Wbiegła do klasy, poprawiając torbę. Spojrzała na nauczycielkę, który mroziła ją wzrokiem. Wycofała się, zamykając drzwi. Zapukała. Gdy do jej uszu dotarł piskliwy krzyk kobiety "proszę", weszła do środka. Cicho westchnęła.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie - wymamrotała, spuszczając głowę. Czuła się bardzo źle. Ponownie nie spała w nocy, ponownie denerwowała się, ponownie czuła żal do swojego ojca. - W m-moim budziku przestawiła się godzina... - skłamała, zajmując miejsce w ostatniej ławce. Usłyszała cichy chichot klasowej "gwiazdeczki". Nigdy nie mogła niczego jej zrobić, niczego powiedzieć, bo i tak wygrałaby Ludmiła. Każdy stawał po jej stronie, nawet nauczyciele. Ferro wylała na nią wodę, a nauczyciele i tak kazali jej to sprzątać, bo to przecież była jej wina, wcale nie musiała jej denerwować.
Kątem oka spojrzała na blondynkę, zaciskając mocniej długopis w dłoni. Śmiała się z niej, bo była ubrana w to, co kilka tygodni temu. Nie zrozumiała, dlaczego się z niej naśmiewała. W końcu ubrania były wyprane, nie były brudne i w miarę ładne.Może dlatego, że moje rzeczy nie są od projektantów? Phi, ona jeszcze do końca nie zna się - rozmyślała.Chociaż...
- Castillo! - zakrzyczała surowo nauczycielka, spoglądając groźnie spod okularów w czerwonej oprawce. Przełknęła głośno ślinę. - O czym mówiłam?
Blondynka przejechała wzrokiem po tekście w podręczniku.
- P-przepraszam, nie uważałam. Ob-biecuję, to się więcej nie p-powtórzy - wyjąkała szeptem, spuszczając wzrok. Usłyszała tylko ponury pomruk nauczycielki:
- Mam nadzieję.
Cicho westchnęła. Nigdy nikt jej nie lubił, poza jednym wyjątkiem, Ludmiłą. Były najlepszymi przyjaciółkami - wspierały się, pomagały. Można powiedzieć, że skoczyłyby za sobą w ogień. Lecz pewnego dnia Ferro poznała przystojnego chłopaka, w którym zakochała się "od pierwszego wejrzenia". Dla Castillo miłość wydawała jej się zabawna. Nigdy nie wierzyła w to uczucie. Nawet, gdy oglądała tandetne bajki Disneya za czasów dzieciństwa, uważała, że nie mają sensu, bo miłość nie istnieje.
Rzuciła torbę w kąt pokoju, w którym przeważał pomarańczowy kolor. Małe, przyjazne pomieszczenie, tak bardzo jej bliskie - jej własny pokój, który miała od dzieciństwa. Niestety jej rodzicówojca nie było nawet stać na farbę. Nie pracował. W jego życiu liczył się tylko alkohol. Zajmowała się nią babcia, która miała już swoje lata i nie mogła nad wszystkim zapanować. Matka... Odeszła od nich, ponieważ miała poważne problemy z sercem.
Nagle usłyszała głośny huk. Poderwała się na równe nogi i prędko pobiegła do jego sypialni. Zauważyła swojego ojca, leżącego na podłodze. Dostał drgawek. Łzy napłynęły do jej oczu.
- Prosiłam, żebyś nie pił - powiedziała łamliwym głosem, klęcząc nad nim. Ślina toczyła się z jego ust. Spanikowała i wybrała numer do swojej babci. - Znowu ma silne drgawki! Nie wiem, co robić! - wykrzyczała, głośno łkając.
- Za chwilę będę. - Poważny ton jej babci był przerażający. Zaczęła głęboko oddychać, aby się uspokoić.
Usiadła na sofie, upijając łyka gorącej herbaty.
- Co z nim? - zapytała, kierując wzrok na wchodzącą do pomieszczenia staruszkę.
- Nie mam pojęcia, ale musisz dziś spać u mnie. Nie chcę, żebyś ponownie denerwowała się przez niego - oznajmiła, zajmując miejsce obok swojej wnuczki. Przejechała dłonią po jej blond włosach. Zauważyła jeden siwe włosy, wyplątujące się spod innych kosmyków. Pokręciła głową głośno wzdychając. - No, idź się spakuj. - Uśmiechnęła się ciepło. Violetta zacisnęła usta w wąską kreskę. Odłożyła kubek na drewniany stolik i powędrowała do swojego pokoju. Spakowała najważniejsze rzeczy do torby i przebrała się w naciągnięty sweter, sprane jeansy i białe adidasy. Włosy związała w koka. Wróciła do swojej babci.
- Idziemy?
Staruszka przytaknęła. Blondynka pomogła jej wstać.
- Tylko żebyś się nie wystraszyła, zamieszkuje ze mną taki dobry chłopak... Wnuk mojej przyjaciółki. Jego rodzice wyjechali, a Luisa jest w szpitalu i prosiła, abym się nim zajęła - oznajmiła. Castillo pokiwała lekko głową.
Weszły do środka. Dziewczyna ściągnęła buty i skierowała się do pokoju, w którym często przesypiała, gdy nie mogła dłużej siedzieć u siebie w domu. Światło było zgaszone, a ona pamiętała na pamięć jego ułożenie. Rzuciła torbę na łóżko. Usłyszała cichy jęk. W ciemności dostrzegła zarys ręki. Jej serce zaczęło szybciej bić. Zaczęła się wolno cofać do drzwi. Zaczęła jeździć po ścianie dłonią, w celu znalezienia włącznika światła. Gdy wszystkie lampki się zaświeciły, dostrzegła przystojnego szatyna na łóżku, którego obudziła. Położyła dłoń na ustach. Nie spodziewała się nastolatka, lecz małego przedszkolaka. Zakrył twarz pościelą.
- Czy mogłaby pani zgasić światło? - wymamrotał. Dziewczyna zgasiła światło i wybiegła z pokoju, zamykając drzwi. Skierowała się do kuchni.
- Babciu, co to za chłopak? - zapytała szeptem. - Przecież mówiłaś, że będzie to syn Twojej przyjaciółki.
- Ale nie wspominałam, że to nastolatek - odparła, mieszając herbatę w białym kubku. Blondynka złapała się za głowę. - Śpisz dzisiaj w innym pokoju, dobrze?
Niechętnie przytaknęła. Nie mogła odmówić. Wystarczyło jej to, że mogła gdziekolwiek przenocować. Weszła do pokoju chłopaka i zabrała swoją torbę. Gdy się odwróciła, dywan przesunął się po śliskich panelach, a ona upadła na zasypiającego szatyna. Gwałtownie wyskoczył z łóżka.
- Co się do cholery dzieje - mruknął do siebie ze złością. Dziewczyna podniosła się.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Nie chciałam Ciebie obudzić. Ja tylko chciałam zabrać swoją torbę... Myślałam, że tutaj nikogo nie ma i wcześniej ją poło... - Nie dokończyła, bo chłopak zaświecił światło. Zaniemówiła, widząc Jego twarz, Jego ciało. Przetarł zmęczone oczy. Spojrzał na nią zdezorientowanym wzrokiem. Zacisnęła usta w prostą linię i spuściła głowę, rumieniąc się. - To przez dywan - rzuciła cicho i wyminęła go.
* * *
Wyszła z łazienki, wpadając na Leona. Podniosła głowę.
- Przepraszam. - Odeszła. Trudno było jej oderwać wzrok od Jego oczu, ale nie mogła mu pokazać, że się w nim podkochuje. Odkąd mieszka z babcią, widuje go na co dzień, do tego niedawno doszedł do szkoły i siedzi z nią w ławce. Dziewczyna stara się Go omijać. Za to on stara się spędzać z nią jak najwięcej czasu.
