czwartek, 8 stycznia 2015

Praca konkursowa 2 :)

Tytuł "Jedna Szansa" 

Violetta




Wciąż siedzę na łóżku i od kilku godzin wylewam łzy. Jeden czyn zaważył o moim niegdyś szczęśliwym związku - teraz nie ma już nas. Moje oczy są już spuchnięte od płaczu. Nic nie jem. Gdy patrzę na siebie dostrzegam same kości. A to wszystko nie może przestać bolec. Wręcz przeciwnie. Na myśl o każdej spędzonej z nim chwili, każdym pocałunku i każdym zapewnieniu, że nasza miłość jest nie do zdarcia krzywię się i bezwładnie opadam na łóżko. Próbuję zapomnieć, przestać o tym myśleć ale nie mogę. Nie umiem, a może wcale nie chcę ? Przykrywam się kołdrą i wtulam w poduszkę. Powoli zamykam oczy i przypominam sobie wczorajszą sytuację.



Idę przez park jak zawsze z uśmiechem na twarzy. Mijam zakochane pary i od razu na myśl przychodzi mi mój chłopak - Diego. Idę dalej. Tam widzę całujących się dwoje ludzi. Gdy się od siebie odrywają stoję jak wryta. Tymi ludźmi są Lara i... zaraz to nie możliwe. Jak ja mogłam tak pomyśleć - karcę się w myślach. Podchodzę kawałek bliżej. Ledwo dokonuję kolejnych kroków. Gdy jestem dość blisko stoję i otwieram szeroko oczy, które powoli wypełniają się łzami. Teraz mam już pewność. To on. 
- Jak mogłeś mi to zrobić ?! - Krzyczę na cały park - Kochałam cię, ufałam każdemu twojemu słowu, a przede wszystkim byłam ci wierna, w przeciwieństwie do ciebie - Mówię odrobinę ciszej i zaczynam biec. Biegnę do utraty sił i nie zważając na jego krzyki biegnę dalej, byle by jak najdalej od niego...



Nagle otwieram oczy. Jestem cała mokra od potu i szybko oddycham. Powoli zaczynam się uspokajać. Przecież jutro mam rozmowę o prace, nie poradzę sobie. Wraz z odejściem Diego zniknęła też moja pewność siebie. Wstaję kierując się do łazienki. Napuszczam wody do wanny. Najpierw dotykam wody ręką. Gorąca. Wchodzę i staram się zrelaksować.



Następnego dnia - rano, godz - 9:00



Latam po całym domu jak szalona. Już za kilka godzin mam rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko sekretarki w największej firmie w Buenos Aires. Staram się nie myśleć o Diego, dzisiaj skupiam się tylko i wyłącznie na tym, aby dobrze wypaść. W biegu zamykam dom i wsiadam do auta.



15 minut później...



Stoję przed gabinetem dyrektora firmy, pukam do drzwi po czym słyszę " Proszę ". Chwytam za klamkę i po chwili znajduję się w ogromnym pomieszczeniu. Po kilku sekundach orientuję się po co przyszłam. Siadam na przeciwko wyraźnie zajętego szatyna. Ma tu chyba tonę papierów, a na mnie nawet nie spojrzał.
- A więc... - zaczęłam ale mężczyzna mi przerwał. Muszę przyznać, że jest całkiem przystojny. Stop ! Violka ogarnij się !
- Jak masz na imię i dlaczego chciałabyś dostać tą pracę ? - pyta po czym patrzy raz na mnie raz na moje CV.
- Nazywam się Violetta Castillo. - mówię patrząc na szatyna. Czuję, że się rumienię. Staram się to zakryć, minimalnie spuszczam głowę. Mężczyzna chyba zauważył moje rumieńce, bo uśmiechnął się pod nosem. Spaliłam jeszcze większego buraka.
- Kontynuując chciałabym tu pracować między innymi, bo ta firma pozwoliłaby mi rozwinąć się w tej branży - Skończyłam swój monolog i czekałam na jego reakcje. Ten tylko kiwnął głową i szepnął " Masz tę pracę ". Byłam tak oszołomiona, że nie mogłam z siebie wydusić ani słowa.
- J - ja dziękuję - w końcu powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko pierwszy raz od zerwania z moim byłym. Leon - bo kazał mi mówić po imieniu przekazał mi jeszcze kilka informacji dotyczących pracy i znowu zaczął pracować. Po chwili opuściłam gabinet i poszłam się przejść.



Leon



Od czasu gdy Violetta opuściła mój gabinet nie mogę się na niczym skupić. Przed oczami widzę jej twarz. Czy to możliwe, że się zakochałem ? Nie, pewnie ona i tak do mnie nic nie czuje - Pomyślałem i wróciłem do pracy.



Violetta



Usiadłam na sofie ściągając swoje czarne szpilki. W głowie krążyła mi jedna myśl - Verdas. Czemu ja o nim myślę ? Przecież to mój szef. Jutro zaczynam pracę w największej firmie w Buenos Aires więc muszę się przygotować - pomyślałam i poszłam na górę. 



Następnego dnia...



Jestem już w firmie. Stresuję się, bo to mój pierwszy dzień. Czekam na przyjście Leona. Mam mu do przekazania pocztę i nową umowę. Nagle przede mną stoi szatyn - jak zwykle uśmiechnięty.
- Masz coś dla mnie ? - pyta a moje kąciki ust mimowolnie idą do góry.
- Tak - Mówię i podaję mu dokumenty.
- Jak tam pierwszy dzień w pracy ? - patrzy na mnie z pod papierów.
- Dziękuję, bardzo dobrze. - odpowiadam zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Jakbyś czegoś potrzebowała jestem w swoim gabinecie - rzekł i odszedł.
Wróciłam do pracy.



Kilka tygodni później...
Leon
Przez miniony czas skrywam w sobie uczucia które żywię do Violetty. Powodem jest po prostu odrzucenie. Boję się, że uzna mnie za jakiegoś faceta który jak ma kasę myśli, że może wszystko i co noc sypia z inną. To moja przeszłość. Już się zmieniłem i nie chcę do tego wracać. Moja matka cały czas nalega abym w końcu kogoś pokochał, założył rodzinę. Ja wciąż utwierdzam się w przekonaniu, że spotkam tą jedyną. Niedługo. Przerywa mi ciche pukanie do drzwi. "Proszę" mówię oschle. Do pomieszczenia wchodzi Violetta. Przełykam głośno ślinę i słucham co ma mi do powiedzenia. Nie ukrywam cieszę się, że przyszła.
- Proszę oto wykresy o które prosiłeś. - powiedziała podając mi papiery.
Zdobyłem się na uśmiech i wziąłem głęboki wdech. Szatynka już miała opuścić gabinet gdy w końcu postanowiłem zrobić pierwszy krok.
- Violetto - zacząłem.
- Tak ? - odwróciła się.
- Może... Chciałabyś pójść ze mną no... na kawę ? - spytałem i przeniosłem swój wzrok z podłogi na zdziwioną twarz mojej sekretarki.



Violetta



Nie powiem zdziwiło mnie zachowanie mojego szefa. Muszę w końcu coś odpowiedzieć.
- No dobrze tylko gdzie i kiedy ?
- Hmm... może po pracy w tej kawiarni na przeciwko ?
- Dobrze w takim razie do zobaczenia - zakończyłam naszą rozmowę i wróciłam na swoje stanowisko.



Kilka godzin później - kawiarnia



- Naprawdę cieszę się, że się zgodziłaś.
- To dla mnie przyjemność - powiedziałam zajmując miejsce przy stole.
- Eem ... pracujesz w firmie od dłuższego czasu a ja nic o tobie nie wiem. Może opowiesz mi coś o sobie ?
- W sumie to nie ma co tu dużo mówić. Rodzice zginęli kilka lat temu, zostałam sama. Musiałam przerwać studia by zacząć na siebie zarabiać. Moją jedyną rodziną jest brat - Federico ale nie utrzymujemy kontaktów.
- Przykro mi.
- Każdemu jest przykro ale nikt nie wie co to znaczy zostać zupełnie sam.
- Masz chłopaka ?
- Zatkało ją. Nie sądziła, ze jej pracodawca potrafi być tak bezpośredni. Na myśl przyszedł jej Diego. Już o nim zapomniała ale natłok wspomnień dał o sobie znać. Nie chciała rozklejać się przed Leonem ale zwyczajnie było to nieuniknione.
- Miałam ale już o nim zapomniałam. - powiedziałam ścierając łzę.
Leon widząc mnie w takim stanie przybliżył się do mnie i objął ramieniem. Na początku nie reagowałam aż w końcu się w niego wtuliłam. Pod wpływem jego dotyku przeszedł mnie przyjemny dreszcz. W jego ramionach czułam się bezpiecznie - inaczej niż z Diego. Rozum kazał mi przestać ale serce wciąż stawiało na swoim. Czemu muszę być tal niezdecydowana ? Rozmawialiśmy jeszcze chwilę po czym mój szef odwiózł mnie do domu. Pomyślałam,że uprzejmie byłoby zaprosić Leona do środka. Tak więc jak pomyślałam tak zrobiłam. Na początku nie chciał mi sprawiać kłopotu ale w końcu uległ. Weszliśmy do środka a w salonie zobaczyłam walizkę. O co tu chodzi ? - pomyślałam idąc dalej. W kuchni stał zaraz, zaraz Federico ? Mój brat?
Co on tu robi ? Ehh tyle pytań a tak mało odpowiedzi.
- Hej siostra - powiedział popijając bezbarwną ciecz. - A to kto twój chłopak ?
- Szef - poprawiłam go próbując zasłonić rumieńce.
- Już myślałem, że zostanę wujkiem - odparł witając się z moim szefem który jak było widać śmiał się z zaistniałej sytuacji. Ja spaliłam jeszcze większego buraka.
- Dobra dość Fede powiesz co tu robisz ?
- Stoję jak widać. - droczył się ze mną.
- Dobra będę już leciał późno już. - zauważył Leon. Pożegnałam się z nim i usiadłam na sofie.
- No siostra niezła partia.
- Przyjechałeś tylko po to żeby mi to powiedzieć ? Poza tym to mój szef.
- Stęskniłem się Vilu.
- Pfff od kiedy się mną interesujesz ?
- Od zawsze tylko, to.. bardziej skomplikowane niż myślisz.
- Do prawdy ? - podniosłam pytająco brew.
- A może by tak " Hej braciszku jak dawno cię nie widziałam ? - powiedział ironicznie.
Popatrzyłam na niego groźnym wzrokiem.
- No dobra dobra nie patrz tak na mnie idę spać.
Bez słowa poszłam na górę.



Następnego dnia - godzina 12



Właśnie idę do gabinetu Leona. Nie chciał mi powiedzieć w jakim celu. Powoli weszłam. Zobaczyłam swojego szefa, który widocznie na mnie czekał. Nic nie mówiąc podszedł do mnie i przybliżył swoje usta do moich. Czułam na sobie jego oddech. Dzieliły nas jedynie milimetry gdy nagle...
Violetta
...gwałtownie się obróciłam. To się dzieje za szybko. Na razie nie mam zamiaru się z kimś wiązać.
- Wybacz nie mogę. - powiedziałam i wybiegłam z pomieszczenia zostawiając zdezorientowanego szatyna. Jestem tchórzem, wiem. Po prostu boję się. Boję się, że mnie zrani i okaże się takim samym dupkiem jak Diego.



Kilka godzin później... - Dom Violetty



Właśnie siedzę na sofie i popijam czerwone wino w towarzystwie Francesci - koleżanki z pracy, teraz nowej przyjaciółki.
-Najgorsze jest to, że cholernie go kocham. - dokończyłam zanurzając wargi w zimnym napoju.
- Ale chciał Cię pocałować, nie ? To znaczy, że coś do Ciebie czuje. - stwierdziła już lekko pijana Fran.
- Niby tak ale boję się, że jestem jedną z wielu którą tak bajeruje.
- On Cię kocha Violetto, daj mu jedną szansę...
- Zastanowię się. A teraz zmieńmy temat. Myślisz, że nie widziałam jak patrzysz na Federico ? - powiedziałam zakładając nogę na nogę.
- Ja? Nooo... eeee... nie ? - jąkała się a jej policzki natychmiast spłonęły rumieńcem.
Niezręczną rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam i ruszyłam w kierunku drzwi.
- Co tu robisz Leon ?
- Przyszedłem porozmawiać o tym co miało miejsce rano.
- Wejdź. - otworzyłam szerzej drzwi wpuszczając go do środka.
- Przeszkodziłem Wam. - spojrzał na Fran wzrokiem jakby widział ją po raz kolejny. - Ja tylko na chwilę.
Kiwnęłam głową do przyjaciółki na znak żeby zostawiła nas samych
- Chciałem Cię przeprosić. Poniosło mnie.
- Nie masz za co przepraszać, po prostu jeszcze nie jestem gotowa na związek. 
- Rozumiem w takim razie przyjaciele ? - podał mi rękę.
- Przyjaciele. - uścisnęłam jego dłoń.
- Poczekam kiedy będziesz gotowa. A i jutro o 8.00 widzimy się w biurze nie spóźnij się. - uśmiechnął się rozbrajająco.
- Dziękuje Leon, za wszystko co dla mnie robisz. - musnęłam policzek swojego szefa którego po chwili nie było.
- I co ?
- Jajco Fran wiem, że podsłuchiwałaś. - wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem uderzając ją poduszką.
- Ej, to nie fair ! - krzyknęła okładając mnie beżowymi poduszkami.
- A tak w ogóle... Leon to super facet na pewno Cię nie zrani. Znam go zbyt dobrze aby mógł to zrobić.
- Tak ? A niby skąd ? - podniosłam pytająco brew.
- To mój brat.
Zamurowało mnie. Właśnie rozmawiałam z siostrą mojego szefa o tym jak bardzo go kocham. Oparłam się o ścianę i zsunęłam na podłogę.
- Wstyd mi. - szepnęłam.
- Violka wstawaj ! Przecież wiesz, że ta rozmowa zostanie między nami.
- Przepraszam.
- Nie masz za co. A wracając do tematu Leon to idealny kandydat dla Ciebie.
- Fran jesteś wspaniała.
- Powiedz mi coś czego nie wiem.
Obie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.



Kolejny dzień.



Francesca



Obudziłam się z wielkim bólem głowy. Kac - westchnęłam łapiąc się za obolałe miejsce. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Zdziwiłam się widząc, że nie jestem w swoim domu. Obok mnie leżała Violetta. Widocznie musiałyśmy zasnąć. Szturchnęłam ją w bok. Lekko przymrużyła oczy i po chwili znów je zamknęła. Zrobiłam to samo tym razem mocniej. Wolno przeciągnęła się na skórzanej sofie aż w końcu podniosła się do pozycji siedzącej. Od razu syknęła z bólu łapiąc się za czoło.
- Czemu to aż tak boli ? Fran która godzina. - ziewnęła.
- Nie mam pojęcia dopiero wstałam. Masz może jakieś tabletki na ból głowy ? - spytałam sięgając po telefon. Spojrzałam na wyświetlacz - już po 8.00... jestem spóźniona do pracy...
- Vilu już po ósmej jadę do domu się ogarnąć tobie też radzę bo jesteśmy spóźnione ! - krzyknęłam na cały dom po czym byłam już w taksówce. 



godzinę później - firma



Z biegiem weszłam do firmy. Przywitałam się z innymi pracownikami i po chwili byłam w swoim gabinecie. Rozłożyłam potrzebne papiery i zajęłam się pracą. Po kilku minutach usłyszałam dźwięk mojego telefonu.
- Cześć Leon.
- Fran przyjdź na chwilę do mojego gabinetu.
- Dobrze, mam się bać ?
- Przyjdź.



W drodze do wyznaczonego pomieszczenia myślałam w głowie nad usprawiedliwieniem mojego spóźnienia chociaż jak wywnioskowałam - nic nie mam na swoją obronę. Zrezygnowana weszłam do miejsca pracy mojego brata - również dyrektora firmy. W drzwiach zobaczyłam wyraźnie zdenerwowaną Violettę, siedzącą na przeciwko mojego brata.
- To wszystko dziękuje.
Powiedział a szatynka szybkim krokiem opuściła gabinet. Mijając się z nią usłyszałam ciche "powodzenia". Pewnie jej też prawił kazanie jak bardzo ceni sobie punktualność.
- Usiądź. - nakazał.
Wykonałam jego prośbę siadając na przeciwko odwróconego tyłem Leona.
- Domyślasz się może w jakim celu Cię tu zaprosiłem ?
- Chodzi o moje spóźnienie, prawda ?
- Nie, ale to też mamy do obgadania.
Zdziwiłam się. To niby po co mnie tu wezwał ?
- No więc o co chodzi ?
- Violetta wie, że jesteśmy rodzeństwem ? - spytał odwracając się w moją stronę.
- Wiem. I myślę że powinniście poważnie porozmawiać.
- W takim razie poproś ją tu na chwilę.
Przytaknęłam i wyszłam kierując się w stronę stanowiska pracy swojej przyjaciółki. Widzę, że jemu naprawdę na niej zależy. Jeszcze nigdy nie starał się tak bardzo o jakąkolwiek kobietę. Cicho zapukałam. Usłyszałam ledwo słyszalne " proszę ". Pociągnęłam za klamkę i zobaczyłam wyraźnie zapracowaną Violettę.
- Leon chce z tobą rozmawiać.
- Już do niego idę.
Wstała i zgrabnymi krokami poszła w kierunku gabinetu dyrektora.



Violetta



Siedziałam właśnie w gabinecie nie przerywając trwającej między nami ciszy.
- A więc, po co mnie wezwałeś ?
- Chciałem Cię zobaczyć. - szepnął i wstał kierując się bliżej mnie. Wciąż siedziałam nieruchomo czekając na to co zrobi.Nie powiem nie bałam się już jego bliskości - wręcz przeciwnie czułam się przy nim swobodnie. Kucnął przede mną przybliżając się do mnie. W tym czasie do pomieszczenia weszła ruda dziewczyna o niebieskich oczach. Na twarzy miała chyba tonę makijażu. Skrzywiłam się na jej widok. Krótka spódniczka i wysokie obcasy - typowa lalunia.
- Leon tęskniłam ! - nie zważając na moją obecność rzuciła się na mojego szefa.
- Camila co ty tu robisz ? - spytał zdezorientowany próbując uwolnić się z uścisku dziewczyny.
- No jak to co ? Nie pamiętasz naszej ostatniej gorącej nocy ? - powiedziała przygryzając wargę jednocześnie bawiąc się kołnierzem Leona.Wybiegłam przed siebie byleby tylko jak najdalej od nich. Zawiodłam się na nim. Kolejny facet który mnie zranił. Przed kilkoma minutami chciałam wyznać mu to co czuję. A on co ? On się nigdy nie zmieni. Cały czas będzie dawnym Leonem. Po chwili wpadłam na Francesce. Nawet nie pytając, przytuliłam się do niej.



Fran



- Ej Viola co jest ? - Spytałam cały czas tuląc do siebie drobną szatynkę.
- On... - zaczęła, ale kolejne łzy uniemożliwiały jej wydobycie kolejnych słów. - On się nigdy nie zmieni ! Nadal będzie próżnym, egocentrycznym, aroganckim i cholernie przystojnym Leonem. - krzyknęła uwalniając tym samym wszystkie emocje kumulujące się w środku.
- Violetto, o co chodzi ? - Spytałam zmieszana.
- Mówiłaś, że mnie nie zrani - myliłaś się...
Powiedziała i pobiegła w stronę wyjścia.



Violetta



Dlaczego ? To pytanie zadaje sobie miliony ludzi. Najczęściej większość nie znajduje na nie odpowiedzi. Czemu moje życie nie jest idealne ? Dlaczego nie jest wypełnione wyrwanymi fragmentami z filmów romantycznych ? Co jest powodem mojego cierpienia ? Verdas. Zakochałam się w nim i już wiem, że to nie jest zauroczenie. Pogodziłam się z faktem, ze nie mam szczęścia do facetów. Najpierw Diego, teraz Verdas...Tego drugiego cholernie kocham, ale nie mogę tam wrócić, nie po tym co mi zrobił. Upiłam kolejny łyk whisky. W tym momencie tylko to jest w stanie pomóc mi zapomnieć choć na chwilę. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Szybko ją starłam. Obiecałam sobie, że nie będę przez niego płakać. Nie jest tego wart...
Po chwili do mojego domu wparowała zdenerwowana Francesca. Ja tylko dolałam sobie alkoholu.
- Violetto. - Ujęła moje dłonie. - wytłumacz mi wszystko od początku do końca.
Przeniosłam swój wzrok na okno. Padał deszcz. Krople deszczu kreśliły drogę po szybach. Pogoda idealnie opisywała mój nastrój. Popatrzyłam na Włoszkę, jestem jej winna wyjaśnienia
- Twój brat, on nie skończył z poprzednim wcieleniem. Nadal sypia z kim popadnie ma wszystkich w dupie. Dziś do jego gabinetu przyszła rudowłosa mówiąc, że jest gotowa na kolejną noc. - w połowie wypowiadanych przeze mnie słów poczułam gulę w gardle. Ehh czemu akurat on ?
- Wyjaśnię to z nim, a ty tu na mnie poczekaj.
Niechętnie kiwnęłam głową. To i tak nic nie zmieni, nic nie jest w stanie pomóc mi
zapomnieć. Westchnęłam patrząc na wychodzącą Francesce.



