"Przypadek, czy prawdziwa miłość?"
Violetta
Nie mogę w to uwierzyć. Niedługo stanę się gwiazdą. Będę błyszczeć ma scenie. A te uczucie kiedy widownia wykrzykuję Twoje imię... Bajka. Teraz ostatni koncert trasy i niespodzianka, którą obiecał nam Pablo.
- Dzieciaki! Wchodzimy! - krzyknął nauczyciel.
- Poczekajcie! - wystawiłam ręce do przodu.
- Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! - wszyscy chórem wykrzyknęliśmy, zresztą jak zawsze.
Wbiegłam na scenę słysząc melodię "Hoy somos mas" . Zaraz dobiegli do mnie przyjaciele. Daliśmy z siebie wszystko, a motywacją były wielkie uśmiechy na twarzach fanów. takie też mieliśmy wracając po kilku godzinach do klaszczącego Pabla.
- Byliście świetni. Niesamowite, że mamy takich uczniów. No to teraz niespodzianka!
Nastała cisza oczekiwania.
- Jedziemy się spotkać z najlepszymi koszykarzami w Hiszpanii! - dodał radośnie
Zamarłam, a po chwili ja i wszystkie dziewczyny zaczęłyśmy głośno piszczeć ze szczęścia. Zaś chłopcy przybili sobie piątki z okrzykiem "Jea!". Natychmiast przebraliśmy sie normalne ubrania i wsiedliśmy do busa. Odjechaliśmy, a ja nadal nie mogę pojąć, że zobaczę największe ciacho na świecie - Leona Verdasa. Przez całą podróż spałam.
- Viola! - krzyknęła Fran.
Zerwałam się przerażona.
- Szkoda, że nie widziałaś swojej miny. - zaśmiała się.
- Po co mnie budzisz?
- Zara... Już jesteśmy.
- Co? Jak ja wyglądam? A moje włosy? - szybko zrobiłam kucyka i wyszłam z pojazdu.
Wbiegłam na boisko wzrokiem szukając JEGO. Cóż nie ma. Nagle na kogoś wpadłam. Chwila.
- L-leon Verdas? - jąkałam się.
- Tak, to ja. Mistrz koszykówki reprezentacji Hiszpanii.
- Leon Verdas!!! - pisnęłam. - Mogę zdjęcie i autograf?
- Oczywiście - odpowiedział.
Takie słodkie selfie wyszło...
Wstawiłam fotkę na facebooka i pobiegłam do dziewczyn. Postanowiłyśmy, że zagramy z chłopakami. W pewnym momencie Leon zdjął koszulkę.
- Aaaa! - zaczęłyśmy piszczeć, na co się uśmiechnął.
- On będzie mój! - krzyknęła włoszka.
- Ooo nie, mój!
- A ja? To ja jestem śliczną blondynką. Będzie mój!
- Przestańcie. Żadna go nie będzie miała... W końcu sławni mają swoją tradycję. Dziewczyna? Owszem, ale tylko na chwilę. No, ale nie będę gorsza. Leon będzie M-Ó-J - uśmiechnęłam się chytro.
Dziewczyny rzuciły mi groźne spojrzenie, ale poszłyśmy grać. Pobiegłam po piłkę. Znów wpadłam na NIEGO. Co za szczęście. Ale tym razem tak fajnie nie było. Przewrócił się i skręcił kostkę. Brawo Violka!
- Boże! Przepraszam! Nic Ci nie jest? Czekaj zadzwonię po karetkę.
- Nie! Stop, stop! Nic mi nie jest. - uspokajał mnie.
- Na pewno? A wstaniesz? - podałam mu rękę, którą złapał.
Wstał i ponownie usiadł. Złapał się za obolałe miejsce i syknął.
- Dzwonię.- jak powiedziałam tak zrobiłam.
Karetka przyjechała po 10 minutach. Zabrała go, a mnie podwiózł Pablo. na miejscu szybko pobiegłam do szpitala.
- Violetta! Wracaj! Musimy jechać - wołał.
- Mam 18 lat! Zadzwoń do taty i powiedz mu, że zostaję.
Weszłam do środka, a recepcjonistka wskazała mi salę. Zapukałam lekko do wyznaczonej sali i weszłam. Lekarz, który zapisywał cos na kartce po chwili wyszedł. Usiadłam koło Leona i wyznałam:
- Wiem, że teraz mnie nienawidzisz. ja, jako Twoja fanka nie powinnam tego robić. Chcę, abyś jednak pamiętał o mnie. Po prostu, że jest taka osoba jak ja. Jest mi głupio. Teraz nie zagrasz na mistrzostwach, nie wybaczysz mi. Przykro mi. przepraszam - pocałowałam go w policzek i wyszłam płacząc. Nie wiem, dlaczego tak naprawdę płaczę. Przecież i tak by nic między nami nie zaszło. Czuję się tak jakby obiecano mi spotkanie ze sławną osobą, a potem się okazuję, że pomylono nazwiska i ktoś inny go spotka. ale nie mogę wrócić do BA. to by było głupie posunięcie. Zostaję tutaj. Poczułam buczenie w kieszeni.
*Od Nieznany* 584******
Gdzie jesteś?
Leon Verdas
On zna mój numer?
*Do Leon*
Nie martw się, zapłacę.
*Od Leon*
Chodź.
Nie miałam zamiaru tam iść. Nie chcę. Nie dam rady. Usiadłam na krzesełku i zasnęłam.
~Następny dzień~
5.00
Obudziłam się na korytarzu szpitalny. Za mną leży Leon. Spał. Weszłam cichutko do środka i usiadłam koło niego.
- Przepraszam. Jestem pustą idiotką, ale zapłacę. Zobaczysz, jeszcze wygrasz. Jesteś silny, a ja nie. Nie zapomnę o tym co ci zrobiłam. Przykro mi. - dałam mu buzi w czoło i wyszłam.
- Jak Leon? - zapytałam lekarza.
- Kość w nodze przekręciła się o kilka stopni, prawdopodobne jest, że upadł na rękę, więc nadgarstek jest mocno nadwyrężony. Potrzebuje natychmiastowej rehabilitacji, aby mógł dalej grać.
- Dziękuję - szepnęłam i wyszłam ze szpitala.
Poszłam do restauracji cos zjeść. Wieczorem znowu poszłam do niego.
Wzięłam głęboki wdech i wydusiłam:
- Rehabilitację masz zapewnioną.
Wybiegłam. Łzy leciały mi jak strumienie wodospadu. Nie wytrzymuję. Nie mogę.
~Trzeci dzień~
7.00
Poszła do łazienki przemyć buzię i taka jak zawsze odwiedziłam Leona. Pogłaskałam go po głowie, a moje łzy spadały jedna po drugiej na jego kołdrę.Zaczął się przebudzać.
- Violetta. - usiadł.
- Nie, przepraszam. Nie powinno mnie tutaj być. - wstałam, lecz on złapał mnie za nadgarstek.
- Puść mnie! - krzyknęłam
Podeszłam do drzwi mówiąc:
- Zapomnij o mnie. Nie dzwoń, nie pisz, nie myśl.
- Jak mam o Tobie zapomnieć. Nikt inny się tak o mnie nie troszczył. Kocham Cię!
- Co? - odwróciłam się. - Nie, ja nie zasługuję na ciebie. Przepraszam.
Wyszłam cała zapłakana. Usiadłam na krzesełku, ale w pewnym momencie poczułam ciepło na moich plecach. odwróciłam głowę. To był ON. Przytulił mnie.
- Przepraszam - szepnęłam, a jego bluzka momentalnie stała się mokra.
- Nie przepraszaj. Kocham Cię. Nikt inny nie troszczyłby się tak o mnie. Violu, przejdźmy przez to razem. Zostaniesz moją dziewczyną?
- Tak. - nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też.
Od następnego dnia przez tydzień trwały rehabilitację, na których Leon mimo bólu walczył do końca. I tak o to teraz jest na mistrzostwach. Jesteśmy razem i nic nas nie rozdzieli. Dziewczyny przyjechały obejrzeć go.
- Jak Leon? - zapytała włoszka.
- Sama widzisz. - uśmiechnęłam się na widok wchodzącego na boisko Leona.
- A coś ty taka wesoła?
Nie odpowiedziałam.
- Ale ciacho. - rozmarzyła się Cami.
- Bo moje.
~~*~~
Kolejna praca numer cztery :D
Także cudowna ;)
Autorka to Julia Verdas.
Korzystając z okazji chciałabym zaprosić was na bloga, który prowadzę z Pau Nielusią ;) Pojawił się tam prolog i rozdział 1. Zależy mi abyście wpadli tam i skomentowali jeżeli wam się spodoba. Liczę na was i na wasze opinie :D
Drugą i ostatnią sprawą są komentarze na tym blogu. Pod kilkoma rozdziałami było po 40, a nawet i więcej komów, a teraz jest tylko po jakieś 20 :( Wiem, że szkoła robi swoje, ale proszę o chociażby jedno słowo wyrażające waszą pinię bo to na prawdę motywuje. Jak na razie większość to anonimy i 'zajmuję' czego nie liczę. Przemyślcie to proszę :) Tak więc czekam na komentarze pod rozdziałem 39 bo jeszcze nie ma spełnionego szantażu.
Kocham Was i jeszcze raz zapraszam na bloga z Paula <333
Cudo <3
OdpowiedzUsuńjejku jaka zajebista praca :) strasznie mi się podoba :D
OdpowiedzUsuńnappisz szybko rozdział mam nadzieję, że będzie świetny jak zawsze
pozdrawiam :)
Boski ♥ ♥
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuń