Rozdział dedykuję Ślicznej ♥, Pau Nielusi i Cherry <3
Po długim spacerze postanowiłam wybrać się do lekarza. Od dłuższego czasu źle się czuję. Weszłam do szpitala i poszłam do recepcji. Kobieta skierowała mnie na 2 piętro, gabinet numer 23. Usiadłam na niebieskim krześle, obok innych ludzi. Było przede mną 5 osób. Rozpięłam swoją bluzę i powiesiłam ją na wieszaku. Wzięłam gazetę leżącą na stoliczku obok. Zaczęłam ją czytać. Na końcu była wzmianka o firmie szatyna. Pisali, że Leon przez dłuższy czas nie pokazywała się w niej, ale wczoraj wrócił do pracy. Przeczytałam do końca i zamknęła gazetę. Odłożyłam ją. Starsza pani wyszła z gabinetu. Wstałam i weszłam do środka.
-Dzień dobry.-powiedziałam.
-Dzień dobry, niech pani usiądzie.-wskazała na krzesełko. Wykonałam jej polecenie.-Co pani dolega?
-Więc od niedawna czuję się źle, jestem trochę osłabiona i wymiotuję. Nie wiem czy to zatrucie, czy coś groźniejszego.-wytłumaczyłam.
-Dobrze za chwilę to sprawdzimy.-powiedziała i zaczęła wykonywać mi badania. Po kilku minutach skończyła. Przejrzała wszystkie wyniki.-A więc ja nie widzę tu nic niepokojącego, ale jest jedna rzecz którą muszę sprawdzić. Niech uda się pani z tą karteczką do gabinetu numer 31.-powiedziała i podała mi skrawek papieru.
-Dobrze, dziękuję.-wyszłam. Wzięłam swoją bluzę i ruszyłam do kolejnego pomieszczenia. Szukałam odpowiedniego numeru na drzwiach. W końcu go znalazłam. Zobaczyłam kobietę w ciąży. -Przepraszam kogo to gabinet?-zapytałam.
-Ginekolog Any.-odpowiedziała. Zdziwiona spojrzałam na karteczkę. Numer się zgadza.-pomyślałam. Usiadłam na krzesełku, a młoda kobieta weszła do środka. Po 15 minutach nadeszła moja kolej. Powoli i nieśmiało weszłam do środka.
-Dzień dobry. Przysłała mnie tu pani doktor z 23.-powiedziałam i podałam jej karteczkę. Lekarka przeczytała ją.
-Dobrze, połóż się tam.-powiedziała z uśmiechem i pokazała na specjalny fotel. Wykonałam jej polecenie.
-Pani doktor właściwie dlaczego tu jestem?-zapytałam w końcu.
-Za chwilę się tego dowiemy.-zaśmiała się i posmarowała mój brzuch żelem i zaczęła robić USG.-Więc mam dla Pani dobrą wiadomość.-odwróciła ekran wskazała palcem na malutką plamkę.-To jest pani dziecko, jest pani w ciąży. Gratuluję.-powiedziała i popatrzyła na mnie. Wpatrywałam się w ekran z szeroko otworzonymi oczyma.
-W ciąży? Ja? Przecież ja nie mogę być teraz w ciąży. -panikowałam.
-Spokojnie, będzie dobrze. Jeżeli będziesz potrzebowała pomocy zgłoś się tu.-powiedziała i podała mi małą wizytówkę. Dała mi jeszcze kilka wskazówek. Po wizycie wyszłam ze szpitala. Szłam szybko do hotelu. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Nie mogę być w ciąży, nie teraz. Przecież nie mogę tam wrócić, a sama sobie nie poradzę.-szeptałam do siebie, a ludzie idący obok dziwnie na mnie patrzyli. Jednak mnie to nie obchodziło. Teraz myślałam tylko o małej istotce rozwijającej się we mnie. Położyłam swoją rękę na brzuchu. Może nie planowałam tego dziecka, ale na pewno go nie usunę. Nigdy nie zrobiłabym niczego takiego. To też człowiek i zasługuje na szansę poznania tego świata na, który przyjdzie za kilka miesięcy. Dowiedziałam się, że to 3 tydzień. Uśmiechnęłam się lekko wyobrażając sobie dziecko na swoich rękach. Jednak gdy przypomniałam sobie, że nie będzie miało ono ojca znowu się rozpłakałam. Weszłam do hotelu i szybko wjechałam na odpowiednie piętro. Weszłam do swojego apartamentu i rzuciłam się na łóżko. Zakryłam się poduszką i dalej płakałam.
~Kilka dni później~
~Leon~
Powoli zapominam o Violettcie. Nie zajmuje już tak wiele miejsca w moim umyśle i sercu. Można powiedzieć, że staje się moim wspomnieniem, przeszłością, która już nie wróci. Teraz skupiam się na firmie. Pomagam Fran z dziećmi w końcu mają już roczek i nieźle dokuczają. Wyszykowałem się, zjadłem śniadanie i pojechałem do firmy. Wszedłem uśmiechnięty. Podszedłem do biurka sekretarki i przywitałem się z Liz buziakiem w policzek.
-Widzimy się na przerwie na lunch.-powiedziałem i poszedłem do windy. Wjechałem na odpowiednie piętro i wszedłem do biura. Zająłem miejsce przy swoim biurku i zacząłem pracować. Kiedy nadeszła pora na wyczekiwaną przerwę zjechałem na dół i poszliśmy do baru na parterze. Świetnie się razem bawiliśmy. Bardzo zbliżyłem się do Liz. Jest bardzo fajna i wspiera mnie. Zjedliśmy i ruszyliśmy na swoje stanowiska. Gdy byłem już przy windzie wróciłem się.
-Liz, masz ochotę przejść się ze mną dziś po parku? Po pracy.-zapytałem.
-Jeżeli się wyrobię z pracą to czemu nie.-uśmiechnęła się do mnie.
-Jestem tu jednym z szefów więc to polecenie służbowe.-powiedziałem z uśmiechem.
-No dobrze.-powiedziała wesoła. Po krótkiej rozmowie wróciliśmy do swoich zajęć. Kiedy skończyłem pracować zamknąłem biuro i zjechałem windą na dół. Oparłem się o jej biurko i patrzyłem na nią. Po chwili zauważyła mnie i podniosła głowę. Uśmiechnąłem się, a ona to odwzajemniła. Po chwili podpisała ostatnią kartkę i wstała z miejsca.
-Skończyłam szefie.-zaśmiała się w czym jej zawtórowałem. Razem opuściliśmy gmach wielkiego wieżowca i wyszliśmy na zewnątrz. Od razu poraziło nas w oczy bystre słońce.
-Chodźmy do parku, a później na lody jak w młodości.-powiedziałem. Zgodziła się więc powoli ruszyliśmy w stronę pięknego parku. Chodziliśmy i rozmawialiśmy, bardzo dobrze mi się z nią rozmawia. Jest bardzo dobrą przyjaciółką, może nawet kimś więcej. Oddaliłem jak na razie od siebie tą myśl i podszedłem do budki z lodami. Zamówiłem dwa czekoladowe i podałem jeden uśmiechniętej dziewczynie. Wzięła go, a nasze dłonie na chwilę zetknęły się. Nie powiem, było to bardzo przyjemne i jej chyba też się podobało bo delikatnie się uśmiechnęła. Poszliśmy dalej aż dotarliśmy do wielkiej fontanny. Usiedliśmy na muru i rozmawialiśmy. Po chwili ochlapała mnie wodą. Zaśmiałem się i zrobiłem to samo. Po krótkiej zabawie byliśmy cali mokrzy. Ludzie patrzyli na nas i śmiali się, ale nam to nie przeszkadzało. Gdy tak się bawiliśmy czułem się jak nastolatek, bez zmartwień i problemów. Zapomniałem o wszystkim o czym myślę na co dzień. Czas spędzony z Liz bardzo mi się podobał.
-Musimy to kiedyś jeszcze powtórzyć.-powiedziałem do niej.
-Zdecydowanie tak.-uśmiechnęła się.-Muszę już wracać do domu, ale jak coś to pisz, numer masz.-powiedziała z uśmiechem. Musnęła mój policzek i powoli odeszła w stronę swojego domu. Patrzyłem na nią jeszcze chwilę, aż w końcu się otrząsnąłem i wróciłem na parking firmy gdzie stał mój samochód. Wsiadłem do niego mocząc siedzenia. Odpaliłem silnik i pojechałem do domu. Wszedłem do środka i od razu podbiegli do mnie chłopcy. Odkąd nauczyli się chodzić wszędzie ich pełno. Przywitałem się z nimi i zaprowadziłem ich do salonu gdzie była Fran. Spojrzała na dzieci, a następnie na mnie.
-Deszcz pada?-spytała zdziwiona. Popatrzyłem na nią, a później zrozumiałem o co chodzi.
-Nie, byłem na spacerze z Liz i tak wyszło, że wpadliśmy prawie do fontanny.-zaśmiałem się.
-Z Liz? Widzę, że dobrze się dogadujecie.-uśmiechnęła się i wzięła dzieci.-Idź się przebrać bo kałuże robisz.-zaśmiała się, a ja poszedłem do góry. W łazience rozebrałem się i wykonałem wieczorne czynności. Co prawda była dopiero 18, ale ja i tak nigdzie już nie wychodzę dziś. Poszedłem na dół. Zrobiłem sobie tosty i razem z Fran i Diego oglądaliśmy jakiś film. Po dwóch godzinach oni poszli położyć dzieci, a ja nalałem sobie wody i poszedłem do swojej sypialni. Położyłem się i z myślą o dzisiejszym dniu zasnąłem.
~~*~~
W końcu dodałam 39 :D
Wiem, że czekaliście długo, ale szkoła też robi swoje.
Mam dwie 2 na półrocze z fizyki i geografii czyli przedmiotów których nienawidzę z całego serca :/
Ale nie będę was tu zanudzać moim 'ciekawym' życiem.
Wracając do rozdziału ^^
Viola w ciąży hehe ;) Cieszycie się?
A Pan Verdas już o niej zapomina i nagle wkracza Liz ;D
Kochani moi chcę powtórzyć jeszcze raz, abyście reklamowali blogi w zakładce stworzonej do tego bo ja w komach nie będę później szukała.
Kolejna sprawa powtarzam nie liczę komentarzy typu 'zajmuję' albo zajmujecie i wracacie, albo w ogóle nie zajmujcie nie to żebym tego zabraniała.
27 komów --> Rozdział 40
Postarajcie się, a może dodam wcześniej jak będę miała czas ;)
Po długim spacerze postanowiłam wybrać się do lekarza. Od dłuższego czasu źle się czuję. Weszłam do szpitala i poszłam do recepcji. Kobieta skierowała mnie na 2 piętro, gabinet numer 23. Usiadłam na niebieskim krześle, obok innych ludzi. Było przede mną 5 osób. Rozpięłam swoją bluzę i powiesiłam ją na wieszaku. Wzięłam gazetę leżącą na stoliczku obok. Zaczęłam ją czytać. Na końcu była wzmianka o firmie szatyna. Pisali, że Leon przez dłuższy czas nie pokazywała się w niej, ale wczoraj wrócił do pracy. Przeczytałam do końca i zamknęła gazetę. Odłożyłam ją. Starsza pani wyszła z gabinetu. Wstałam i weszłam do środka.
-Dzień dobry.-powiedziałam.
-Dzień dobry, niech pani usiądzie.-wskazała na krzesełko. Wykonałam jej polecenie.-Co pani dolega?
-Więc od niedawna czuję się źle, jestem trochę osłabiona i wymiotuję. Nie wiem czy to zatrucie, czy coś groźniejszego.-wytłumaczyłam.
-Dobrze za chwilę to sprawdzimy.-powiedziała i zaczęła wykonywać mi badania. Po kilku minutach skończyła. Przejrzała wszystkie wyniki.-A więc ja nie widzę tu nic niepokojącego, ale jest jedna rzecz którą muszę sprawdzić. Niech uda się pani z tą karteczką do gabinetu numer 31.-powiedziała i podała mi skrawek papieru.
-Dobrze, dziękuję.-wyszłam. Wzięłam swoją bluzę i ruszyłam do kolejnego pomieszczenia. Szukałam odpowiedniego numeru na drzwiach. W końcu go znalazłam. Zobaczyłam kobietę w ciąży. -Przepraszam kogo to gabinet?-zapytałam.
-Ginekolog Any.-odpowiedziała. Zdziwiona spojrzałam na karteczkę. Numer się zgadza.-pomyślałam. Usiadłam na krzesełku, a młoda kobieta weszła do środka. Po 15 minutach nadeszła moja kolej. Powoli i nieśmiało weszłam do środka.
-Dzień dobry. Przysłała mnie tu pani doktor z 23.-powiedziałam i podałam jej karteczkę. Lekarka przeczytała ją.
-Dobrze, połóż się tam.-powiedziała z uśmiechem i pokazała na specjalny fotel. Wykonałam jej polecenie.
-Pani doktor właściwie dlaczego tu jestem?-zapytałam w końcu.
-Za chwilę się tego dowiemy.-zaśmiała się i posmarowała mój brzuch żelem i zaczęła robić USG.-Więc mam dla Pani dobrą wiadomość.-odwróciła ekran wskazała palcem na malutką plamkę.-To jest pani dziecko, jest pani w ciąży. Gratuluję.-powiedziała i popatrzyła na mnie. Wpatrywałam się w ekran z szeroko otworzonymi oczyma.
-W ciąży? Ja? Przecież ja nie mogę być teraz w ciąży. -panikowałam.
-Spokojnie, będzie dobrze. Jeżeli będziesz potrzebowała pomocy zgłoś się tu.-powiedziała i podała mi małą wizytówkę. Dała mi jeszcze kilka wskazówek. Po wizycie wyszłam ze szpitala. Szłam szybko do hotelu. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Nie mogę być w ciąży, nie teraz. Przecież nie mogę tam wrócić, a sama sobie nie poradzę.-szeptałam do siebie, a ludzie idący obok dziwnie na mnie patrzyli. Jednak mnie to nie obchodziło. Teraz myślałam tylko o małej istotce rozwijającej się we mnie. Położyłam swoją rękę na brzuchu. Może nie planowałam tego dziecka, ale na pewno go nie usunę. Nigdy nie zrobiłabym niczego takiego. To też człowiek i zasługuje na szansę poznania tego świata na, który przyjdzie za kilka miesięcy. Dowiedziałam się, że to 3 tydzień. Uśmiechnęłam się lekko wyobrażając sobie dziecko na swoich rękach. Jednak gdy przypomniałam sobie, że nie będzie miało ono ojca znowu się rozpłakałam. Weszłam do hotelu i szybko wjechałam na odpowiednie piętro. Weszłam do swojego apartamentu i rzuciłam się na łóżko. Zakryłam się poduszką i dalej płakałam.
~Kilka dni później~
~Leon~
Powoli zapominam o Violettcie. Nie zajmuje już tak wiele miejsca w moim umyśle i sercu. Można powiedzieć, że staje się moim wspomnieniem, przeszłością, która już nie wróci. Teraz skupiam się na firmie. Pomagam Fran z dziećmi w końcu mają już roczek i nieźle dokuczają. Wyszykowałem się, zjadłem śniadanie i pojechałem do firmy. Wszedłem uśmiechnięty. Podszedłem do biurka sekretarki i przywitałem się z Liz buziakiem w policzek.
-Widzimy się na przerwie na lunch.-powiedziałem i poszedłem do windy. Wjechałem na odpowiednie piętro i wszedłem do biura. Zająłem miejsce przy swoim biurku i zacząłem pracować. Kiedy nadeszła pora na wyczekiwaną przerwę zjechałem na dół i poszliśmy do baru na parterze. Świetnie się razem bawiliśmy. Bardzo zbliżyłem się do Liz. Jest bardzo fajna i wspiera mnie. Zjedliśmy i ruszyliśmy na swoje stanowiska. Gdy byłem już przy windzie wróciłem się.
-Liz, masz ochotę przejść się ze mną dziś po parku? Po pracy.-zapytałem.
-Jeżeli się wyrobię z pracą to czemu nie.-uśmiechnęła się do mnie.
-Jestem tu jednym z szefów więc to polecenie służbowe.-powiedziałem z uśmiechem.
-No dobrze.-powiedziała wesoła. Po krótkiej rozmowie wróciliśmy do swoich zajęć. Kiedy skończyłem pracować zamknąłem biuro i zjechałem windą na dół. Oparłem się o jej biurko i patrzyłem na nią. Po chwili zauważyła mnie i podniosła głowę. Uśmiechnąłem się, a ona to odwzajemniła. Po chwili podpisała ostatnią kartkę i wstała z miejsca.
-Skończyłam szefie.-zaśmiała się w czym jej zawtórowałem. Razem opuściliśmy gmach wielkiego wieżowca i wyszliśmy na zewnątrz. Od razu poraziło nas w oczy bystre słońce.
-Chodźmy do parku, a później na lody jak w młodości.-powiedziałem. Zgodziła się więc powoli ruszyliśmy w stronę pięknego parku. Chodziliśmy i rozmawialiśmy, bardzo dobrze mi się z nią rozmawia. Jest bardzo dobrą przyjaciółką, może nawet kimś więcej. Oddaliłem jak na razie od siebie tą myśl i podszedłem do budki z lodami. Zamówiłem dwa czekoladowe i podałem jeden uśmiechniętej dziewczynie. Wzięła go, a nasze dłonie na chwilę zetknęły się. Nie powiem, było to bardzo przyjemne i jej chyba też się podobało bo delikatnie się uśmiechnęła. Poszliśmy dalej aż dotarliśmy do wielkiej fontanny. Usiedliśmy na muru i rozmawialiśmy. Po chwili ochlapała mnie wodą. Zaśmiałem się i zrobiłem to samo. Po krótkiej zabawie byliśmy cali mokrzy. Ludzie patrzyli na nas i śmiali się, ale nam to nie przeszkadzało. Gdy tak się bawiliśmy czułem się jak nastolatek, bez zmartwień i problemów. Zapomniałem o wszystkim o czym myślę na co dzień. Czas spędzony z Liz bardzo mi się podobał.
-Musimy to kiedyś jeszcze powtórzyć.-powiedziałem do niej.
-Zdecydowanie tak.-uśmiechnęła się.-Muszę już wracać do domu, ale jak coś to pisz, numer masz.-powiedziała z uśmiechem. Musnęła mój policzek i powoli odeszła w stronę swojego domu. Patrzyłem na nią jeszcze chwilę, aż w końcu się otrząsnąłem i wróciłem na parking firmy gdzie stał mój samochód. Wsiadłem do niego mocząc siedzenia. Odpaliłem silnik i pojechałem do domu. Wszedłem do środka i od razu podbiegli do mnie chłopcy. Odkąd nauczyli się chodzić wszędzie ich pełno. Przywitałem się z nimi i zaprowadziłem ich do salonu gdzie była Fran. Spojrzała na dzieci, a następnie na mnie.
-Deszcz pada?-spytała zdziwiona. Popatrzyłem na nią, a później zrozumiałem o co chodzi.
-Nie, byłem na spacerze z Liz i tak wyszło, że wpadliśmy prawie do fontanny.-zaśmiałem się.
-Z Liz? Widzę, że dobrze się dogadujecie.-uśmiechnęła się i wzięła dzieci.-Idź się przebrać bo kałuże robisz.-zaśmiała się, a ja poszedłem do góry. W łazience rozebrałem się i wykonałem wieczorne czynności. Co prawda była dopiero 18, ale ja i tak nigdzie już nie wychodzę dziś. Poszedłem na dół. Zrobiłem sobie tosty i razem z Fran i Diego oglądaliśmy jakiś film. Po dwóch godzinach oni poszli położyć dzieci, a ja nalałem sobie wody i poszedłem do swojej sypialni. Położyłem się i z myślą o dzisiejszym dniu zasnąłem.
~~*~~
W końcu dodałam 39 :D
Wiem, że czekaliście długo, ale szkoła też robi swoje.
Mam dwie 2 na półrocze z fizyki i geografii czyli przedmiotów których nienawidzę z całego serca :/
Ale nie będę was tu zanudzać moim 'ciekawym' życiem.
Wracając do rozdziału ^^
Viola w ciąży hehe ;) Cieszycie się?
A Pan Verdas już o niej zapomina i nagle wkracza Liz ;D
Kochani moi chcę powtórzyć jeszcze raz, abyście reklamowali blogi w zakładce stworzonej do tego bo ja w komach nie będę później szukała.
Kolejna sprawa powtarzam nie liczę komentarzy typu 'zajmuję' albo zajmujecie i wracacie, albo w ogóle nie zajmujcie nie to żebym tego zabraniała.
27 komów --> Rozdział 40
Postarajcie się, a może dodam wcześniej jak będę miała czas ;)
Zajęte dla Sky V.
OdpowiedzUsuńO jejku dziękuję za zajęcie miejsca ♥♥ Jak widzisz to dzisiaj nie jestem aż tak późno :D Przeczytałam ten boski rozdział i powoli zjeżdżam na komentarze. Nagle na mojej twarzy pojawia się wieliki smile. Pierwsze miejsce to taki zaszczyt na takim rewelacyjnym blogu ^-^
UsuńAch nawet nie wiesz jak się cieszę :>>
Czy to możliwe, że z rozdziału na rozdział zakochuję się coraz bardziej w tym opowiadaniu? Tak Ewelinko to możliwe ^u^
No cóż rozdział jak zawsze wspaniały *-*
Łoooooooo luju ale się porobiło Vilu jest w ciąży :ppp przeczówam, że to dziecko Leona, ale oczywiście nie mogę się mylić :*
Ciekawa jestem czy wróci, lub powie o tym komukolwiek. Ona nie może sama wychować tego dziecka Leon musi wiedzieć, że zostanie ojcem :)
Dzięki za odpowiedź pod poprzednim rozdziałem o połączeniu imion. Ale. Ale. Ale. Ale... Mam jednak nadzieję, że nie dojdzie do połączenia Leona i Li i nie stworzą Elizeon ( teraz powinna być taka straszna muzyka jak wtedy kiedy ktoś zobaczy coś czego się nie spodziewał. Tak przez cały dzień mam w glowie taką fajna piosenkę, ale nie mogę przypomnieć sobie nazwy )
Nie nie nie Leon nie rób tego,nie zakochuj się w Liz to twój najgorszy błąd ever w całym twoim dotychczasowym życiem ^-^
V lepiej wracaj szybko bo dziewczyna z kuku głowy ci go odbierze i wtedy będzie jeszcze gorzej :)
Kochana dziękuję za zajęcie miejsca i oczywiście czekam na następny rewelacyjny rozdział ♥ Loffki ♥
Hhahahahahahha
UsuńPadlam
Dziewczyna z kuku glowy hahhaha
Genialna jestes xd
Zajmuję :DD
OdpowiedzUsuńWczoraj na serio był jakiś Dzień Dodawanie Rozdziałów o.o
UsuńMatko boska, jak nic nie było to od razy wszystko na raz! O.O Nie to żebym narzekała... xd
NIE WAŻNE!
Rozdział boski <33
O tak ^^
Najpierw myślałam, że Vilu coś na serio jest, ale po tym ginekologu...
Oł tak <3 Verdas jej spłodził dziecko!
taaa... Zmajstrował i teraz go nie będzie przy niej >.<
Boże kochany... ta osoba grożąca Vilu to była Liz, nie?
Ach... Co za wredna małpa...
Co za głupi Leon...
Jak on może?? JAK ON MOŻE Z NIĄ MILE SPĘDZAĆ CZAS?
NO JAK? ;____;
Ale wiesz...
Oni nie mogą być razem.
Niech Leon dowie się o tym ołtarzyku Liz! O tak, wtedy uzna ją za wariatkę (bo nią jest) i zerwie z nią wszelkie kontakty :D
No ej... Jak on może zapomnieć o Vilu? :C
Ale ona na pewno o nim nie zapomni, bo no... bo ciąża, więc myślę że będzie trudno xd
Mam nadzieję, że jakoś połączysz Leonettę <33
Szkoła? Rozumiem ;/
Czekam na next! :D
Życzę weny!
Kocham :**
Julson
Piękne :)
OdpowiedzUsuńBoski<3
OdpowiedzUsuńAmcia:)
Wspanialy jak zawsze, a nawet jeszcze lepszy :) faktycznie, dobrze kombinowalam :) moglabys dodawac odrobine czesciej? Prosze... Czekam z niecierpliwoscia na nastepny. ;))))
OdpowiedzUsuń-Zośka
Świetny :)
OdpowiedzUsuńŁoo ja! :D
OdpowiedzUsuńZajmuję, wrócę jak będe miała czss mordko
http://sabotaz-to-twoja-bron-leonetta.blogspot.com
Powracam! :D*Komentarz zawiera wulgaryzmy*
UsuńLeón duperku! Liz to nie to;p Liz kojarzy mi się z autorką mojego podręcznika z angola :D
Viluś w ciąży? *-* Proszę o bliźniaczki! :D Jak Franuś ma bliźniaków, to ona bliźniaczki, a potem będą rezem uigweiuv <333
León kurwo jedna! Jak ty kuźde mogłeś o niej zapomnieć?!
A tu nagle w next 7 lat później *_____*
Nie mogę się doczekać!
Oczywiście wróciłam, nie chcę Cię zawieść.
Pozdrawia CIę twoja 69 obserwatorka, Inhabituel. (Levone)
Super czekam na next
OdpowiedzUsuńNiee to nie może być prawda Leon z Liz :P czekam na leonette i Vilu w ciąży >słodko< ❤❤❤ czekam na next i zapraszam do mnie http://ineedloveleonetta.blogspot.com/?m=0
OdpowiedzUsuńale fajny ale niech leon sie dowie o wszystkim
OdpowiedzUsuńZajmuje
OdpowiedzUsuńNo ja i taki spóźniony refleks xD.
UsuńLeon, masz zakaz wydany przez Sąd Rejonowy w Buenos Aires na jakiekolwiek zbliżanie się do Liz.
Verdas będzie ojcem ^^.
Moje pierwsze skojarzenie do "Zmoczyłem siedzenie" było inne niż chciałaś uzyskać xD.
A teraz pewnie ta wiedźma podziwia swój ołtarzyk z Leonem.
Rozdział genialny!
OdpowiedzUsuńV w ciąży <33333
Czyli niedługo będzie Leonetta <33333
Liz -.-
Niech spada mi od Leona! On jest Violetty!
Chłopcy już mają po roczku *-* oooo <333 Jacy muszą być słodcy!
Czekam na 40 <33
Genialny ;*
OdpowiedzUsuńboski, ale ja chce leonette, trzymasz w niepewnosci dziewczyno :)
OdpowiedzUsuńnaprawdę genialny! tylko co zrobi biedna viole. i czemu leoś jest taki śelpy. jesk może zadaje się z liz, a to ona zmusiała violę do wyjazdu. ojej! zrób leonettę, bo się popłaczę. :*( nie wiem pogódź ich jakoś. np. niech liz zostawi otwartą pocztę, a leon znajdzie tam wiadomośc w której zastrasza violę. leoś zadzwoni do niej, ale ona nie odbierze, więc namierzy ją poprzez numer telefonu i do niej jedzie. zrób tak albo cos podobnego! plissss!
OdpowiedzUsuńchomosek
cudo
OdpowiedzUsuńSuper <3! Długo wyczekiwany rozdział ale było warto - stanowczo warto! Liz ugh... ja Leon mógł się tak dac jej omanić?! A Violetta?! W ciąży?! Czyli teraz będzie musiała powiedzieć o tym Leonowi i może się w końcu między nimi poprawia relacje *.* - mam nadzieję! Czekam na next ;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Natkaaa ♥
Genialny rozdział :) Biedna Viola oby wszystko się wyjaśniło a ta Liz niech lepiej odczepi się od Leona czekam na next :)
OdpowiedzUsuńboski
OdpowiedzUsuńSuper rozdział !
OdpowiedzUsuńLeonetta moja biedna :'(
Liz odczep się od Leona.
Viola w ciąży: )
Kiedy leonetta ja chcę leonette ja chce leonette !!!!!!!
Czekam na next !
andzia67
Violetta w ciąży ?! No nareszcie :) pisz szybko nextA !! :*
OdpowiedzUsuńBosku super poprostu ekstra szkoda mi violi czekam na next
OdpowiedzUsuńCudo czekam next
OdpowiedzUsuńCudooo :)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA: http://violetta-moja-historia.blogspot.com/
ssssssssssssuper
OdpowiedzUsuńSuperowy rozdział
OdpowiedzUsuńAna V.
Rozdział cudowny czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńSuper, Vilu w ciąży! Czekam na Next ;)
OdpowiedzUsuńExtra rozdział. Vilu w ciąży, mega się z tego cieszę, bo możesz szybkość wróci. Yhh nie lubię Liz nie dojść że ma ołtarzyk z Leonem ( hah :D ) to ciągle się do niego przymila i jak zgaduje ona wysłała do Violi sms-y i e-maile. Cieszę się że Viola nie usunie tego dziecka bo było by szkoda. Nie martw się tymi 2 poprawisz je w następnym semestrze ;) Pozdrawiam, nowa komentatorka :D
OdpowiedzUsuńRozdział genialny czekam na net
OdpowiedzUsuńDomi blanco
Next* sorry za pomyłkę
OdpowiedzUsuńDomi blanco