Fran



Myślałam, że Leon się zmieni, będzie chciał się ustatkować. Nie. On zawsze będzie kretynem. Właśnie byłam pod jego willą. Walnęłam pięścią w drzwi. Bez efektu. Ponownie wykonałam czynność. Zero reakcji. W końcu zdenerwowana wbiegłam do środka. To co zobaczyłam w środku mnie przeraziło. Wszędzie puste butelki po alkoholu a wśród nich - mój brat.
- Co ty robisz ?! - wydarłam się na niego.
- Wszystko spierdoliłem. - szepnął popijając łyk piwa.Podeszłam do niego i dałam mu z liścia. Ten niewzruszony oparł się o oparcie sofy.
- Idioto walcz o nią ! Ona Cię kocha a ty masz wszystko w dupie ! - po krótkiej chwili dotarło do mnie co powiedziałam. Oczywiście Francesca najpierw mówi potem myśli...
- Ona... Mnie kocha ?
- Tak, ale wątpie by chciała Cię teraz widzieć. Zraniłeś ją. Nieodwracalnie. - Usiadłam na skraju sofy.Leon wstał, a raczej pobiegł w kierunku drzwi zgarniając szybko klucze do auta. Westchnęłam głęboko. Aby mu się udało...



Violetta



Siedzę na sofie oglądając jakieś durne filmy romantyczne. Nie mam pojęcia o czym to jest. Siedzę zamyślona patrząc w sufit.Nie mam pojęcia co teraz zrobię. Prawdopodobnie złoże wymówienie. Nie wyobrażam sobie z nim pracować. Nagle do mojego domu wbiegł zdyszany Leon.
- Kochasz mnie ?
Zatkało. Nie spodziewałam się, że tu przyjdzie a tego, że zapyta tym bardziej.
- Violu, błagam uwierz mi. Tylko Ciebie kocham i dla ciebie się zmieniłem. Ty jesteś moim tlenem, bez ciebie moje życie traci jakikolwiek sens. Z tobą moje życie staje się kolorowe, to ty sprawiasz, że moje serce szybciej bije. Musisz mi zaufać.
Oniemiałam. Leon Verdas, właśnie powiedział coś czego się zupełnie po nim nie spodziewałam.
- I co ja mam zrobić ?
- Wybaczyć ?
Zaufać ?
Wyrzucić złe wspomnienia ?
- Leonie.....To nie jest takie proste. Nie wiem czy mogę ci ufać. Mimo to wybaczam Ci. Mam nadzieję, że to co mówisz jest prawdą.
Podszedł do mnie i przytulił. Właśnie tego mi brakowało. Wiem, że to jego szukałam od początku.
Zamknęłam oczy mocniej przytulając się do Leona.



7 lat później.
- Tini, chodź bo się spóźnisz.
- Już idę, tato chwila !
Mamo co było dalej ?
- Żyliśmy długo i szczęśliwie. Później pojawiłaś się ty a zaraz potem Marco. A teraz Tini idź bo tata czeka.
- Pa mamo. - przytuliła się do mnie mocno.
Pocałowałam ją w czoło i pobiegła do Leona.

~~*~~
Praca konkursowa z kolejnym wyróżnieniem :)
Kolejna cudowna historia :D
Tym razem autorką jest Martyna Sikora inaczej Madlen ;* 

8 komentarzy: