sobota, 24 stycznia 2015

Konkursowa praca 4 :)

"Przypadek, czy prawdziwa miłość?"

Violetta

Nie mogę w to uwierzyć. Niedługo stanę się gwiazdą. Będę błyszczeć ma scenie. A te uczucie kiedy widownia wykrzykuję Twoje imię... Bajka. Teraz ostatni koncert trasy i niespodzianka, którą obiecał nam Pablo.
 - Dzieciaki! Wchodzimy! - krzyknął nauczyciel.
- Poczekajcie! - wystawiłam ręce do przodu.
 - Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! - wszyscy chórem wykrzyknęliśmy, zresztą jak zawsze.

 Wbiegłam na scenę słysząc melodię "Hoy somos mas" . Zaraz dobiegli do mnie przyjaciele. Daliśmy z siebie wszystko, a motywacją były wielkie uśmiechy na twarzach fanów. takie też mieliśmy wracając po kilku godzinach do klaszczącego Pabla.
 - Byliście świetni. Niesamowite, że mamy takich uczniów. No to teraz niespodzianka!
 Nastała cisza oczekiwania.
 - Jedziemy się spotkać z najlepszymi koszykarzami w Hiszpanii! - dodał radośnie
 Zamarłam, a po chwili ja i wszystkie dziewczyny zaczęłyśmy głośno piszczeć ze szczęścia. Zaś chłopcy przybili sobie piątki z okrzykiem "Jea!". Natychmiast przebraliśmy sie normalne ubrania i wsiedliśmy do busa. Odjechaliśmy, a ja nadal nie mogę pojąć, że zobaczę największe ciacho na świecie - Leona Verdasa. Przez całą podróż spałam.
 - Viola! - krzyknęła Fran.
 Zerwałam się przerażona.
 - Szkoda, że nie widziałaś swojej miny.  - zaśmiała się.
 - Po co mnie budzisz?
 - Zara... Już jesteśmy.
 - Co? Jak ja wyglądam? A moje włosy? - szybko zrobiłam kucyka i wyszłam z pojazdu.
 Wbiegłam na boisko wzrokiem szukając JEGO. Cóż nie ma. Nagle na kogoś wpadłam. Chwila.
 - L-leon Verdas? - jąkałam się.
 - Tak, to ja. Mistrz koszykówki reprezentacji Hiszpanii.
 - Leon Verdas!!! - pisnęłam. - Mogę zdjęcie i autograf?
 - Oczywiście - odpowiedział.
 Takie słodkie selfie wyszło...
 Wstawiłam fotkę na facebooka i pobiegłam do dziewczyn. Postanowiłyśmy, że zagramy z chłopakami. W pewnym momencie Leon zdjął koszulkę.
 - Aaaa! - zaczęłyśmy piszczeć, na co się uśmiechnął.
 - On będzie mój! - krzyknęła włoszka.
 - Ooo nie, mój!
 - A ja? To ja jestem śliczną blondynką. Będzie mój!
 - Przestańcie. Żadna go nie będzie miała... W końcu sławni mają swoją tradycję. Dziewczyna? Owszem, ale tylko na chwilę. No, ale nie będę gorsza. Leon będzie M-Ó-J - uśmiechnęłam się chytro.
 Dziewczyny rzuciły mi groźne spojrzenie, ale poszłyśmy grać. Pobiegłam po piłkę. Znów wpadłam na NIEGO. Co za szczęście. Ale tym razem tak fajnie nie było. Przewrócił się i skręcił kostkę. Brawo Violka!
 - Boże! Przepraszam! Nic Ci nie jest? Czekaj zadzwonię po karetkę.
 - Nie! Stop, stop! Nic mi nie jest. - uspokajał mnie.
 - Na pewno? A wstaniesz? - podałam mu rękę, którą złapał.
 Wstał i ponownie usiadł. Złapał się za obolałe miejsce i syknął.
 - Dzwonię.- jak powiedziałam tak zrobiłam.
 Karetka przyjechała po 10 minutach. Zabrała go, a mnie podwiózł Pablo. na miejscu szybko pobiegłam do szpitala.
 - Violetta! Wracaj! Musimy jechać - wołał.
 - Mam 18 lat! Zadzwoń do taty i powiedz mu, że zostaję.
 Weszłam do środka, a recepcjonistka wskazała mi salę. Zapukałam lekko do wyznaczonej sali i weszłam. Lekarz, który zapisywał cos na kartce po chwili wyszedł. Usiadłam koło Leona i wyznałam:
 - Wiem, że teraz mnie nienawidzisz. ja, jako Twoja fanka nie powinnam tego robić. Chcę, abyś jednak pamiętał o mnie. Po prostu, że jest taka osoba jak ja. Jest mi głupio. Teraz nie zagrasz na mistrzostwach, nie wybaczysz mi. Przykro mi. przepraszam - pocałowałam go w policzek i wyszłam płacząc. Nie wiem, dlaczego tak naprawdę płaczę. Przecież i tak by nic między nami nie zaszło. Czuję się tak jakby obiecano mi spotkanie ze sławną osobą, a potem się okazuję, że pomylono nazwiska i ktoś inny go spotka. ale nie mogę wrócić do BA. to by było głupie posunięcie. Zostaję tutaj. Poczułam buczenie w kieszeni.

 *Od Nieznany* 584******

Gdzie jesteś?

Leon Verdas

 On zna mój numer?

 *Do Leon*

Nie martw się, zapłacę.

 *Od Leon*

Chodź.

 Nie miałam zamiaru tam iść. Nie chcę. Nie dam rady. Usiadłam na krzesełku i zasnęłam.


~Następny dzień~

5.00

Obudziłam się na korytarzu szpitalny. Za mną leży Leon. Spał. Weszłam cichutko do środka i usiadłam koło niego.
 - Przepraszam. Jestem pustą idiotką, ale zapłacę. Zobaczysz, jeszcze wygrasz. Jesteś silny, a ja nie. Nie zapomnę o tym co ci zrobiłam. Przykro mi. - dałam mu buzi w czoło i wyszłam.
 - Jak Leon? - zapytałam lekarza.
 - Kość w nodze przekręciła się o kilka stopni, prawdopodobne jest, że upadł na rękę, więc nadgarstek jest mocno nadwyrężony. Potrzebuje natychmiastowej rehabilitacji, aby mógł dalej grać.
 - Dziękuję - szepnęłam i wyszłam ze szpitala.
 Poszłam do restauracji cos zjeść. Wieczorem znowu poszłam do niego.
 Wzięłam głęboki wdech i wydusiłam:
 - Rehabilitację masz zapewnioną.
 Wybiegłam. Łzy leciały mi jak strumienie wodospadu. Nie wytrzymuję. Nie mogę.


 ~Trzeci dzień~

7.00

Poszła do łazienki przemyć buzię i taka jak zawsze odwiedziłam Leona. Pogłaskałam go po głowie, a moje łzy spadały jedna po drugiej na jego kołdrę.Zaczął się przebudzać.
 - Violetta. - usiadł.
 - Nie, przepraszam. Nie powinno mnie tutaj być. - wstałam, lecz on złapał mnie za nadgarstek.
 - Puść mnie! - krzyknęłam
 Podeszłam do drzwi mówiąc:
 - Zapomnij o mnie. Nie dzwoń, nie pisz, nie myśl.
 - Jak mam o Tobie zapomnieć. Nikt inny się tak o mnie nie troszczył. Kocham Cię!
 - Co? - odwróciłam się. - Nie, ja nie zasługuję na ciebie. Przepraszam.
 Wyszłam cała zapłakana. Usiadłam na krzesełku, ale w pewnym momencie poczułam ciepło na moich plecach. odwróciłam głowę. To był ON. Przytulił mnie.
 - Przepraszam - szepnęłam, a jego bluzka momentalnie stała się mokra.
 - Nie przepraszaj. Kocham Cię. Nikt inny nie troszczyłby się tak o mnie. Violu, przejdźmy przez to razem. Zostaniesz moją dziewczyną?
 - Tak. - nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
 - Kocham Cię.
 - Ja ciebie też.
 Od następnego dnia przez tydzień trwały rehabilitację, na których Leon mimo bólu walczył do końca. I tak o to teraz jest na mistrzostwach. Jesteśmy razem i nic nas nie rozdzieli. Dziewczyny przyjechały obejrzeć go.
 - Jak Leon? - zapytała włoszka.
 - Sama widzisz. - uśmiechnęłam się na widok wchodzącego na boisko Leona.
 - A coś ty taka wesoła?
 Nie odpowiedziałam.
 - Ale ciacho. - rozmarzyła się Cami.
 - Bo moje.

~~*~~
Kolejna praca numer cztery :D 
Także cudowna ;) 
Autorka to Julia Verdas.
Korzystając z okazji chciałabym zaprosić was  na bloga, który prowadzę z Pau Nielusią ;) Pojawił się tam prolog i rozdział 1. Zależy mi abyście wpadli tam i skomentowali jeżeli wam się spodoba. Liczę na was i na wasze opinie :D 
Drugą i ostatnią sprawą są komentarze na tym blogu. Pod kilkoma rozdziałami było po 40, a nawet i więcej komów, a teraz jest tylko po jakieś 20 :( Wiem, że szkoła robi swoje, ale proszę o chociażby jedno słowo wyrażające waszą pinię bo to na prawdę motywuje. Jak na razie większość to anonimy i 'zajmuję' czego nie liczę. Przemyślcie to proszę :) Tak więc czekam na komentarze pod rozdziałem 39 bo jeszcze nie ma spełnionego szantażu. 
Kocham Was i jeszcze raz zapraszam na bloga z Paula <333

5 komentarzy: