środa, 29 października 2014

Konkurs !

Jak widzicie wyżej postanowiłam zrobić konkurs :)
W ankiecie jest już 8 głosów na tak i mam nadzieję, że te 8 prac i więcej będzie na mojej poczcie :D

Warunki są takie :
-Praca ma mieć najmniej 2 strony w Wordzie
-Czcionka ma mieć rozmiar 12
-Ma być o Leonettcie
-Zakończenie może być jakie chcecie
-Czas macie do 18 listopada
-Prace wysyłajcie na veronicablanco111@gmail.com

Anonimki także mogą wysyłać swoje prace, tylko proszę o podpisanie ;)
Jeżeli macie jeszcze jakieś pytania lub coś wam nie pasuję piszcie w komach lub na moje gg, które podane jest w zakładce Kontakt :D Rozpatrzę wszystkie prośby i spróbuję dogodzić wszystkim.
Nagrody wymyślę jak dostanę wasze OS'y, będziecie mieli niespodziankę  ;)
Mam nadzieję, że prac będzie wile ! Liczę na was ;*

niedziela, 26 października 2014

Rozdział 30

Rozdział dedykuję wszystkim którzy komentują :) To dla mnie wiele znaczy ;*

Siedzieliśmy tak i była już 18. Byłam ciekawa na ile przyjechali państwo Verdas.
-Na ile państwo przyjechaliście?-zapytałam z uśmiechem.
-Oj skarbie mówmy sobie na ty.-odezwała się Monica.
-Dobrze, a więc ile tu zostaniecie?
-Jutro po południu wracamy.-wyjaśnił Paolo.
-A gdzie będziecie spać?-zapytała Fran.
-Jeszcze nie wiemy.
-U nas są wolne pokoje. Zapraszamy.-uśmiechnął się Diego. Oni się zgodzili i już poszli co Fran była zmęczona. Mimo tak wczesnej pory wcale jej się nie dziwię. Nosi w sobie 15 kilo. Pożegnaliśmy się wróciłam do szatyna.
-Idź się przebież, zabieram Cię w pewne miejsce.-powiedział tajemniczo. Uśmiechnęłam się i wykonałam polecenie.

~Leon~
Viola poszła się przebrać ja po chwili uczyniłem to samo. Ubrany byłem w jasne rurki i niebieską koszulę w kratkę. Bardzo się stresowałem. Wszystko musiało pójść po mojej myśli. Mam już wszystko dopięte na ostatni guzik i tak ma być. Zszedłem na dół i ruszyłem do kuchni. Nalałem sobie wody i wypiłem ciecz bo nagle zrobiło mi się sucho w gardle. Usiadłem na krześle i czekałem na moją księżniczkę. Weszła do kuchni wyglądała olśniewająco. Miała na sobie różową sukienkę przed kolano. Na nogach miała pasujące do niej szpilki.
-I jak?-okręciła się dookoła.
-Cudownie.-tylko tyle zdołałem powiedzieć. Nie dość, że wyglądała pięknie to jeszcze tak cholernie seksownie. Otworzyłem jej drzwi do samochodu i zamknąłem gdy wsiadła. Zanim sam usiadłem za kierownicą sprawdziłem czy mam wszystko. Upewniony wsiadłem i zapiąłem pasy. Włączyłem się do ruchu drogowego.
-Kochanie gdzie mnie zabierasz?-zapytała nagle.
-Niespodzianka.
-Proszę, powiedz mi.-zrobiła słodką minkę.
-Nie mogę, bo wtedy nie będzie niespodzianki.-zaśmiałem się, a ona już dalej nie pytała tylko patrzyła na widoki za oknem. Po 15 minutach byliśmy na miejscu, a mianowicie pod wielki luksusowy hotel. Weszliśmy do środka. Podszedłem do recepcji.
-Dzień doby, oto klucz.-powiedziała brunetka która pomagała mi  w przygotowaniach. Uśmiechnąłem się i wróciłem do Vilu. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w stronę windy. Wjechaliśmy na najwyższe piętro i wysiedliśmy. Pociągnąłem trochę zdziwioną szatynkę w stronę schodów i otworzyłem drzwi kluczem. Wpuściłem ją przodem, a sam poszedłem za nią. Dziewczyna nagle stanęła wpatrując się w jedno miejsce.
-Sam to wszystko przygotowałeś?-zapytała i popatrzyła się na mnie.
-Dla Ciebie zrobiłbym wszystko.-powiedziałem, a ona mnie pocałowała.
-Dziękuję, jesteś kochany.- udekorowałem cały dach hotelu. Znajdował się na nim stół ze świeczkami i różami. Małe światełka i wiele innych detali. Zaprowadziłem ją do stołu i odsunąłem krzesło w geście aby usiadła. Ja zająłem miejsce naprzeciwko. Jedliśmy w ciszy. Nalałem na po lampce czerwonego wina. Gdy już nic nie pozostało, wziąłem ją za rękę i zaprowadziłem na drugą stronę dachu. Tam znajdował się koc i widok na piękne rozgwieżdżone niebo. Położyliśmy się na kocu i podziwialiśmy piękne niebo. W pewnym momencie wstałem. Podałem jej rękę, a ona przy mojej pomocy znalazła się obok mnie. Wsadziłem rękę do kieszeni i klęknąłem przed nią. Widziałem, że jest zdziwiona moimi wyczynami, ale nic nie mówi. Wyciągnąłem czerwone pudełeczko z pierścionkiem w środku i zacząłem mówić.
-Violu czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i zostaniesz moją panią Verdas?-zapytałem i spojrzałem jej w oczy w których powoli zbierały się łzy.
-Tak. Kocham Cię!-odpowiedziała po chwili. Podniosłem się i założyłem jej pierścionek na palec po czym przytuliłem i namiętnie pocałowałem. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. Było już późno więc postanowiliśmy wracać. Zjechaliśmy winda na dół. Oddałem klucz brunetce i podałem odpowiednią sumę pieniędzy. On za to miała posprzątać po naszym romantycznym wieczorze. W domu byliśmy po 20 minutach. Weszliśmy do środka i poszliśmy do naszej sypialni. Wzięliśmy wspólną kąpiel w wannie i nie powiem był szybki numerek. Zmęczeni, ale szczęśliwi usnęliśmy

~Następny dzień~
Obudziłem się przed moją narzeczoną. Jak to pięknie brzmi moja narzeczona. Poszedłem do łazienki i wykonałem poranne czynności. Wyszedłem z zaparowanego pomieszczenia i poszedłem do kuchni. Dziś niedziela więc nie idę do pracy. Zrobiłem naleśniki z bitą śmietaną i owocami. Postawiłem jedną porcję na tacy, a drugom sam zjadłem. Dołożyłem jeszcze kakao i  małą różę. Poszedłem do naszej sypialni i postawiłem wszystko na półeczce obok szatynki. Pocałowałem ją w policzek, a ona otworzyła swoje piękne oczka. Popatrzyła na mnie i pocałowała w usta. Uśmiechnąłem się co ona chyba poczuła bo zrobiła to samo.
-Zrobiłem Ci śniadanko.-powiedziałem, a jej uśmiech powiększył się jeszcze bardziej. Usiadła, a ja podałem jej tackę.
-Dziękuję. Kocham Cię.-powiedziała zachwycona.
-Ja Ciebie też.-usiadłem obok niej i przyglądałem się jak je.
-Kochanie może powiemy twoim rodzicom dzisiaj o zaręczynach bo później nie będzie kiedy?-zapytała, a ja się zgodziłem. Ona dokończyła jedzenie i poszła do łazienki. Wyszła ubrana w zieloną sukienkę. Poszliśmy na dół i skierowaliśmy się do domu obok.

~Violetta~
Od wczoraj jestem narzeczoną Leona. Tak bardzo się cieszę. Kocham go i jak widać on mnie również. Zapukałam do brązowych drzwi, a po chwili ujrzałam w nich mojego brata. Zaprosił nas do środka. Weszliśmy do salonu gdzie byli już wszyscy. Diego usiadł, a my dalej staliśmy dzięki czemu oczy wszystkich skierowały się na nas.
-Chcemy wam coś powiedzieć.-zaczął Leon i posłał mi uśmiech.
-Leon mi się oświadczył!-powiedziała szczęśliwa, a już po chwili byłam ściskana przez Fran. W sumie to bardziej przez jej wielki brzuszek, w końcu to już 9 miesiąc. Później gratulował nam Diego i rodzice szatyna i brunetki.
-No to jeszcze ślub i wnuki, a będziemy już najszczęśliwsi.-powiedziała Monica, a szatyn się zaśmiał.
-Mamo mamy jeszcze czas, ale za niedługo doczekacie się pierwszego wnuka lub wnuczki.-powiedział i spojrzał na Fran. Siedzieliśmy u nich aż do odjazdu starszych Verdasów. Była już 14 postanowiliśmy się zbierać.
-Leon zostaniecie ze mną jeszcze trochę bo Diego musi na chwilę wyjść, a będę się nudziła sama.-zapytała Fran. Szatyn się zgodził ja również, ale zadzwonił mój telefon. Oznajmiła, że muszę iść na chwilę do domu, Wcześniej mówiąc szatynowi, że dzwonią rodzice i powiem im o naszych zaręczynach. Weszłam do mojego domu i usiadłam na kanapie. Zaczęłam rozmawiać z rodzicami. Ogólnie cieszyli się, że moim szczęściem. Rozmawialiśmy już długo, ale nie wypadało mi tak ich spławić jak już sami zadzwonili.

~Leon~
Viola poszła do domu porozmawiać z rodzicami i coś jeszcze miała zrobić. Ja zostałem z moją siostrą.
-Wiesz wyglądasz bardzo fajnie z takim brzuszkiem.-zaśmiałem się, a ona spojrzała na mnie.
-To nie jest śmieszne. Nosze w sobie 15 kilo! To jest już męczące. Z jednej strony chciałabym już urodzić, ale z drugiej boję się porodu.-wyznała i ostrożnie usiadła na kanapie, a ja obok niej.
-Na pewno będzie dobrze. Mama jakoś to przeżyła.-powiedziałem i przytuliłem ją lekko.
-Dziękuję, że tyle ze mną wytrzymałeś. Wiem, ze moje humorki były czasami męczące.-uśmiechnęła się do mnie.
-Czasami nie miałem już siły, ale udało mi się.-także się uśmiechnąłem.
-Przyzwyczajaj się.-poklepała mnie po ramieniu, a ja na nią spojrzałem.
-Sugerujesz coś?
-Tak, no w końcu kiedyś Viola tez będzie w ciąży, a ty będziesz ojcem.-powiedział poważnie.
-Chciałbym mieć takiego małego szkraba w domu.-rozmarzyłem się.
-To dopóki nie będziesz miał swoich dzieci będziesz prywatną nianią dla mojej fasolki.-zaśmiała się, ale po chwili na jej twarzy pojawił się grymas.
-Fran co się stało?-zapytałem przestraszony.
-Dzidziuś się rozpycha.-zaśmiała się nerwowo.-Spokojnie tak jest już od kilku dni.-powiedziała i teraz uśmiechnęła się już szczerze. Uwierzyłem jej i dalej rozmawialiśmy.

~~*~~
No i dodałam rozdział 30 :)
Wiecie ile osób mnie o to męczyło ?
No, ale widać, że im zależy ;)
Mam nadzieję, że się podoba, bo jak dla mnie nawet, nawet :D
Leon oświadczył się Violi, a ona się zgodziła :) Cieszycie się? Jak tak to dobrze bo nie wiem ile ta szczęśliwa Leonetta pociągnie xD
Fran już 9 miesiąc i niedługo urodzi się jej malutka fasolka :) W końcu poznacie płeć dziecka, a w szczególności tyczy się to Mlecyk Mlecyk  :)
Dodałam ankietę, zobaczcie i głosujcie i pod rozdziałem jest pytanie do was ;)
Wiecie te 15 komów czasami przychodzi wam z taką łatwością, a już czasami muszę wam przypominać :( Mam nadzieję, że się poprawicie !
Czekam na wasze komentarze tu, pod pytaniem i pod 3 częścią OS'a ;)
Zapraszam na moje inne dwa blogi, na jednym jest nowy rozdział ;*
14 komów --> Rozdział 31
Pozdrawiam <333

Pytania :)

Pytanie 1

Rozmyślam nad zrobieniem konkursu na One Shota i potrzebuję ochotników :D Mam 38 obserwatorów i mam nadzieję, że ktoś z was się zgłosi. Po prawej stronie jest ankieta i proszę abyście zagłosowali ;) Jeżeli będzie was tam co najmniej 5 zrobię konkurs. Tym razem będzie on z nagrodami takimi jak reklamowanie bloga, dedykacje rozdziałów i inne ;*

Pytanie 2

Nie wszyscy mają GG czy ask'a więc pomyślałam, że mogła bym zrobić coś w podobnego do zapytaj bohatera tylko tym razem zapytaj autorkę ;) Moglibyście tam pytać się mnie o to co was interesuje, a ja odpowiem na wasze pytania chyba, że będą jakieś z kosmosu xD Odpowiedz na pytanie zostawcie w komach :)


sobota, 25 października 2014

One shot "Jestem twoim mężem" cz.3 +18

W tej części znajduje się fragment +18 ! Czytasz z własnego wyboru. Jest on zaznaczony na czerwono ! Za urazy psychiczne nie odpowiadam ;) Miłego czytania :D 



Dopiero późną nocą, przy szczelnie zasłoniętych oknach gryziemy z bólu ręce,
umieramy z miłości. 
~Małgorzata Hillar~


Szatynka jak co dzień od 17 dni przyszła do szpitala. Weszła do windy i nacisnęła odpowiedni guzik. Winda po chwili zatrzymała się, a dziewczyna z niej wyszła. Idąc korytarzem mijała wielu chorych ludzi i ich rodziny. Uśmiechali się do niej, a ona do nich. Każdy z tego pietra znał Violettę, może dlatego, że jej mąż leży w jednej z sal? Otworzyła białe drzwi i weszła do pomieszczenia. Podeszła do łóżka na którym leżał szatyn. Pochyliła się i musnęła jego zimne usta. Usiadła na krześle obok łóżka i zaczęła do niego mówić. Pewnie zastanawiacie się czemu jeszcze tu jest skoro miało być wszystko dobrze. Właśnie miało być, ale nie jest. Po jego próbie samobójczej i płukaniu żołądka wystąpiły komplikacje i chłopak ma trudności z wybudzeniem się ze stanu śpiączki. Lekarze są dobrej myśli, tak samo jak drobna szatynka. Wstała i podeszła do okna. W parku naprzeciwko biegały małe dzieci, na ławkach siedzieli ich rodzice lub młode zakochane pary, a ona musiała teraz być tutaj ze swoim ukochanym. Nadal uważała i sądziła się, że to jej wina. Gdyby nie to, że Leon może się jeszcze obudzić zakończyłaby swój żywot. Lecz nie może, musi walczyć dla niego, tak samo jak on teraz walczy dla niej. Przymknęła oczy i wsłuchiwała się w miarowe pikanie maszyny podtrzymującej jej kochanka przy życiu. Nagle dźwięk z pikania zmienił się w stałe piszczenie. Szybko odwróciła się i podeszła do jego łóżka ze łzami w oczach. Po chwili w pomieszczeniu zjawili się lekarze i pielęgniarki. Wyprosili ją przed salę, a sami wrócili do środka. Po dość długim oczekiwaniu wszyscy wyszli. Lekarz prowadzący spojrzał na nią.
-Jego serce zatrzymało się na minutę, ale udało nam się przywrócić jego pracę. Wszystko będzie dobrze.-uśmiechnął się blado i odszedł, a ona szybko wparowała do sali. Bez najmniejszego zastanowienia podeszła do łóżka i położyła się obok szatyna ostrożnie aby nic nie uszkodzić. Zaczęła płakać.
-Prze..przepraszam Cię. Nie chciałam żeby to..to wszystko się tak skończyło. Kocham Cię rozumiesz ? Masz walczyć, nie zostawiaj mnie. -powiedział.-Proszę.-dalej szeptała. Nie była pewna czy szatyn ją słyszy, ale nie miała nic do stracenia. Siedziała w szpitalu do późnego wieczoru aż w końcu pielęgniarka wygoniła ją do domu. Niechętnie wykonała jej polecenie. Będąc na miejscu poszła się umyć, zjeść i spać. Chociaż sen nie przyszedł tak szybko jakby chciała. Co chwila budziła się z płaczem i krzykiem. Śniły jej się najczarniejsze scenariusze. W końcu nad ranem udało jej się zamknąć oczy na kilka godzin. Usłyszała dźwięk swojego telefonu. Niechętnie wzięła go do ręki nie sprawdzając kto dzwoni.

-Halo?
-Dzień dobry panno Verdas. Chciałem panią poinformować, że pacjent wybudził się ze śpiączki.
-Boże, dziękuję. Za kilka minut będę.

Powiedział szybko zrywając się z łóżka. Poleciała do łazienki. Wzięła szybki prysznic. Zjadła płatki i wybiegła z domu. Do szpitala dotarła w zaledwie 20 minut. Szybko pomknęła do windy, wybiegając z niej wpadła na kogoś.
-Przepraszam, przepraszam, ale mój mąż wybudził się ze śpiączki i śpieszę się do niego.-mówiła zbierając zawartość jej torebki, która rozsypała się w wyniku zderzenia.
-A jak ma na imię ten szczęściarz?-zapytał.
-Czy szczęściarz nie wiem, ale na imię ma Leon.-odparła uśmiechając się na jego wspomnienie.-A pan jak ma na imię?-zapytała podnosząc się powoli.
-Myślę, że dobrze wiesz kim jestem.-odpowiedział, a ona w tym momencie wyprostowała się. Patrzyła w zielone oczy, mogące należeć tylko do jednej osoby.
-Llleon?-wydukała, a on przytaknął. Violetta przytuliła się do niego, a on mocno objął ją ramionami.-Przepraszam. to moja wina. Musisz wiedzieć, że nic się nie stało pomiędzy mną, a Alexem. Tak strasznie Cię przep...-nie zdążyła dokończyć bo przerwały jej usta szatyna. Z radością oddała pocałunek. Tak dawno nie czuli się tacy szczęśliwi. Po oderwaniu usłyszeli oklaski. Spojrzeli na korytarz, okazało się, że wszyscy 'znajomi' szatynki przyglądali się tej scenie. Uśmiechnęli się do siebie i wrócili do jego sali. Po kilku minutach przyszedł lekarz i oznajmił, że mężczyzna zostanie wypisany już jutro. Leon nie pozwolił zostać swojej żonie w szpitalu na noc, a ona niechętnie poszła do domu. Tak jak każdego wieczoru umyła się, zjadła i poszła spać. Dziś sen 'dopadł' ją szybko bo wiedziała, że On już wygrał walkę.
Obudziła się dość późno bo o 11. Nie była tym zdziwiona ponieważ dawno nie spała tak dobrze. Usłyszała trzask dochodzący z dołu. Wzdrygnęła się. Po cichu wstała z łóżka i wzięła do ręki miotłę, która swoją drogą nie wiadomo skąd wzięła się w tym pokoju. Zeszła na dół. Ruszyła za hałasem. Wskoczyła do kuchni. Zamarła, zobaczyła tam Leona robiącego śniadanie. Odwrócił się w jej stronę i zaśmiał się widząc jej pozycję i miotłę w rękach.
-Co ty tu robisz?-zapytała.
-Wypisali mnie o 9 więc wróciłem do domu. Przestraszyłem Cię?-zapytał z troską.
-Nie, ale teraz to ja powinnam troszczyć się o Ciebie.-wskazała głową na patelnię z naleśnikami. Podszedł do niej i mocno uścisnął, a ona wtuliła się w jego ramiona. Teraz czuła się bezpiecznie, była szczęśliwa. Zjedli śniadanie i poszli do sypialni. Violetta nadal w piżamie poszła do łazienki odświeżyć się. Gdy wyszła z kabiny prysznicowej ubrała bieliznę, a po chwili szukania stwierdziła, że wszystko zostało w sypialni. Otworzyła drzwi i wyszła z zaparowanego pomieszczenia. Podeszła do szafy. Kontem oka widziała jak chłopak siedzi na łóżku i bacznie ją obserwuje. Poczuła się trochę niezręcznie pomimo tego, że byli małżeństwem. Sięgnęła po jakąś bluzkę i spodnie. Już chciała ubrać górną część garderoby, ale poczuła ciepłe dłonie na jej biodrach. Szatyn odwrócił ją do siebie i namiętnie pocałował ta mimo zdziwienia oddała pocałunek. Co chwilę całowali się bardziej brutalnie, ale też namiętnie. Wszystko co miała w rękach upadło na podłogę, a oni sami przenieśli się na łóżko. Szatyn zszedł z pocałunkami na jej szyję. Jej oddech stał się niemiarowy, zaczęła dyszeć. Za każdym razem gdy jego usta dotykały jej ciała czuła przyjemny dreszcz. Leon całował każdy zakamarek jej kruchutkiego ciałka. Powoli odpiął jej stanik i rzucił gdzieś za siebie. Zaczął bawić się jej piersiami. Jej sutki stały się twarde. Pocałował ją ponownie w usta i wrócił do całowania jej brzucha. Dziewczyna nagle wydostał się spod niego i teraz to ona była górą. Całowała jego usta z zachłannością, a on pogłębiał jej pieszczotę. Zdjęła jego koszulkę i tak samo jak szatyn wyrzuciła ją do tyłu. Rękami smyrała i kreśliła różne znaczki na jego torsie. Po chwili powędrowały one na pasek od spodni chłopaka. Po krótkim majstrowaniu przy nim także wylądował na podłodze, a tuż obok niego spodnie mężczyzny. Teraz byli w samej dolnej bieliźnie. Chłopak zrzucił ją z siebie i ponownie położył na niej lecz nie całym ciężarem aby nie było jej ciężko. Musnął jej usta, szyję, brzuch i dotarł do jej czułego punktu. Włożył swoją rękę pod cienki materiał i zaczął ją lekko masować. Po krótkim masażu zdjął całkowicie jej majteczki i wsadził w jej dziurkę dwa paluszki. Na początku powoli, a później coraz szybciej. W końcu 'zanurkował' pomiędzy jej nogami głową i zaczął lizać jej już mokry skarb. Szatynka jęczała i dyszała coraz głośniej i szybciej. Czuła jak jego język wykonuje zmysłowe ruchy w jej wnętrzu. Była już tak podniecona, że wygięła się w tak zwany łuk, a jej soki trysnęły. On dokładnie je zlizał, a gdy skończył, usiadła na nim. Zdjęła jego bokserki i ujrzała już nabrzmiałego przyjaciela jej męża. Zaczęła bawić się nim w rękach, całując szatyna. Oderwała się od niego i wzięła jego nad przyrodzenie do buzi. Był tak wielki, że z trudem zmieścił się cały. Wykonywała ruchy w górę i w dół. Teraz chłopak zaczął cicho pojękiwać. Gdy skończyła robić mu dobrze z powrotem wylądowała na dole. Chłopak spojrzał w jej oczy i rozszerzył jej nogi. Po chwili wbił się w nią. Kobieta krzyknęła z podniecenia, a on zaczął się w niej poruszać. Jego ruchy były szybkie, ale też delikatne. Nie chciał zadać swojej partnerce bólu. Całowali się namiętnie. 
-Mmm, Leoś!-jęczała, a on już wiedział o co chodzi. Po chwili szatynka doszła. Położył się, a ona usiadła na nim i nabiła się na jego pałę. Jęknęła z rozkoszy i podniecenia. Zaczęła wykonywać odpowiednie ruch, a szatyn złapał ją za pośladki i nadał im rytmu. Po kilku minutach i on doszedł. Opadli na łóżko obok siebie. Po odpoczynku znowu zaczęli się kochać, tym razem do momentu w którym zadzwonił dzwonek. Byli tak zmęczeni trzy godzinnym seksem, że nie chciało im się wstawać, ale ten ktoś nie odpuszczał i nadal uporczywie dzwonił dzwonkiem. Szybko ubrali się. Leon poszedł otworzyć drzwi zaś ona wrzuciła brudną pościel do kosza na pranie i ogarnęła trochę bałagan w pokoju. Gdy już wszystko było na swoim miejscu zeszła na dół. Zobaczyła swojego ukochanego w salonie, a razem z nim Lu i Fede. Uśmiechnięta weszła do salonu i powitała gości. Zaproponowała coś do picia, ale odmówili. Usiadła obok Leona i zaczęli rozmawiać.

_ 4 tygodnie później _

Violetta i Leon siedzieli na tarasie pod parasolką wraz z Fede i Ludmi. Rozmawiali na wiele tematów. Jednym z nich było wesele państwa Pasquarelli, które odbyło się 3 tygodnie temu. Szatyn wstał i poszedł po mrożoną herbatę dla każdego. Wrócił i podał im szklanki.
-Kochanie?-odezwała się szatynka.
-Tak?
-Kochasz mnie?-popatrzyła na niego.
-Oczywiście.
-Kochanie?-powtórzyła.
-Tak?
-Jestem w ciąży.-spojrzała na niego.
-Ja Ciebie...Co?- wszyscy oprócz Violetty zakrztusili się napojem.
-Jestem w 4 tygodniu ciąży.-powtórzyła, a szatyn się otrząsnął. Podszedł do niej, podniósł ją i zakręcił w okół własnej osi. Przyjaciele składali im gratulacje i cieszyli się ich szczęściem.

_ 8 miesięcy później _

Leon, Violetta, Lu i Federico siedzieli w domu u Fedemiły. Przeprowadzili się tutaj po swoim ślubie i mieszają kilka domów dalej od Leonetty.  Mężczyźni, wiekowo może tak, ale umysłowo na pewno nie. Tak więc siedzą oni w salonie i oglądają mecz, a dziewczyny rozmawiają w sypialni. Violetta jest już w 9 miesiącu ciąży i z niecierpliwością czeka na narodziny jej i Leona dziecka. Ludmiła także zaszła w ciążę. Jest już w 6 miesiącu ciąży i także wyczekuje dnia porodu. Szatynka zaczęła szybko i głęboko oddychać. Blondynka spojrzała na nią zdezorientowana, ale gdy zobaczyła, że pościel jest mokra już wiedziała co się dzieje. Szybkością na jaką pozwalał jej już duży brzuszek popędziła na dół.
-Leon, Fede!-krzyknęła.
-Już przyciszamy.-powiedzieli równo i przyciszyli telewizor.
-Nie o to chodzi.
-Wszystkie produkty na jakie masz ochotę są w półce.-powiedział Federico. Ludmiła w końcu zasłoniła im telewizor. -Lusia co robisz?
-Violetta...-nie dokończyła.
-Aaaa!-usłyszeli krzyk, który jej przerwał.
-Rodzi.-dokończyła, a szatyn zerwał się z łóżka jak poparzony.
-Fede odpal samochód!-krzyknął i pobiegł na górę. Wziął Violettę na ręce i jak najszybciej zniósł ją do samochodu. Lu zamknęła drzwi i wsiadł do pojazdu, a Fede ruszył z pikiem opon. Po 10 minutach byli na miejscu. Szatynka cały czas mocno ściskała rękę swojego męża. Podjechały do nich pielęgniarki z wózkiem na którym posadziły Violę i pojechały na porodówkę. Dziewczyna leżała już na specjalnym łóżku.
-Boję się.-powiedział i spojrzała w oczy Leona.
-Jestem przy Tobie.-powiedział i złapał jej rękę, a do sali wszedł ginekolog.
-No to rodzimy pani Violetto...

_ 5 godzin później _

Niby zwykły poród, ale one do najkrótszych nie należą. Violetta w końcu urodziła, ale nie było słychać płaczu noworodka.
-Co się dzieje?!-zapytała przestraszona.
-Spokojnie.-powiedział Leon, ale był tak samo zestresowany. Po chwili usłyszeli płacz małej istotki. Oboje odetchnęli z ulgą. Kobieta podała im dziecko oznajmiając, że mają zdrową córeczkę. Jedna łza spłynęła po policzku Violetty. Leon szybko ją starł.
-To łzy szczęścia.-powiedziała i pocałowała go.
-Kocham was.-powiedział i także ją pocałował.

_ Rok później _

Dziś malutka córeczka Leonetty- Anabel obchodzi swoje pierwsze urodziny czyli ma równo 12 miesięcy. W ich rodzinie powodzi się bardzo dobrze. Zdarzają się kłótnie, małe po których szybko się godzą, są też większe spory, ale często wynikają one z powodu hormonów Violetty. Tak szatynka ponownie jest w ciąży. Może powiecie, że to szaleństwo, ale oni się kochają i była to ich wspólna decyzja. Także Anebel będzie już niedługo miała rodzeństwo i zostanie starszą siostrą. Co niektórych może również ciekawić co słychać u Fedemiły. Otóż wszystko układa się im dobrze mają piękną córeczkę Rose, która ma już 6 miesięcy, są szczęśliwi i często spotykają się z rodziną Verdas'ów.

...KONIEC...

~~*~~
No i jest 3 i ostatnia część :)
Mam nadzieję, że wam się podoba !
Napisałam +18 ponieważ nie będzie tego w najbliższych rozdziałach, a już parę osób o to prosiło.
Nie wyszło tak wspaniale, ale jest.
Linki do waszych blogów zostawiajcie w zakładce do tego stworzonej, a nie pod rozdziałami ponieważ nie będę później och szukała !
Dziękuję za tyle komów pod poprzednią częścią ;) Mam nadzieję, że będzie ich tak samo dużo pod rozdziałami ponieważ czasami stać was na tyle ile w szantażu po kilku godzinach, a czasami muszę czekać kilka długich dni no, ale nic. Nie biorę pod uwagę komów typu 'Zajmuję'. Przepraszam za wszystkie błędy jakie znajdziecie :)

Zapraszam na moje pozostałe dwa blogi. Bardzo mi zależy na waszej obecności tam ;)
Spełnione Marzenia 
Miłość, której nikt nie rozumie

Mam nadzieję, że wpadniecie ;*

Zapraszam także do zakładek :D

wtorek, 21 października 2014

Rozdział 29

Rozdział dedykuję Malinie Firmowskiej, która przewidział całą sytuację :D

-A więc na obu są po dwie kreski, a więc jesteś w ciąży.-zakończyłam i spojrzałam na nią. Odłożyłam test na stoliczek i przytuliłam ją. Po jej policzkach spływały łzy. -Fran nie płacz, będzie dobrze.
-To mieszane łzy. Trochę się boję reakcji Diego, ale z drugiej cieszę się, że noszę w sobie taką małą istotkę.-wyznała. Posłałam jej uśmiech.
-Więc kiedy mu powiesz?-zapytałam ciekawa.
-Powiem mu jutro, a teraz idę bo będzie się martwił.-pocałowała mnie w policzek i poszłam do siebie.

~Kilka godzin później~
Siedzę sobie w naszej sypialni i przeglądam serwisy społecznościowe. Nie znalazłam nic ciekawego dlatego położyłam się i wpatrywałam w sufit. Usłyszałam kroki na schodach, a do pokoju wszedł zdenerwowany Leon.
-Kochanie co się stało?

~Leon~
Wróciłem do domu. Zacząłem szukać Vilu. Wszedłem do salonu, nie  było jej tam, ale zobaczyłem coś co przyciągnęło moją uwagę. Podszedłem bliżej i wziąłem dwa testy ciążowe do ręki. Przeczytałem instrukcję, a z nich wynikało, że Vilu jest w ciąży. Na początku się ucieszyłem, ale przecież ja nie mogłem być ojcem bo nie byliśmy jeszcze w łóżku. Zdenerwowany poszedłem do naszej sypialni. Wszedłem i spojrzałem na szatynkę leżącą na łóżku.
-Kochanie co się stało?
-Co się stało?! Mówiłaś mi, że nie miałaś nikogo od dłuższego czasu, a teraz widzę testy ciążowe z których wynika, że jesteś w ciąży! Miałaś zamiar mi o tym powiedzieć?-mówiłem zły.
-Leon, ale...-zaczęła.
-Nie, nie chcę teraz tego słuchać.-powiedziałem i wyszedłem z pokoju. Trzaskając drzwiami wyszedłem z domu. Postanowiłem, że pójdę do Diego. Zapukałem i otworzył mi mój przyjaciel. Widząc mój stan wpuścił mnie do środka od razu. Usiedliśmy w salonie.
-Stary co jest?zadał pytanie po chwili ciszy.
-Violetta jest w ciąży!-powiedziałem prosto z mostu.
-To super, tak?-zapytał nie pewnie.
-Nie, bo to nie moje dziecko! My się nie kochaliśmy od naszego rozstania.-powiedziałem załamany.-Mówił mi, że nie była z nikim od dłuższego czasu, nie wiem co ja mam teraz zrobić.
-Nie wiem stary. Ona Cię kocha.
-Wiem, ale mnie okłamała!-zacząłem znowu się denerwować, ale do pokoju weszła Fran.
-Co się dzieje?-zapytała, a ja opowiedziałem jej w skrócie co się stało.-Ale wy nie możecie się rozstać, bo...-przerwał jej dzwonek. Poszła otworzyć i wróciła z zapłakaną Vilu z dwoma testami w ręce.
-Fran, Leon on...-przerwała gdy zobaczyła mnie. Spojrzałem na nią i odwróciłem głowę.
-Violu wiem już co się stało. Bardzo Cię przepraszam. Zapomniałam o tych testach.-tłumaczyła się szatynce.
-Dlaczego ją przepraszasz skoro to ona zawiniła?-zapytałem.
-Bo to nie jej testy debilu! To ja jestem w ciąży!-krzyknęła Fran, a ja aż otworzyłem buzię ze zdziwienia, a Diego wytrzeszczył oczy.
-Fran nie możesz się tak denerwować.-powiedziała Vilu już trochę spokojniejsza.
-Miałeś się dowiedzieć inaczej, ale NIESPODZIANKA!-zwróciła się Fran do Diego. On jeszcze chwilę postał w miejscu, ale po chwili uśmiechnął się i okręcił ją wokół własnej osi.
-Ja już pójdę.-pożegnała się szatynka i wyszła.
-A ty na co czekasz? Leć za nią!-powiedział Diego. Jak powiedział tak zrobiłem. Zamiast do domu pobiegłem jeszcze do kwiaciarni. Kupiłem bukiet róż, ale nie takich zwykłych, te były niebieskie. Wszedłem do domu i ruszyłem do naszej sypialni. Szatynka leżała tyłem do mnie, więc podszedłem po cichu i położyłem się za nią.
-Violu wiem, że nie dałem Ci tego wytłumaczyć i bardzo tego żałuję. Jestem idiotą, ale bardzo Cię kocham. Nie chcę Cię stracić bo dopiero Cię odzyskałem i kocham najmocniej na całym świecie.-wyznałem i położyłem bukiet na łóżku.-Przepraszam i mam nadzieję, że mi wybaczysz.-dodałem i wyszedłem z sypialni. Umyłem się i położyłem w salonie na kanapie. Po chwili usnąłem.

~Violetta~
To co powiedział Leon było piękne, ale nie wybaczę mu tak szybko. Teraz będzie się musiał o mnie postarać. Odwróciłam się w stronę gdzie leżał szatyn. Zobaczyłam piękny bukiet niebieskich róż. Łza zleciała mi po policzku. Bardzo mi się spodobały kwiaty. Zrobiłam im zdjęcie. Niedługo je wywołam i będzie do naszego albumu. Tak, nadal je mam. Po chwili poszłam do łazienki, wykonałam poranne czynności. Ciekawiło mnie gdzie jest Leon więc zeszłam na dół. Zobaczyłam go słodko śpiącego w salonie. Wzięłam koc i przykryłam go po czym poszłam do sypialni i usnęłam.

~3 miesiące później~
I znowu czas tak szybko zleciał. Ja i Leon to już przeszłość. Żartowałam! Jesteśmy razem i jest nam razem bardzo dobrze. Fran jest już w 4 miesiącu ciąży i widać jej już spory zaokrąglony brzuszek ciążowy. Diego jest bardzo opiekuńczy i zajmuje się nią jak księżniczką. Wygląda to bardzo słodko. Tworzą szczęśliwą rodzinkę. Kiedyś tez bym tak chciała.
-Leoś co robisz?-zapytałam znudzona.
-Gotuję obiad! Chcesz się przyłączyć?-odkrzyknął. Wstałam z kanapy i poszłam do kuchni. Objęłam chłopaka od tyłu.-Gotujemy spaghetti?-zadał kolejne pytanie, a ja przytaknęłam. Zaczęliśmy robić danie. Dużo się przy tym śmialiśmy. Z pełnymi talerzami usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Usłyszeliśmy dzwonek więc Leon poszedł otworzyć. Wrócił do kuchni z Fran. Na moje oko jest trochę zła.
-Znowu hormony?-zapytał Leon, a ja go uderzyłam w bok.
-Fran chcesz może spaghetti?-zapytałam aby zmienić temat. Przytaknęła. Nałożyłam jej dość sporą porcję. Z powrotem usiedliśmy do stołu. Fran zjadła danie szybciej od nas i nałożyła sobie jeszcze trochę. Popatrzyliśmy na nią z Leonem.
-No co? Jak będziesz w ciąży zobaczysz jak to jest.-zaśmiała się, a ja lekko zarumieniłam.
-Już się boję.-zaśmiał się Leon. Popatrzyłam na niego, a on się jeszcze bardziej roześmiał.
-Aa.-skrzywiła się Fran.
-Co jest?-zapytaliśmy na równi z Leonem.
-Dajcie ręce.-powiedziała, a my zdziwieni wykonaliśmy jej polecenie. Przyłożyła je do swojego brzuszka, a my poczuliśmy lekkie kopnięcia. Uśmiechnęłam się do Leona, a od to odwzajemnił.

~5 miesięcy później~
Poczułam gorące usta na moim policzku i od razu otworzyłam oczy. Zobaczyłam twarz mojego chłopaka. Uśmiechnął się do mnie, a ja do niego. Pocałowałam go w usta, a on oddał pocałunek. Pogłębialiśmy je, a nasze języki walczyły o dominację. Szatyn przeniósł się na moją szyję, a później wszystko samo się potoczyło. Leżeliśmy tak jeszcze 20 minut i poszliśmy wziąć wspólny prysznic. Po tej czynności ubraliśmy się i poszliśmy zrobić śniadanko. Zjedliśmy pyszne naleśniki i udaliśmy się do salonu. Oglądaliśmy film, ale znowu przerwał nam dzwonek. Poszłam otworzyć.
-Kochanie nie zgadniesz kto nas odwiedził.-powiedziałam i weszłam do salony z rodzicami szatyna.
-Mamo, tato co wy tu robicie?-zapytał i przytulił ich.
-Przyjechaliśmy odwiedzić nasze dzieci.-odpowiedziała Monica (mama Leona).
-Kawy, herbaty, wody?-zapytałam uprzejmie.
-Dla mnie woda.-poprosił Paolo (tata Leona).
-A dla mnie herbata. Pomogę Ci.-zaoferowała moja jeszcze nie doszła teściowa.-Jak Ci się układa z moim synem?-zadała pytanie gdy byłyśmy już w kuchni.
-Wspaniale. Na prawdę się kochamy.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Bardzo się cieszę, że mój syn znalazł sobie tak wspaniałą dziewczynę.
-Dziękuję.-zarumieniłam się lekko.
-Taka prawda.-zrobiliśmy napoje i wróciliśmy do salonu.
-To może ja pójdę po Fran i Diego?-zapytała, a oni przytaknęli. Poszłam do domu obok i zapukałam do drzwi. Otworzył mi Diego.
-O w końcu jakieś zbawienie.-powiedział i wciągnął mnie do środka.
-Co się dzieje?-zapytałam.
-Fran znowu ma humorki.-zaśmiałam się i weszłam do salonu.
-Świetnie poszedłeś po Vilu bo myślisz, że przy niej nie będę na Ciebie krzyczała?!-zaczęła gestykulować rękoma.
-Nie, przyszłam aby powiedzieć wam abyście do nas przyszli.-wyjaśniłam. Ona się trochę uspokoiła i poszliśmy do mnie. Tam przywitali się z rodzicami, a później rozmawialiśmy.

~~*~~
Ta dam ! Dodałam rozdział 29 :)
Spodziewaliście się? Ja też, ale gdy zobaczyłam tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem to wiedziałam, że muszę dodać :D
Jednak moje prośby i groźby coś dają haha xD
Byłby wcześniej, ale Weronika (czyli ja jakby ktoś nie wiedział xD) musiała iść do kościoła na różaniec, a po nim poszła z przyjaciółmi na plac zabaw i tak jakoś zeszło :)
Jedna z czytelniczek, której dedykowany jest ten rozdział przewidziała całą akcję z Vilu ;)
No macie już tą Fran w ciąży ;*
15 komów --> Rozdział 30
Liczę na was, a jeżeli nie będzie tylu komów od tylu innych osób nie będzie rozdziału, ale ja wiem, że dacie radę i stać was nawet na więcej <333


sobota, 18 października 2014

Rozdział 28

Rozdział dedykuję Lucyy :D

Nasz pocałunek był namiętny i czuły zarazem. Trwałby dłużej, ale zabrakło nam powietrza więc oderwaliśmy się od siebie, ale znowu patrzyliśmy w swoje oczy. Chłopak postawił mnie na równe nogi. Jak lekko speszona tą sytuacją zalałam się małym rumieńcem i opuściłam szybko głowę w dół. On podszedł bliżej mnie i złapał mój podbródek unosząc moją głowę do góry. Popatrzyłam na niego.
-Pięknie wyglądasz gdy się rumienisz.-powiedział, a ja czułam jak robię się jeszcze bardziej czerwona.-Vilu musisz wiedzieć, że ja nadal Cię kocham i powtórzyłbym ten pocałunek gdybym tylko mógł.-wyznał.
-No to na co czekasz?-zaśmiałam się i wpiłam w jego usta. Był trochę zdziwiony, ale oddał mój pocałunek. Po oderwaniu stykaliśmy się czołami, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak mi Cię brakowało.-wyznał chłopak, a ja się w niego wtuliłam. On po chwili odsunął mnie od siebie. Byłam trochę zdziwiona.
-Violetto, czy zostaniesz moją dziewczyną?-zapytał, a mi kamień spadł z serca.
-Oczywiście. Kocham Cię.
-Ja też Cię kocham.-musnął moje usta. Zjedliśmy i poszliśmy do salonu.
-Teraz już nie musisz szukać sobie mieszkania.-powiedziałam pewnie i usiadłam na łóżku.
-A skąd pewność, że zamieszkam z tobą?-powiedział poważny, a ja posmutniałam.
-Jeżeli mnie nie kochasz to po co całujesz!-krzyknęłam i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i patrzyłam na widok za oknem. Poczułam, że ktoś się za mną kładzie i całuje moją szyję.
-Violu żartowałem. Kocham Cię najbardziej na świecie i chcę z tobą zamieszkać.-wyszeptał mi do ucha, a ja się trochę uspokoiłam. Odwrócił mnie w swoją stronę i pocałował.
-Też Cię kocham.-powiedziałam po oderwaniu. Leżeliśmy sobie tak wtuleni w siebie i ustaliliśmy jak powiemy Fran, że Leon zamieszkał w BA. Wstaliśmy i ruszyliśmy do domu obok. Zapukałam, a Leon stanął z bok tak aby nie było go widać. Otworzyła mi uśmiechnięta Fran. Zaprowadziła do salonu.
-Razem z Leonem mieliśmy dla Ciebie niespodziankę, ale teraz będą dwie. Pierwsza jest taka, że...-zatrzymałam się i pokazałam na drzwi.
-Przeprowadziłem się do Buenos Aires!-krzyknął Leon wchodząc do salonu. Fran spojrzała na mnie, a później na Leona. Podleciała do niego i mocno przytuliła.-Mamy dla Ciebie też drugą niespodziankę która została wymyślona dziś.-zaśmiał się Leon, a Fran go puściła. Szatyn podszedł do mnie i splótł nasze dłonie razem.
-Aaa! Wiedziałam, wiedziałam!-piszczała i przytulała nas na zmianę. Później przyszedł Diego i tak samo się cieszył. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się dużo. Rozmowa zeszła na temat firmy rodziców rodzeństwa Verdas.
-Jak ja mogłam nie wiedzieć, że pracujesz w jednej z firm moich rodziców?-zapytała Fran Diego.
-Nie wiem.-odpowiedział.-Ale jak jestem tam prezesem i teraz ty nim zostaniesz to co będzie ze mną?-zapytał patrząc na Leona.
-Będziemy wspólnikami. Przecież Cię nie wywalę.-zaśmiał się szatyn i przytulił mnie. Do domu wróciliśmy pod wieczór. Pomogłam się rozpakować Leonowi i poszłam do łazienki. Wykonałam wieczorne czynności, a po mnie wszedł mój chłopak. Położyłam się na łóżku i rozmyślałam.
-O czym tak myślisz?-zapytał kładąc się obok mnie.
-O Tobie, o mnie, o nas.-popatrzyłam na niego, a on się uśmiechnął. Musnął moje usta i wtuleni w siebie usnęliśmy.

~Następny dzień~
Obudziłam się i spojrzałam w bok. Nikogo tam nie zauważyłam. To był tylko sen?! Nie jestem z Leonem? Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Poczułam jak ktoś obejmuje mnie ramieniem. Podniosłam głowę i spojrzałam na tą osobę. Okazało się, że to był Leon. Teraz już nie wiedziałam co się dzieje.
-Kochanie, dlaczego płaczesz?-zapytał. Czyli to jednak nie był sen.
-Myślałam, że nasz powrót do siebie to tylko sen.-wyznałam, a on jeszcze bardziej mnie przytulił.
-To była rzeczywistość.-pocałował mnie.-Teraz leć do łazienki.-klepnął mnie lekko w tyłek. Uśmiechnęłam się i poszłam do wcześniej wymienionego pomieszczenia. Wykonałam wszystkie czynności i zeszłam do kuchni. Tam był już Leon. Podał mi talerz z tostami. Zjedliśmy i posprzątaliśmy.
-Kochanie muszę iść już do pracy. Będę wieczorem. Kocham Cię.-pocałowała mnie i ruszył do wyjścia.
-Też Cię kocham.-powiedziałam i wróciłam do kuchni. Nie zdążyłam usiąść, a tu już zadzwonił dzwonek. Pewnie czegoś zapomniał. Pomyślałam i uśmiechnęłam się.
-Zapomniałeś czegoś?-zapytałam, ale w drzwiach nie stał Leon tylko Fran.-Przepraszam myślałam, że Leon czegoś zapomniał.-zaśmiałam się i wpuściłam ją do środka. Zrobiłam herbatę i  zaniosłam ją  Fran do salonu. Usiadłam naprzeciwko niej. Trochę się zmartwiłam kiedy zobaczyłam jej minę.
-Fran co jest?-zapytałam przestraszona.
-Violu, okres mi się spóźnia, ciągle wymiotuję i mam dziwny apetyt! Wiesz co to może znaczyć. Ja chyba jestem w ciąży.-powiedziała, ale się z tego nie cieszyła.
-Musisz zrobić test, ale dlaczego się nie cieszysz?
-Bo nie wiem czy Diego się ucieszy.-powiedziała bliska płaczu.
-Fran on Cię kocha, jesteście małżeństwem i na pewno chce mieć z tobą dzieci.-powiedziałam i przytuliłam ją.-Ty tu zostań, a ja lecę do apteki.-oznajmiłam. On przytaknęła, a ja wyszłam z mojej posiadłości. Weszłam do najbliższej apteki.
-Dzień dobry, w czym mogę służyć?-uśmiechnęła się do mnie aptekarka.
-Dzień dobry, proszę dwa test ciążowe.-poszła po wymienioną rzecz. Zapłaciłam i szybko wróciłam do domu. Zastałam Fran w kuchni. Podałam jej testy i wysłałam do łazienki.

~Fran~
Okres mi się spóźnia, nieraz mam takie humorki, że sama siebie się boję. Jem wszystko co mi trafi pod rękę i jeszcze te ciągłe wizyty w łazience. Mam już tego dość, jestem prawie pewna, że jestem w ciąży. Boję się tego jak zareaguje Diego. Poszłam do Vilu. Ona mnie pocieszyła i powiedziała, że muszę zrobić testy. Wyszła do apteki, a ja wstałam i ruszyłam do kuchni. Wyjęłam jogurt owocowy, mam nadzieję, że się nie obrazi. Zjadłam go i usiadłam przy wyspie kuchennej. Może Vilu ma rację i Diego się ucieszy na wieść, że zostanie tatusiem? Już trochę bardziej spokojna czekałam na nią. Po paru minutach wróciła. Weszła do pomieszczenia w którym się znajdowałam i podała mi dwa pudełeczka. Niechętnie poszłam do łazienki. Przeczytałam instrukcję i wykonałam wszystko zgodnie z nią. Później zrobiłam tak samo z drugim i czekam odpowiednią ilość czasu. Siedziałam na podłodze obok umywalki na której leżały przedmioty. Nagle zrobiło mi się niedobrze i szybko podeszłam do toalety. Gdy skończyłam opłukałam buzię i z powrotem usiadłam na podłodze. Usłyszałam pukanie, a chwilę później usłyszałam głos Violi.
-Fran i jak?-zapytała.
-Boję się sprawdzić wynik.-powiedziałam zdenerwowana.-Sprawdzisz za mnie?
-No dobrze. To otwórz.-powiedziała, a ja wykonałam jej prośbę.

~Violetta~
Próbowałam być opanowana aby nie zdenerwować Fran. Weszłam do środka. Zobaczyłam ją. Była bardzo zdenerwowana. Podeszłam do umywalki wzięłam testy nie patrząc na wynik i poszłam z nią do salonu. Usiadła na łóżku i spojrzała na mnie wyczekująco.
-Fran pamiętaj, że jak będziesz w ciąży to Diego na pewno się ucieszy.-powiedziałam.
-Mam taką nadzieję, a teraz powiedz czy to prawda.-pośpieszyła mnie. Wzięłam pudełeczko i przeczytałam objaśnienie. Zaczęłam czytać na głos.
-Jeżeli w polu odczytu znajduje się tylko jedna linia w obszarze kontrolnym, test jest negatywny. Oznacza, że nie doszło do ciąży, ale jeżeli na teście widoczne są dwie linie oznacza to, że badanie było wykonane prawidłowo i jesteś w ciąży.-zakończyłam. Fran bawiła się nerwowo palcami i patrzyła na mnie. Spojrzałam niepewnie na testy.
-A więc...

~~*~~
No i w końcu dodałam 28 :)
Musieliście długo czekać ponieważ nie było tylu komów ile potrzeba :(
Bardzo jestem z tego powodu smutna ponieważ kiedyś nie mówię w wakacje, ale jeszcze niedawno pod rozdziałami było tyle komów, że ho ho, a teraz ? Teraz trudno wam dobić do 14 ;(
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba :)
Leonetta w końcu razem, ale na jak długo ?
Czyżby Fran w ciąży, a może was tylko podpuszczam?
Wszystkiego dowiecie się w następnym :D
13 komów --> Rozdział 29

P.S. Jak widzicie zmieniłam wygląd bloga i jest nowy nagłówek mój pierwszy taki robiony samodzielnie więc zrozumiem jeśli wam się nie spodoba ;)

piątek, 17 października 2014

One Shot "Jestem twoim mężem" cz.2


Żadna wielka miłości nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza- wie, jak przeżyć. 
~Jonathan Carroll~


Nagle blondyn złapał jej podbródek i zaczął się powoli zbliżać. Gdy już mieli się pocałować usłyszeli dzwonek telefonu. Speszeni odsunęli się od siebie. Chłopak odebrał. Rozmawiał dość krótko. Rozłączył się i spojrzał na dziewczynę.
-Przepraszam mam coś pilnego do załatwienia. Nie obrazisz się jeżeli pójdę?-zapytał, a ona lekko się uśmiechnęła. Pocałował ją w policzek i odszedł, a ona ruszyła wolnym krokiem do domu. Idąc podziwiała piękny park. Niby zwykły, ale jednak inny. Miła drzewa ławeczki, plac zabaw. Coś w jej głowie mówił, że była już tu przed pobytem w szpitalu, ale wmawiała sobie, ze to tylko wyobraźnia. Poszła dalej. Stanęła przy piaskownicy i przyglądała się małym dzieciom bawiącym się piaskiem, stawiających wielki piaskowe babki. Uśmiechnęła się. Poczuła, że ktoś stuka ja leciutko w nogę, obejrzała się i zobaczyła małego chłopczyka, który w swojej malutkiej dłoni trzymał kwiatuszka. Kucnęła obok niego.
-To dla Ciebie.-powiedział i podał jej małą roślinkę. Kobieta uśmiechnęła się do niego.
-Dziękuję.-potknęła jego noska palcem, a on się zaśmiał. Po chwili już go  nie było, poszedł bawić się ze swoimi rówieśnikami. Violetta zawsze chciała mieć taką malutką pociechę i kochającego męża, jednak nie wiedziała, a raczej nie pamiętała, że jedną z dwóch wymienionych osób już ma. Po krótkiej chwili doszła do domu. Zdjęła buty i poszła do salonu. Usiadła na kanapie i rozmyślała o swoim życiu. Wstała i ruszyła do kuchni. Zrobiła dobie tosty i herbatę. Zjadła, posprzątała i poszła do sypialni. Za oknami robiło się już coraz zimniej, a w jej garderobie jak na razie są same letnie rzeczy. Otworzyła kolejne drzwi do wymienionego wcześniej pomieszczenia i zapaliła światło. Na półkach leżały starannie poukładane ubrania i jakieś rzeczy. Wzięła pierwszą z nich, okazało się, że to pasek. Nic takiego, zwykły pasek, ale nie należał do niej. Był to skórzany męski pasek. Zdziwiona, odłożyła go na bok myśląc, że może to Leon kiedyś go u niej zostawił, ale z drugiej strony co on robi w jej garderobie? Nie zastanawiając się więcej zaczęła robić porządki. Wymieniła ubrania na cieplejsze, pościerała z półek kurze i zamiotła podłogę. Została jej ostatnia i najwyższa półeczka. Wyszła z pomieszczenia aby już za chwilę wrócić z wysokim stołkiem. Wyszła na niego i ściągnęła wszystko z mebla. Gdy sięgała już po ostatnie wielkie pudło, stołek się przechylił, a ona i zawartość tekturowego kartonu po chwili leżały na podłodze. 'Potłuczona' i obolała szatynka powoli usiadła. Głowa bolała ją, ale po kilku minutach masażu udało się zwalczyć ból. Dopiero teraz zauważyła, że cała podłoga zasypana jest różnymi zdjęciami. Co najdziwniejsze na każdym z nich była ona i Leon.





 Przyjrzała się fotografią dokładnie, było ich tak dużo, że nie wiedziała na które patrzyć. Po chwili oglądania znalazła jedno które najbardziej nią wstrząsnęło.

Wyobraźcie sobie, że to Leon i Violetta :)

Było to zdjęcie jak poprzednie jej i Leona, ale na tym była ona ubrana w piękną rozłożystą suknię ślubną, a on w śliczny czarny garnitur, spodnie takiego samego koloru i kroju i białą koszulę. Odwróciła zdjęcie. To co tam przeczytała wstrząsnęło nią jeszcze bardziej.

*"Dotąd dwoje, choć jeszcze nie jedno. 
Odtąd jedno, choć nadal dwoje."

Violetta i Leon.

Szatynce przed oczami stawały pojedyncze momenty, zdarzenia, chwile. Wszędzie widziała Leona i ją. Szczęśliwych, śmiejących się, a w ich oczach można było zauważyć miłość. Miłość którą oboje siebie obdarzali. W tym jednym momencie powróciły jej wszystkie wspomnienia. Teraz już pamiętała wszystko. Ich pierwsze spotkanie, pierwsza randka, pierwszy pocałunek i pierwszy raz, ale przede wszystkim tej jeden dzień w którym zostali połączeni już na zawsze węzłem małżeńskim. W jej oczach pojawiły się łzy. Jak mogła zapomnieć, że ma męża? Jak Leon musiał się czuć gdy ona umówiła się z innym. Dla niej kłamał i wyprowadził się. Czy teraz jej wybaczy? Pytania kłębiły się w jej głowie, najgorsze było to, że nie znała na nie odpowiedzi. Szybko wzięła pudełko i zajrzała do środka znalazła tam złotą obrączkę z wygrawerowanym napisem - Violetta i Leon razem... Teraz pamięta na obrączce jej męża wygrawerowane jest -  ...na zawsze.  Połączone tworzą całość - Violetta i Leon razem na zawsze. Łza spłynęła jej po policzku. Szybko założyła złoty przedmiot na palec i zbiegła na dół. Zamknęła dom i pobiegła jak najszybciej mogła do domu jej ukochanego. Gdy tam dotarł zobaczyła karetkę i Federica. Jednego z ich najlepszych przyjaciół. 
-Co ty tu robisz przecież byłeś z Lu we Włoszech i co tu się dziej?!-zapytała szybko. 
-Przyjechałem was odwiedzić. Zdobyłem adres Leona, ale gdy tu przyjechałem drzwi były otwarte, a on leżał w kuchni nie przytomny. Połkną bardzo dużą dawkę leków i teraz jadą z nim na płukanie żołądka.-powiedział szybko, załamany. 
-Co, nie, nie to wszystko moja wina.- płakała szatynka.-Musimy jechać do szpitala.-powiedziała i razem z brunetem wsiedli do samochodu i pojechali za karetką. W czasie drogi Violetta opowiedziała mu co się stało i dlaczego on to zrobił. Cała zapłakana wbiegła do szpitala. Wszyscy patrzyli na nią jak na wariatkę, ale ona się tym nie przejmowała, teraz najważniejszy był Leon. To on w tym momencie walczył o życie z powodu jej głupoty. 
-Gdzie leży Leon Verdas?-zapytała kobiety na biurkiem. 
-Czy pani jest kimś z rodziny? -zapytała patrząc na nią. 
-Tak, jestem żoną.-pokazała na obrączkę.
-Pan Verdas w tej chwili jest na płukaniu żołądka. Piętro trzecie, sala numer 578.-odczytała z komputera. Dziewczyna i Włoch pobiegli do windy i już po chwili szukali odpowiedniej sali. Gdy ją znaleźli usiedli na krzesełkach i czekali. Po dość długiej chwili z sali wyszedł lekarz. 
-Panie doktorze co z Leonem Verdasem?- zapytała szybko do niego podchodząc.
-Kim pani dla niego jest?
-Małżonką.-odpowiedziała szybko.
-A więc pani mąż zażył dużą dawkę bardzo silnych leków. Miał teraz płukanie żołądka i dzięki szybkiej reakcji lekarzy udało nam się oczyścić narząd. Niestety pan Leon jest w bardzo ciężkim stanie, ale wyjdzie z tego. Musi teraz dużo odpoczywać i niedługo powinien wybudzić się ze śpiączki.-wytłumaczył.
-Dziękuje, a czy można do niego wejść?-zapytała.
-Niestety odwiedziny będą możliwe dopiero jutro.
-Dobrze.-odpowiedziała zawiedziona.
-Proszę się nie martwić, wszystko będzie dobrze, a teraz przepraszam muszę już iść.
-Do widzenia.-odpowiedzieli równocześnie. W tej samej chwili z sali wyjechało łózko z Leonem pchane przez pielęgniarki.
-Leon, przepraszam ja już wszystko pamiętam. Kocham Cię.-powiedziała szybko trzymając jego rękę. Po chwili razem z Fede ruszyli przed odpowiednią salę. Niedługo potem dołączyła do nich Ludmiła. Violetta ponownie musiała odpowiedzieć całą historię przyjaciółce.


~~*~~
*Cytat Karola Wojtyły.
Oto część 2 OS'a :)
Podoba się? Mam nadzieję, że tak.
Pisałam ją dzisiaj, a więc przepraszam, że musieliście tyle czekać i za błędy, ale szkoła i jeszcze ksiądz kazał nam na różaniec chodzić, a dziś ja i cztery inne osoby prowadziłyśmy :D
Było także wiele komów więc postanowiłam dodać.
Rozdział pojawi się gdy spełniony będzie szantaż bo czekam na te 14 komów od 14 innych osób i powiem szczerze, że jestem trochę zawiedziona bo mało was komentuje kiedyś było was tu więcej :(
Liczę te komy i mam nadzieję, że pod tą częścią i kolejnym rozdziałem będzie o wiele więcej komentarzy niż wymagam w szantażyku ;)
15 komów --> Część 3 :)

wtorek, 14 października 2014

One Shot "Jestem twoim mężem" cz.1

Miał być to One Shot z okazji 20 tys. wyświetleń, ale zanim go napisałam 20 zmieniło się na 30 z czego bardzo się cieszę ! Tak więc obiecany Shot na 30 tyś wyświetleń :D 
Kocham was <333




I nagle wszystko na co pracowaliśmy całe życie tracimy w jednej chwili.
Niesprawiedliwe? Takie jest życie. 


Przystojny szatyn siedział właśnie na ławce i czekał na swoją dziewczynę. Oglądał małe dzieci biegające po parku w blasku słońca. Zawsze lubił małe dzieci i kiedyś chce mieć takie ze swoją ukochaną. Byli ze sobą dopiero 2 miesiące, ale już się kochali. Nagle ktoś zakrył mu oczy. Poczuł ten słodki zapach jej perfum. 
-Zgadnij kto.-szepnęła mu na ucho. 
-Dziewczyna którą kocham, dziewczyna z którą chcę spędzić resztę życia?-droczył się z nią. Zabrała swoje ręce z jego oczu. Usiadła obok niego. Objął ją ramieniem, a ona spojrzała w jego piękne zielone oczy. Powoli zaczęli się do siebie zbliżać. W końcu zamknęli swoje usta w ich pierwszym pocałunku. 


Violetta szykowała się na spotkanie z Leonem. Umówili się dziś u Niego. Mieli spędzić wieczór tylko we dwoje. Ubrała piękną sukienkę, zrobiła makijaż i usiadła gotowa na kanapie w małym salonie. Po chwili usłyszała dzwonek. Ostatni raz poprawiła swój ubiór i poszła otworzyć. Za drzwiami stał przystojny szatyn. Uśmiechnęli się do siebie i pocałowali na powitanie. 
-Ślicznie wyglądasz.-powiedział, a ona się zarumieniła. 
-Dziękuję.-uśmiechnęła się ponownie i pojechali do niego. Po romantycznej kolacji oglądali film. W pewnym momencie zaczęli się całować aż w końcu doszło do ich pierwszego razu. 


Ona i On. Osobno byli nikim, ale razem tworzyli jedność. Byli już ze sobą od 2 lat. Szatyn zebrał się w końcu na odwagę i postanowił zrobić następny krok. Siedzieli na kocu w tym samym parku w którym pierwszy raz się pocałowali. Szatyn grał na gitarze piosenkę którą napisał właśnie i Violetcie. Ona wpatruje się w jego zielone tęczówki. Piosenka się skończyła, chłopak wstaje i klęka przed nią. Wyjmuje małe czerwone pudełeczko i zaczyna mówić. 
-Violetto Castillo czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i zostaniesz moją żoną?-zapytał, a ona miała w oczach łzy, ale były to łzy szczęścia. Szybko uklękła przed nim i pocałowała go namiętnie. 
-Tak.-odpowiedziała. 


Pięknie przyozdobiony kościół, tłum gości i szczęśliwa dwójka ludzi. Ona w białej długiej sukni ślubnej, a on w czarnym eleganckim garniturze. Stoją przed ołtarzem posyłając sobie uśmiechy. Po kilkunastu minutach ksiądz ogłasza ich mężem i żoną. Teraz już nic ich nie rozdzieli. 


Tak myśleli do dnia. Dnia w którym zdarzył się wypadek. Leon prowadził, a Violetta siedziała na miejscu pasażera. Jechali do centrum na zakupy. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie pijany mężczyzna za kierownica samochodu jadącego z naprzeciwka. Wjechał na pas którym właśnie jechali. Szatyn zaczął panicznie hamować, ale było już za późno. Zderzenie było silne. Złapali się za ręce, a później była już tylko ciemność...


Szatyn zerwał się z łóżka. Znowu śniło mu się to samo co od czterech dni. Najlepsze dni jego i Violetty i ten nieszczęsny wypadek. On wyszedł z tego tylko ze złamaną lewą ręką, ale ona nie miała już tyle szczęścia. Leży teraz w szpitalu i walczy o życie. W sumie to już wygrała, ale teraz musi się wybudzić ze śpiączki w którą wprowadzili ją lekarze. Zegar pokazywał godzinę 6 rano. Wstał z łóżka wiedząc, że i tak nie uda mu się usnąć. Poszedł do łazienki i wykonał wszystkie poranne czynności. Zszedł na dół i zrobił sobie śniadanie, czyli kanapka i kawa. Wyszedł z domu, a że było jeszcze wcześnie do szpitala ruszył na pieszo. Pod wielkim budynkiem był po 20 minutach. Wszedł do środka. Przywitał się z recepcjonistką którą znał już od dnia ich wypadku. Ruszył szybko do windy. Wjechał na 8 piętro i ruszył do sali 498. Wszedł do pomieszczenia, ale zastał tam tylko puste łóżko. Przerażony pobiegł do pokoju lekarskiego. 
-Gdzie jest Violetta?!-krzykną do lekarza który prowadził jego żonę. 
-Spokojnie. Została przeniesiona do sali 221 na pietrze 5.-odpowiedział spokojnie siwy mężczyzna. 
-Co się stało?-dopytywał dalej. 
-Pani Violetta wybudziła się, ale nie pamięta 4 lat wstecz ze swojego życia.-oznajmił. Szatyn z jednej strony skakał z radości bo szatynka się obudziła, ale z drugiej rozpaczał bo nie pamięta akurat najlepszego okresu z ich życia. Szybko wybiegł z pomieszczenia i zjechał na inne piętro. Pędem wparował do wymienionego wcześniej pokoju. Zobaczył ją leżącą na łóżku i wpatrującą się w sufit. Gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi odwróciła głowę w jego kierunku i zaczęła go bacznie obserwować. Podszedł powoli do łóżka i usiadł na białym krzesełku.
-Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?-zapytała szybko.
-Jestem twoim mężem.-powiedział powoli i spojrzał na nią.
-Nie, nie pamiętam Cię! Pamiętała bym o własnym mężu!-krzyknęła.
-Spokojnie. Wiem, że mnie nie pamiętasz bo straciłaś pamięć w naszym wypadku.-próbował jej wszystko wytłumaczyć lecz nie było to tak łatwe.
-Jeżeli nie powiesz mi kim na prawdę jesteś zabronię lekarzowi wpuszczania Cię tutaj!-zdenerwowała się jeszcze bardziej. On siedział i myślał uporczywie nad jaką dobrą odpowiedzią. Jeżeli ona nie wierzy, że jest jej mężem to musi coś z tym zrobić.
-Wyjdź!-pokazała palcem na drzwi.
-Jestem chłopakiem, który mieszka niedaleko Ciebie.-powiedział szybko co mu ślina na język przyniosła.
-To czemu kłamałeś?
-Bo...bo się w Tobie zakochałem i chciałem spędzić z Tobą więcej czasu.-ciąg dalszy tego kłamstwa sam się ciągnął. Ona spojrzała na Leona trochę zdziwiona.
-Zaskoczyłeś mnie. Jak masz na imię?-zapytała nadal się mu przyglądając.
-Leon, Leon Verdas.-odpowiedział. Był smutny przez to, że nie pamięta jego imienia. 
-Leon.-powtórzyła. Coś jej to imię mówiło, ale nie wiedziała o co chodzi.-Mnie już pewnie znasz.
-Tak, jak nikt inny.-dodał ciszej. Rozmawiali tak długo. Można powiedzieć, że poznawali się, chociaż znali się już na 'wylot'. Po niedługim czasie przyszedł lekarz i oznajmił, że dziewczyna może wrócić do domu już jutro. Pod wieczór szatyn wyszedł ze szpitala i ruszył do ich wspólnego domu. Szatynka myśli teraz, że jest jej sąsiadem więc musiał się przeprowadzić. Na szczęście nie sprzedał swojego starego domu. Zebrał wszystkie swoje rzeczy i spojrzał jeszcze raz na dom. Oczy zaszkliły mu się, ale szybko się otrząsnął i przygnębiony ruszył do domu. Po rozpakowaniu się, wykonał wieczorne czynności i poszedł spać.

Szatynka siedziała na łóżku i czekała na chłopaka który obiecał jej pomóc z powrotem do domu. Była już ubrana i spakowana. Usłyszała ciche pukanie, zaprosiła tą osobę do środka. Ujrzała szatyna, który się do niej uśmiechnął.
-Gotowa?-zapytała, a ona szybko wstała i poszła w kierunku drzwi ze swoją torbą.
-Oczywiście.-podszedł do niej i wziął jej torbę. Przypadkiem dotykając jej ręki. Violetta poczuła dreszcz w tamtym miejscu, ale nie dała po sobie tego poznać. Razem ruszyli na zewnątrz i do ich domu. Gdy doszli dziewczyna zaprosiła go do środka. Zrobiła kawę i zasiedli w kuchni. Rozmawiali i śmiali się. Szatyn tak bardzo chciał odzyskać dawną Violettę. Był załamany, ale nie pokazywał jej tego. Dość późną porą pożegnali się i poszedł do domu. Tam zdjął maskę silnego i wesołego mężczyzny zamieniając się w przybitego i pozbawionego chęci do życia. Jednak była nadzieja, że ona odzyska kiedyś utracone wspomnienia. Była ona mała, ale liczyło się to, że w ogóle była. Szatyn postanowił za wszelką cenę ją odzyskać. Usiadł na kanapie i obmyślał plan. Po dość długich rozmyślaniach poszedł spać.

Minął już prawie miesiąc od wyjścia szatynki ze szpitala. Violetta co dzień poznawała coraz lepiej Leona. Zostali bardzo dobrymi przyjaciółmi i coraz bardziej się do siebie zbliżają. Dziś idzie do centrum kupić jakieś nowe rzeczy. Chodząc po sklepach wpadła na przystojnego blondyna.
-Przepraszam nie zauważyłam Cię.-powiedziała otrzepując swoją spódniczkę.
-Ja też przepraszam, zapatrzyłem się.-powiedział i spojrzał na nią. Oboje patrzyli w swoje oczy.-Jestem Alex, a ty ślicznotko?
-Violetta, miło mi.-powiedział spuszczając lekko głowę aby nie zauważył jej rumieńców.
-Dasz zaprosić się na kawę tu do kawiarenki?-powiedział, a ona przytaknęła. Razem udali się do wcześniej umówionego miejsca. Tam rozmawiali i dużo się śmiali. Wymienili się numerami i szatynka wróciła do siebie. Nie ukrywając chłopak bardzo jej się spodobał. Był przystojny chociaż nie aż tak jak Leon. Violetta skarciła się za tę myśl. Zadzwonił jej telefon.

*Halo?
*Cześć tu Alex. Wiesz pomyślałem sobie, że może spotkamy się.
*Tak, oczywiście. Kiedy?
*Może dziś o 18?
*Dobrze.
*W parku. Do zobaczenia.

Rozłączyła się i zaczęła skakać po całym mieszkaniu z radości. Piszczała i śmiała się. Usłyszała pukanie. Otworzyła drzwi, a za nimi zobaczyła Leona. Wpuściła go i powróciła do swoich wariacji.
-Violu co się stało?-zapytał chłopak patrząc na nią zdziwiony.
-Byłam na zakupach i spotkała fajnego chłopaka i...umówiliśmy się dzisiaj! Aaaa!-cieszyła się dalej, a szatyn stał z otwartą buzią.
-Nie,  nie możesz iść.-zaprzeczył, a ona spojrzała na niego jak na idiotę.
-Leon, przepraszam, ale ja nie darzę Cię tak mocnym uczuciem jak ty mnie kiedy powiedziałeś mi to w szpitalu. To nie moja wina, przepraszam.-powiedziała.
-Ale ty nie możesz!-powtórzył.
-Leon to moje życie, a teraz wyjdź.-powiedziała i pokazała na drzwi. Nie umiała zrozumieć dlaczego jej najlepszy przyjaciel nie akceptuje czegoś co daje jej szczęście. On spuścił wzrok i wyszedł, a ona zaś przygnębiona poszła do swojego pokoju przygotować kreację na dzisiejszy wieczór. Gdy wszystko miała już gotowe umyła się i ubrała. Zamknęła dom i poszła do parku gdzie czekał na nią już Alex. Przywitali się i poszli alejkami. Gdy byli już zmęczeni usiedli na małej ławeczce i patrzyli się na horyzont. Nagle blondyn złapał jej podbródek i zaczął się powoli zbliżać...

~~*~~
Mam nadzieję, że wam się spodoba !
Następna część pojawi się gdy będzie odpowiednia ilość komów :)
14 komów --> 2 część ;* 

poniedziałek, 13 października 2014

Informacja xD

Witam przychodzę do was z informacją, że dodałam zakładkę "Zapytaj bohatera" :)
Możecie tam pytać o co tylko chcecie, a ja odpowiem na te pytania !
Zapraszam :D

P.S. Mam do was prośbę proszę o to abyście nie zostawiali linków sowich blogów pod rozdziałami ponieważ stworzona jest do tego specjalna zakładka. Nie chce mi się później w komentarzach szukać linków więc proszę aby były one w tej zakładce, a na pewno zajrzę ;)

P.S.2. Rozdział 27 na dole zapraszam do czytania i komentowania ;*

Rozdział 27

Ten rozdział dedykuję Pau Nielusi <3 Kocham Cię ♥

~6 dni później~
Gdy dojechaliśmy szybko pobiegłam do łazienki ponieważ już nie mogłam wytrzymać, bo mój pęcherz był pełny. Gdy wyszłam z łazienki pobiegłam i rzuciłam się na Vilu która stała w salonie z chłopakami. Tak bardzo się za nią stęskniłam. Później zanieśliśmy walizki do domku obok. Nie było tam już nikogo bo każdy musiał wracać. No niestety Leon tez jutro wyjeżdża, ale on i Vilu mają dla mnie i Diego jakąś niespodziankę. Może znowu są razem? A może chodzi o zupełnie coś innego. Tego niestety nie wiem, ale niedługo mam się dowiedzieć.

~Violetta~
Przez te sześć dni odnowiłam kontakt z Leonem. Opowiedzieliśmy co robiliśmy przez te dwa lata i wiele nowych rzeczy dowiedziałam się o nim. Mamy niespodziankę dla naszych młodych, chociaż bardziej dla Fran. Wszystkiego dowie się za niedługo. Już jutro Leon musi wrócić do Londynu bo musi dopilnować wszystkiego w firmie. Siedzę sobie w salonie i oglądam telewizję. Ustawiłam na jakąś komedię i muszę przyznać, że już początek mnie rozbawił. Po chwili przyłączył się do mnie Leon. Dopiero wyszedł spod prysznica i miał mokre włosy. Wyglądał seksownie jak zawsze. Powróciłam myślami na Ziemię i znowu zatraciłam się w filmie. Ja też się już wykąpałam ponieważ później by mi się nie chciało. Szatyn na chwilę wyszedł i wrócił z wielkim kocem. Dosiadła się do mnie i przykrył nas przedmiotem. Od razu zrobiło mi się cieplej. Oboje śmialiśmy się do rozpuku.
-To najlepsza komedia ją oglądałem.-powiedział przez śmiech.
-A kto ją znalazł? No oczywiście, że wspaniała Viola.-pokazałam palcem na siebie.
-A jaka skromna.-powiedział i dostał ode mnie w ramię. Gdy komedia się skończyła było chwilę po 21. Leon poszedł do kuchni. Ja wyłączyłam telewizor i także się tam udałam. Zobaczyłam Leona jedzącego kanapki z Nutellą. Posłał mi uśmiech i podał talerzyk z kanapkami i kazał jeść.
-Przez Ciebie będę gruba.-powiedziałam jedząc jedną z kanapek.
-Nie będziesz.
-Racja bo już jestem.-powiedziałam, a on się na mnie popatrzył.
-Nigdy nie byłaś gruba i nadal taka nie jesteś. Wręcz mogę powiedzieć, że jesteś za szczupła.-wyznał, a ja się zaśmiałam.-Nie śmiej się, ja mówię prawdę.-powiedział poważnie. Później jedliśmy w ciszy. Posprzątaliśmy i już chciałam iść na górę, ale zatrzymał mnie głos szatyna.
-Oglądamy jeszcze jakiś film?-odwróciłam się do niego.
-Ale komedię romantyczną.-zastrzegłam od razu.
-Tylko nie to.-powiedział.
-No to dobranoc.-powiedziałam.
-Poczekaj! Niech już Ci będzie.-powiedział, a ja triumfalnie się uśmiechnęłam. Wybrałam film, wzięłam pudełko chusteczek i usiadłam wygodnie na kanapie, a szatyn zaraz obok. Film się zaczął. Był tak wzruszający, że na końcu filmu prawie zabrakło mi chusteczek. Poczułam coś ciężkiego na ramieniu. Spojrzałam w lewo i zobaczyłam, że Leon zasnął. Film miał trwać jeszcze 15 minut więc postanowiłam, że jakoś to wytrzymam. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam do krainy Morfeusza.

~Następny dzień~
~Leon~
Przekręcając się na drugi bok poczułem pod sobą coś twardego. Nie wiem co to, ale nie dawało mi spać. Otworzyłem leniwie oczy i zobaczyłam, że to ręka. Podniosłem lekko głowę. Zobaczyłem tuż obok siebie głowę szatynki. Uśmiechnąłem się do siebie. Ona zaczęła się budzić i tak samo jak ja spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się do niej, a ona zaspana odwzajemniła to.
-Muszę kupić większą i wygodniejszą kanapę, zanim znowu tu przyjedziesz.-powiedziała siadając.
-A co będziemy na niej robić?-poruszałem zabawnie brwiami.
-Nic o czym teraz myślisz.-powiedziała poważnie, ale po chwili wybuchnęła śmiechem. Boże jak ona ładnie się śmieje. Poparzyłem na nią i również usiadłem. Gdy wstawała szybko do niej podszedłem i przerzuciłem sobie przez ramię.
-Leon! Puszczaj, chciałam się iść umyć.-waliła mnie rękami po plecach.
-Więc idziemy się umyć.-powiedziałem i ruszyłem na taras. Na dworze było już bardzo ciepło pomimo wczesnej pory. Podszedłem do basenu i wskoczyłem do niego. Szatynka wtuliła się we mnie mocno i nie puszczała. Wynurzyłem się z małym trudem bo miałem lekkie obciążenie. Gdy byliśmy na powierzchni puściła się mnie.
-Jak mogłeś.-mówiła i chlapała mnie wodą, a ja jej oddawałem. Później wróciliśmy do domu i poszliśmy do swoich pokoi, a później łazienek. Wyszykowałem się i poszedłem po walizki. Zniosłem je na dół. Lot miałem za trzy godziny. Usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła. Szybko pobiegłem do kuchni. Zobaczyłem tam Violę która leżała w odłamkach szkła. Podbiegłem do niej i lekko podniosłem i zaniosłem do salonu. Bardzo się o nią bałem, była nieprzytomna, a z jej ręki leciała krew. Poszedłem po apteczkę i pęsetę. Najostrożniej jak umiałem wyciągałem małe kawałeczki szkła z ręki mojej Violi. Kiedy się z tym uporałem obandażowałem jej rękę i lekko musnąłem moimi wargami. Posprzątałem w kuchni i przyszedłem zmienić Violi okład na głowę, ale zobaczyłem, że powoli się wybudza. Podszedłem do niej szybko i pogłaskałem po włosach.
-Przestraszyłaś mnie.-powiedziałem.
-Przepraszam, ale te szklanki same na mnie leciały.-powiedziała i popatrzyła na opatrzoną dłoń.-Dziękuję.-powoli usiadła i dała mi buziaka w policzek. Czułem się tak wspaniale  jak wtedy gdy byliśmy razem.
-Violu ja już muszę jechać, mam samolot za pół godziny.-powiedziałem, a ona od razu wstała.
-Fran, ja i Diego jedziemy z tobą.-powiedziała i wyszła szybko z domu, wracając już z Diecescą. Wziąłem walizki i pojechaliśmy na lotnisko. Tam pożegnałem się z Diego, Fran i Vilu. Tak bardzo nie chciałem stąd wyjeżdżać, ale niedługo tu wrócę. Pocieszałem się tą myślą. Pomachałem im ostatni raz i wszedłem na pokład samolotu. Wzbiliśmy się w powietrze. Włączyłem sobie muzykę i zasnąłem. Obudził mnie głos stewardessy. Wziąłem moje rzeczy i wyszedłem z latającej maszyny. Odebrałem bagaż i wsiadłem do wolnej taksówki. W domu byłem po 20 minutach. Wszedłem do środka. To nie było to samo co mieszkanie z Fran. Trochę przygnębiony poszedłem do mojego pokoju zostawiłem tam walizkę i poszedłem do kuchni w celu zrobienia sobie tostów. Było już późno więc po zjedzeniu poszedłem spać.

~Następny dzień~
Wstałem, wyszykowałem się i wyszedłem do firmy. Gdy tam dojechałem, panował tam porządek aż się trochę zdziwiłem. Wszyscy witali mnie uśmiechami. Nie byłem szefem w stylu „Kawa jest za zimna więc wylatujesz!” Do mnie każdy mógł przyjść i porozmawiać jak z normalnym człowiekiem. Przy drzwiach swojego biura stanąłem i zwróciłem się do mojej sekretarki.
-Ana zrób mi proszę kawy.-powiedziałem i wszedłem do pomieszczenia. Usiadłem za moim biurkiem i już po chwili dostałem swoją kawę. Umówiłem się z moimi rodzicami na 10, a była 10.48 więc zająłem się jakąś drobną pracą. Usłyszałem ciche pukanie i powiedziałem ''proszę''. Do środka weszła moja rodzicielka wraz z ojcem. Usiedli naprzeciwko mnie.
-Więc synu co od nas chciałeś?-zadał pytanie tata.
-Chciałem wam oznajmić, że chcę zrobić Fran niespodziankę i przeprowadzić się do Buenos Aires. Zarządzałbym tamtejszą firmą i byłbym blisko Francesci.-zakończyłem swoją wypowiedź.
-To nawet dobry pomysł. Mógłbyś jej pomagać.-pochwaliła mój pomysł mama.
-To najwyżej znajdziemy na twoje miejsce jakiegoś zastępcę.-powiedział tata. Omówiliśmy jeszcze kilka rzeczy i umówiliśmy się, że wyjeżdżam za dwa tygodnie. Dokładnie to za 13 dni.

~Tydzień i 6 dni później~
Jestem taka szczęśliwa to już dziś przyjeżdża Leon. Właśnie zadzwonił dzwonek. Szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam  do drzwi. Ujrzałam w nich szatyna. Uśmiechnęłam się do niego, a on mnie przytulił. Wszedł w głąb domu. Pokazałam mu gdzie na razie będzie spał i poszliśmy zrobić obiad. Dobrze się przy tym bawiliśmy. Nie zauważyłam przewalonej szczotki i potknęłam się o nią. Zamknęłam szybko oczy czekając na zderzenie z podłogą, ale nic takiego nie nastąpiło więc otworzyłam oczy. Zobaczyłam przed sobą uśmiechniętą twarzyczkę Leosia. Zatonęłam w jego zielonych oczkach tak jak kiedyś. Byliśmy niebezpiecznie blisko. Nadal patrząc się w swoje oczy powoli zmniejszaliśmy tą odległość aż w końcu nie wytrzymałam i zamniejszyłam ją do zera. Tak, że nasze usta były zamknięte w pocałunku.

~~*~~
Dodałam rozdział 27 :)
Mam nadzieję, że się podoba !
Haha myśleliście, że poleciała do łazienki bo jej niedobrze się zrobiło, a ona poleciała siku xD
Leon ponownie wyjechał i wrócił na stałe, cieszycie się ?
No i mamy pocałunek Leona i Violetty, co będzie dalej ?
Dowiecie się w następnym ;*
14 komów --> Rozdział 28

czwartek, 9 października 2014

Rozdział 26

Rozdział dedykuję Caroline Verdas <3 I wszystkim nowym czytelnikom ;*

~Przed dzień ślubu~
Kto by pomyślał, że ten czas tak szybko zleci? Minęły już trzy tygodnie i zostało pół dnia aż Fran zostanie moją bratową. Tak się cieszę ich szczęściem, że aż sama się denerwuję tym ślubem. Idę właśnie do Diego bo tam przebywa Fran muszę ją już porwać na wieczór panieński który będzie za cztery godziny z tego co wiem Diego tez mam wieczór kawalerski. Zapukałam i otworzył mi mój brat. Zaprosił do środka, a więc poszłam do salonu. Tam siedziała Fran i oglądała jakiś film. Przywitałyśmy się i przyłączyłam się do niej. Po trzech godzinach siedzenia Fran poszła w końcu po swoje rzeczy. Gdy długo nie schodziła poszłam do niej. Okazało się, że nie widziała co zabrać ze sobą. Jej suknia wisi już u mnie w pokoju. Pozbierałyśmy potrzebne rzeczy i akurat zadzwonił dzwonek. Wzięłyśmy jeszcze kilka potrzebnych rzeczy i zeszłyśmy na dół kierując się do salonu.
-Kochanie kto przyszedł?!-krzyknęła Fran. Nikt jej nie odpowiedział, ale gdy weszłyśmy do środka zobaczyłam Diego i jakiegoś chłopaka. Fran podbiegła do niego.
-Przyjechałeś dzisiaj!-ucieszyła się, a ja stałam w tym samym miejscu z torbami w rękach.
-Nie mogłem przegapić wieczoru kawalerskiego.-zaśmiał się, a ja poznałam ten melodyjny głos. Nie mogłam uwierzyć w to, że przede mną stoi ON, we własnej osobie. Oni skończyli się przytulać, a wzrok szatyna zatrzymał się na mnie. Patrzyliśmy się tak na siebie chwilę aż w końcu otrząsnęliśmy się.
-Cześć Vilu. Zmieniłaś się.-powiedział i lekko przytulił.
-Cześć, ty też się zmieniłeś.-zaśmiałam się i także go przytuliłam. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy po sobie. Przypomniałam sobie o naszym wyjściu.-My musimy się już zbierać. Bawcie się dobrze i grzecznie!-pogroziłam im palcem i wzięłam wcześniej odstawione torby.
-Dziękujemy! Udanej zabawy.-powiedział Leon, a Diego pocałował Fran co trochę trwało.
-Diego, koniec ona jutro będzie twoją żoną, a teraz ją wypuść.-zaśmiałam się i wzięłam Fran pod rękę. Wyszłyśmy z jego posiadłości i poszłyśmy do mnie. Po chwili przyszła reszta dziewczyn i przyjechała Fedemiła i Naxi. Maxi i Fede poszli do domu obok, a ja, Fran, Lu, Naty i Carmen zostałyśmy w salonie. Każda miała po piwie bo nie chciałyśmy być jutro na kacu. Nasza zabawa się zaczęła . Nie dzwoniłyśmy po striptizerów bo nie potrzebowałyśmy ich. Siedziałyśmy tak do północy i postanowiłyśmy się położyć.

~Leon~
Przyjechałem wcześniej bo akurat tak się wyrobiłem. Przywitałem się z Diego i Fran, ale gdy zobaczyłem Violettę zamarłem. Nie wiedziałem jak mam się zachować, ani co mam zrobić. W końcu przytuliliśmy się, a później dziewczyny poszły. W mojej głowie siedziała nadal drobna i jeszcze piękniejsza szatynka. Bardzo się zmieniła, ale oczywiście na lepsze. Wyszedłem z pokoju i poszedłem do kuchni. Zadzwonił dzwonek, a w drzwiach zobaczyłem Taylera. Zaprowadziłem go do salonu gdzie właśnie wszedł Diego. Później przyszli jeszcze Fede i Maxi. Postanowiliśmy na małą ilość alkoholu. Nie było striptizerek, ale nam wystarczyło nasze towarzystwo. Po północy położyliśmy się do łóżek.

~Rano~
Obudziłem się trochę niewyspany. Spojrzałem na godzinę w moim telefonie. Wskazywała ona 08.17. Ślub jest o 11.15 więc mam jeszcze czas. Poszedłem do łazienki. Rozebrałem się i nagi wszedłem do kabiny prysznicowej. Umyłem ciało, włosy i spłukałem powstałą pianę. Stanąłem na zimnych płytkach i wytarłem się ręcznikiem. Ubrałem bokserki, umyłem zęby, ułożyłem nieskazitelnie włosy na żeli i w samej dolnej części bielizny zszedłem do salonu. Gdy tam dotarłem zobaczyłem Federa i Maxiego którzy tam zasnęli, po mnie zeszli Diego i Ty, a co najśmieszniejsze wszyscy mieli na sobie tylko bokserki. Po chwili do domu ktoś wszedł, a my spojrzeliśmy na wejście do pomieszczenia w którym się znajdujemy. Do środka weszła uśmiechnięta Vilu, ale gdy nas zobaczyła jej oczy się poszerzyły i szybko się odwróciła.
-Diego, co wy robicie w salonie w samych bokserkach?-zapytała nada odwrócona.
-Nie musisz się od nas odwracać.-zaśmiałem się, a on wolno odwróciła się do nas i otworzyła oczy. Po czym spojrzała na swojego brata.
-Dopiero wstaliśmy, a z tymi bokserkami samo jakoś tak wyszło. Violu po co tu przyszłaś i jak tu weszłaś?-zapytał Diego.
-Weszłam tu przez drzwi, a użyłam kluczy Fran. Przyszłam po buty do sukni.

~Violetta~
Gdy weszłam do środka nie spodziewałam się widoku pięciu mężczyzn w samych bokserkach. Leon powiedział, że mogę się na nich patrzeć. Jego klata była jeszcze bardziej wyrzeźbiona niż dwa lata temu. Violetta, o czym ty myślisz!? Skarciłam się w myślach i zaczęłam się rozglądać za butami.
-Gdzieś tu powinny być.-powiedziałam. Zaczęłam ich wszędzie szukać obok kanapy, za kanapą, koło półki, no normalnie wszędzie. Wyprostowałam się i zobaczyłam, że wszyscy się na mnie patrzą no bo nie powiem trochę się powyginałam tutaj. Popatrzyłam na nich.
-Sprawdź pod łóżkiem.-zaproponował Fede. Zrobiłam jak powiedział. Uklęknęłam i lekko pochyliłam się do przodu. Miałam na sobie zwiewną sukienkę więc pilnowałam aby nic mi nie wystawało. No niestety aby dosięgnąć pudełka z butami musiałam się lekko wypiąć. Sięgnęłam po nie szybko i wstałam. Znowu na nich popatrzyłam, a ich bokserki powoli się unosiły. Zaśmiałam się.
-Musze powiedzieć dziewczyną, że muszą was trochę rozpieścić, bo jak ja tak na was działam to nie wiem jak działają na was one.-chyba mnie nie zrozumieli, a ja wskazałam na ich bokserki, oni też się tam popatrzyli i szybko przykryli miejsce wypukłości rękoma. Jedynie co Diego nie był podniecony tym co zobaczył, bo w końcu to mój brat.
-No serio chłopaki? Takie coś przez nią?-zapytał i stanął obok mnie. Podniosłam rękę i walnęłam mu w głowę. -Za co to?
-Za darmo.-wystawiłam mu język, a do salonu wpadła Naty.
-Vilu co Cię tu tak zatrzymał...-nie dokończyła wiedząc ich w takiej pozycji i tak ubranych.-Aaa już nie ważne.-zaśmiała się.
-Dobra, dobra Naty to nie tak, ale my już musimy iść, a wam radze się już przygotowywać.-powiedziałam i razem z Naty wróciłyśmy do mnie. Weszłyśmy do mojego pokoju, a tam przed wielkim lustrem siedziała Fran, a jej fryzurą zajmowała się Lu. Po skończonych przygotowaniach nasza panna młoda wyglądała olśniewająco. Zegar wskazywał już 10.47. do kościoła jedzie się 15 minut więc zdążymy. My przygotowałyśmy się w międzyczasie. Gotowe pojechałyśmy do kościoła. Dziewczyny poszły na swoje miejsca, a ja z racji tego, że jestem świadkową ruszyłam na swoje miejsce przed ołtarzem. Do tej pory nie wpadłam na pomysł zapytania Diego kto jest jego świadkiem, ale gdy szłam po czerwonym dywaniku zobaczyłam, że obok mojego brata stoi nie kto inny jak Leon. Wyglądał tak seksownie w tym garniturze, że aż ahh! Zabrzmiała melodia i do ołtarza szła panna młoda i jej ojciec.
Ceremonia przebiegła pomyślnie. Fran i Diego są małżeństwem! Wszyscy szczęśliwi pojechaliśmy do wielkiej sali weselnej. Wszystko było pięknie ozdobione, a katering krzątał się obok stołów układając wszystko. Każdy zajął swoje miejsca. Ja i Leon siedzieliśmy po obu stronach młodych jak przystało na świadków. Wszyscy się wspaniale bawili.
-Mogę prosić do tańca?-zapytał znajomy mi głos, a ja się do niego odwróciłam i podałam rękę którą on chwycił. Poszliśmy na parkiet i zaczęliśmy wirować na nim. Wokół nas ludzie zrobili wielki koło, a my byliśmy w samym centrum uwagi. Bardzo dobrze się czułam w jego objęciach. Już zapomniałam jak to jest. Ciekawe czemu nie przyjechał tu z dziewczyną.
-Czemu przyjechałeś sam?-zapytałam w końcu.
-A z kim miałem przyjechać?
-Z dziewczyną, narzeczoną?-zaczęłam wymieniać.
-Nie mam żony, narzeczonej ani nawet dziewczyny.
-O, przepraszam.
-Nic się nie stało.-uśmiechnął się i znowu zatraciliśmy się w naszym tańcu. Wszystko było w najlepszym porządku. Fran i Diego musieli wyjść bo jadą na noc poślubną i zamiast na miesiąc miodowy jadą na tydzień miodowy do Francji. Teraz ja i Leon jako świadkowie pilnowaliśmy wszystkiego. Zabawa trwała długo, a ludzie upili się do nieprzytomności w końcu zabawa się skończyła. Lu, Fede, Taylor i Carmen poszli do domu Diego bo tam mają spać jak ustaliliśmy, a Naty, Maxi, Leon i ja u mnie w domu. Nasza czwórka została i wszystkiego dopilnowała i tak samo wróciliśmy do domu gdzie padnięci szybko usnęliśmy.

~Fran~
W końcu zostałam panią Castillo. Tak się z tego cieszę. Kocham Diego najbardziej na świecie i nic tego nie zmieni. Właśnie siedzimy w samolocie który leci do Francji bo to właśnie tam spędzimy najbliższy tydzień. Przytuleni w siebie obserwujemy widok za małym okienkiem.

~Kilka godzin później~
Wylądowaliśmy, zabraliśmy bagaże i poszliśmy w stronę postoju taksówek. Wsiedliśmy do wolnej i pojechaliśmy do zarezerwowanego hotelu. Odebraliśmy klucz i poszliśmy szukać odpowiedniego pomieszczenia. Gdy je znaleźliśmy, weszliśmy do środka.
-Ty jest pięknie.-powiedziałam i przytuliłam się do już mojego męża jak to ładnie brzmi. On uśmiechnął się i poszliśmy się rozpakować. Był już wieczór więc poszliśmy na kolację do hotelowej restauracji i wróciliśmy do naszego pokoju. Leżąc na łóżku zaczęliśmy się całować. Pocałunki zamieniały się z chwilą w coraz bardziej brutalne. Po grze wstępnej kochaliśmy się dość długo później zmęczeni zasnęliśmy w swoich ramionach. Pomimo że nie był to mój pierwszy raz (od aut: Ich pierwszy raz był jak Diego przyjechał do niej pierwszy raz xD ) było cudownie.

~Następny dzień~
Obudziłam się i popatrzyłam na Diego. Wyglądał tak słodko gdy spał. Uśmiechnęłam się do siebie i wstałam z łóżka, ale coś, a raczej ktoś znowu mnie na nie pociągnął. Był to nie kto inny jak mój mą. Uśmiechnął się do mnie.
-Gdzie moja żonka się wybiera?-zapytał i pocałował mnie.
-Twoja żonka chciała iść do łazienki się odświeżyć.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Co powiesz na wspólną kąpiel?-zgodziłam się i razem poszliśmy do łazienki. Po wspólnym prysznicu i szybkim numerku ubraliśmy się, uszykowaliśmy i poszliśmy zwiedzać to wspaniałe miasto. Miasto miłości. Chodziliśmy pięknymi uliczkami, alejkami i byliśmy w wielu cudownych miejscach. Jak się okazało Diego dobrze znał francuski, dlatego nie mieliśmy problemu z dogadaniem się z innymi. Ostatnim punktem naszego zwiedzania na dziś była wieża Eiffla. Wjechaliśmy winą na najwyższe piętro. Podziwialiśmy piękne widoki i robiliśmy zdjęcia. Wróciliśmy do hotelu. Wzięłam laptop i zauważyłam, że Vilu jest dostępna na Skype. Nacisnęłam na jej zdjęcie i połączyłam się z nią.

-Cześć Fran, jak tam we Francji?-zapytała radosna.
-Część. Dobrze, ale nadal nie wierzę, że jestem żoną Diego.-powiedziałam równie radosna.
-To uwierz!-zaśmiała się.-A gdzie mój brat?
-O właśnie idzie.-zawołałam Diego. On usiadł obok mnie i przywitał się z Vilu.- A mój brat gdzie?-zaśmiałam się.
-Poczekajcie.-powiedziała i na chwilę zniknęła nam z oczu. Diego mnie pocałował.
-Zawołałaś mnie tu abym oglądał jak oni się całują?-usłyszałam i oderwałam się od mojego męża.
-Co już nie można pocałować własnej żony?-zapytał Diego, a Leon się zaśmiał.
-Można, ale może nie jak się patrzymy? -odpowiedział szatyn.
-Zmieńmy temat. Jak tam po weselu?-powiedziałam szybko.
-Dobrze wszyscy mają kaca, każdego wszystko boli, ale tak poza tym to spoko.-powiedziała Vilu.
-Violu żegnamy się z nimi i jedziemy na salę.-zwrócił się mój brat do Violetty.
-Po co jedziecie na salę?-zapytał Diego.
-Musimy wszystko pozabierać i rozliczyć się do końca. Także papa, miłego tygodnia.-pożegnali się i zakończyli połączenie. Odłożyłam laptopa na stolik i razem z Diego zaczęliśmy oglądać jakiś film. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

~6 dni później~
Razem z Diego właśnie stoimy na lotnisku i czekamy na Leona który ma nas odwieźć do domu. O właśnie go widzę. Pokazuje Diego i podchodzimy do niego. On wita się z nami i ściska na powitanie.  Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do już naszego domku. Gdy dojechaliśmy szybko pobiegłam do łazienki ponieważ...

~~*~~
No i w końcu dodałam 26 :)
Mam nadzieję, że wam się spodoba !
Diego i Fran są już małżeństwem :D Cieszycie się?
Leonetta przyjaciółmi jak na razie ;)
Jak widzicie ankieta została zamknięta kilka dni temu. Jest tam bardzo dużo głosów z czego bardzo się cieszę bo mam tylu wspaniałych czytelników, ale. No właśnie zawsze jest jakieś "ale". Bardzo dużo głosów jest na (...), ale nie komentuję. Chciałabym jednak aby te osoby pod każdym rozdziałem pozostawiły po sobie chociażby jedno słowo ! Bardzo was o to proszę.
Już nie przedłużając czas na szantażyk ;*
15 komów --> Rozdział 27
Nie będzie tyle komentarzy, nie będzie rozdziały.
Proste? Proste :) Zła ja.
Kocham was <333

piątek, 3 października 2014

Rozdział 25

Rozdział dedykuję Lucyy :D Buziaki ;*

~2 lata później~
Tak minęły już dwa lata od tamtego dnia kiedy po raz ostatni widziałam Leona i Fran. Co prawda z Fran utrzymuję stały kontakt, ale to nie to samo co widzieć ją codziennie. Od tamtej pory wiele się zmieniło. Mam nowy dom, swój własny. Skończyłam szkołę i w najbliższym czasie będę szukała pracy. Do tej pory miałam tylko jednego chłopaka. Miał na imię Alex, ale zerwał ze mną po miesiącu chodzenia, ponieważ nie chciałam z nim chodzić do łóżka tak często jak tylko sobie tego zażyczył. Diego też ma swój dom jest on moim sąsiadem. Bardzo się z tego ciesze ponieważ zawsze mogę go odwiedzić. Mój brat i Fran nadal są razem. Co prawda mają wzloty i upadki, ale się kochają i to wystarcza. Usłyszałam dzwonek i poszłam otworzyć zobaczyłam tam mojego braciszka. Przywitaliśmy się i poszliśmy do salonu. Diego był jakiś inny, trochę zdenerwowany.
-Diego, co się dzieję?-zapytałam trochę przestraszona jego zachowaniem.
-Ja i Fran zamierzamy się pobrać!-krzyknął, a ja aż otworzyłam buzię ze zdziwienia.
-Kiedy i gdzie?-zapytałam przytulając go.
-Tutaj ponieważ w Buenos Aires mamy więcej gości tak na oko. A kiedy jeszcze dokładnie nie wiemy może za miesiąc może dłużej. Czas pokarze.-powiedział.
-Gratuluję wam. Tak się cieszę.

~Leon~
Kto by pomyślał, że dwa lata tak szybko miną. Doskonale pamiętam nasze ostatnie wspólne spotkanie z rodzeństwem Castillo. U mnie trochę się przez ten czas pozmieniało. Mieszkam z Fran w nowym domu, bo rodzice mieszkają w starym. Mam to znaczy miałem dwie dziewczyny. Pierwsza była blondynką i miała na imię Alice, ale nie pasowaliśmy do siebie więc zakończyłem ten związek. Druga była brunetką i miała na imię Sylvia. Była ładna i miła do czasu. Niekiedy miałem jej już dość. Później ona mnie zdradziła, a ja z nią zerwałem. Czasami jeszcze mnie nękała, ale przestała. Teraz od dwóch miesięcy jestem sam. Bardzo się cieszę szczęściem Fran. Ona i Diego to udana para. Pasują do siebie i kochają się. Właśnie przyszła Fran  chce mi coś powiedzieć.
-Ja i Diego zamierzamy się pobrać.-wyznała. Podszedłem do niej i wyściskałem.
-Gratuluję! A kiedy i gdzie będzie ślub?-zapytałem ciekawy.
-Odbędzie się on w Buenos Aires ponieważ tam jest więcej gości, a kiedy nie jest jeszcze ustalone może za miesiąc może dłużej.-powiedziała. Później rozmawialiśmy. Pomogłem jej znaleźć na internecie jakieś sale dostępne w różnych terminach w BA. Później poszliśmy do domu rodziców i Fran powiedziała o ich planach. Rodzice co prawda widzieli Diego kilka razy, ale nie mają nic do niego i ucieszyli się z tej wiadomości. Gdy było późno poszliśmy do nas i udaliśmy się spać.

~Violetta~
Obudziłam się w wyśmienitym humorze. Umyłam się, ubrałam i zeszłam na dół. Zrobiłam sobie śniadanko czym okazały się płatki z mlekiem. Zjadłam je i posprzątałam. Usłyszałam charakterystyczne pukanie i już wiedziałam, że to Diego.  Otworzyłam i wpuściłam go do środka. Tak jak ja ma bardzo dobry humor. Weszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie.
-To co kiedy będziecie wszystko załatwiać?-zapytałam.
-Fran już załatwiła salę, a ja byłem już w kościele i ślub odbędzie się za miesiąc. Jestem taki szczęśliwy.-ucieszył się.- Zostało mi tylko załatwić jeszcze inne drobne rzeczy i powiedzieć rodzicom.-powiedział, a  ja się uśmiechnęłam.
-Ja załatwię wszystko tylko zostaw mi tu listę, a ty idź do rodziców.-wspominałam już, że mamy lepsze kontakty z rodzicami? Zmienili się, bardziej się nami interesują. Teraz mogę się zwierzać mamie jak prawdziwej przyjaciółce. Diego napisał mi na liście co mam załatwić i opisał mi jak to ma wyglądać, a on sam udał się do naszego starego domu. Wzięłam swojego niebieskiego laptopa, którego kupiłam sobie niedawno i włączyłam go. Po trzech godzinach szukania, dzwonienia i zadawania masy pytań miałam już wszystko ustalone. Między innymi załatwiłam katering, jakiś fajny zespół, kucharzy i wiele innych spraw. Ustaliłam z nimi wszystko. Właśnie do domu wszedł Diego.
-I jak?-popatrzyłam z niego znad laptopa.
-Dobrze, ucieszyli się i pogratulowali mi.-uśmiechnięty usiadł obok i popatrzył na mnie.-A tobie jak poszło pomóc Ci w czymś?
-Poszło mi dobrze i załatwiłam już wszystko.-posłałam mu uśmiech i zamknęłam niebieski przedmiot odkładając go na stolik.
-Ja muszę jeszcze znaleźć odpowiedni garnitur.-zaproponowałam swoją pomoc, na którą on oczywiście się zgodził. Poszłam się przebrać i zeszłam z powrotem na dół. Wybraliśmy się z Diego do galerii jego samochodem. Weszliśmy do najlepszych sklepów. W końcu nasi rodzice są bogaci i jak potrzebujemy to wspierają nas finansowo, a Diego i tak ma dobrze płatną pracę. W pierwszym sklepie nic nie znaleźliśmy, podobnie w kolejnych dwóch. Poszliśmy do czwartego i w końcu wybraliśmy wspaniały garnitur. Diego wyglądał w nim bosko. Wybraliśmy jeszcze buty i krawat. Akurat gdy wychodziliśmy ze sklepu zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie mojej przyszłej bratowej więc szybko odebrałam.

~Rozmowa telefoniczna~
-Hej, Vilu.-powitała mnie radośnie.
-Hej! Gratuluję wam!-zaczęłam równie radośnie.
-Dziękuję, mam do Ciebie pytanie.-powiedziałam niepewnie.
-No dawaj.
-Zostaniesz moją świadkową?
-Oczywiście! Tak się cieszę. Akurat jestem w galerii więc poszukam odpowiedniej kreacji.
-Dobrze i dziękuję Ci za pomoc. Diego powiedział, że dużo nam pomogłaś.
-To była czysta przyjemność.
-Jeszcze jedno ślub jest za miesiąc, a ja przyjadę tam do was trzy tygodnie wcześniej więc za tydzień będę.
-Już czekam.
-Dobra, papa.
-Pa.

~Koniec rozmowy~

Podeszłam do Diego i okazało się, że on dobrze wiedział o tym, że mam być świadkową Fran. Poprosiłam go aby poszedł ze mną do sklepów i pomógł wybrać odpowiednią sukienkę. On po długich namowach zgodził się. Wybrałam sobie krótką  miętową sukienkę z czarnym paskiem . Bardzo mi się podoba. Po dokupieniu dodatków i różnych takich poszliśmy do swoich domów.

~Leon~
Właśnie chodzę z Fran po sklepach z suknami ślubnymi. Fran przymierzyła już chyba 15, ale jeszcze nie znalazła tej idealnej. Siedziałem na kanapie w sklepie i czekałam aż moja siostra wyjdzie w następnej kreacji. Odsłoniła zasłonkę przymierzalni i stanęła przed mną, a mi odebrało mowę. Była ubrana w piękną białą suknię. Od góry przyozdabiana, a coraz niżej była bardziej rozkloszowana. Okręciła się dookoła i popatrzyła na mnie wyczekująco.
-Wyglądasz cudownie!-powiedziałem w końcu.
-To mam już suknię.-powiedziała i poszła się przebrać. Wróciła po 100 minutach. Sprzedawczyni zapakowała kreację, a my za nią zapłaciliśmy i wyszliśmy ze sklepu.-Teraz czas na Ciebie.-powiedziała i pociągnęła mnie do sklepu obok. Kazała przymierzyć masę garniturów aż znaleźliśmy odpowiedni czarny garnitur. Dokupiliśmy Fran dodatki i wróciliśmy do domu.

~Tydzień później~
To już dziś Fran wyjeżdża do BA ponieważ musi dopilnować tam wszystkiego. Ja pojadę tam na w dzień ślubu bo nie mogę zostawić tak firmy. Właśnie pomagam jej się pakować. Gdy już wszystko było w walizkach, odwiozłem siostrę na lotnisko. Pożegnaliśmy się. Samolot wzbił się w powietrze, a ja po chwili wróciłem do domu.

~Violetta~
Fran zadzwoniła do mnie, że już ląduje. Ubrałam się ładniej i poszłam do Diego. Zapukałam charakterystycznie i już po chwili drzwi otworzył mi uśmiechnięty Diego. Wziął klucze, zamknął drzwi i poszliśmy do samochodu. Na lotnisku byliśmy po 15 minutach. Weszliśmy do wielkiego gmachu i szukaliśmy Fran. Zobaczyliśmy ją na jednej z ławeczek. Podeszliśmy i uściskaliśmy ją. Tak się cieszę, że w końcu ją widzę. Zamieniliśmy kilka zdań i  wróciliśmy do auta. Weszliśmy do domu Diego. Tam pomogłam się jej rozpakować, a Diego robił obiad. Gdy skończyłyśmy zeszłyśmy na dół. Z kuchni było czuć nieziemskie zapachy. Na stole stały już trzy talerze z jedzeniem. Usiedliśmy wszyscy i zaczęliśmy jeść. Po skończonym posiłku posprzątaliśmy i ja wróciłam do siebie.

~~*~~
I jak wam się podoba rozdział 25 ?
Dodaję dziś z dwóch powodów :
*Była odpowiednia liczba komów z czego jestem zadowolona :)
*No i jutro mam wesele brata ciotecznego Grześka Boćka i zamierzam się wyszaleć :D
No i minęło im te 2 lata, szybko prawda?
Ślub Diecesci, przyznać się kto się cieszy?
Czekam na wasze opinie ;)
14 komów --> Rozdział 26
I znowu to samo : Nie dodam jak nie będzie wymaganej liczby komów, anonimy maja się podpisywać ;*
Kocham was <333