wtorek, 28 lipca 2015

Miejsce II dla Monika Blanco

Nasz los zależy od nas samych, ale my nie chcemy tego zrozumieć. Zastanów się czy kiedykolwiek podjąłeś decyzję sam? Czy naprawdę kiedykolwiek zrobiłeś coś co uważałeś za słuszne, najlepsze? Naprawdę? Gratuluję. To duży postęp ku dorosłości.
A teraz wyobraź sobie chudą, brązowooką dziewczynę. Mówię, że niedługo dojdzie do anoreksi, lecz ona w to nie wierzy. I słusznie. Podejmuje decyzję sama, a w jej życiu nie jest kolorowo. Ona nie ma tyle szczęścia co ty. Możesz liczyć na moje słowa.
Chwila...
Czy dziewczyna jest tą osobą, za którą się podaje? Może na twarz wkrada się sztuczny uśmiech i tona pudru na wory pod oczami. A to tylko od płaczu. Wyobraź sobie jej czerwone poliki... Szkoda słów. Ale czy na pewno? Może ona po protu taka jest?

  • Jestem Violetta Castillo. Mam 18 lat. Uczę się w szkole w Californi. Mam masę przyjaciół, którzy są na moje zawołanie. Wszyscy chcą być tacy jak ja. Nie mam sobie równych. Jestem najlepsza. W domu jest miła i spokojna atmosfera. Kocham siebie. Kocham swoje życie... - Łza, która spływa po policzku, kreśli za sobą czarną linię.
To tak dziewczyna przedstawia się wszystkim. W szarej i bezdusznej rzeczywistoścli jest zupełnie inną osobą...

A teraz on. Jego perspektywa jest inna. Jest on optymistą, a nie pesymistą. Zawsze pogodnie nastawiony do życia z wielkim uśmiechem na twarzy. Na jego cudną buźkę leci wiele lasek, które potem może wykorzystać, ale on tego nie robi. Czeka na taką, która nie będzie kolejną pustą panienką napotkaną na ulicy.
Wiadomo... szczerzy się jak głupi i myśli, że dzięki cudnym dołeczką będzie rozkochiwał w sobie fajne dupy, a potem nic nie robił.
Tak właśnie myślą wszyscy, którzy go nie znają. Tak, jego klata jest... brak słów. Jego podejście do życia jest inne i to jest w nim takie wyjątkowe.

  • Leonardzie.
    Tak to pełne imię Leona Verdes'a. Przepraszam Leonarda Verdes'a. Chłopak wprost nie nawidzi tego imienia. Jest tak sztywne, jak jego ojciec.
  • Z matką postanowiliśmy kupić Ci mieszkanie w...- on tylko czekał na powiedzenie jednego słowa. Jednego miasta, które jest dla niego tak piękne...- w Californii.
    Z jego wyrazu twarzy można wykryć, że nie jest tym zadowolony. On czekał na... egzotyczne miejsce lub chodź by Miami. A tu taka California. Co to dla niego jest? Rozpieszczone dziecko zawsze chce czegoś więcej...

Po co podaję te dwa przykłady? Żebyś zrozumiał jak łatwo zakochać się w nieodpowiedniej osobie, a potem jak trudno o niej zapomnieć...

***

Szatynka przetarła zaspane oczy. Nienawidziła poranków. Wstawał już o świcie, by wyrobić się do szkoły. Mieszkała na obrzeżach pięknego miasta, lecz miała wszędzie blisko. Szkoła znajdowała się 3 km od jej domu. W 10 minut dochodzi spacerkiem. Po drodze może zahaczyć też o sklep spożywczy i co najważniejsze piękna długą plażę. Nazywają ją „Long Bitch”... Sama nie wie dlaczego. W końcu może to być też jej wada wymowy czy słuchu. W końcu z pochodzenia jest Polką z argentyńskiej krwi. Nie ma tak dobrej dykcji co Amerykanie, a co dopiero tak wyrafinowanego słuchu i słów do użycia.
Tak używam „na razie” tylko „podstawowych” słówek. W domu rozmawiam po Polsku. Masz coś do tego? Zadzwoń jak najprędzej pod numer 666. Na pewno Cię przyjmą!
Tak właśnie może Ci się odgryść, podobno, grzeczna dziewczynka. Jeśli zdajesz sobie z tego sprawę, numer 666 jest numerem do diabła. Kiedyś z koleżanką próbowały się dodzwonić, lecz nie mogły. Wszystko zmieniło się, gdy weszły do szafy. Wtedy był sygnał. Tak, jakby ktoś je obserwował, i gdy były w ustrojnym miejscu chciał się „zemścić” za winy przodków, albo ich samych. Dzieci nie mają czystego sumienia. Musisz to zapamiętać.

***

W czasie, gdy dziewczyna z maską wędrowała do szkoły, on był już na miejscu. Coś chciało, żeby zauważył szatynkę, gdy wychodziła z domu. Tak. Książę z bajki mieszka koło księżniczki. Czy to nie piękne?
Chłopak był rok starszy i uczęszczał do klasy maturalnej. Uczył się pilnie i systematycznie, ale nie ta tyle dobrze, by wybrać się na wymarzone studia z Medycyny. Jego średnia w drugiej klasie liceum przebijała wszystkie inne, lecz po rozstaniu z niejaką Larą Baroni, chłoptaś popsuł się w nauce.
O tak...
Cios w serce to za dużo dla takiego jak on. Niewinny, bóg seksu miał tak kruche serce, jak szkło. Wiesz, że szkło łatwo się tłucze? Wyobraź sobie jak wygląda jego serce, potłuczone na miliony kawałków, tak jak szkło. Miłe uczucie? Nie sądzę.

Chyba troszkę za dużo karzę wam sobie coś wyobrażać, ale to tak fascynujące. No proszę, wyobraź sobie ten ostatni raz... jak wyglądało by twoje życie bez wyobraźni.
HA!
I tu Cię mam. Zastanowiłeś się i wyobraziłeś sobie wszystko, więc dalej możesz sobie wyobrażać. Uśmiech i czytamy dalej! Mam jeszcze dużo do opowiedzenia.

***

Przed wejściem do szkoły zauważa swoją „przyjaciółkę”, która płacze. Bląd włosy zasłaniają jej twarz na tyle dobrze, by nie zauważyła Castillo. Dziewczyna nie ma ochoty pomagać niebieskookiej łachudrze. W głębi duszy nienawidziła tego blądaska.
Z wysoko uniesioną głową wchodzi do szkoły. Wzrok wszystkich na korytarzu kieruje się na szatynkę. W oczach widać strach. W głębi duszy, na pewno mieli by odwagę sprzeciwić się Castillo, tylko oni tego nie chcą. Proste i logiczne wytłumaczenie.
Wszystko jest takie spokojne. Oczy nadal są skupione na dziewczynie, która jest z siebie dumna. W końcu tylko tu może taka być. Violetta podchodzi do szafek, a za jej plecami znowu ktoś szepcze, kiedy znów wszystko ucicha.
Uczniowie tylko proszą o to, by tym razem nie wchodziła do środka Francesca. Najlepsza psiapsiółka brązowookiej. Błagania się sprawdziły. Do szkoły nie wchodzi Włoszka, a przystojny szatyn, który próbuje złapać oddech. Biegł do szkoły te cholerne 3 kilometry.
Cisza nastała. Nikt nie zna szatyna, który wpatruje się w każdego po kolei. Chłopak uśmiecha się i spogląda jeszcze raz na ludzi dookoła niego. Chłopak idzie do dyrektora, by mógł się zapisać na ostatni semestr szkolny, a szmery, huki i wiele, więcej podobnych czynności zostaje wznowionych, kiedy jednak wchodzi Francesca i idzie w prost do Violetty, gardząc wzrokiem wszystkich po kolei.
Chłopak jest już na pierwszej lekcji dzisiaj. Szatyn nawet nie wie na czym polega lekcja z zaufania. Nigdy nie mieli czegoś takiego w starej szkole. Zajęcia są prowadzone z klasą o rok młodszą.
Violetta gardzi tymi zajęciami razem z Francescą, lecz jak zawsze stoją na środku i nie umieją się opanować od przeszkadzania innym. Dziewczyny nienawidzą wszystkich lekcji. Nawet tych przyjemnych.
A jednak! Violetta kocha muzykę. Nawet nie wiadomo z jakiego powodu wybrała właśnie ją. To melodia łagodzi jej podły stan psychiczny. Niekiedy dziewczyna chodzi do psychologa tylko dlatego, że musiała podbudować relacje z „samą sobą”. W tym pomagała jej muzyka.
Chłopak zauważył na zajęciach piękną szatynkę, która mieszka naprzeciwko jego domu. Pytanie czy ona go zauważyła...

***

Wracała do domu. Było troszkę zimno, co powodował dreszczyk na jej skórze. Był to przyjemny kojący dotyk wiatru. Tylko on tak na nią wpływał. Po drodze, jednak kopała wszystko co się ta. Nie zauważyła szatyna, który podąża cały czas za nią, tak, jak anioł stróż. W jednej chwili odwróciła się, ale nie zwróciła na niego zbytnio uwagi. Kierowała się w stronę pobliskiej plaży.
Gdy zanurzyła stopy w zimnej wodzie, było idealnie. Jej serce uspokoiło się i zaczęło wystukiwać cichą melodyjkę, która grała w jej duszy. Zaczęła nucić tekst piosenki, którą nie dawno znalazła gdzieś w internecie.
Nie wiedziała, że temu wszystkiemu przygląda się Leon. W każdym razie, nie można nazwać go Leonem. Ona nie wie przecież o jego istnieniu. Nie Leon, tylko chłopak. Tak, chłopak. Wszystkiemu przyglądał się chłopak z sąsiedztwa. Tak dobrze, co nie?
Samotna łza spłynęła po jej policzku. Chciałaby być taką zawsze. Taką spokojną, nie wybuchową, ale... nie potrafiła. „Normalnie” umiała zachować się tylko w swoim towarzystwie.
Kiedy głośno zaczęła śpiewać niedawno przyśnioną się jej piosenkę, chłopak zdębiał. Ta piosenka. Ta melodia. Te słowa. Wszystko jest identyczne. Czy to możliwe, że tak nad ludzka siła chciała, by byli razem? Albo chociaż kąponowali piosenki przez sen? Na taką myśl chłopakowi poszerzył się uśmiech.

Ale czy to znaczy, że będę szczęśliwi? Oczywiście, że nie... muszą przejść długą drogę , by spotkało ich szczęście. Tylko czy na pewno go doznają? Zobaczmy...

***

Mijały miesiące. Chłopak kilka tygodni temu pojął, że zakochał się w niedostęonej dziewczynie. Ona natomiast pojęła, że zakochała się w nieodpowiednim chłopaku, jakiem jest Leon. Tylko czy warto go skreślać? Nie. Oczywiście, że nie. Dała mu szansę. Jedną, której nie może zmarnować, a którą zmarnują oboje.

***

Właśnie odczytywała list, którego nie chciała odczytać, ale tak się stało. Nie widziała go już tyle lat i postanowiła, że w końcu odczyta ten nic nie znaczący skrawek papieru.
Jedna myśl przychodzi Ci teraz do głowy, a ja wiem jaka. Jak się rozstali? Jak oni w ogóle mogli być parą?
A to jest nie ważne. Ważne to co w liście.

Najukochańsza Violetto!
Chcę w tym liście powiedzieć Ci wszystko to, czego
nie umiałem powiedzieć Ci prosto w twarz.
Jedną z tych wielu rzeczy jest to, że
wyjeżdżam do Meksyku. Do ojczyzny.
Więcej się nie spotkamy.
Nie mam w ogóle ochoty na pisanie tego listu.
To za bardzo boli.
Jestem w stanie tragicznym.
Pojedyńcze łzy spadają na tą kartkę papieru.
Nie dziwie Ci się, jeśli
otworzyłaś ten list po miesiącach, latach, a
może czyta właśnie to twój wnuk, a nie ty.
Nie będę Cię za to winił, bo to ja
wszystko spierdoliłem.
Wiem jedno. Ja muszę nauczyć się żyć bez Ciebie, a
ty beze mnie...
Twój na zawsze...
LEON Xxx

Pytanie tylko czy dziewczyna chciała żyć bez niego....

czwartek, 16 lipca 2015

Miejsce III dla 8nelusia8

Stała z boku, jak to ona. Blond loki zakrywały jej niepewny wyraz twarzy i niebieskie oczy. Fioletowa sukienka w czarne kropki sięgała kolan. Czarne były też buty na koturnie i bransoletka. Odetchnęła głęboko i zdobyła się na poniesienie głowy o kilka milimetrów. Rozejrzała się, lecz gdy tylko zobaczyła tego chłopaka, odwróciła wzrok. Brązowe włosy na żel, koszula w kratę i pięciu równie przystojnych kumpli to prawie idealny wzór na szkolną gwiazdę. Mimo wszystko, dziewczyna podniosła głowę jeszcze raz i tym razem nie opuściła jej tak szybko. Kątem oka zobaczyła, jak do przystojniaka podchodzi piękna szatynka z uśmiechem na twarzy i opiera się chłopakowi na ramieniu. Mówi coś do niego, całuje w policzek i odchodzi. Blondynka odwróciła wzrok.***- Fran, proszę cię, nie zaczynaj! – ofuknęła przyjaciółkę Violetta. Szły sobie korytarzem szkoły, do której chodziły od ponad roku. Szkoły marzeń. Szkoły tańca.- Nie wykręcaj się, mówię ci! Pasujecie do siebie! – Franceska uśmiechnęła się szeroko i poprawiła torbę na ramieniu.- Nie byłabym tego taka pewna… Długo nie rozmawialiśmy… I jeszcze ta blondyna… - nie skończyła, bo właśnie zza rogu wyszła niepewnie wspomniana blondynka.- Hej Ludmi... – zawołała Fran. Nie była zadowolona z widoku dziewczyny.- Hej – odpowiedziała krótko i znikła, nim zaczęły komentować jej strój.Doszła szybko do łazienki i dopiero tam odetchnęła z ulgą. Otarła łzy płynące po policzku i wyjęła komórkę. Chciała zadzwonić, ale w porę się powstrzymała. Poprawiła fryzurę i wyszła z łazienki. Skierowała się do sali tańca na kolejną lekcje.W tym czasie Franceska szła już na spotkanie ze swoim chłopakiem. Zdążyła przebrać się ze stroju treningowego w obcisłą, czerwoną sukienkę i buty na obcasie. Czarne, proste włosy spływały jej po ramionach, a twarz rozjaśnił uśmiech na wspomnienie pierwszego spotkania z Diego.To było rozpoczęcie roku szkolnego. Razem z Violą stały pewnie pod ścianą. Podeszli. Najpierw brunet w czarnej kurtce, potem chłopak z włosami na żel i koszuli w paski. Przedstawili się. A ona już wiedziała, że znalazła miłość. Patrzył na nią. Zielonymi oczami. Czuła tysiące motyli w brzuchu. A on patrzył tylko na nią i się uśmiechał. Był taki przystojny i taki uroczy…Zatrzymała się przed restauracją. Poprawiła szybko makijaż i weszła do środka. Odszukała chłopaka i cmoknęła go w policzek. Usiedli i zaczęli rozmawiać. Było jej bardzo dobrze. Po dwóch godzinach zadzwonił do niej telefon. Z niechęcią spojrzała na wyświetlacz, ale zmieniła wyraz twarzy, gdy odczytała, ze dzwoni jej przyjaciółka, Viola. Przeprosiła i wyszła przed restaurację.- Halo?- Fran…? – w słuchawce dziewczyna usłyszała płacz.- Viola… co się dzieje…? – zapytała zaniepokojona.- Nic.. po prostu przyjedź… do mnie…Dziewczyna natychmiast pobiegła do stolika, przeprosiła i zadzwoniła po taksówkę. Przyjechała po pięciu minutach. Wystraszona Franceska wsiadła po samochodu i po paru chwilach była już pod domem przyjaciółki. Bardzo się martwiła. Viola prawi nigdy nie płakała. Trudna sytuacja w domu sprawiła, że musiała szybko dorosnąć. Przez to stała się divą. Była zimna, oschła i stale się wywyższała.. Zresztą ona sama też taka była. Rodzice Fran nie żyli od trzech lat. Lubiły znęcać się nad innymi. Nie robiły by tego, gdyby nie przeżyły tego samego w swoim dzieciństwie. Drzwi otworzyła zapłakana twarz przyjaciółki. Mocno się przytuliły, po czym weszły do domu. Usiadły na kanapie i Viola opowiedziała jej wszystko, co się stało, nie przestając płakać.- Stałam. Nic nie mogłam zrobić. Czułam się bezsilna, jak wtedy, gdy zabierali mojego ojca do więzienia. Patrzyłam. Patrzyłam, jak się z nią całował. Tak jak wtedy, tata zabił mamę, tak on zabił część mnie… Całował się z jakąś dziewczyną. Nie znam jej… On.. on… A potem podszedł do mnie z głupim uśmieszkiem i chciał przytulić… Płakałam. Płakałam przy wszystkich. Jak wtedy. Jak wtedy, gdy miałam trzynaście lat i na własne oczy widziałam morderstwo. Potem już nigdy… już nigdy… aż do teraz… Nigdy mu tego nie wybaczę…  - zamilkła.Rozmazany makijaż po całej twarzy i zapuchnięte oczy wszystko wyjaśniały. Kochała go. I choć nigdy się nie przyznała, nawet przed samą sobą… to go kochała… Kochała chłopaka z włosami na żel i koszuli w paski, którego spotkała na rozpoczęciu roku szkolnego, rok temu. Tego, który patrzył na nią brązowymi oczami i uśmiechał się uwodzicielsko. Nigdy od czterech lat, spędzonych u ciotki, nie pokazała słabości. Aż do teraz. Złamała się. On ja złamał. I to tak bolało…Fran przytuliła ją jeszcze raz bardzo mocno. Choć na zewnątrz były zimne i niezniszczalne, w środku już dawno umarły… ale nadal miały serce, którym kochały… choć nikt o tym nie wiedział….***Ludmiła siedziała na fotelu u fryzjera i przeglądała kolorowe pisemko. Fryzjerka robiła jej loki, a ona myślała. Zwykle sama nakręcała włosy na wałki. Do fryzjera przychodziła tylko wtedy, jak chciała się odprężyć. Teraz chciała. Tyle miała na głowie. Tak bardzo chciała spotkać prawdziwą przyjaciółkę, która pomoże w walce z Violetta i Franceską. Nienawidziła ich. Potrafiły zrujnować komuś dzień. Zadufane i zapatrzone w siebie, nie widziały nic wokoło. Nie wierzyła, że to się zmieni w najbliższym czasie. Powoli zaczynała żałować, że zapisała się do tej szkoły. Ale nigdy z niczego nie rezygnowała, a już na pewno nie z marzeń.Po godzinie wyszła z salonu fryzjerskiego i skierowałaś się do kawiarni. Usiadła w rogu i zamówiła ciastko. Siedziała kilka minut, gdy usłyszała, jak ktoś się wita. Podniosła głowę znad czasopisma i zatrzymała wzrok na… na nim…- Leon – przedstawił się przystojniak, którego widziała kilka miesięcy temu z szatynką i potem kilka razy na korytarzu. A więc tak ma na imię…- Ludmiła… - wyksztusiła, gdy odzyskała mowę.- Mogę się przysiąść? – zapytał chłopak. Odpowiedział skinieniem głowy. Usiadł, dotykając swoim ramieniem jej ręki. Poczuła w brzuchu motyle. Nie raz śniła o takim spotkaniu…***- Płakała, na serio – drugi raz powtórzyła Naty do Camili, która ciągle nie umiała sobie tego wyobrazić.- Violetta? Ona płakała? Nie możliwe! Nigdy nie widziałam, żeby płakała, nikt nie widział! Nigdy nie była nawet smutna! – wykrzyknęła Camila, szczerze zdziwiona.- Wiem, nigdy nie płakała. Ale ja to widziałam. Leon całował się z Larą, jakąś starszą dziewczyną. Nawet nie zauważył Violetty. Potem się rozeszli. Podobno nawet dobrze się nie znają i to było ich ostatnie spotkanie.- Racja. Leon to szkolny podrywacz. Sądzisz, ze Viola się w nim zakochała…? – zaryzykowała stwierdzenie Camila.- Możliwe… ale nie jestem pewna. Chyba wszystkie dziewczyny były już w nim zakochane… ale żadna tak na serio…Szły alejką w parku. Przystanęły, gdy w oddali zamajaczyła im sylwetka Leona i jakby Ludmiły.- Z Ludmiła…? – zapytała z niedowierzaniem Camila. – Z tą szarą myszą?- Mówiłam – podrywacz. Założę się, że jutro będzie płakać w łazience cały dzień, chodźmy – nigdy nie przyznałaby się przed przyjaciółką, że dałaby wszystko za to, aby Leon zamienił z nią choćby dwa zdania…***Spotkali się już dwa razy. W kawiarni było wspaniale. Rozmawiali, było jej bardzo dobrze. Leon ciągle się uśmiechał, a ona rumieniła. Potem w parku. Sam chciał się spotkać. Nie wiedziała, skąd ta miła odmiana, ale bardzo ją cieszyła. Teraz wiązała sznurówki przed lekcją tańca. Przyszła nauczycielka, ustawili się w rządzie. Rozpoczęli rozgrzewkę. Ludmiła cały czas była myślami w kawiarni, gdzie ich ramiona stykały się ze sobą, siedzieli tak blisko…Z rozmyślań wyrwał ja okrzyk radości koleżanek z grupy. Odwróciła głowę i zobaczyła jego głowę, jego uśmiech, jego włosy na żel. Stał w drzwiach. Nauczycielka zaprosiła go gestem, aby wszedł, pa czym oznajmiła:- Leon, wasz starszy kolega, będzie nam pomagał w przygotowaniach do konkursu tańca. Będzie ćwiczył z każdą po trochu, a potem ocenię, która jest najlepsza i wystawię ją z Leonem w zawodach – włączyła muzykę, a chłopak podszedł do stojącej z boku Any.Ludmiła nie umiała się skupić. Odwracała wzrok. Po dziesięciu minutach podszedł do niej. Uśmiechnął się. Zaczęli tańczyć. Czuła się jak w niebie, było jej wspaniale, jak zawsze w jego obecności. Nie pamiętała reszty lekcji. Utkwiło jej tylko to, ze została wybrana do konkursu z Leonem…***Już wszyscy wiedzieli o chwili słabości Violetty. Cała szkoła szeptała o tym, że płakała. Wzbudziła sensacje. Niektórzy jej współczuli, jednak większość się śmiała. Tylko ci, którzy widzieli całą scenę z własne oczy, mogli wiedzieć, jak było naprawdę.Violetta trzymała się z Franceską, która nie ustępowała jej na krok. Wszyscy, z których kiedyś wyśmiewała się Viola i Fran, chcieli wykorzystać okazję i się odgryźć. Wiele osób próbowało docinków, w stylu „Violka, pobeczysz się?”, albo „No to co, Viola? Płaczemy na raz, dwa, trzy…?!”.Bardzo raniły ją te słowa, mimo to, nie dała tego po sobie poznać. Na każdą odzywkę miały gotową, celną ripostę, raniąc przeciwnika jeszcze bardziej. Cała akcja miała miejsce we wtorek. Dziś był piątek. Po szkole zaczęły krążyć plotki o Leonie i Ludmile, lecz nikt do końca nie wiedział, a co chodzi. Od tamtego czasu, Viola nie rozmawiała, ani nie widziała się z Leonem. Postanowiła całą uwagę poświęcić nauce. Wczoraj ogłoszono casting do konkursu krajowego. Dziewczyna wraz z przyjaciółką zgłosiła się. Zaczęła mocno trenować, aby być najlepsza. Nie wiedziała, że Leon też startuje…***DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ:Niemal wszyscy zebrali się dzisiaj przy tablicy ogłoszeń, gdzie wystawiono listę z osobami reprezentującymi szkołę w konkursie. Układ taneczny miały zatańczyć Franceska i Camilla – które szczerze się nienawidziły. Partnerką Leona w tańcu towarzyskim miała zostać Violetta, Naty albo Ludmiła. Między nimi rozegrała się prawdziwa walka o udział w konkursie,  lub o taniec z Leonem. Violi chodziło tylko o konkurs i niemal się załamała, że miałaby tańczyć z Leonem. Od tamtego czasu rozmawiali może dwa razy  i były to suche słowa i wymuszone uśmiechy grzeczności.Ludmile zależało i na tym i na tym.  Od spotkania w kawiarni często rozmawiali, był bardzo miły, rozśmieszał ją i przytulał. A ona utwierdziła się w przekonaniu, że jest zakochana w nim po uszy. Marzyła o romantycznym spacerze i czułych słówkach, wiedziała, ze Leon to romantyk. Jednak od pewnego czasu, zaczęły dochodzić ja informacje, ze to szkolny podrywacz i zaraz znajdzie sobie inną dziewczynę. Mimo to, nie przestali się widywać.Naty liczyła, że Leon w końcu się do niej odezwie. Mieszkali bardzo blisko, jednak od dwóch lat znajomości „z widzenia”, ani razu nie rozmawiali. Dziewczyna bardzo dużo ćwiczyła, wiedziała, że ma trudne przeciwniczki.W poniedziałek, tydzień przed oficjalnym wybraniem jednej z trzech kandydatek, Camilla przyszła odwiedzić Naty na próbie, gdyż nie potrafiła wytrzymać z Franceską.- Hej, jak tam ćwiczenia? – zapytała, gdy zobaczyła przyjaciółkę w Sali baletowej z Leonem. Akurat mieli przerwę. Dziewczyny odeszły na bok, żeby porozmawiać.- Jakoś idzie. Ale nie wiem, jak wyjdzie – odpowiedziała Naty zmęczonym głosem.- Camilla! Nie przeszkadzaj! – krzyknął Leon.- Wow, czym sobie zawdzięczam to, ze wielki Leon Verdas się do mnie odzywa? – zakpiła z chłopaka.- Nie drwij sobie ze mnie! Już i tak muszę poświęcać mój cenny czas na próby z trzema dziewczynami – odpowiedział Leon, wyraźnie zirytowany. – Ej, ty – dodał, zwracając się do Naty. – wracaj na próbę, nie mamy czasu!Dziewczyna spojrzała wymowne w kierunku przyjaciółki, ale nic więcej nie powiedziała, tylko podeszła do chłopaka i zaczęli tańczyć. Camilla przyglądała się im chwilę, gdy zadzwonił telefon. Odebrała i po chwili ze złością na twarzy wyszła z Sali baletowej. Doszła do tej, w której miały próbę z Franceską i wysłuchała kolejnego kazania na temat marnowania czasu. Po pięciu minutach zaczęły ćwiczyć. Układ był fantastyczny, jednak atmosfera – nie…***Violetta wypadła z Sali baletowej jak furia. Na policzkach miała łzy, w ręce torbę z ciuchami, a w głowie tysiące myśli. Zatrzymała się dopiero w szatni. Uspokoiła się nieco  i usiadła na ławce. Przypomniała sobie, co dokładnie się stało:Miała próbę z Leonem, jak co dzień. Nie rozmawiali, nie patrzyli na siebie, tylko ćwiczyli. W pewnym momencie się za kopnęła, a on złapał ją tuż przy samej ziemi. Patrzyli sobie przez chwilę prosto w oczy, oniemiali całą tą sytuacją. On odezwał się pierwszy:- Violetta ja… przepraszam cię. Domyśliłem się, że jesteś trochę zła po tamtym wydarzeniu, dwa miesiące temu, ale chciałbym znowu spędzać z tobą czas…- Na serio? – zdziwiła się. – Sądzisz, że jak po dwóch miesiącach tego, ze czułam się potwornie, nagle mnie przeprosisz i będzie wszystko okej? – zapytała- Nie wiedziałem, ze tak się czułaś. Lara to tylko taka… koleżanka…- Koleżanka? – nie przestali patrzeć sobie w oczy, mimo, ze była to bardzo niewygodna pozycja.- No… tak… - zawahał się, po czym schylił się do niej i namiętnie ja pocałował. Była tak zdziwiona, że nie zareagowała, tylko oddała pocałunek. Jednak w końcu opamiętała się i wyrwała z jego objęć. Złapała torbę z rzeczami i wybiegła z Sali. Nie zauważyła nawet, ze za drzwiami stała Ludmiła, również z łzami w oczach.Nie zamierzała wracać na próbę. Była wściekła i smutna. Przez to, ze znowu ją zranił. Idąc do domu rozmyślała nad zrezygnowaniem z konkursu.***Ludmiła stała za drzwiami Sali baletowej jeszcze kilka minut, po czym bez żadnego słowa odeszła. Poszła do parku.  „A wiec jednak, - myślała, - Leon to podrywacz. Najpierw zranił Violettę, potem spotykał się ze mną, a teraz chce wrócić do jej gwiazdy! Bez słowa wytłumaczenia dla mnie.  W sumie, to sama jestem sobie winna, przecież dobrze wiedziałam, że Leon jest z tych „wyższych” sfer. Mimo wszystko robiłam sobie nadzieję.”Na policzkach znowu poczuła łzy. W pewnym momencie zdzwonił jej telefon.  „Leon” – pisało na wyświetlaczu. Miała ochotę wrzucić telefon do rzeki, jednak opanowała się i odebrała.- Tak…? – zapytała.- To ja, Leon. Gdzie jesteś, perełko, czekam na ciebie w Sali baletowej… - poczuła gniew. Nie udało się wrócić do Violetty, to załóżmy, że wszystko jest okej, tak? – myślała.- Poszłam na spacer, ale zaraz wracam, poczekaj na mnie – odpowiedziała, siląc się na obojętny ton.- Dobrze, tylko pośpiesz się słońce, bo potem ktoś inny ma zarezerwowaną salę.- Oczywiście – wydusiła i zawróciła w stronę szkoły.***(Leon) Po pięciu minutach do Sali weszła Ludmiła i szeroko się uśmiechnęła. Cmoknęła mnie w policzek, związała włosy w kucyk i podeszła. Objąłem ją w pasie, szykując się do pierwszej pozy w naszym układzie.(Ludmiła) Nadal udawałam, że nic się nie stało. Nawet nie zauważył, że uśmiech był wymuszony, a oczy smutne i pełne żalu. Poleciała muzyka, zaczęliśmy tańczyć. Znowu czułam „to coś”, gdy byliśmy blisko, jednak teraz przeważała złość.Ćwiczyłem z Ludmiłą dobre piętnaście minut. W reszcie postanowiłem wcielić swój plan w życie. Nim się zorientowałem, dziewczyna potknęła się,  a ja złapałem ją tuż przy podłodze, jak przedtem Violettę. Spojrzałem jej głęboko w oczy i dopiero zauważyłem z nich coś jeszcze – coś jakby ból i smutek. Przełknąłem ślinę i zdobyłem się na pierwszy ruch:- Musimy porozmawiać…Był taki fałszywy. Za kopnęłam się celowo i czekałam, aż zacznie swoje wywody o miłości. Planowałam się zemścić, a potem udowodnić wszystkim, że nie jestem szarą myszką, tylko potrafię walczyć o swoje. Nachylił się i powiedział:- Musimy porozmawiać – pokiwałam lekko głową.- Od pewnego czasu… - patrzyłem prosto w jej oczy i kolejny raz zauważyłem w nich ból, tęsknotę i… jakby miłość… Ponownie się zawahałem, jednak brnąłem w to dalej.- Od pewnego czasu czułem… hmmWidziałam jak się wahał, widziałam to w jego oczach. Zaczął trzeci raz:- Ostatnio spędzaliśmy razem dużo czasu i… i poczułem, ze cię kocham… - wyrzuciłem na jednym dechu to, co chciałem powiedzieć dawno temu. Zatkało ją. Jak mógł mówić mi coś takiego pół godziny po tym, jak całował się z inna dziewczyną!? Nachylił się – chciał mnie pocałować. A ja nie wiedziałam już, czego chcę…Rumieniła się. Nasze twarze były już bardzo blisko i wtedy coś mną targnęło – byłem zakochany w kimś zupełnie innym. Nie byłem podrywaczem, jak wszyscy sądzili. Szukałem miłości. I chyba ją znalazłem. Nim zdążyłem cofnąć twarz, poczułem jej pocałunek na moich ustach.Potem wstała, wyrwała się z moich rąk i odwróciła. Szepnęła tylko „Teraz wiesz już, jak cierpi ktoś odrzucony…” i odeszła.Postawiłam wszystko na jedna kartę. Wiedziałam już, że nie będę z Leonem. On kochał Violettę. Zawsze ja kochał, tylko nie dawał sobie tego po sobie poznać. Lecz zobaczyłam to w jego oczach. Pomyślałam i pocałowałam go. Było mi wszystko jedno. Potem wstałam i odwróciłam wzrok, by nie zobaczył moich łez. Wyszłam bez słowa, szepcząc do siebie, by nie usłyszał – „Teraz wiesz już, jak cierpi ktoś odrzucony…”Widziałem każdą skrywaną łzę i faktycznie zrozumiałem, jak to jest być odrzuconym. Bo oby dwie mnie zostawiły. Nie myliłem się – Ludmiła była we mnie zakochana. Stałem oszołomiony. Dopiero wejście Andresa z Libi doprowadziło mnie do rzeczywistości. Wyszedłem i skierowałem się pod dom Violetty. Wiedziałem już, że to ja zawsze kochałem…Violetta siedziała w swoim pokoju i słuchała muzyki. Próbowała się skupić i poćwiczyć układ, ale nie potrafiła. Siedziała więc i myślała. Z rozważań wyrwało ja wołanie ciotki. Zeszła na dół i ujrzała Leona w salonie.- Masz gościa, kochana – powiedziała ciocia i ulotniła się do kuchni. Chłopak podszedł do niej, a ona odruchowo się cofnęłam.- Po co przyszedłeś? – zapytała sucho. Zobaczyła jego smutek po tym pytaniu.- Chciałem przeprosić. Wiem, że nie chcesz mnie słuchać – wyprzedził jej odpowiedź – ale to bardzo ważne – zawahała się. Kochała go. Ale zranił ją tak okropnie, że nie można było bardziej. Spojrzał w jej duże oczy, a ona mimowolnie skinęła głową i zaprosiła go gestem na kanapę. Usiedli. Zaczął mówić. Cicho i powoli:- Założyłem się z chłopakami, ze poderwę Larę. Jeszcze wtedy nic do ciebie nie czułem. Szukałem prawdziwej miłości, bawiłem się. Pocałowałem ją, wszystko było częścią umowy. Ale widziałaś to i wzięłaś to na serio. Nie słuchałaś wyjaśnień. Zacząłem zbliżać się do Ludmiły. Brakowało mi ciebie i twojego stylu. Ludmi była zupełnie inna. Spokojna, cicha, miła. Polubiłem ją. Nie zdawałem sobie nawet sprawy, że się zakochałem i to tak na serio. Tylko nie w Ludmile, ale… ale w tobie! Pewnie będziesz na mnie jeszcze bardziej zła za to, co zaraz powiem, ale chciałem pocałować Ludmi. Tylko, że kiedy już miałem to zrobić, to coś we mnie drgnęło i nie mogłem tego zrobić. Bo kochałem ciebie. Wiem, że cos do mnie czujesz, proszę cię! Wybacz mi, porozmawiajmy…Wysłuchała. Wysłuchała i przemyślała. Skinęła głową. Zrozumiała. Uśmiechnęła się, podniosła wzrok i pocałowała go. Zostali parą, bo prawdziwa miłość zawsze zwycięża.***Tydzień temu wygrali konkurs tańca. Naty okazała się najlepsza i zatańczyła z Leonem. Polubił ją, a jej wystarczyło. Poznała Maxiego i to z nim się zaprzyjaźniła. Tymczasem Violetta poprosiła wszystkich do auli, bo miała im coś ważnego do powiedzenia. Stanęła z Leonem i Franceską na scenie i zaczęła mówić:- Chcę was wszystkich bardzo przeprosić. Jak już pewnie wiecie, jestem dziewczyną Leona. To on namówił mnie, abym opowiedziała wam tą historię, moją historię. Dlaczego taka jestem? Nie mam rodziców… Mój tata, gdy miałam trzynaście lat, miał napad agresji i zabił mamę… Widziałam to i było mi wtedy tak bardzo smutno… Bałam się. Potwornie się bałam. To wszystko było ze strachu. Zapragnęłam wtedy, aby wszyscy przeżyli to sam, co ja. Dlatego dokuczałam, byłam okrutna i wywyższałam się. Zrozumcie – mnie to bolało znacznie bardziej od was. Fran nie ma rodziców… Razem było nam łatwiej. Łatwiej znosi się własny ból, gdy widzi się cierpienie innych. Ale teraz się zmienimy. Ja, Fran i Leon. Wszyscy, którzy kiedyś wam dokuczaliśmy, zrobiliśmy cos złego… przepraszamy… To było dla mnie bardzo trudne – powiedzenie tego wszystkiego, ale wierzę, że pomoże to wam zrozumieć moje błędy i mnie w naprawieniu ich.Wszyscy zaklaskali Violi. Bardzo poruszyła ich ta opowieść, wybaczyli im. W historii szkoły tańca, nastał nowy czas. Czas spełnienia marzeń, dążenia do celu, przyjaźni, wzajemnej pomocy i czas rodzenia się prawdziwych miłości…

środa, 8 lipca 2015

Wyróżnienie dla Emi Verdas

- No okej…- córka była trochę zawiedziona, ale lepszy rydz niż nic.
Leon zabrał ją na barana i razem udali się do najbliższej budki z lodami. Ana zamówiła gałkę truskawkową i guma balonowa, Violetta straciatella i cytryna, a Leon karmel i wanilia. Tylko tak mogli spędzić razem czas, ponieważ rodzice pracowali OS o Leonettcie - Nasze Największe Szczęście…..
- Mamo! Tato! Chodźmy na lody!!! – zawołała 11-lenia Anastazja, córka Violetty i Leona. Mają po 33 lata, a zostali małżeństwem 12 lat temu. Ana jest ich oczkiem w głowie. Jako jedyne dziecko, bardzo się o nią martwią.
- Dobrze, tylko nie kupujmy zbyt dużo gałek, maksymalnie 2 – odpowiedziała Violetta.
cały dzień, a teraz były wakacje.
* Miesiąc później *
Właśnie trwa rozpoczęcie roku szkolnego. Anastazja bardzo się stresuje, ponieważ będzie nowa w klasie i boi się, że dzieci jej nie polubią. W końcu to 5 klasa, a inni znają się od dziecka. Siedziała z boku i odliczała czas na swoim komunijnym zegarku. Po 15 minutach akademia nareszcie się skończyła, a dzieci rozeszły się do swoich klas. Do Any podeszła pewna dziewczynka: Veronica.
- Hej jestem Veronica, a ty ta nowa? – zapytała uśmiechając się.
- …Tak… - powiedziała nieśmiało Ana. Nie wiedziała jak nawiązywać kontakty z osobami, po prostu była samotnikiem.
- Jak chcesz to możesz zaprzyjaźnić się ze mną i moimi koleżankami – pokazała 2 dziewczynki stojące niedaleko ich. Koleżanki jednak patrzyły na nią złym wzrokiem. Ana wiedziała, że nie będzie przez nie lubiana w tej szkole.
* 2 miesiące później *
Córka Verdasów była poniżana przez wszystkich. Veronica po 2 tygodniach także oddaliła się od niej. W tym momencie świat jej się zawalił. 11-latka myślała, że zostanie jej przyjaciółką, a ona co? Oszukała ją! Zamknęła się w sobie, a pomoc nauczycieli i psychologów nie pomagało. W końcu Violetta to zauważyła i pewnego razu spytała się jej:
- Anasiu, co jest? Od 2 tygodni chodzisz smutna i nie chcesz nic powiedzieć. Czy mam się martwić? – Vilu bardzo się bała o swoją córeczkę. Nie chciała by coś złego jej się stało. A Anastasia się nie odzywała.
- Nic, mamo. Po prostu jestem zmęczona – wydukała po chwili. Poszła do pokoju, położyła się na łóżko i zaczęła płakać. Dlaczego los jest dla niej taki okrutny? Dlaczego nie może mieć innych znajomych? Nie chciała denerwować rodziców, oni i tak mają już dużo roboty.
* W salonie *
Właśnie z pracy przyszedł Leon. Violetta podeszła do niego i namiętnie pocałowała na powitanie, lecz po chwili posmutniała.
- Co się stało skarbie? – spytał Verdas, gdy zobaczył, ze Viola się czymś martwi.
- Wiesz Anasia jest jakaś smutna ale nie chce mi powiedzieć – zaczęła. – Mówiła tylko, że jest zmęczona i poszła do pokoju. Ale ja widziałam, jak łzy cisną jej się do oczu – Przytuliła się do Leona i sama zaczęła płakać.
- Nic się nie bój ja z nią porozmawiam – Leon pocałował głowę Verdasowej i poszedł do pokoju córki.
- Mogę wejść? – zapytał,gdy wszedł na piętro. Usłyszał tylko ciche ,,Tak’’, po czym otworzył drzwi.
Usiadł tylko na łóżku obok Anastazji i zaczął gładzić jej włosy. Po chwili zapytał:
- Słonko, co się dzieje?
- Nic.
- Widzę, że coś jest nie tak. Mi możesz powiedzieć. Mamie też.
- Mama mnie nie zrozumie. Chyba– Odpowiedziała chlipiąc, po czym usiadła. – Tato, ty nie wiesz, że ja nie mam życia w tej szkole!!! – dziewczynka zaczęła coraz mocniej płakać i krzyczeć! – W tym momencie Violetta, zaczęła iść po schodach słysząc krzyki córki. Kiedy nacisnęła na klamkę Anastazja krzyknęła: Ja nie chcę żyć!!!
Rodzice zaczęli ją przytulać i uspokajać, ale ona nie dawała za wygraną. Walała się na łóżko i krzyczała w niebogłosy. Od razu zapewniła, że nie chce psychologów i że chce zostać sama.
- Na pewno? – zapytali niepewnie rodzice.
- Yhym – usłyszeli cichą odpowiedź. Nawet nie chcieli już z nią rozmawiać, bo było wiadomo, ze córka będzie bardziej histeryzować.
- Co zrobimy? – zapytała męża Violetta, kiedy poszli do kuchni. – Co jeśli ona pomyśli o próbach samobójczych? – Viola miała już łzy w oczach.
- To jeszcze dziecko. Nie martw się – Leon starł łzę spływającą z policzka Violetty.
Także bardzo martwił się o swoje oczko głowie, ale nie okazywał tego bo nie chciał jeszcze bardziej denerwować Violetty.
* W tym samym czasie u Anastazji *
Drogi Pamiętniku!
Moje życie w szkole jest koszmarne! Wszyscy mnie przezywają, popychają, kopią. Nawet uwagi nauczycieli już nie pomogą. Oni mnie nienawidzą, bo moi rodzice kiedyś byli sławni. Tylko dlatego! Pewnie są zazdrośni, że będę lubiana w całej szkole. A właśnie jest odwrotnie! Jestem pośmiewiskiem! Przez to mam ochotę się zabić. Rodzice pewnie myślą, że jestem zbyt młoda żeby o takich rzeczach myśleć ale ja już od tygodnia chce się zabić. Wiadomo, jeszcze chcę pożyć, ale nie wiem ile to dociągnie. Dobra muszę kończyć, bo nie chcę żeby rodzice się zamartwiali.
Twoja Anasia ;*
Dziewczynka zamknęła pamiętnik, odłożyła na półkę i położyła się na łóżku. Kilka minut później mama przyszła do niej z tacą kolacji.
- To dla mojego skarba – powiedziała słodziutko żona Leona.
- Szukaj dalej, jego tu nie ma – odpowiedziała Ana, na co Violetta spojrzała na nią z lekkim uśmieszkiem.
- Cha cha bardzo śmieszne – powiedziała, po czym podała jedzenie córce. – Zjedz wszystko a potem odnieś tackę do kuchni.
- Dobrze…
- Ale wszystko – powiedziała z uśmieszkiem i pogroziła palcem. Na to Ana uśmiechnęła się pod nosem.
- Wiedziałam, ze się rozchmurzysz – powiedziała Violetta a potem dodała. – Dobrze, już idę, idę - Violetta poszła do sypialni i razem z Leonem odpłynęli do krainy Morfeusza…
* 27 luty *
Za 2 dni urodziny Anastazji, tak ma urodziny 29 lutego, to jedna z wielu przyczyn dlaczego ją wyśmiewają. Od zawsze Ana nie chciała mieć wyprawianych urodzin kiedy nie było przestępnego roku, ale i tak rodzice dawali jej prezenty. Pomyślała sobie, ze kiedy powinna mieć 18 lat nie będzie jej urodzin. Gdy sobie o tym przypominała smuciła się, a kiedy ,,koledzy’’ i ,,koleżanki’’ z klasy dobijali ją, jeszcze bardziej nie chciała żyć. Właśnie wchodziła do szkoły.
- Patrzcie! Idzie ta pokraka co nie ma urodzin cha cha!!! – krzyknęła jedna z najbardziej nienawidzących Anasi – Ludmiła. – Oj sorry, ona ma urodziny tylko, które? Hm, pomyślmy… 3? Bo na pewno nie 12! Ale ciamajda!!! – śmiała się blondynka. Nauczyciele zwracali jej uwagę, ale ona się tym nie przejmowała. Anastazja przeszła przeszła przez korytarz i udała się do klasy. Usiadła w ostatniej ławce i czekała na nauczyciela. Lekcje dłużyły jej się niezmiernie i gdy skończyła się ostatnia lekcja, zabrała swój plecak, poszła po kurtkę i pobiegła do domu. W pewnym momencie wbiegła na ulicę. Samochód zbliżał się do niej i zaczął hamować. Dziewczynka z trudem dobiegła do końca ulicy. Kierowca jeszcze coś do niej krzyczał, ale ona nie słuchała tylko czym prędzej pobiegła do domu.
- Może to znak, że moje życie się kończy?- myślała po tym co się stało. Wbiegła do domu, powiedziała ,,Cześć’’ i poszła do pokoju. Otworzyła pamiętnik i zaczęła pisać:
Drogi Pamiętniku!
Dzisiaj prawie przejechał mnie samochód. Czy to znaczy, że nie mam żyć? To jest takie okrutne. Jeszcze moje urodziny. Mam je tylko co 4 lata. Przyzwyczaiłam się do tego, ale kiedy klasa się o tym dowiedziała, nie dają mi żyć. To takie smutne…
Zamknęła pamiętnik a łzy zaczęły ciskać się do oczu.
W tym samym czasie Leonetta oglądała telewizję w sypialni.
- Leon, martwię się o Anę.
- Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz – Leon już miał zgasić telewizor, ale w tym czasie wiadomości pokazały ,,prawie’’ wypadek blisko szkoły.
Dziś ok. godz. 15.00 niedaleko szkoły w Buenos Aires, prawie doszło do wypadku. Samochód prawie przejechał wbiegającą na jezdnię córkę byłych piosenkarzy Violetty i Leona Verdas – Anastazję - W tym momencie Verdasowie oniemieli. Wstali i poszli do pokoju córki.
- Ana, co to miało dzisiaj być?! – zdenerwowany Leon prawie krzyknął. – Czy ty chciałaś się zabić?!
- Ale o co ci chodzi? – zapytała bliska płaczu Anastazja.
- Pokazali w telewizji, jak prawie samochód w ciebie wjechał. Czy ty nie chcesz żyć?!
- Nie krzycz – wyszeptała do ucha Leona Violetta. Leon to zrozumiał.
- Przepraszam cię córeczko, po prostu razem z mamą się martwimy – powiedział, gdy zobaczyć że córka płacze.
- Wiem, że chcecie dla mnie jak najlepiej, ale czemu nie możecie mnie przenieść do innej szkoły?!
- Nie możemy. Inna szkoła jest daleko, a ty musiałabyś wracać sama do domu. A wiesz kto szlaja się wieczorem.
- ….. Wyjdźcie, proszę, chcę być sama.
Rodzice wyszli i udali się do kuchni.
- Leon, źle się zachowałeś wobec niej.
- Wiem, poniosło mnie. Po prostu, ciągle myślę, że ona chce być już na tamtym świecie.
- Ja też, tak myślę, ale ona nie może tego zrobić – Leon podtrzymał podbródek Violi i lekko musnął jej wargi, na co ona trochę się uśmiechnęła i wtuliła w jego tors. – Proszę żeby to nie była prawda – szepnęła w Leona.
- Dobra chodźmy już spać. Za 2 dni urodziny naszej kruszynki.
* 2 dni później *
Dzisiaj urodziny Anastazji. Rodzice właśnie wchodzą do pokoju córki i chcą dać jej urodzinowe śniadanie.
- Sto lat! Sto lat!...- zaczęła śpiewać Leonetta, w tym czasie Ana się obudziła.
- Nie musieliście tego robić - zaczęła. - Ale dziekuję.
- Dla naszego największego skarba zrobimy wszystko - powiedziała Viola.
- To możecie przenieść mnie do starej albo innej szkoły? - zapytała niepewnie Verdasówna.
Rodzice spojrzeli na siebie.
- Przecież wiesz, że nie możemy tego zrobić... - zaczął Leon.
- Wy nie wiecie co jest u mnie w szkole!!! - zaczeła płakać Ana - Ja chcę tylko zmienić szkołę a wy tego nie możecie spełnić! To tylko jedno życzenie! Nienawidzę Was!!!
- Anastazjo Verdas, nie podnoś głosu - zaczęła Violetta.
- Skoro jesteście moimi rodzicami to powienniscie mnie uszczęśliwić a ja jestem coraz bardziej nękana w szkole!!! Idźcie sobie!!!
-An...
- Idźcie!!!
Verdasowie wyszli, a Ana zaczęła jeszcze bardziej płakać.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
- Słuchaj Leon, musimy coś z tym zrobić.
- Przecież powiedziała, że nie chce psychologa.
- Ale nie możemy jej przenieść do innej szkoły bo w pobliżu żadnej nie ma!
- Nie krzycz.
- Przepraszam, po prostu się martwię. Dlaczego nas to spotkało? Dlaczego nasze dziecko ma w szkole koszmar? Nie chcę żeby sobie coś zrobiła.
- Ana jest rozsądną dziewczynką, tak? - Leon uśmiechnął się.
- Tak - Patrzyli sobie głeboko w oczy, między ustami dzieliło ich kilka milimetrów, już mieli się pocałować, ale w tym czasie zobaczyli Anę, ubierającą buty.
- Gdzie idziesz? - zapytała Viola
- Na spacer.
- A gdzie pójdziesz? - zaciekawił się Leon.
- Gdzieś gdzie będę szczęśliwa. - odpowiedziała obojetnie.
- Tylko uważaj na siebie. - powiedziała Viola.
- Nie będę - szepnęła córka by rodzice jej nie usłyszeli.
Po chwili wyszła, a Leonetta usiadłą na kanapie, chcieli obejrzeć film, ale Violetta powiedziała:
- Leon, ja bym za nią poszła, nie wiadomo co może zrobić.
- Nie martw się.... - zaczął, ale Violetta spojarzała na niego przekonującym wzrokiem - Dobrze, idziemy.
Wyszli z domu i udali się w stronę mostu, bo było to uluione miejsce ich córki. Kiedy tam dotarli to co zobaczyli przeraziło ich. Ich własna córka weszła na poręcz mostu i chciała skoczyć.
- Ana nie rób tego, Nieee!!!...
* Ana *
Właśnie stoję na poręczy mostu. Nikt mnie już nie zatrzyma. Już miałam skoczyć, ale usłyszałam głosy moich rodziców.
- Ana nie rób tego, Nieee!!!...
W tym momencie Ana skoczyła. Rodzice zobaczyli tylko rostrzaskujące się ciało córeczki o taflę wody. Byli oszołomieni. Chcieli, żeby to był tylko sen, ale stało się - Anastazja odebrała sobie życie. Violetta zaczęła szlochać i przytuliła się do Leona, a on tylko powiedział:
- Straciliśmy Nasze Największe Szczęście...

Koniec

Wyróżnienie dla Dusiaax



                ,,To wszystko to zazdrość''

    Byli ze sobą tak długo. Wierzyli w swoją miłość, nie myśleli, że będzie taka osoba, która zepsuje wszystko. To co było zaplanowane legło w gruzach, popsuła to zazdrość najbliżeszej osoby.
    Dziewczyna siedziała smutna na swoim łużku. Przeglądała ich współne zdjęcia. W końcu poleciała łezka, a za nią milion kolejnych. Nie widziała swojego pokoju tak kolorowego jak zawsze. Biórko, które stało pod oknem i zasłony widziała ciemne. Chociaż tak na prawdę były bardzo barwne, tak jak pamiątkowa ściana z zdjęciami. Znajdowały sie tam wszelakie zdjęcia, na których na odwrcie były zapisane wspomnienia. Na środku pokoju był piekny dywan, na którym leżały fotografie. Nagle otworzyły się dębowe drzwi, w których stanęła Ludmila z opakowaniem chusteczek.      -Nie płacz już tak. - pocieszała ją.                                       
-Jak mam nie płakać, jak go kocham.- mówi szlochocąc Viola
-Siostro, Leon nie jest wart tych łez, skrzywdził cię bezodwracalnie.- ciągnęła dalej Lu
-Alee przecież obiecał, że będziemy do końca życia razem.
-No już.-przytuliła.-Kochana. Hej ! Oj daj spokój. Dobra wstawaj, do łazienki  ogarni się a ja przyniose ci rzeczy.- powiedziała, a raczej rozkazała Lu. Kiedy Vilu poszła do łazienku Lu stanęła przed szafą i zaczęła szukać stroju dla siostry. Gdy dziewczyna była już gotowa do wyjścia na spacer, wyglądała prześlicznie. Jej długie, kręcone, ciemne włosy lekko opadały na odkryte ramiona. Ubrana była w miętową sukienkę asymetryczną na grubych ramiączkach, na nogach miała jasnobrązowe botki, całość dopelniła beżowa torebka.
    Idąc ścieżką przypomniała sobie wspólnie spędzone chwile ze swoim ukochanym. Przypomniała sobie ich pierwszy pocałunek, pamiętała dokładnie wszystko. W tej samech chwili, ktoś zakrył jej buzię i zawiązał oczy chustą. Została wrzucona do samochodu. Jechali długo, na początku nie było źle, a później były straszne dzióry. Dziewczyna bała się, że to koniec jej życia.
(2 godziny poźniej)
    Znajduje się w ciemnym pomieszczeniu, jest przywiązna do czegoś, jedyne co słyszy to jakieś głosy, które kłucą się, co zrobić. Cholernie się bała o swoje życie, z jednej strony wmawiała sobie że wszystko będzie dobrze, z drugiej myślała czy to czasem nie lepiej twierdziła, że nie miała dla kogo żyć. W pewnym momęcie drzwi otworzyły się, do pomieszczenia wszedł dobrze zbudowany meżczyzna. Zanim zdjął chste z buzi spytał:
- Obicaj, że nie będziesz krzyczała?- ta pokiwała głową twierdzoco, mężczyzna zdjął chustę i znow zadał pytanie- Jak masz na imię ?
- Violetta.- odpowiedziała troche zdziwiona i jednocześnie wystraszona.
- Chłopaki!- nieznajomy zawołał swoich kolegów i powiedział - To chyba nie jest ona.
- Czy ja wiem, wszystko sie zgadza.- powiedział jeden  przyglądając się dziewczynie.
- No właśnie nie wszystko.- powiedział najlepiej zbudowany z nich- Ona ma na imię Violetta , a szef mówił o Martinie. - dziewczyna była bardzo wystraszona. Dla niej wszystko się zgadzało bo Martina to jej drugie  imie, jednak nie chciała tego mówić.
-Dobra , może mu sie pomyliło. Wygląda tak jak na zdjęciu więc to ona. Trzeba ją zawieź do niego.- powiedział drugi mężczyzna, który przyszedł.
-Po co ? Szef tu przyjedzie .- po tym zdaniu wyszli z pomieszczenia. Viola nie wiedziała o co chodzi. Była pewna, że musi wydostać się z tego miejsca. Po długich myśleniach próbowała przeciąć sznur, którym była przywiązana do słupa. Kiedy tak tarła sznur o słup, poszuła jak pęka jedna linka, a za nią kolejne. Kiedy już pękły wszystkie i wydostała sie , zaczęła odwiązywać nogi. Jej nadgarstki był bardzo czerwone. W pomieszczeniu było okno, jak się domyśliła była w lesie. Po trudnych zmaganiach wydostala się na zewnątrz, popatrzyła dokładnie czy nie ma nikogo w pobliżu i ze wszystkich sił biegła w głąb roślinności. Nie miała przy sobie nic. Torebkę zabrali, a w niej był telefon. Kiedy stwierdziła ,że jest już wystrczjąco daleko od tamtego miejsca zwolniła. Po paru godzinach doszła do drogi, zaczęła nią iść kiedy już wyszła na obrzeża miasta była bardzo zmęczona, ale wiedziała , że musi dojść do mista. Będąć w mieście zobaczyła Leona idącego chodnikiem. Zaraz rzuciła się mu na szyję przytulając go, on odwzajemnił uścisk.
- Viola , co ci się stało, dlaczego jesteś taka blada- zasypywał ją różnymi pytaniami.
- Leon , schowajmy się gdzieś , proszę .- powiedziała błagalnie. Chłopak objął ją ramieniem i kierował sie do swojego domu. Kiedy już znaleźli się w pokoju dziewczyna opowiedziała co się stało. Leon, aż kipiał z złości, probował namówić ją aby poszła na policję, ta jednak nie chciała. Tłumaczyła, że nie widziała ich twoarzy, głosów też nie rozpoznała. W końcu po długich namowach zgdziła się. Znajdując się na komisarjacie, opowiedziała wszystko policjantowi. Wrócili do domu. Postanowili zrobić razem pizzę. Oczywiście cała kuchnia była od mąki i innych słkadników, zresztą oni rownież byli cali biali. Kiedy każdy z nich się wykąpał , pizza była już gotowa do jedzenia. Po skończonym posiłku wyjaśnili sobie wszytsko. Okazało się ,że Ludmila nagadała coś Leonowi. Razem doszli do wniosku, że nie warto się przejmować tym i wrócili do siebie. Teraz jako para posprzątali po sobie i poszli na telewizor. Viola chciała wrócić do domu lecz Leon nie pozwolił jej, bał się o nią i kazała zostać na noc. Ta zgodziła się, po długich namowach. Około 23 położyli się spać. Kiedy dziewczyna wstała, chłopaka nie było obok niej , postanowiła skożystać z łazienki. Wzięła prysznić i ubrała koszulę Leona. Zeszła na dół, a tam czuć było piękny zapach naleśników. Kiedy weszła do kuchni przywitała się z chłoapkiem i pomogła mu w robieniu śniadania. Po zjedzonym śniadaniu Leon poszedł po rzeczy swojej siostry, której nie było w domu i dał je Violi by ta mogła ubrać się w coś normalnego, nie przeszkadzło mu że chodzi po domu w jego koszuli , ale na ulice nie pozwolił by jej wyjść tak ubranej. Kiedy spacerowali parkiem zauważyli Ludmile z jakimś chłopakiem , kłócili się tylko nie słyszeli o co. Postanowili podejść bliżej , jednak nie udało im sie to ponieważ zauważyli ich.
- Co tu robicie? Viola czemu nie wróciłaś do domu ?- spytała Lu
- Nie ważne, powiedz lepiej po co wiskałaś kit Leonowi, no wytłumacz się.
- Ohh sister szkoda słów, dobrze że nic ci nie jest, zrobili ci coś?- spytała Lu, Viola spojrzła dziwnie na nią , ciekawa była skąd wie o porwaniu.
- Skąd wiesz?
- Bo mam swoje dojścia.- zaśmiała sie chytrze.
- Leon choćmy z tąd.
- Dobrze.- Para poszła do domu dziewczyny, chłopak nie rozumiał zachowania siostry swojej dziewczyny. Wiedział, że musi dowiedzieć się o co tu chodzi.
     Następnego dnia para wybrała się do baru na koktajl, kiedy tak siedzieli i rozmyślali, wpadli do nich przyjaciele . Cała paczką stwierdzili, że pójdą do wesłego miasteczka. Dziewczyny miały straszną zabawę z chłopakami, na pewno zapamietaja na długo ten dzień.
    Dwójka zakochanych mimo trudności i przeszkód, wrócili do siebie. Nadal nie dowiedzieli się dlaczego Lu to zrobiła. Policja złapała tych bandytów, posiedzą oni sobie długo za kratami. Dziewczyna jest teraz pewna,że nic im nie stanie na drodze do życia, chłopak też ma taką pewność, ale nie wiadmo, każdy może coś zepsuć, jak na razie żyją szczęśliwie, na jak długo nikt tego nie wie. Jedno jest pewne to co się stało na długo zostanie w ich głowach.