytała i spojrzała na niego. 
-Herbaty, ale ja zrobię.-powiedział i wstał. Zgodziła się i usiadła na krześle.-A ty co chcesz?-spytał nalewając wody do czajnika. 
-Herbaty.-powiedziała. Wyjął dwa kubki i włożył do nich herbatę. Nastawił wodę i zajął swoje miejsce.-O czym chciałeś porozmawiać?-spytała i popatrzyła na niego. 
-Chciałem abyś dała mi szansę. Ja wiem, że zachowałem się jak skończony kretyn, ale żałuję.-powiedział patrząc w jej oczy. Odwróciła głowę w inną stronę, 
-To nie jest łatwe. Gdy dowiedziałeś się, że zrobiłeś mi dziecko spakowałeś się i wyjechałeś.-powiedziała przypominając sobie tamten dzień. 
-Wiem co zrobiłem i cholernie tego żałuję.-przyznał. Położył swoją rękę na jej. Szybko ją zabrała. 
-Jak na razie to dla mnie za dużo. Zraniłeś mnie i nie umiem Ci teraz tak szybko wybaczyć.-powiedziała, a w jej oczach zebrały się łzy.
-Wiem, że zraniłem Cię, ale ja nie umiem tak żyć bez Ciebie.-powiedział. 
-Siedem miesięcy jakoś wytrzymałeś.-zauważyła. 
-Wytrzymałem, ale cały czas myślałem o Tobie. W moim biurze na biurku stało twoje zdjęcie w ciąży, które miałem z facebook'a. Zawsze gdy na nie patrzyłem zastanawiałem się dlaczego tak postąpiłem.-powiedział cicho.-Żałuję, nie wiesz nawet jak bardzo.-dodał. 
-Dla mnie też jest to ciężka sytuacja.-powiedziała.-Jak na razie mogę zaoferować Ci tylko przyjaźń.-powiedziała.
-Przyjaźń.-powtórzył zawiedziony. Pokiwała głową na 'tak'.-Ale ja Cię kocham.-dodał. 
-Trzeba było myśleć zanim mnie zostawiłeś. Teraz tylko na tyle mnie stać.-powiedziała.
-Chociaż to ciężkie to zastańmy przyjaciółmi.-zgodził się.-Mogę Cię przytulić?-spytał. -Jak przyjaciel.-dodał szybko. Przytaknęła. Po chwili stała w jego objęciach. Oboje napawali się swoją bliskością. Po chwili odsunęli się od siebie. Usiadła z powrotem na krzesełku, a on zalał kubki gorącą wodą. Podał jej jeden. 
-Dziękuję.-uśmiechnęła się. Był to szczery uśmiech, który tak dawno już nie gościł na jej twarzy. W końcu miała go przy sobie. Jako przyjaciela co prawda, ale był z nią teraz, a to się liczyło. Gdy wypili poszli do salonu. Rozmawiali o tym co działo się u nich przez ten czas. Siedzieli na kanapie. Szatyn niepewnie położył swoją rękę na jej brzuchu. Myślał, że zdejmie ją jednak ona położył swoją obok jego. 
-Znasz płeć?-spytał po chwili. Przytaknęła.-A powiesz mi?
-Będziemy mieli synka.-powiedziała patrząc na swój brzuch. Uśmiechnął się.-Mimo, że nie jesteśmy razem i tak kocham was oboje.-powiedział i pocałował jej brzuch. 

Grudniowe popołudnie szatynka spędza z Leonem na zakupach. Od dnia w którym się pogodzili minął miesiąc i kilka dni. Violetta jest już w dziewiątym miesiącu ciąży. Podeszli do kasy i zapłacili za wszystko. Wziął toby i poszli do samochodu. Wjechał samochodem na podjazd. Weszli do środka i rozebrali się. Ruszyli razem do kuchni. Rozpakował zakupy i zrobił im gorącej czekolady. Poszedł do łazienki. Gdy szedł z powrotem do kuchni usłyszał jak coś upada i tłucze się. Szybko pobiegł do kuchni. Zobaczył tam dziewczynę opartą jedną dłonią o blat, a drugą trzymającą się za brzuch. Podszedł do niej. 
-Leon to chyba już.-powiedziała. Stał chwilę oszołomiony, ale po chwili pobiegł po jej torbę. Wrócił i zaniósł ją do samochodu. Pozamykał wszystko i jak najszybciej pojechał do szpitala. Wniósł ją do środka. Pielęgniarki zawołały lekarza. Po chwili byli już na porodówce. Złapała go za rękę. Uśmiechnął się.
-Będzie dobrze.-powiedział i pocałował ją w czoło. Poród się zaczął. Po upływie kilku meczących dla szatynki godzin usłyszeli płacz. Uśmiechnęła się, a po jej policzku poleciała łza szczęścia. Starł ją. 
-Kocham Cię.-powiedział.-Was.-poprawił się. 
-Też was kocham.-powiedziała. Podniosła się lekko i musnęła jego usta. Zdziwiony oddał pocałunek. Oderwali się od siebie i stykali czołami. 
-Czy to oznacza, że wybaczasz mi już całkowicie?-spytał, a ona przytaknęła. Uśmiechnął się jeszcze bardziej. Pielęgniarka podeszła do nich i podała chłopca Violi.

24 grudnia czyli Wigilia. Czas spędzony z rodziną, w miłej atmosferze. Tak właśnie wyglądał ten dzień w domu Violetty i Leona. Szatynka wraz ze swoim ukochanym szykują jedzenie na stół. Za kilka minut mają pojawić się rodzice jej i jego oraz jej siostra z chłopakiem. Wszystko było już gotowe. Leon poszedł po Federico, bo takie imię nadali swojemu dziecku, a Violetta poszła otworzyć drzwi gościom. Wszyscy byli ubrani elegancko. Przy stole panował bardzo miły nastrój. Przyszedł czas na prezenty. Każdy otworzył swój tylko Violetta czekała aż Leon podejdzie do niej i wręczy jej podarunek. Mężczyzna spojrzał na nią. Powoli do niej podszedł. Z kieszeni wyciągnął małe czarne pudełeczko. Klęknął przed nią. Wszyscy go obserwowali. 
-Kochanie uczynisz mi ten zaszczyt i zgodzisz się zostać moją żoną?-wyrecytował i patrzył na nią. Stała i przyglądała mu się. Po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech. 
-Tak.-powiedziała.Włożył pierścionek na jej palec. Podniósł się. Pocałował ją co oddała i mocno ją przytulił. 

~~*~~ 
Świąteczny One Shot dodany :D 
Mam nadzieję, że wam się podoba ;) 
Nie ma dziś szantażu bo święta, ale mam nadzieję, że zostawicie coś po sobie ;* 

Wesołych Świąt!


Kochani moi :) 
Jak już pewnie zauważyliście święta się zaczęły :D Z tej okazji mam dla Was życzenia.

Bardzo dużo prezentów, w życiu mało zakrętów, 
dużo bąbelków w szampanie, kogoś kto zrobi 
śniadanie, a na każdym kroku szczęścia w 
Nowym Roku :D 

Mam nadzieję, że rok 2015 będzie dużo lepszy od tego, że spędzimy wszyscy te święta w rodzinnym gronie i miłej atmosferze przy wigilijnym stole. Mam też nadzieję, że będę pisała dla was jeszcze lepiej, a wy będziecie komentować jeszcze więcej <3
Wesołych Kochani! 


wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 36

Rozdział dedykuję Ślicznej ♥, Pau Nielusi, Cherry, Małej i wszystkim którzy dostali wyróżnienia ;*

Obudził mnie Leoś. Mieliśmy iść do firmy, ale ja nie mogłam więc udałam, że źle się czuję. Powiedziałam, że boli mnie głowa i poprosiłam o dzień wolny. Szatyn zgodził się od razu. Pojechali do firmy. Została jeszcze tylko Fran. Zeszłam na dół.
-Fran głupio mi o to prosić, ale poszłabyś do apteki po jakieś leki dla mnie? I może weź ze sobą dzieci bo nie chcę ich zarazić.-powiedziałam, a ona się zgodziła. Wyszła z domu, a ja jak najszybciej zaczęłam się pakować. Byłam gotowa po 20 minutach. Nie wiedziałam, że umiem tak szybko spakować wszystkie rzeczy. Położyłam na komodzie list napisany wczoraj w nocy, a w nim również pierścionek. Wyszłam z domu płacząc. Zamówiłam taxi i pojechałam na lotnisko. Odebrałam bilet i wsiadłam do samolotu. Po chwili wzbiliśmy się w powietrze, a ja zaczęłam jeszcze bardziej płakać

~Leon~
Violetta została dzisiaj w domu bo źle się czuła. Postanowiłem wrócić wcześniej do mojej księżniczki. Wszedłem do domu i zobaczyłem Fran. Była zaniepokojona, chodziła w kółko po pokoju. Podszedłem bliżej niej.
-Co się stało?-zapytałem.
-Violetta gdzieś zniknęła. Nie ma jej rzeczy, a na łóżku była tylko ta koperta. Podała mi przedmiot. Drżącymi rękami rozerwałem papier. Wyleciała z niego kartka i pierścionek. Podniosłem rzeczy i usiadłam na kanapie. Zacząłem czytać.


Drogi  Leonie! 

Piszę ten list do Ciebie ponieważ nie mogłam powiedzieć Ci tego w twarz. 
Dłużej już tak nie mogłam. Nie mogłam być z tobą. Udawać, że Cię kocham. Po prostu powoli zaczynało mnie to przerastać. Pewnie zastanawiasz się o co chodzi. Wyjaśnię Ci to. Na początku zakochała się w Tobie przyznaję, ale po tak długim czasie moje uczucie, którym Cię darzyłam wygasło. Nie została po nim nawet mała cząsteczka. Zdaję sobie sprawę z tego, że teraz cierpisz, ale tak widocznie musiało być. Jak już na pewno zauważyłeś, wyjechałam. Nie szukaj mnie bo to na nic. Może w nowym miejscu znajdę prawdziwą miłość, którą ty najwidoczniej nie byłeś. Nie miej poczucia winy. Zacznij życie na nowo z kimś innym. Z kimś w kim zakochasz się tak jak  we mnie a nawet bardziej. Mam nadzieję, że już wszystko napisałam. Nie chciałam tego, ale nie miałam na to wpływu. Przykro mi już Cię nie kocham. Żegnaj.

       Violetta.       

Gdy to przeczytałem z moich oczu płynęły łzy. Niby chłopaki nie płaczą, ale co zrobilibyście na moim miejscu? Dowiedziałem się właśnie, że dziewczyna, którą kocham nie kocha mnie. Miałem plany związane z nią. Chciałem wziąć z nią ślub, mieć gromadkę dzieci. Nagle życie straciło sens. Wszystkie kolory wyblakły i zostały tylko ciemne, zimne barwy. Fran podniosła list, który wypadł mi z rąk. Przeczytała go i równie załamana usiadła obok. 
-Gdybym wtedy nie wyszła po te leki, wtedy nie mogłaby wyjść z domu.-obwiniała się. 
-Francesca, to nie twoja wina. Nic nie dałoby to, że zostałaby w domu. Ona mnie już nie kocha. Już mnie nie kocha.-wyszeptałem ostatnie zdanie i znowu poczułem łzy na moich policzkach. Fran bardzo mocno mnie przytuliła i w tym momencie do domu wszedł uśmiechnięty Diego. Spojrzał na nas i od razu spoważniał. Fran nic nie mówiąc podała mu kartkę papieru. Przeczytał ją dość szybko. 
-Jak to wyjechała?! Przecież to jest nie prawda! Ona Cie kocha!-krzyczał. Moja siostra podeszła do niego i przytuliła.-To nie może być prawda.-szepnął. Wstałem z kanapy i ruszyłem ku wyjściu. 
-Gdzie idziesz?-zapytała Fran, pojawiając się obok mnie i zagradzając dalszą drogę. 
-Idę się przejść.-odpowiedziałem. 
-Proszę Cię nie rób niczego głupiego, bo ja tego nie przeżyję.-mówi prawie płacząc.
-Wrócę.-powiedziałem i ominąłem ją. Wyszedłem na zewnątrz. Skierowałem się w stronę parku. Usiadłem na jednej z ławek. Patrzyłem w dal. Przypomniały mi się wszystkie chwile spędzone z nią. Jak mogłem nie zauważyć, że już mnie nie kocha? Zachowywała się normalnie. Nawet jeszcze przed jej wyjazdem kochaliśmy się, a teraz ten list. Znowu zacząłem płakać. Nie powstrzymywałem łez i tak nic by to nie dało. Nie miałem już po co żyć, ale obiecałem Fran, że nie zrobię nic głupiego. Wstałem z ławki i wróciłem do domu. Pozostali domownicy siedzieli w salonie. Spojrzeli na mnie, a ja szybko poszedłem do naszej mojej sypiali. Odświeżyłem się i położyłem na łóżku. Popatrzyłem na zdjęcie na szafce nocnej i znowu się rozpłakałem jak małe dziecko. Jak dziecko, któremu ktoś zabrał ulubioną zabawkę. Wtuliłem się w poduszkę pachnącą jej perfumami i zaciągnąłem się nimi. Po długim wyczerpującym wylewaniu łez zasnąłem. 

~Następny dzień~
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Otwarłem podpuchnięte od płaczu oczy i spojrzałem na nie. Po chwili otworzyły się, a w nich stała Fran. Podeszła do mnie i usiadła na skraju łóżka. Powiedziała abym przyszedł na śniadanie, ale odmówiłem. Powiedziałem też, że dziś nie idę do pracy. Nie byłem w stanie tego zrobić. Nie byłem w stanie nawet jeść lub pić. Smutna wyszła z pomieszczenia, a ja z powrotem wtuliłem się w jej poduszkę. Tak minęło mi pół dnia. Na leżeniu, płakaniu i użalaniu się nad sobą. Drzwi się otworzyły,  a w nich ponownie stała Francesca. Tym razem z tacą, a na niej miska z zupą i kubek z gorącą herbatą. Postawiła wszystko na stoliczku. 
-Masz to zjeść.-powiedziała i wyszła. Nie miałem innego wyboru. Usiadłem i zacząłem jeść ciepły posiłek. Nie zjadłem wszystkiego, ale większość. Powróciłem do leżenia i gapienia się w sufit. 

~Violetta~
Wczoraj wylądowałam na lotnisku w Norwegi. Zawsze chciałam tu przylecieć. Wzięłam swoje bagaże i zamówiłam taxi. Wsiadłam do środka i podałam kierowcy adres hotelu, który znalazłam na laptopie w samolocie. Gdy dojechaliśmy hotel okazał się być bardzo elegancki. Pieniądze nie robią żadnego problemu w końcu mam swoje i jeszcze rodziców, którzy ciągle mi je przysyłają. Wynajęłam pokój. Gdy weszłam do mojego apartamentu od razu rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.
Dziś obudziłam się o 9. Wstałam, wykonałam poranne czynności i usiadłam na łóżku. Było mi tak strasznie pusto bez mojego Leosia.  Gdy o nim pomyślałam zaczęłam płakać. Kto chciał nas rozdzielić i dlaczego?

~~*~~
Dodałam rozdział 36 :)
Chociaż nie powinnam bo pod poprzednim rozdziałem było kilka komentarzy typu: 'Zajmuję' proszę aby te osoby wracały i napisały jedno słowo oceniające ten rozdział.
Zrobiłam ten jeden raz wyjątek bo święta ;)
Jak widzicie Violetta wyjechała, musiałam wprowadzić jakąś akcję ;*
Leoś płacze za nią, a ona za nim :(
Spokojnie wszystko się kiedyś ułoży :D
Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie więcej komentarzy po kiedyś było 33 czyli stać was na więcej ^.^
24 komy (bez zajmuję) --> Rozdział 37

P.S
Jutro pojawi się świąteczny OS i życzenia, a jeszcze dziś zakładka 'Pomysły' w której możecie zostawiać jakieś sugestie co do nowego opowiadania na moim drugim blogu :) Pozdrawiam <3


niedziela, 21 grudnia 2014

Informacja


Jak wiecie mam trzy blogi :) Chciałam coś wyjaśnić bo nie byłam na nich od wieków. Na blogu „Spełnione marzenia ”, który prowadzę z Pau Nielusią rozdział pojawi się po świętach :) Za to na blogu „Miłość, której nikt nie rozumie” zaczynam nową historię, tym razem sama. Zapraszam na te blogi i mam nadzieję, że także wam się spodobają ;)  

Praca konkursowa 1 :)

Opublikowałam już tego OS'a, ale robię to drugi raz bo coś się poprzestawiało :)


                                      "To nasza tylko, nie gwiazd naszych wina"~William Szekspir

-Leon, zrozum. Musimy to zakończyć- powtórzyłam przez łzy
-Ale co tu rozumieć?- zapytał
-Ja jestem chora, niedługo mnie tu nie będzie- powiedziałam zalana łzami
-Violetta, wiem co to znaczy mieć raka!- podniósł głos
-Co chcesz przez to powiedzieć?- wytarłam łzy
-Dowiesz się w swoim czasie- wycedził przez zęby i wyszedł trzaskając drzwiami
Dławiąc się łzami usiadłam na łóżku.
-Kocham cię- wyszeptałam



Wzięłam do ręki zdjęcie w różowej ramce. Przyjrzałam się dokładnie dwóm twarzom. On i ja. Ja i on. Niegdyś szczęśliwi. K I E D Y Ś. To już nie wróci. Ja odejdę. Choruje na raka od trzynastego roku życia. Według lekarzy „specjalistów” zostało mi nie wiele czasu. Ja przygotowuję się się do tego od pięciu lat i jestem gotowa by umrzeć. To znaczy byłam. Dopóki nie poznałam wspaniałych przyjaciół no i Leona. Teraz nie mogę znieść myśli, że w każdej chwili mogę od nich odejść. Do tej pory wie o tym tylko Leon. On  n i e  rozumie- wmawiałam sobie. Dlatego byłam zdziwiona jego zachowaniem. Wiem co to znaczy mieć raka. Skąd on może to wiedzieć? No tak, przecież jego dziadek zmarł na raka. Zaraz, zaraz. Przecież kostniakomięsak dziedziczy co drugie pokolenie. Nie, to nie może być prawda. Pewnie pomyliło mi się z rakiem płuc.



Znałam kiedyś osobę, która zachorowała na raka siatkówki oka. Najpierw straciła wzrok, a później umarła. Tą osobą była  m o j a  m a m a. niestety, ja odziedziczyłam raka po babci. Rak kości. Jest ze mną coraz gorzej. Ja znikam. Jak śnieg przy wysokiej temperaturze. Wkrótce zniknę.



Rano obudziłam się z bolącymi plecami. Przestraszyłam się, że to nadchodzi mój czas, lecz w porę zorientowałam się, że zasnęłam na podłodze. Odetchnęłam z ulgą. Cała obolała podniosłam się i położyłam na łóżku. Podniosłam z podłogi zdjęcie i telefon. Wybrałam  j e g o  numer. Odrzucił połączenie po dwóch sygnałach. Posmutniałam i wstałam. Przebrałam się w świeże ubrania i z bolącym kręgosłupem zeszłam na dół. Tam zobaczyłam Lu i Fede. Zdziwiłam się. Mieli smutne miny.

-Co się stało?- zapytałam stając na panelach
-Tak- wypalił Fede, a Ludmiła walnęła go łokciem w brzuch- Tto znaczy nie. Przyszliśmy po ciebie. Zaraz się spóźnimy do szkoły!
-A, tak! Wezmę tylko wezmę kanapki i idziemy.
Zgodnie z tym co powiedziałam wzięłam kanapki i ruszyliśmy w stronę szkoły. Weszliśmy do klasy równo z dzwonkiem.
Zawsze siedziałam z Leonem, ale dzisiaj nie zauważyłam go w klasie, więc dosiadłam się do Naty. W czasie trwania lekcji napisałam do Leona:

Czemu nie ma cię w szkole? Martwię się, Viola”

Odpowiedzi nie dostałam przez następne czterdzieści pięć minut. Dopiero, gdy zadzwonił dzwonek na przerwę mój były chłopak postanowił mi odpisać:



Nagle się o mnie martwisz? Nie potrzebuję litości!”

I tyle. Żadnych wyjaśnień. Nic. Tylko pretensje. W sumie nie dziwię mu się, Zerwałam z nim nie myśląc o niczym. Ale ja musiałam! Przeze mnie tylko będzie cierpieć.

Podeszłam do chłopaków którzy siedzieli na ławce ze spuszczonymi głowami. Usiadłam obok.
-Cześć chłopaki. Nie wiecie gdzie jest Leon?- zapytałam
-Nie- warknął Maxi patrząc na mnie smutnymi oczami
-Spokojnie, tylko pytam- wstałam- Nie chcecie powiedzieć, to nie!
Podeszłam do dziewczyn
-Nie wiecie, gdzie jest Leon?- zapytałam
-Wiemy- odpowiedziały chórem
-Gdzie?!
-Nie możemy powiedzieć- odparła Naty
-M u s i c i e mi powiedzieć. Ja muszę wiedzieć co się z nim dzieje! Ja go kocham- powiedziałam ze łzami w oczach
-Zadzwoń do niego, jak będzie chciał to ci powie- odparła Naty jakby od niechcenia
-Dzwoniłam, nie odbiera..- wychlipałam
-To znaczy, ze on nie chce z tobą rozmawiać- odrzekła Lu, jakby to była najbardziej rzeczywista rzecz na świecie.
-Tyle to chyba wiem- powiedziałam z ironią
-Nie wątpię- odparła Torres poprawiając włosy



~TRZY DNI PÓŹNIEJ~



Minęły już trzy dni, a po nim ani śladu. Całymi dniami do niego wydzwaniam. W końcu zmienił numer. Próbowałam wyciągnął jego numer od chłopaków, lecz na marne. Nawet oni go nie mają.
Leże sobie właśnie na łóżku, gdy nagle do mojego pokoju wpadł tata. Trzymał w ręku kopertę.
-Do ciebie- wręcza mi kopertę i wychodzi
Gdy zauważam od kogo jest ten list moje serce przybiera szybszy rytm bicia.

Droga Violetto!

Chciała bym uświadomić Cię o jednej ważnej sprawie. Doskonale rozeznałam się z twoją chorobą. Musiałam. Leon kazał mi się tobą opiekować, bo on już nie może. To znaczy teraz nie ma siły a niedługo nie będzie mógł. Wiem, że pewnie dziwi Cię to co pisze, ale taka jest prawda. Życie jest zaskakujące. Musisz coś wiedzieć. Leon ma kostniakomięsaka. Zaatakował go gdy miał trzynaście lat. Stracił nogę, aż do kolana. Do tej pory nie wie o tym nikt poza naszą rodziną i  t o b ą. Do tej pory mój syn nie chciał nikomu mówić. Lecz teraz jest coraz gorzej. Nie zostało mu wiele czasu. Dlatego chciałabym cię o coś prosić. Wiem, że to prawie niemożliwe, ale chciałabym abyś byłą przy nim. On umiera! Leon strasznie za tobą tęskni i chce się z tobą jak najszybciej zobaczyć. Ja również chciałabym abyś przy nim była. Opłacimy twój lot i wszystko inne co potrzebne do życia w Barcelonie. Nasz adres jest podany na kopercie. Czekamy na Ciebie. Wierzę, że mnie nie zawiedziesz.

Z poważaniem, Issabella Verdas”




Odłożyłam kartkę. On umiera. PO moim policzku spłynęła łza. Nie wierze. Nic mi nie powiedział. Nikomu nic nie powiedział. Domyśliłam się, że powiedział naszej paczce jedynie że wyjeżdża i już więcej nie wróci. Dlatego byli dla mnie tacy niemili. Dowiedzieli się, że zerwałam z nim przez raka.
Wzięłam list do ręki i jak najszybciej zbiegłam na dół i wpadłam do gabinetu mojego taty. Był tam on i Angie, moja macocha.
-Co się stało?- zapytała Angie widząc to, że płacz.
-Tak- wydukałam i podałam jej list od mamy mojego ukochanego
Angie dokładnie go przeczytała po czym podała go tacie.
-Ja muszę tam lecieć- powiedziałam, gdy mój ojciec zakończył czytanie listu
-Violu, w twoim stanie nie….-zaczęła Angie, lecz jej przerwałam
-Ja muszę, wy nic nie rozumiecie!- prawie, że krzyknęłam
-Musimy przedyskutować to z twoim lekarzem prowadzącym- powiedział mój tata
-Jak najszybciej- rzuciłam i wybiegłam

~RANO~

Wstałam, i ubrałam się. W okropnym nastroju zeszłam na śniadanie. Przy stole siedzieli już wszyscy domownicy.
-Violu, wczoraj kilka godzin rozmawialiśmy z twoim lekarze, doktor Isabelą i po długiej dyskusji zdecydowaliśmy, że polecisz do Barcelony- powiedział gdy usiadłam do stołu
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję!- przytuliłam go
-Ale jest jeden warunek- powiedział
-Jaki?- zapytałam znudzona
-Angie poleci z tobą- odpowiedział, a ja przytuliłam także Angie
-A kiedy lecimy?- zapytałam smarując kromkę chleba dżemem
-Już dziś, o godzinie 15:00 mamy samolot- wyjaśniła Castillo
-A przedmioty szkolne nadrobisz po powrocie. Angie ci w tym pomoże- oznajmił tata a ja ugryzłam chleb z dżemem


~BARCELONA~

Przed chwilą wylądowałyśmy. Już nie mogę się doczekać kiedy zobaczę Leona. Właśnie kierujemy się
taksówką pod adres wskazany przez panią Verdas. Gdy żółty samochód zatrzymał się przed domem jak najszybciej podbiegłam do drzwi wejściowych i zapukałam. W tym czasie Angie płaciła taksówkarzowi i zabierała nasze bagaże.
Otworzył mi tata Leona.
-Dzień dobry Violetto- powiedział
-Dzień dobry- odpowiedziałam głosem bez emocji
Podszedł do Angie i pomógł jej z naszą jedyną, wspólną walizką.
-Jeśli pozwolicie zabiorę was teraz do szpitala. Violu, Leon bardzo chce się z tobą zobaczyć- powiedział pan Verdas
-Tak od razu?- zdziwiła się Angie
-A jest jakaś przeszkoda?
-Nie ma- odpowiedziałam od razu- Możemy jechać
Całą trójką wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się do szpitala. Gdy dotarliśmy na miejsce udaliśmy się na odpowiedni oddział. W białym korytarzu na białym krzesełku siedziała pani Verdas. Od razu zapytałam, czy mogę iść go odwiedzić.
-Oczywiście. Dziękuję, że przyjechałaś- odpowiedziała matka Leona i pogrążyła się w rozmowie z moją przyszywaną mamą
Weszłam do białej Sali. Usiadłam na białym krzesełku przy białym łóżku.
-Cześć- powiedziałam cicho
-Przyleciałaś- powiedział cicho
-Nie mogła bym być gdzie indziej ze świadomością, że mnie potrzebujesz- odpowiedziałam- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
-Nie chciałem, abyś się martwiła- odrzekł- Ale teraz ważne że tu jesteś.
-Kocham cię- wyszeptałam łapiąc go za rękę
-Kocham cię- odpowiedział prawie niesłyszalnie

Niestety, jego życie skończyło się szybciej niż moje. O wiele zbyt szybko. W mojej głowie powstawały pretensje do całego świata. Dlaczego akurat on? Dlaczego nie ja? Zycie nie jest sprawiedliwe. Na jego pogrzebie pojawili się wszyscy jego przyjaciele. Ja niestety mogłam być na nim obecna tylko duchem. Mój stan na to nie pozwalał. Jednak przyczyną tego nie był nawrót choroby, tyko samopoczucie. 




-Okay?

-Okay.

~~*~~
Opublikowany po raz kolejny bo coś się poprzestawiało :(
Autorką jest Obliviate ;3
Bardzo mi się podobało :D 

piątek, 19 grudnia 2014

Urodziny Jorge!



Dziś jak wiecie wielki dzień! 19 grudnia 2014 roku czyli mówiąc prościej urodziny wspaniałego i przystojnego JORGE BLANCO :D Odtwórca roli Leona Verdas'a obchodzi dziś swoje 23 urodziny ;) Na twitterze już od samego rana fani spamują mu życzeniami. Ja też od razu jak przyszłam ze szkoły spamuje mu polskim filmikiem urodzinowym i życzeniami :) Jeżeli chcecie wy też możecie. Jeden warunek jest taki, że musicie mieć konto na tt ;* Jorge nie jest jakoś często na portalach społecznościowych więc warto zaznaczyć też w tweecie  np. Ruggero. Mam nadzieję, że zauważy nasze starania i poda jakiś tweet :D Zachęcam do akcji #FelizCumpleJorgeBlanco <3 Nawet na besty.pl jest o nim napisane ;3





sobota, 13 grudnia 2014

WYNIKI KONKURSU! (Mała zmiana)

Oto coś na co czekaliście z niecierpliwością, a mianowicie wyniki konkursu. Udział wzięło 11 osób. Miałam wielki dylemat. Wszystkie prace były cudowne co wiązało się z cięższym podjęciem decyzji, ale jakoś mi się udało. Zanim poznacie wyniki chcę powiedzieć, że wszyscy zasłużyliście na wielkie brawa :)

NAGRODY:

      Miejsce 1 
-Reklamowanie bloga przez 3 tygodnie
-Dedykacja 7 rozdziałów
-Wyślę Ci jeden rozdział na pocztę przed opublikowaniem

      Miejsce 2
-Reklamowanie bloga przez 2 tygodnie
-Dedykacja 5 rozdziałów
-Zdradzę Ci co mniej więcej zdarzy się w kolejnym rozdziale

      Miejsce 3 
-Reklamowanie bloga prze tydzień
-Dedykacja 3 rozdziałów
-Odpowiem na jedno pytanie związane z następnym rozdziałem

      Wyróżnienia
Pozostałym uczestnikom zadedykuję jeden rozdział


CHWILA PRAWDY - CZYLI ZWYCIĘZCY

Na miejscu trzecim Mała!

Na miejscu 2 Pau Nielusia i Cherry

Na miejscu 1 Śliczna ♥


WYRÓŻNIENIA 

Obliviate, Martyna Sikora, Viki Verdas, Julia Verdas, Olcia Oleńka, C. Cauviglia, Basia Szczęk


To już wszyscy, a przynajmniej tak mi się zdaje bo na mojej poczcie jest straszny bałagan i musiałam szukać długo, ale sprawdziłam dwa razy i wyszło, że są tu zapisani wszyscy. 

Jeszcze raz gratuluję wszystkim razem i każdemu z osobna :) Wszystkie prace były wspaniałe i bardzo mi się podobały. Niedługo wszystkie One Shoty zostaną po kolei opublikowane :D

środa, 10 grudnia 2014

Rozdział 35

Rozdział dedykuję wszystkim nowym czytelnikom <3

~Następny dzień~
Obudziłam się przed Leonem. Nie idziemy dziś do pracy więc możemy sobie pospać dłużej. Usiadłam na nim i pocałowałam w usta. Po chwili otworzył swoje oczka i pogłębił pocałunek. Chcąc złapać powietrza otworzyłam usta, a on wykorzystał sytuację i już po chwili nasze języki walczyły o dominację. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy głęboko w oczy. Leon szybkim ruchem zrzucił mnie z siebie tak, że znajdowałam się pod nim. Zaczął całować moją szyję schodząc coraz niżej.
-Llleoś, co ty robisz?-wyjęczałam.
-Nie chcesz?-zapytał smutny i przestał mnie całować.
-Tylko szybko.-zaśmiałam się, a on powrócił do swojej wcześniejszej czynności. Po kilkunastu minutach opadliśmy na łóżko zmęczeni, ale szczęśliwi.
-Kocham Cię skarbie.-powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Ja Ciebie też misiu.-wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.  Leżeliśmy tak jeszcze długo, ale w końcu postanowiliśmy, że wstaniemy. Poszliśmy się umyć i ubrać. Zeszliśmy na dół. Zaczęliśmy robić tosty, co chwila się przy tym całując. Nasze czułości przerwała nam Fran.
-No hej.-zaśmiała się. 
-Hej.-odpowiedzieliśmy razem i powróciliśmy do tostów. Gdy były gotowe położyliśmy je na stole i zaczęliśmy je jeść. Po chwili zjawił się też Diego. Młodzi rodzice poszli do swoich dzieci, a  my poszliśmy do salonu. Oglądaliśmy TV. Na dół zeszła Fran z dziećmi, a Diego z wózkami. 
-Violu idziesz ze mną na spacer?-zapytała, a ja przytaknęłam. 
-Kocham Cię.-musnęłam usta szatyna i poszłam razem z Fran. Chodziłyśmy tak po parku pchając wózki. Doszłyśmy do przejścia dla pieszych. Po rozejrzeniu się zaczęłyśmy przemierzać pasy. Nagle usłyszałyśmy głośny pisk. Obejrzałyśmy się, a tuż przed nami stał samochód z jakimś facetem w środku. Szybko weszłyśmy na chodnik. 
-Co za debil! Mógł nas potrącić!-zaczęłam krzyczeć. 
-Dobra, ale nic nam się nie stało. Zapomnijmy o tym i chodźmy już do domu.-powiedziała i poszłyśmy do naszej willi. Weszłyśmy do środka i rozebrałyśmy dzieci. Ruszyłyśmy do salonu. Nasi panowie siedzieli wygodnie na kanapie. Podeszłyśmy do nich i podałyśmy dzieci. Oni zdziwieni wzięli je i spojrzeli na nas. 
-Kobiety mają dziś wolne.-powiedziałam i poszłyśmy do mojego pokoju. Wieczorem sprawdziłyśmy co u naszych mężczyzn. Okazało się, że zasnęli na kanapie, a dzieci leżały w kojcu. Wzięłyśmy je i zaniosłyśmy do łóżeczek, a ich zostawiłyśmy na kanapie. Poszłam do siebie. Umyłam się, przebrałam w piżamę i położyłam do łóżka. Mój telefon zaczął wibrować co oznaczało, że mam sms'a. Wzięłam urządzenie do ręki i odczytałam treść wiadomości. 

Od: 552642912  
Dziś na przejściu mało brakowało prawda? 

Dobra teraz już zaczynam się bać. Kto do mnie pisze i straszy? Co chce tym osiągnąć i dlaczego to robi? Takie pytania krążyły po mojej głowie dopóki Morfeusz nie zabrał mnie do siebie.

~Następny dzień~
Wstałam dziś jak zwykle do pracy. Wyszykowałam się i poszłam do kuchni. Byli tam już wszyscy. Zjadłam i pojechałam z chłopakami do pracy. Wjechałyśmy na odpowiednie piętro. Zobaczyliśmy Liz. Od razu popsuł mi się humor no, ale nic. Uśmiechnęła się do MOJEGO Leosia, a mi posłała mordercze spojrzenie tak samo jak ja jej. Weszliśmy do ich gabinetu. Szatyn pochylił się nade mną. 
-Zazdrośnica.-szepnął i poszedł na swoje miejsce. Stałam w jednym miejscu, ale otrząsnęłam się i poszłam do siebie. 

~Kilka dni później~
Od kilku dni dalej dostaję groźby i inne. Siedzę właśnie w pokoju na łóżku, a Leon jest w łazience. Właśnie skończyliśmy naszą zabawę. Oczywiście mam na myśli sprawy łóżkowe. Weszłam na swojego gmaila. Sprawdziłam wiadomości. Jedna z nich najbardziej przykuła moją uwagę. Była ona od : Twój koszmar. Otworzyłam ją i zaczęłam czytać. 

Kochana Violetto ! 

Tak dla wyjaśnienia ten wstęp nie jest na serio, jakbyś się jeszcze nie domyśliła. 
Wszystkie wypadki do, których prawie powtarzam prawie doszło były upozorowane, ale kto powiedział, że nie mogą dojść do skutku? Przecież w końcu ktoś może ucierpieć. Mam propozycję. W  sumie nie masz się nad czym zastanawiać. Jeżeli stąd nie wyjedziesz., ktoś z Twoich bliskich może bardzo ucierpieć. Kogoś może potrącić samochód lub tak po prostu spaść ze schodów. Wybór należy do Ciebie. Jeżeli już zdecydujesz napisz, a ja powiem Ci co masz robić. 

To co przeczytałam było straszne. Wiem, że to jakaś paranoja, ale tak na prawdę było już kilka wypadków, prawie wypadków. Nie chciałam aby ktoś ucierpiał przeze mnie. Szybko wzięłam się za odpowiedz. Po chwili dostałam maila. 

Tak właśnie myślałam/łem. Teraz słuchaj mnie uważnie. Masz wylecieć stąd jak najdalej. Nigdy tu nie wracaj. Zostaw swojemu narzeczonemu list, w którym powiadomisz go, że już nic dla Ciebie nie znaczy, i że ma znaleźć sobie kogoś innego ponieważ ty go nie kochasz. Zostaw w  kopercie również swoją obrączkę. Nikomu nie możesz nic powiedzieć inaczej skończy się to dla Ciebie i innych źle. Najlepiej jak zrobisz to najszybciej jak to jest możliwe.


Po moich policzkach spłynęły łzy. Szybko je starłam. Zgasiłam laptopa i położyłam się pod kołdrą. Rozmyślałam nad tym co mam zrobić. Bardzo tego nie chcę. Wiem, że zranię tym wszystkich, ale nie pozwolę aby ten ktoś coś im zrobił. Kocham Leona, ale jutro to co przeczyta w tym liście będzie kłamstwem w które on uwierzy. Chciało mi się jeszcze bardziej płakać, ale nie mogłam się tu teraz rozkleić. Poczułam jak silne ramiona mojego Leosia przyciągają mnie do siebie. Wtuliłam się w niego, a on pocałował moje czoło po krótkiej chwili usnęłam.

~~*~~
Wstawiłam rozdział 35 :)
Mam nadzieję, że wam się podoba.
W komach prosicie mnie o różne rzeczy co do rozdziałów, ale na razie w najbliższych nie spełnię waszych oczekiwań bo są rozdziały napisane w kopiach roboczych i nie mogę nic zmienić bo nie będzie pasować, ale w dalszych postaram się wziąć pod uwagę wasze prośby ;)
Chcę was przeprosić za to, że musicie tyle czekać, ale szkoła i nauczyciele nie dają normalnie żyć i ciągle na coś muszę się uczyć :(
Dodaję rozdział teraz bo siedzę w domu bo się źle czuje i się nudzę.
Wyniki konkursu pojawią się niebawem i jeszcze raz chcę was przeprosić, że tak długo musicie na nie czekać.
Dziękuję za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem :D I jak tu was nie kochać?
Witam też nowo przybyłych na tego bloga, zachęcam do komentowania bo wiele to dla mnie znaczy.
24 komy --Rozdział 36
Anonimki proszę o podpisy bo nie będę liczyła niektórych komów ;* 

niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 34

Będę tak dobra i pozwolę wam wysyłać prace na konkurs jeszcze do jutra do 17:30 ponieważ widziałam komy w których pisaliście o jeszcze trochę czasu ;)

Rozdział dedykuję wszystkim moim anonimkom ;*

Wróciłam do domu. Rozebrałam się i poszłam do salonu. Jak się okazało maluchy usnęły z Fran na kanapie. Wyglądali tak słodko ona trzymała je lekko ręką. Pobiegłam po chichu po aparat. Wróciłam i zrobiłam im zdjęcie. Muszę założyć nowy album. Pomyślałam i wzięłam ostrożnie bobaski, akurat do domu wszedł Leon, a za nim Diego. Popatrzyli na mnie i na dzieci, a ja pokazałam na Fran. Leon podszedł do mnie i wziął jedno dziecko ostrożnie i pomału. Diego podszedł do Fran i wziął ją na ręce. Poszliśmy na górę. Ja i mój narzeczony położyliśmy maluchy, a  mój brat brunetkę u nich na łóżku. Wróciliśmy na dół.
-Nie powiedziałeś mi, że ona tam pracuje.-powiedziałam do szatyna gdy Diego się ulotnił.
-Kochanie może jaśniej.
-Chodził mi o Elizabeth.-powiedziałam, a on na mnie spojrzał zdziwiony.
-To wy się znacie?
-Ze szkoły. Nadal Cię podrywa?
-Co? Ona mnie nigdy nie podrywała.
-A nie? A co było po naszym zerwaniu? Idąc parkiem widziałam Cię z nią w kawiarni. Widać było, że wpadłeś jej w oko.-zmyśliłam szybko to ze spacerem bo wyszło by na jaw, że go śledziłam.
-Może jej się spodobałem, ale powiedziałem jej, że moje serce skradłaś ty.-powiedział i przysunął się do mnie.-Tylko Ciebie kocham.-spojrzałam w jego oczy i wtuliłam się w niego jak w pluszowego misia.

~Liz~
Dziś znowu widziałam Leosia. On jest taki boski, seksowny, pociągający, słodki (…). Czasami potrzeba bycia blisko niego jest tak silna, że muszę wyjść na zewnątrz i się uspokoić. Tak to prawda nadal jestem w nim zakochana. Teraz nieszczęśliwie, ale kiedyś i tak będzie mój. Gdy zobaczyłam Violettę w biurze moich pracodawców coś się we mnie zagotowało. To przez nią nie mogłam z nim być, to ona go uwiodła. Gdy wychodziła ja siedziałam akurat na dole w kawiarence. Zmierzyłam ją wzrokiem i na mojej twarzy momentalnie pojawił się grymas. Ona mnie nie widziała więc lepiej dla mnie.
-Kiedyś będziesz jeszcze cierpiała tak jak ja teraz.-szepnęłam do siebie. Ona wyszła z firmy, a ja poszłam do swojego małego biura. Tam czekałam na kolejne polecenia. Po pracy poszłam do domu. Tam zrobiłam sobie herbatkę i poszłam do mojego pokoju. Otworzyłam szafeczkę. W środku z pozoru zwykła półka, ale gdy otworzyłam drugie ukryte drzwi pojawił się mały ołtarzyk. Były tam zdjęcia mojego przyszłego chłopaka. Jego cudowne zielone oczka patrzyły na mnie z kolorowych zdjęć.
-Oj Leoś, Leoś, Leoś już niedługo wcielę w życie mój genialny plan i w końcu będziesz mój.-powiedziałam. Cmoknęłam lekko zdjęcie i zamknęłam moją skrytkę. Wykonałam wieczorne czynności i poszłam spać.

~Leon~
Siedziałem z Diego i Vilu która była wtulona we mnie. Oglądaliśmy jakiś film, a ona czytała jakąś książkę.
-Violu chcesz nam coś powiedzieć?-zapytał nagle Diego, a my spojrzeliśmy na niego. On wskazał na książkę, którą trzymała moja narzeczona. Była ona o noworodkach i takich różnych.
-To już nie można sobie poczytać?-zapytała, a brunet zmierzył ją wzrokiem.-Ne jestem w ciąży. Nudzi mi się.-powiedziała i powróciła do czytania. Pocałowałem ją w czoło i powróciłem do oglądania filmu. Usłyszeliśmy kroki na schodach, a po chwili w salonie pojawiła się zaspana Fran.
-Moja żona już się obudziła?-zaśmiał się. Ona usiadła obok niego i położyła głowę na jego ramieniu. Spojrzała na Vilu.
-Violu czy ja o czymś nie wiem?-zadała pytanie. Widziałem, że szatynka się już zdenerwowała więc szepnąłem jej coś do ucha, a ona lekko się uśmiechnęła.
-Skoro Leon się zgodził aby wam to powiedzieć więc mówię. Jestem w trzecim tygodniu ciąży!-powiedziała, a ja się uśmiechnąłem na myśl jak świetną aktorką jest moja przyszła żona. Ich wyraz twarzy był bezcenny. Viola cyknęła im zdjęcie aparatem.-Żartowałam.-powiedziała i przyliliśmy sobie żółwika, a później pocałowaliśmy się.

~2 miesiące później~
Już od dwóch miesięcy Vilu pracuje w naszej firmie i muszę przyznać, że jest genialna w tym co robi, a  nie mówię tak tylko dlatego, że to moja narzeczona tylko taka prawda. Właśnie siedzę za biurkiem i z Diego omawiamy ważną umowę do podpisania. Do gabinetu wchodzi Viola i podchodzi do nas. Kładzie jakąś teczkę na blacie i podchodzi do mnie.
-To dokumenty i informacje na temat firmy z którą macie podpisać umowę. Przejrzyjcie to, a może się dowiecie czegoś ważnego. Ja na dziś skończyłam więc wracam do domu. Pa kochanie.-pocałowała mnie namiętnie.-Pa brat.-powiedziała i wyszła, a my powróciliśmy do pracy.

~Violetta~
Pocałowałam dość namiętnie mojego Leosia. Po oderwaniu zauważyłam przez szklane drzwi, że Elizabeth to widziała i aż kipi ze złości. Nie wiem czemu, ale byłam z siebie zadowolona. Wsiadłam do mojego auta i pojechałam do domu. Weszłam do środka i przywitałam się z Fran i maluszkami. Zjadłam pyszny obiad i poszłam na górę. Przebrałam się w zwykłe ubrania i usiałam na dywanie. Nie miałam co robić więc grałam w jakąś durną grę na telefonie. Przyszła mi wiadomość więc ją otworzyłam.
Od: 552642912
Ciesz się szczęściem puki możesz, bo to długo nie potrwa.

Przeczytałam i byłam trochę zdziwiona treścią tej wiadomości, ale później pomyślałam, że to na pewno pomyłka. Skasowałam wiadomości i poszłam do łazienki. Umyłam się i ubrałam w piżamkę. Wyszłam z zaparowanego pomieszczenia. Zeszłam na dół i zastałam Fran karmiącą dzieci. Wzięłam jedno z nich i pomogłam jej, a ona posłała mi serdeczny uśmiech. Odniosłyśmy szkraby do łóżeczek i brunetka poszła się wykąpać, a ja postanowiłam zrobić nam wszystkim kolację. W końcu Leon i Diego niedługo powinni być w domu. Przyrządziłam pyszne zapiekanki. Wyłożyłam je na talerze i położyłam na stole akurat w momencie kiedy do domu weszli nasi mężczyźni. Leoś pocałował mnie i zasiadł do stołu. Diego usiadł naprzeciwko, a ja obok mojego szatyna. Po chwili w kuchni zjawiła się Francesca i również się do nas dosiadła. Podczas jedzenia dużo się śmialiśmy i rozmawialiśmy. Po posiłku Leon i Diego poszli się  umyć. Po wykonanej czynności wszyscy poszliśmy spać.

~~*~~
Dobry wieczór moi mili :)
W końcu dodałam rozdział 34 na, który czekaliście.
Mam nadzieję, że się podoba!
Wiecie już co nie co o Liz i jak wam się podoba haha :D
Czekam na wasze opinie ;*
22 komy --> Rozdział 35
Kocham was <333

wtorek, 25 listopada 2014

Kolejna notka :)

UWAGA ! UWAGA ! 

Ten post poświęcam przypomnieniu wam o konkursie, który trwa prawie miesiąc. Mam już kilka prac. Jest ich więcej niż poprzednim razem :) Z czego cieszę się bardzo, a to jeszcze nie wszystkie prace. Proszę abyście Ci którzy jeszcze nie wysłali, a chcą wysłać macie czas do 30.11.2014r.
Czkam do godziny 15:00 ! 

JESZCZE JEDNO ! 


W końcu doczekaliśmy się ! Violetta Live en Polonia 29 de marzo 2015 ! 
Jak to zobaczyłam dostałam palpitacji serca, zawału i wszystkiego na raz O.O Już nie mogę się doczekać jak będę trzymała ten bilet w ręce. Zobaczę ich wszystkich i mojego JORGE ♥ Szkoda, że nie będzie Lodo :( Jestem zła z jednego powodu. Chodzi mi tu o to, że niepełnoletni muszą sobie znaleźć osobę, która będzie miała ukończone 18 lat ! To jest beznadziejne. Nie wszyscy rodzice chcą wydawać tyle kasy aby tylko tam pójść i posiedzieć :( Ja prawdopodobnie pojadę z koleżanką i jak tata się zgodzi to on z nami pojedzie więc będzie mega :D 
Kto z was jedzie i już nie może się doczekać ? Może się spotkamy ;) Paulina czekam na twój autograf haha ;* Mam nadzieję, że się zobaczymy jakoś. 

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 33

JESZCZE RAZ PRZYPOMINAM O KONKURSIE ! 

Rozdział dedykuje Cherry i nowym obserwatorom. Mam nadzieję, że i wy zaczniecie komentować.

~Następny dzień~
~Violetta~
Obudziłam się i przetarłam oczy. Przekręciłam się w stronę mojego Leosia, ale jego już nie było. Zdziwiona wstałam do pozycji siedzącej. Poszłam do łazienki, wykonałam poranne czynności. Ubrałam się i zeszłam na dół. W kuchni zastałam Fran, a w salonie zauważyłam niebieski kojec dla dzieci, a w nim dwa małe skarby. Uśmiechnęłam się na ten widok. Nalałam sobie kawy którą zrobiła Fran i usiadłam obok niej przy stole.
-Gdzie Leon i Diego?-zapytałam w końcu.
-Musieli jechać do pracy.-odpowiedziała. Całkowicie zapomniałam, że oni chodzą do firmy nie wiem jak to się stało.-Violu idę do sklepu bo powoli kończą mi się pampersy i takie różne.
-Jasne.-powiedziałam.-Ja idę po wózki, a ty ubieraj dzieci.-powiedziałam i poszłam do naszego schowka który był obok drzwi do garażu. Wyciągnęłam dwa wózki. Wyciągnęłam je i zaprowadziłam na korytarz. Na zewnątrz było ciepło więc Fran nie ubierała ich tak grubo. Ubrałam się i wyprowadziłam wózeczki na podwórze. Wróciłam do środka i wzięłam maluchy, a Fran poleciała się przebrać. Gdy wyszła zamknęłyśmy drzwi i ruszyłyśmy. Ja prowadziłam wózek z moim chrześniakiem Facu, a ona z Alexem. Do sklepu doszłyśmy wolnym spacerkiem. Postawiłyśmy na TESCO bo tam zazwyczaj jest wszystko. Wzięłam koszyk i poszłyśmy dalej. Zapakowałyśmy już, nawilżające chusteczki higieniczne, puder i kram. Zadzwonił mój telefon więc odebrałam.

~Rozmowa telefoniczna~

-Cześć kochanie.
-Cześć misiu.
-Co robisz?
-Chodzę z Fran i bliźniakami po TESCO i robimy zakupy, a ty co robisz?
-Siedzę z Diego i pracujemy.
-Dobrze, ja już muszę kończyć. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.

~Koniec rozmowy~

Wróciłam do zakupów. Z wózkami i z taką lista zakupów zejdzie nam tu jeszcze sporo czasu. Po 10 minutach poczułam, że ktoś mnie obejmuje od tyłu.
-Hej śliczna.-mówi dziwnym głosem.
-Może i śliczna, ale zaręczona. Bierz te łapy.-powiedziałam i odwróciłam się do tego kogoś. Zobaczyłam tam Leona.-Przepraszam myślałam, że to jakiś debil.-wytłumaczyłam.
-Nic się nie stało. Teraz wiem, że nie reagujesz na jakieś podrywy.-zaśmiał się i pocałował mnie. Podeszła do mnie Fran o Diego.
-Co wy tu w ogóle robicie?-zapytałam.
-Nudziliśmy się w pracy więc przyszliśmy wam pomóc.-wytłumaczył Diego.
-Dobrze się składa. To wy prowadzicie wózki i pilnujecie się nas, a my robimy zakupy.-powiedziała Fran. Oddałyśmy im wózki i poszłyśmy przodem, a oni za nami. Każdy patrzył się na nich. Wyglądali tak słodko z dziećmi i wózkami.
-Violu weźmiesz mi tampony, a ja wezmę pampersy, ok?-zapytała, a ja przytaknęłam. Kucnęłam przy odpowiedniej półce.
-Jaki rozmiar?-zapytałam.
-To są jakieś rozmiary?-zapytali na równi Diego i Leon, a ja przytaknęłam.
-Średnie.-powiedziała brunetka. Wzięłam odpowiednią paczkę i wrzuciłam do koszyka. Szliśmy regałami, ale usłyszałam zdziwiony głos.
-Violu, to ty?-zadał pytanie głos, a my wszyscy się obróciliśmy i zobaczyliśmy starszą kobietę.
-Pani Santigo. Tak to ja.-potwierdziłam i przytuliłam moją dawną sąsiadkę.
-Dziecko jak ja Cię dawno nie widziałam. Jak ty wyrosłaś i wyładniałaś.-zaśmiałam się.
-Dziękuję. Może pani przedstawię resztę. To jest mój narzeczony Leon, to brat Diego w sumie to go już pani zna, a to jego żona Francesca. No i jeszcze Alex i Facu.-wymieniłam.
-Miło mi was poznać. Ładnego znalazłaś sobie tego narzeczonego. I już dziecko. To wasz synek?-powiedziała i podeszła do wózka pchanego przez Leona.
-Nie to dzieci Fran i Diego.-powiedziałam, a ona popatrzyła na nie.
-No to muszę powiedzieć, że udały wam się dzieci.-zaśmiała się.-Musze już iść. Miło było Cię znowu zobaczyć.-powiedziała i powoli odeszła.
-Do widzenia!-powiedziałam za nią i poszliśmy dalej. Gdy mieliśmy już wszystko stanęliśmy przy kasie. Zapłaciliśmy odpowiednią sumę i spacerkiem ruszyliśmy do domu. Tym razem ja i Fran pchaliśmy czterokołowce, a oni nieśli torby z zakupami. W domu rozebrałyśmy maluchy i położyłyśmy je w kojcu i poszliśmy pomóc naszym mężczyzną z zakupami.
-Dziś robimy sobie wspólną, romantyczną kolację. Co wy na to?-zapytał Diego, a my się zgodziłyśmy. Resztę dnia spędziliśmy jak poprzednie. Gdy dzieci już spały zaczął się nasz wieczór. Leon przygotował pyszne dania, a Diego pięknie przystroił salon. Zajęliśmy swoje miejsca i zaczęliśmy się zajadać.
-I jak wam smakowało?-zapytał Leoś.
-Było wyśmienite.-pocałowałam go w policzek. Później rozmawialiśmy i włączyliśmy cicho muzykę.
-Mogę prosić do tańca?-zapytał Leon i podał mi dłoń. Ja chwyciłam ją i poszłam z nim na środek salonu. Leciał wolny kawałek. Zarzuciłam swoje ręce na jego szyję i wtuliłam się w jego tors, a on położył swoje ręce na mojej talii i oparł głowę na moim ramieniu. Po chwili Diego i Fran wirowali obok nas. Rozkoszowaliśmy się tą chwilą. Teraz nie mieliśmy dla siebie tak dużo czasu. Leon musiał jeździć do firmy, a ja też zaczęłam się rozglądać za jakąś pracą co powodowało mniej czasu dla nas. Diego tak samo chodził do Firmy, a jak wracał zajmował się dziećmi razem z Fran. Cóż życie nie jest kolorowe, ale nie wolno się poddać i trzeba się cieszyć tym co się ma. Ponieważ kiedyś może nam tego zabraknąć. Po tańcu posprzątaliśmy i udaliśmy się do siebie. Umyłam się i położyłam na łóżku. Leon także się się odświeżył i ułożył wygodnie obok mnie. Wtuliłam się w niego i rysowałam na jego nagim torsie różne znaczki.
-Wiedzę, że nudzisz się w domu.-powiedział nagle.
-Czasami. Muszę znaleźć sobie w końcu jakąś pracę.-powiedziałam.
-U nas w firmie potrzebujemy asystentki.
-Ale ja nic nie umiem.-powiedziałam i spojrzałam na niego.
-Przecież nauczę Cię wszystkiego.-zaśmiał się i cmoknął w nos.
-Skoro tak mówisz, to się zgadzam.-przytulił mnie jeszcze mocniej.
-Możesz zacząć od jutra.
-Dobrze, a teraz chodźmy spać.-powiedziałam on przytaknął. Objął mnie w tali i przysunął mocno do siebie. Zgasiłam lampkę i szybko usnęłam.

~Następny dzień~
Obudził mnie Leoś. Powiedział, że jeżeli chcę iść do firmy to muszę się już szykować. Wykonałam jego polecenie. Poszłam do łazienki, wykonałam poranne czynności i zeszłam na dół. Oznajmiłam Fran, że od dziś będę pracowałam w firmie. Ona ucieszyła się i pogratulowała mi. Wsiadłam do samochodu Leona i razem z nim i Diego pojechaliśmy pod wieli budynek. Szczerze mówiąc jeszcze tu nie byłam i trochę się zdziwiłam widząc tak wielki budynek. Szatyn wziął mnie za rękę i weszliśmy do środka. Zobaczyłam przytulne wnętrze. Weszliśmy do windy i pojechaliśmy na 9 piętro. Wyszliśmy z małego ruchomego pomieszczenia i skierowaliśmy się do wielkiego gabinetu.
-Twoje stanowisko będzie tuż za drzwiami.-powiedział Diego i pokazał mi mój mały gabinet.
-Kochanie chcesz coś do picia?-zapytał Leon, a ja się na niego spojrzałam.
-Herbaty.-odpowiedziałam po chwili.
-A ty Diego?
-Kawy.-mój narzeczony nacisnął na jeden z przycisków na telefonie.
-Liz, zrób nam proszę dwie kawy i herbatę. Dziękuję.-powiedział. Usiadłam na kanapie obok drzwi. Po chwili one się otworzyły, a do środka weszła jakaś dziewczyna. Na oko w moim wielu. Podeszła z taca do biurka Leona.
-Oto kawy i herbata. Przynieść coś jeszcze?-zapytała i zalotnie zatrzepotała rzęsami. Siedząc z boku miałam na to niezły widok. A więc Liz to ta Liz z którą Leon widział się po naszym zerwaniu. W środku mnie zaczęło się gotować. Ona stała tam i szczerzyła się do niego.
-Dziękuję to wszystko.-powiedział i równie się do niej uśmiechnął. Ona wychodząc odwróciła się w stronę kanapy. Widząc mnie jej mina przybrała wyraz goryczy. Prychnęła i szybko wyszła z pomieszczenia. Nie wiedziałam, że ona tu pracuje. Później trochę zła poszłam do domu.

~~*~~
No i proszę Państwa mamy rozdział 33 :)
Wiem, że czekaliście bardzo długo, ale nie mam czasu w ogóle :(
Mam nadzieję, że się podobał i czekam na wasze opinie !
Dziękuję za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem :D
Mam tylu obserwatorów, a tylko nieliczni komentują, a jest to dla mnie bardzo ważne.
Dziękuję anonimkom za to, że podpisują się ;*
Zapraszam na moje pozostałe dwa blogi ;)
17 komów --> Rozdział 34 

niedziela, 16 listopada 2014

Uwaga !

Tytuł może wydawać się straszny, ale tak na serio to nic strasznego ;) Dla was to nawet dobre wieści :D Tak jak prosiły mnie osoby przesuwam termin wysyłania prac na konkurs. Swoje OS'y możecie przysyłać mi do 30 listopada do godziny 15:00 ! Mam nadzieję, że taki termin wam pasuje. Chcę aby Ci którzy się nie wyrobią mieli dużo czasu i zachęcam jeszcze tych, którzy zastanawiają się nad wzięciem udziału ;* Czekam na wasze prace i mam nadzieję, że jeszcze jakieś osoby się zdecydują ! Zasady TU.

Przypomnienie !

Przypominam o konkursie, który trwa do 18 listopada ! Mam nadzieję, że jeszcze przyślecie swoje prace :) Teraz mam do was pytanie. Czy wszyscy się wyrobią? I czy ktoś jeszcze chciałby wziąć udział? Ja na prawdę mogę przesunąć datę końcową. Piszcie w komach lub na moje gg które macie w zakładce kontakt :D Piszcie śmiało na pewno odpiszę. 

czwartek, 13 listopada 2014

Rozdział 32 +18

PRZYPOMINAM O KONKURSIE ! 

Rozdział dedykuję Kika723 :)

Fragment +18 na czerwono. 

Dzieci usnęły nam na rękach. Zadzwonił dzwonek, a ja przymknęłam oczy bo nie chciałam aby się obudziły. Na szczęście nic takiego się nie stało. Wstałam z miejsca i ruszyłam do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Lu i Fede.
-Cześć, co wy tu robicie?-zapytałam szeptem.
-Dowiedzieliśmy się, że Fran urodziła i dostaliśmy wasz adres. Jaki słodki maluszek.-powiedziała równie cicho Lu. Weszliśmy do salonu. Fedemiła była zachwycona naszym nowym domem. Usiedli na kanapie i przyglądali mi się.
-Fajnie wyglądasz.-powiedział Fede.-A gdzie twój chłopak?
-Już narzeczony, za chwilę pewnie przyjdzie.-powiedziałam, a Lu zaczęła się cieszyć z naszych zaręczyn. Po chwili do pokoju wszedł Leon z Alexem na rękach karmiąc go. Przystanął w miejscu widząc naszą Fedemiłę tutaj. Oni byli tak samo zdziwieni na jego widok, ale nie wiem czemu.
-Violu nie wiedziałam, że macie dziecko.-powiedziała blondynka, a my z szatynem zaśmialiśmy się. On puścił mi oczko, nie wiedziałam co chce zrobić, ale już się bałam.
-Tak wyszło, ale nikt nie wiedział. To jest Alex.-powiedział i pokazał malucha, a ja się zaśmiałam.-Potrzymasz?-zapytał Lu i podał jej dziecko, a ona niepewnie je ujęła. Leon poszedł do kuchni i po chwili pojawił się z drugą butelką z mlekiem. Podał mi ją, a ja nakarmiłam małego który właśnie się obudził.
-Stary na razie podobieństwa nie widać.-powiedział Fede przyglądając się chłopczykowi w rękach jego ukochanej.
-Bo jest jeszcze za mały palancie.-powiedział Leoś.
-Idę przewinąć Facusia idziesz ze mną?-zwróciłam się do Lu, a ona przytaknęła obie poszłyśmy na górę. Najpierw weszliśmy do pokoiku pierworodnego, czyli Alexa bo on pierwszy przyszedł na świat. Położyłam go na specjalnym stoliczku i zdjęłam body. Odpięłam malutkiego pampersa i wzięłam nowego.

~Leon~
Fede i Lu uwierzyli, że Alex to nasz synek. W sumie fajnie by było.
-Nawet mi nie powiedziałeś, że zostaniesz ojcem.-udał obrażonego Włoch.
-Tak wyszło, a teraz chodź zobaczymy jak sobie radzą dziewczyny.-po cichutku weszliśmy na górę. Patrzyliśmy jak Vilu ostrożnie kładzie i przewija Facu. Była taka ostrożna.
-Teraz ty Lu.-powiedziała do blondynki. Obie nie miały pojęcia, że je obserwujemy.
-Ja, ale ja nie umiem.-powiedziała blondynka, a my z Fede uśmiechnęliśmy się.
-Połóż małego tutaj.-powiedziała moja Viola i dalej dawała instrukcje jak ma to robić.-Brawo udało Ci się. Teraz chodź na dół.-powiedziała i odwróciły się. Gdy nas zobaczyły, chciały krzyknąć ze strachu, ale zatkaliśmy im usta aby nie przestraszyły bliźniaków.-Przestraszyliście nas!-krzyknęła szeptem Vilu.
-Przepraszamy, a wy kiedy drugie dziecko planujecie?-powiedział Fede i zwrócił się do mnie i Violetty. Widziałem, że nie wie co powiedzieć więc ja odpowiedziałem.
-Na chwilę obecną jedno nam wystarczy. Mogę naszego synka?-spytałem szatynki.
-Oczywiście.-powiedziała i podała mi Alexa. Zeszliśmy na dół. Zdążyliśmy usiąść, a do domu weszli Diego i Fran. No to zabawa się kończy. Fran podeszła do mnie, a ja dałem jej dziecko.
-Jak ma się mój skarbek? -zapytała chłopczyka, a Fede się zaśmiał.
-To już swojego dziecka nie rozpoznajesz?-zapytał, a my z Vilu stanęliśmy z boku i śmialiśmy się po cichu.
-O co chodzi?-zapytał Diego biorąc na ręce Facu.
-No chociaż ty rozpoznałeś swoje dziecko.-powiedziała Lu, a Diecesca spojrzała na nas. Viola mnie szturchnęła i się panowałem.
-Co wyście im naopowiadali?-zapytał podejrzliwie Diego.
-Myy? Nic.-powiedziałem przeciągając.
-Powiedzieli nam, że Alex to ich syn.-wytłumaczył Fede.
-Leon tak powiedział.-dodała Vilu.
-Braciszku jak tak bardzo chcesz mieć dzieci to zrób je Violi.-powiedziała moja siostra. Widziałem, że Viola się lekko zarumieniła.
-O co chodzi?-zapytała w końcu Ludmiła.
-Urodziłam bliźniaki. To są dzieci moje i Diego.-wyjaśniła.
-No tego się nie spodziewałem. Nieźli z was aktorzy.-pochwalił nas Włoch, a my się ukłoniliśmy. Później Lu zgodziła się zostać chrzestną. Jak się okazało muszą już wracać bo przyjechali tylko na szybkie odwiedziny. Poszli, a my wszystko posprzątaliśmy. Fran poszła nakarmić dzieci, Diego został w kuchni, a my poszliśmy do naszej nowej łazienki i wzięliśmy wspólną kąpiel. Położyliśmy się na łóżku i leżeliśmy.
-Violu, a może byśmy coś porobili?-zapytałem i uśmiechnąłem się do niej zadziornie.
-A na co mój Leoś ma ochotę?-zapytała i spojrzała na mnie.
-Na moją narzeczoną.-odpowiedziałem i pocałowałem ją w szyję, a ona przymknęła oczy. Całowałem ją dalej, a jej oddech stawał się płytszy. Uznałem to za pozwolenie na dalsze działanie.
-Leooś szybciej, kochanie!-mówiła zdyszana. Przyśpieszyłem naszą grę wstępną, a później działy się różne rzeczy.

~Fran~
Nakarmiłam dzieci. Diego pomógł mi je ululać i poszliśmy do naszego nowego pokoju. Chciałam iść do łazienki, a Diego po chwili dołączył się do mnie. Wzięliśmy relaksującą kąpiel. Ubraliśmy się w piżamy.  Położyłam się obok niego na łóżku, a on przyciągnął mnie do siebie. Pocałował namiętnie, a ja oddałam jego pieszczotę. Gładziłam jego nagi tors rękoma, a on odpiął mój stanik. Czy wspomniałam, że moje piersi znacznie się powiększyły będąc w ciąży? Jak nie to już wiecie. Gdy mój mąż zobaczył je w całej okazałości uśmiechnął się do mnie. Zaczął je pieścić. Całował całe moje ciało. Nie kochaliśmy się odkąd byłam w ciąży. Brakowało mi jego zmysłowych ruchów które tak bardzo mnie podniecały. On bez gry wstępnej wbił się we mnie.
-Ooo.-jęknęłam z podniecenia. Jego ruchy były takie zmysłowe. Czułam narastającą rozkosz. Teraz ja postanowiłam przejąć inicjatywę. On był pode mną. Pocałowałam go zmysłowo i bardzo namiętnie. Jedną ręką masowałam jego przyjaciela który i tak był już kolosalnych rozmiarów. Pobawiłam się nim jeszcze trochę i nabiłam się na niego.
-Aaaa ooo!-dyszałam. Ruszałam się w górę i w dół coraz to bardziej nabijając się na jego nad przyrodzenie. On położył swoje ręce na moich pośladkach. Nadał moim ruchom rytm, tym samym ściskając je od czasu do czasu. Tak długo na to czekałam. Zdyszana opadłam na miejsce obok niego. On szybko to wykorzystał i zaczął całować moją przyjaciółkę, a moja rozkosz powoli sięgała zenitu. Czułam w sobie jego zmysłowy języczek. Moje wnętrze było już rozpalone i powoli zbliżałam się do końca.
-Dieguś pośpie...pośpiesz się.-wysapałam, a on znowu we mnie wszedł. Zrobił to bardzo powoli, a ja już nie mogłam jego ruchy stawały się  szybsze. W końcu poczułam jak jego ciepłe nasienie rozpływa się w moim wnętrzu, a moja przyjaciółka tryskała sokami. Spełnieni, zmęczeni, ale zadowoleni zasnęliśmy w swoich ramionach. Obudził mnie płacz. Zaspana usiadłam na łóżku. Wstałam z niego i poszłam za płaczem.
-Alex, nie płacz. Jesteś głodny?-zapytałam chociaż wiedziałam, że nie uzyskam odpowiedzi. Diego nawet się nie obudził, a teraz Facu zaczął płakać. Zapukałam do sypialni Leonetty i po cichu weszłam.
-Fran coś się stało?-zapytała Vilu.
-Potrzebuję pomocy z dziećmi, a Diego nawet tego nie słyszy. On chyba też nie.-popatrzyłam na mojego brata.
-Taa, to chodźmy.-powiedziała. Zeszłam do kuchni i zaczęłam grzać mleko, a po chwili w pomieszczeniu była Violetta razem z Facusiem. Gdy jedzenie dla niemowląt było gotowe podałam jedną buteleczkę Violi, a sama wzięłam drugą. Nakarmiłyśmy moich synów i ułożyłyśmy je w swoich łóżeczkach.
-Dziękuję za pomoc.-uśmiechnęłam się do niej będąc już na korytarzu.
-Nie ma za co, ale jutro oni pełnią ''wartę''.-zaśmiała się, a ja przytaknęłam. Poszłyśmy do swoich pokoi. Wtuliłam się w Diego i ponownie zasnęłam tym razem spałam do rana.

~~*~~
Taki oto rozdział 32 :)
Wiem, że na niego długo czekaliście, ale nie miałam nawet kiedy go wstawić bo szkoła mnie już dobija całkowicie. Sprawdzian, kartkówka i tak na zmianę.
Dziękuję za wszystkie komy ! Jesteście cudowni ;)
Taki żarcik Leonetty :D No i to +18 takie nie bardzo planowane, ale jest. Wiem, że stać mnie na więcej, ale to wyszło tak samo z siebie. Czekam na wasze opinie :D
17 komów --> Rozdział 33

P.S. Proszę anonimki o podpisywanie się pod komami. Jakieś przezwisko, inicjały lub cokolwiek.

niedziela, 9 listopada 2014

Akcja !

UWAGA !

Od 19:00 do 21:00 spamujemy aktorom na Twitterze hastagiem  #Violetta3enPolonia ! I obrazkiem:


Dodajcie aktorów do opisów bo inaczej nie dotrze to do nich ! 
Pokażmy, że Polska też czeka na 3 sezon naszego ulubionego serialu :) 

sobota, 8 listopada 2014

Przypomnienie !


To nie rozdział, ale jak w tytule przypomnienie.
A mianowicie przypominam o konkursie !
Tutaj możecie dowiedzieć się wszystkiego.
W ankiecie jest 12 głosów na tak, a jak na razie dostałam 5 prac. Dziękuję tym osobom :) Mam nadzieję, że do 18 listopada będzie ich dużo więcej ! Jeżeli nie wyrobicie się w określonym terminie piszcie w komach, a ja przesunę zakończenie konkursu o kilka dni :D Ja nie gryzę więc piszcie śmiało. Anonimki też mogą wysłać swoje prace jak najbardziej :D Tylko proszę o jakiś podpis. Czekam na wasze dzieła ;*
Rozdział chyba jutro. Kocham was <333

P.S Niebawem powinna pojawić się zakładka "Bohaterowie". Mam nadzieję, że wam się spodoba i ktoś skomentuje ;) 

wtorek, 4 listopada 2014

Rozdział 31

Rozdział dedykuję Kitełkowi ! Tak bardzo Cię kocham <333

Rozmawialiśmy sobie normalnie, ale Fran krzyknęła.
-Aaa!
-Co jest?-wstałem na równe nogi.
-Dziecko chce przyjść na świat teraz!-krzyknęła i zaczęła oddychać jak na kursie rodzenia.
-Lecę po Vilu!-powiedziałem i już biegłem do naszego domu. Wbiegłem tam jak oszalały, a ona nadal rozmawiała przez telefon.
-Fran rodzi!-krzyknąłem.
-Mamo kończę bo Fran zaczęła rodzić.-powiedziała szybko i pociągnęła mnie do domu mojej siostry. W międzyczasie zadzwoniła po pogotowie.
-Violu odeszły mi wody! Ja rodzę!-mówiła szybko brunetka. Nie wiedziałem co ja mam ze sobą zrobić, więc stałem w miejscu.
-Spokojnie Fran karetka już jedzie, a teraz wdech i wydech.-mówił próbując ją uspokoić.
-Aaaa! Za chwilę nie wytrzymam!-krzyczała. W tym momencie do salonu weszli ratownicy. Przełożyli ją na nosze i poszli do karetki. Po chwili w domu pojawił się Diego.
-Widziałem karetkę. Coś się stało?-zapytał niczego nie świadomy.
-Fran zaczęła rodzić.-powiedziała Viola. Szybko pobiegliśmy do samochodu. Viola prowadziła, bo ja po tym co zobaczyłem nie doszedłem jeszcze do siebie, a Diego był tak zdenerwowany, że mógł spowodować wypadek. Jedynie moja ukochana zachowała zimną krew. Pod szpitalem znaleźliśmy się dość szybko. Wysiedliśmy i podbiegliśmy do recepcji.
-Gdzie została przewieziona Francesca Verdas?-zapytał szybko Diego. Kobieta popatrzyła na nas.
-A kim państwo dla niej są?
-Jestem jej mężem!
-Ja bratem!
-A ona jest dla mnie bratową!
-Jest na sali porodowej numer 5 na 4 piętrze.-powiedziała czytając z monitora. Szybko pobiegliśmy do windy. Wcisnąłem przycisk z numerem piętra i już po chwili szukaliśmy odpowiedniej sali. Gdy ją znaleźliśmy usiedliśmy na krzesełkach.

~Fran~
Karetka dowiozła mnie do szpitala. Zawieźli na salę porodową. Tam przyszła pani ginekolog.
-Może ktoś zawołać mojego męża? Nazywa się Diego Castillo.-powiedziałam szybko. Jedna z pielęgniarek wyszła aby po kilku minutach wrócić z moim mężem. Podszedł do mnie i złapał moją rękę którą mocno ścisnęłam.
-No to rodzimy. Francesco przyj jak najmocniej.-powiedziała pani doktor, a ja wykonałam jej prośbę. Czułam niemiłosierny ból który przeszywał całe moje ciało. Byłam cała spocona i nie miałam już siły.
-Jeszcze raz mocno!-powiedziała jedna z pielęgniarek.
-Aaaaa!-krzyknęłam i opadłam bezsilna.
-Kochana ostatni raz! Jak najmocniej!
-Aaaaaaaa!-krzyknęłam jeszcze głośniej niż poprzednio, a po chwili usłyszałam płacz. Byłam szczęśliwa,a zarazem ciekawa czy mamy córeczkę czy synka ponieważ do teraz nikt o tym nie wiedziała.
-Gratuluję macie państwo pięknego synka.-powiedziała doktorka, a mi poleciała łza szczęści. Nadal czułam ten straszny ból.-Chwilę, coś jest nie tak.-powiedziała. Zaniepokoiłam się.
-Coś nie tak z dzieckiem?-zapytał szybko Diego.
-Z dzieckiem wszystko w porządku. Francesco musisz jeszcze raz przeć musisz to zrobić!-jak kazała tak zrobiłam, powtórzyłam tę czynność jeszcze dwa razy i znowu usłyszałam płacz. Nie widziałam nic co dzieję się za moimi nogami.
-To wszystko wyjaśnia. Gratuluję macie dwóch synów.-powiedziała, a ja spojrzałam się na Diego. Był tak samo zdziwiony jak ja, ale po chwili się uśmiechnął i złożył na moich utach pocałunek.
-Za chwilę przewieziemy Cię na salę, a dzieci przyniesiemy po badaniach.-wytłumaczyła i skończyła swoją pracę. Diego wyszedł na korytarz.

~Violetta~
Siedzimy na korytarzu już dobre 4 godziny. Co chwilę słyszymy krzyki Fran. W międzyczasie do szpitala przybyli już moi rodzice prywatnym samolotem, państwo Verdas także zawrócili gdy powiadomiliśmy ich o porodzie. Siedzę wtulona w Leosia i bawię się jego kołnierzykiem od koszuli, a on moimi włosami. Nagle z sali wyszedł Diego wszyscy wstali z miejsc i podeszli do niego.
-I jak masz syna czy córkę?-zapytał Leon.
-Mam... ja mam syna.-wszyscy zaczęli mu gratulować.-Znaczy mam dwóch synów.-dodała, a wszyscy znieruchomieli.
-Bliźniaki?-zapytałam, a on przytaknął. Po chwili wszyscy znowu zaczęli mu gratulować. Drzwi sali otworzyły się, a na nim leżała osłabiona Fran, ale była uśmiechnięta.
-Gratulujemy!-krzyknęli wszyscy. Pielęgniarki zabrały ją na salę numer 18. Gdy chcieliśmy już do niej iść z sali wyszły dwie pielęgniarki pchające małe jakby łóżeczka z dwoma noworodkami. Popatrzyliśmy na nie. Każdy się uśmiechnął. Widziałam jak Diego się cieszy. Podeszłam do niego i przytuliłam on wykonał to samo. Zebraliśmy swoje rzeczy i poszliśmy pod salę Fran. Pielęgniarki wyjątkowo pozwoliły wejść 3 osobom naraz. Więc wszedł Diego, ja i Leon. Akurat przywieziono też dzieci. Diego i Fran wzięli je, a później dali je nam.
-Do twarzy wam z dziećmi.-zaśmiała się Fran, a szatyn spojrzał na mnie i uśmiechnął się co odwzajemniłam. Dzieci były takie słodziutkie.-Razem z Diego ustaliliśmy, że możecie być chrzestnymi Facundo.-powiedziała Fran, a my spojrzeliśmy po dzieciach.
-To ten co trzyma Leon.-wyjaśnił Diego. Od razu się zgodziliśmy.
-A chrzestnymi Alexa będą Lu i Maxi.-powiedziała brunetka.

~5 dni później~
Dziś Fran wychodzi ze szpitala z maluchami. Ja, Leon i Diego mamy wielką niespodziankę dla młodej mamy. Właśnie zapinamy dzieci w nosidełkach. Diego kieruje, ja siedzę obok jako pasażer a Fran z tyłu. Jechaliśmy tak 15 minut i zaparkowaliśmy pod wielkim domem.
-Gdzie jesteśmy?-zadała pytanie Fran wysiadając, a w drzwiach willi pojawił się Leon.

-W naszym nowym domu. Będziemy mieszkać tu wszyscy.-odpowiedział Diego, a Fran aż otwarła buzię ze zdziwienia. To nasz  nowy dom. Leon wziął jedno nosidełko z Alexem, a Diego drugie z Facundem. Weszliśmy do środka. Zaczęłam oprowadzać Fran po domu, a mężczyźni zajęli się dziećmi. Na dole znajduje się salonkuchnia, jadalniałazienkapokój gościnny
-No i jeszcze po wielkich prośbach chłopaków salon gier.-pokazałam jej pomieszczenie. Zaprowadziłam do drzwi na końcu korytarza. Znajdował się tam wielki garaż.-Tera pokażę Ci górę. Chodź.-pociągnęłam ją za rękę w stronę schodów. Znajdowaliśmy się w długim i przestrzennym korytarzu. Otworzyłam pierwsze drzwi.
-To sypialnia moja i Leona. Do tego jest dołączona łazienka.
-Jak tu pięknie.-powiedziała i się rozejrzała. Poszliśmy do drugich drzwi. Otworzyłam je, a naszym oczom ukazała się garderoba
-Jeszcze trzeba się wypakować.-zaśmiałam się. Teraz pociągnęłam ją do pierwszych drzwi po drugiem stronie.-A oto wasza sypialnia i łazienka.
-Wow, jak ślicznie.-zachwyciła się.- otworzyłam następne drzwi. 
-To pokoik Alexa, a tu-powiedziałam i otworzyłam następne drzwi.- Pokoik Facusia. Podoba się?
-Tak, ten dom jest wspaniały.-łza szczęścia zleciała jej po policzku.-A co jest za pozostałymi drzwiami?-zapytała i wskazała za mnie. 
-Jeszcze dwa pokoje gościnne i jeden pusty. Jakby co.-zaśmiałam się. Po zwiedzaniu poszliśmy na dół. Zobaczyłyśmy jak Leon kołysze lekko dwa nosidełka z maluchami. Dzieci prawie już usnęły. 
-Jak to słodko wygląda.-rozmarzyłam się. 
-Prawda?-zaśmiała się Fran i po cichutku weszliśmy do salonu.-Widzę, że Diego już Cię wrobił w niańczenie.-zaśmiała się i usiadła obok niego. Ja wykonałam ten sam ruch. 
-Poszedł do samochodu po twoje rzeczy.-odpowiedział mój narzeczony. Diego wrócił po chwili. Ja i Fran zanieśliśmy niemowlaki do ich pokoi i zostawiliśmy otwarte drzwi. 
-Violu.-szepnęła.-Ja nie mam dla nich żadnych ubranek.
-My też o tym nie pomyśleliśmy. To może pojedziesz z Diego i kupicie wszystkie przybory. Nie zapomnijcie o wózku.-powiedziałam, a ona przytaknęła. 
-Diego jedziemy na zakupy dla dzieci.-powiedział gdy weszliśmy do kuchni. 
-A dzieci?-zapytał. 
-Przecież jesteśmy jeszcze my.-powiedziałam i przytuliłam się do Leona. 
-Kochani, dzieci jedzą z butelki bo mam problemy z karmieniem. Tak więc trzeba...
-Fran wiemy jak to się robi. Przynajmniej ja.-powiedziałam. Fran jeszcze coś mówiła, ale Diego wyciągnął ją z domu. Usiadłam z szatynem w salonie i włączyliśmy telewizor. Przyciszyłam dźwięk aby nie obudzić maluchów. Oglądaliśmy wiadomości, ale usłyszeliśmy płacz. Wstałam z łóżka, ale szatyn mnie zatrzymał i powiedział, że on pójdzie. Po chwili zjawił się w salonie z małym na rękach. Usiadł obok mnie i zaczął się lekko z nim bujać. Dzidziuś popatrzył na niego przez chwilę, ale później zamknął swoje malutkie oczka. Uśmiechnęłam się do szatyna i przytuliłam się do jego ramienia. Cisza nie trwała długo ponieważ drugi bobasek zaczął płakać. Tym razem ja poszłam po niego. Jak się okazało był to Facu. Wzięłam go na ręce i cicho śpiewając wróciłam do Leona.

~~*~~
W końcu dodałam rozdział 31 :)
Mam nadzieję, że się cieszycie bo już kilka osób nękało mnie o ten rozdział haha :D
No i Fran urodziła ! Diecesca ma dwójkę dzieci, czy ktoś się tego spodziewał ?
No i dlatego nie chciałam zdradzić nikomu płci bo zdradziłabym za wiele ;)
Teraz wszyscy będą mieszkać razem.
Leonetta opiekuje się dziećmi, słodko ?
Czekam na wasze opinie i przypominam o konkursie !
Dziękuje za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem ;*
17 komów --> Rozdział 32