Poczuła jego ucisk na wilgotnym nadgarstku. Odwróciła głowę, spuszczając wzrok.
- Hej. - Uśmiechnął się. - Jak tam?
Nastała między nimi cisza. Nie odzywała się. Bała się Go i wstydziła się siebie.
- C-cześć - wyjąkała cicho. Atmosfera między nimi zrobiła się gęsta. Po szkole rozniósł się głośny dzwonek, świadczący o lekcji. Dziękuję - mówiła w myślach. Spojrzała na plan lekcji.W-F chłopaków, a dla mnie wolna lekcja, nareszcie- rozmyślała. Wspięła się na palce, starając się otworzyć szafkę. Chłopak głośno westchnął. Pocałował ją w policzek i odszedł. Opadła na pięty i skupiła zdezorientowany wzrok na odchodzącego szatyna. Położyła dłoń na zarumienionym policzku i uśmiechnęła się do siebie. To był jedyny chłopak w szkole, który z nią rozmawiał. Phi! To była jedyna osoba w szkole, która z nią rozmawiała. Ignorowała Go, bo... Bo... Właściwie nie znała wytłumaczenia. Bała się przyznać sobie prawdę?
On za to czuł rozczarowanie. Znał jej sytuację rodzinną i doskonale wiedział, że może go odrzucić. Ale nie zdawał sobie sprawy, że Ona odwzajemnia Jego uczucia, ale boi się miłości.
Zatrzymał się w pół kroku. Dziewczyna szła ze spuszczoną głową do pomieszczenia. Czuł, jak jego serce zaczyna szybciej bić. Zniknęła zza drzwiami od biblioteki szkolnej. Zmarszczył brwi, przyśpieszając kroku. Wszedł do środka, szukając jej wzrokiem.
- Nie widziała pani przypadkiem średniego wzrostu blondynki?... Violetta Castillo, często tu przychodzi - odparł, gestykulując rękoma, aby poprawnie ją opisać. Kobieta uśmiechnęła się ciepło i skinęła głową.
- Stale tu przychodzi, doskonale ją znam. Właśnie wyszła - odparła, wskazując na kolejne drzwi. Podziękował i szybko wybiegł z pomieszczenia. Zauważył ją, znikającą za terenem szkoły. Cicho przeklną i popędził w jej stronę, nie zważając na ludzi przechodzących obok. Ona również zaczęła biec, więc postanowił przyśpieszyć.
Kierowała się do budki telefonicznej. Chciała zadzwonić do swojego ojca. Jej telefon zniszczyła Ludmiła i nie mogła z nikim się skontaktować, ani nawet sprawdzić godziny! Wrzuciła kilka peso, wcisnęła parę cyfr i przyłożyła biały telefon do ucha. Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał...
- Wybrany numer tymczasowo jest niedostępny, proszę oddzwonić później... - Usłyszała denerwujący głos automatycznej sekretarki. Nerwowo wypuściła powietrze z ust i ponownie wybrała numer swojego ojca. Po długiej chwili usłyszała tylko mamrotanie swojego rodziciela. Pokręciła głową z rozczarowaniem i odłożyła telefon. Położyła dłoń na ustach i oparła się o szybę. Mogła tylko marzyć, aby wszystko wróciło do idealnego porządku. Chciała, aby jej ojciec znalazł sobie kolejną dobrą kobietę, pokochał ją i przestał pić. Nie zależało jej na sobie, ważniejsza była dla niej druga osoba.
Coraz więcej łez spływało po jej policzkach. Nikt nie znał jej uczuć. Była wrażliwa, a przez tą - i wspaniałą, i złą - cechę miała bardzo kruchy charakter. Zauważyła szatyna, który zmierzał w stronę budki. Jednym ruchem wytarła słone łzy i pociągnęła nosem.On nigdy się ode mnie nie odczepi- pomyślała. Miała rację. Nie zamierzał się poddawać. Cicho westchnęła. Zanim się obejrzała był już w środku i spoglądał na nią.
- Spóźnisz się na W-F - wyszeptała, spuszczając wzrok na czubki swoich zielonych tenisówek. Zaczęła bawić się swoimi zniszczonymi włosami, których końcówki były rozdwojone. Chciała Go wyminąć, ale ją zatrzymał, oplatając ramionami jej talię. Po jej ciele przeszedł bardzo przyjemny dreszcz. Uniosła lekko kąciki ust do góry.
- Zaczekaj... - wyszeptał do jej ucha. Przez Jego ciepły ton, poczuła dziwne uczucie w brzuchu. Jakby czuła się lepiej, znacznie lepiej. Swobodnie, jakby nie musiała się niczym przejmować. - Muszę powiedzieć pewnej dziewczynie co do niej czuję, ale nie mam pojęcia, jak mam jej to przekazać - odparł głośniej, patrząc głęboko w jej oczy. Spoglądając na Jego twarz, zabrakło jej powietrza w płucach. Czuła, że nie może wziąć oddechu.
- Zamiast używać zbędnych słów, po prostu używaj gestów. - Ponownie chciała Go wyminąć, a On ponownie oplątał jej talię swoimi ramionami i przyciągnął do swojego ciała. Odwrócił ją tak, że patrzyła wprost jego oczy, a ich usta dzieliło kilka centymetrów. Wiedziała, co za chwilę szatyn zrobi, ale nie opierała się. Chciała, aby jego wargi spoczęły na jej ustach. Zaledwie kilka sekund i... Ich ciepłe wargi zetknęły się bez jakichkolwiek przeszkód.
~~*~~
Praca konkursowa, która zajęła jedno z drógich miejsc :)
Autorką OS'a jest Cherry <3
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie - wymamrotała, spuszczając głowę. Czuła się bardzo źle. Ponownie nie spała w nocy, ponownie denerwowała się, ponownie czuła żal do swojego ojca. - W m-moim budziku przestawiła się godzina... - skłamała, zajmując miejsce w ostatniej ławce. Usłyszała cichy chichot klasowej "gwiazdeczki". Nigdy nie mogła niczego jej zrobić, niczego powiedzieć, bo i tak wygrałaby Ludmiła. Każdy stawał po jej stronie, nawet nauczyciele. Ferro wylała na nią wodę, a nauczyciele i tak kazali jej to sprzątać, bo to przecież była jej wina, wcale nie musiała jej denerwować.
Kątem oka spojrzała na blondynkę, zaciskając mocniej długopis w dłoni. Śmiała się z niej, bo była ubrana w to, co kilka tygodni temu. Nie zrozumiała, dlaczego się z niej naśmiewała. W końcu ubrania były wyprane, nie były brudne i w miarę ładne.Może dlatego, że moje rzeczy nie są od projektantów? Phi, ona jeszcze do końca nie zna się - rozmyślała.Chociaż...
- Castillo! - zakrzyczała surowo nauczycielka, spoglądając groźnie spod okularów w czerwonej oprawce. Przełknęła głośno ślinę. - O czym mówiłam?
Blondynka przejechała wzrokiem po tekście w podręczniku.
- P-przepraszam, nie uważałam. Ob-biecuję, to się więcej nie p-powtórzy - wyjąkała szeptem, spuszczając wzrok. Usłyszała tylko ponury pomruk nauczycielki:
- Mam nadzieję.
Cicho westchnęła. Nigdy nikt jej nie lubił, poza jednym wyjątkiem, Ludmiłą. Były najlepszymi przyjaciółkami - wspierały się, pomagały. Można powiedzieć, że skoczyłyby za sobą w ogień. Lecz pewnego dnia Ferro poznała przystojnego chłopaka, w którym zakochała się "od pierwszego wejrzenia". Dla Castillo miłość wydawała jej się zabawna. Nigdy nie wierzyła w to uczucie. Nawet, gdy oglądała tandetne bajki Disneya za czasów dzieciństwa, uważała, że nie mają sensu, bo miłość nie istnieje.
Rzuciła torbę w kąt pokoju, w którym przeważał pomarańczowy kolor. Małe, przyjazne pomieszczenie, tak bardzo jej bliskie - jej własny pokój, który miała od dzieciństwa. Niestety jej rodzicówojca nie było nawet stać na farbę. Nie pracował. W jego życiu liczył się tylko alkohol. Zajmowała się nią babcia, która miała już swoje lata i nie mogła nad wszystkim zapanować. Matka... Odeszła od nich, ponieważ miała poważne problemy z sercem.
Nagle usłyszała głośny huk. Poderwała się na równe nogi i prędko pobiegła do jego sypialni. Zauważyła swojego ojca, leżącego na podłodze. Dostał drgawek. Łzy napłynęły do jej oczu.
- Prosiłam, żebyś nie pił - powiedziała łamliwym głosem, klęcząc nad nim. Ślina toczyła się z jego ust. Spanikowała i wybrała numer do swojej babci. - Znowu ma silne drgawki! Nie wiem, co robić! - wykrzyczała, głośno łkając.
- Za chwilę będę. - Poważny ton jej babci był przerażający. Zaczęła głęboko oddychać, aby się uspokoić.
Usiadła na sofie, upijając łyka gorącej herbaty.
- Co z nim? - zapytała, kierując wzrok na wchodzącą do pomieszczenia staruszkę.
- Nie mam pojęcia, ale musisz dziś spać u mnie. Nie chcę, żebyś ponownie denerwowała się przez niego - oznajmiła, zajmując miejsce obok swojej wnuczki. Przejechała dłonią po jej blond włosach. Zauważyła jeden siwe włosy, wyplątujące się spod innych kosmyków. Pokręciła głową głośno wzdychając. - No, idź się spakuj. - Uśmiechnęła się ciepło. Violetta zacisnęła usta w wąską kreskę. Odłożyła kubek na drewniany stolik i powędrowała do swojego pokoju. Spakowała najważniejsze rzeczy do torby i przebrała się w naciągnięty sweter, sprane jeansy i białe adidasy. Włosy związała w koka. Wróciła do swojej babci.
- Idziemy?
Staruszka przytaknęła. Blondynka pomogła jej wstać.
- Tylko żebyś się nie wystraszyła, zamieszkuje ze mną taki dobry chłopak... Wnuk mojej przyjaciółki. Jego rodzice wyjechali, a Luisa jest w szpitalu i prosiła, abym się nim zajęła - oznajmiła. Castillo pokiwała lekko głową.
Weszły do środka. Dziewczyna ściągnęła buty i skierowała się do pokoju, w którym często przesypiała, gdy nie mogła dłużej siedzieć u siebie w domu. Światło było zgaszone, a ona pamiętała na pamięć jego ułożenie. Rzuciła torbę na łóżko. Usłyszała cichy jęk. W ciemności dostrzegła zarys ręki. Jej serce zaczęło szybciej bić. Zaczęła się wolno cofać do drzwi. Zaczęła jeździć po ścianie dłonią, w celu znalezienia włącznika światła. Gdy wszystkie lampki się zaświeciły, dostrzegła przystojnego szatyna na łóżku, którego obudziła. Położyła dłoń na ustach. Nie spodziewała się nastolatka, lecz małego przedszkolaka. Zakrył twarz pościelą.
- Czy mogłaby pani zgasić światło? - wymamrotał. Dziewczyna zgasiła światło i wybiegła z pokoju, zamykając drzwi. Skierowała się do kuchni.
- Babciu, co to za chłopak? - zapytała szeptem. - Przecież mówiłaś, że będzie to syn Twojej przyjaciółki.
- Ale nie wspominałam, że to nastolatek - odparła, mieszając herbatę w białym kubku. Blondynka złapała się za głowę. - Śpisz dzisiaj w innym pokoju, dobrze?
Niechętnie przytaknęła. Nie mogła odmówić. Wystarczyło jej to, że mogła gdziekolwiek przenocować. Weszła do pokoju chłopaka i zabrała swoją torbę. Gdy się odwróciła, dywan przesunął się po śliskich panelach, a ona upadła na zasypiającego szatyna. Gwałtownie wyskoczył z łóżka.
- Co się do cholery dzieje - mruknął do siebie ze złością. Dziewczyna podniosła się.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Nie chciałam Ciebie obudzić. Ja tylko chciałam zabrać swoją torbę... Myślałam, że tutaj nikogo nie ma i wcześniej ją poło... - Nie dokończyła, bo chłopak zaświecił światło. Zaniemówiła, widząc Jego twarz, Jego ciało. Przetarł zmęczone oczy. Spojrzał na nią zdezorientowanym wzrokiem. Zacisnęła usta w prostą linię i spuściła głowę, rumieniąc się. - To przez dywan - rzuciła cicho i wyminęła go.
* * *
Wyszła z łazienki, wpadając na Leona. Podniosła głowę.
- Przepraszam. - Odeszła. Trudno było jej oderwać wzrok od Jego oczu, ale nie mogła mu pokazać, że się w nim podkochuje. Odkąd mieszka z babcią, widuje go na co dzień, do tego niedawno doszedł do szkoły i siedzi z nią w ławce. Dziewczyna stara się Go omijać. Za to on stara się spędzać z nią jak najwięcej czasu.
Poczuła jego ucisk na wilgotnym nadgarstku. Odwróciła głowę, spuszczając wzrok.
- Hej. - Uśmiechnął się. - Jak tam?
Nastała między nimi cisza. Nie odzywała się. Bała się Go i wstydziła się siebie.
- C-cześć - wyjąkała cicho. Atmosfera między nimi zrobiła się gęsta. Po szkole rozniósł się głośny dzwonek, świadczący o lekcji. Dziękuję - mówiła w myślach. Spojrzała na plan lekcji.W-F chłopaków, a dla mnie wolna lekcja, nareszcie- rozmyślała. Wspięła się na palce, starając się otworzyć szafkę. Chłopak głośno westchnął. Pocałował ją w policzek i odszedł. Opadła na pięty i skupiła zdezorientowany wzrok na odchodzącego szatyna. Położyła dłoń na zarumienionym policzku i uśmiechnęła się do siebie. To był jedyny chłopak w szkole, który z nią rozmawiał. Phi! To była jedyna osoba w szkole, która z nią rozmawiała. Ignorowała Go, bo... Bo... Właściwie nie znała wytłumaczenia. Bała się przyznać sobie prawdę?
On za to czuł rozczarowanie. Znał jej sytuację rodzinną i doskonale wiedział, że może go odrzucić. Ale nie zdawał sobie sprawy, że Ona odwzajemnia Jego uczucia, ale boi się miłości.
Zatrzymał się w pół kroku. Dziewczyna szła ze spuszczoną głową do pomieszczenia. Czuł, jak jego serce zaczyna szybciej bić. Zniknęła zza drzwiami od biblioteki szkolnej. Zmarszczył brwi, przyśpieszając kroku. Wszedł do środka, szukając jej wzrokiem.
- Nie widziała pani przypadkiem średniego wzrostu blondynki?... Violetta Castillo, często tu przychodzi - odparł, gestykulując rękoma, aby poprawnie ją opisać. Kobieta uśmiechnęła się ciepło i skinęła głową.
- Stale tu przychodzi, doskonale ją znam. Właśnie wyszła - odparła, wskazując na kolejne drzwi. Podziękował i szybko wybiegł z pomieszczenia. Zauważył ją, znikającą za terenem szkoły. Cicho przeklną i popędził w jej stronę, nie zważając na ludzi przechodzących obok. Ona również zaczęła biec, więc postanowił przyśpieszyć.
Kierowała się do budki telefonicznej. Chciała zadzwonić do swojego ojca. Jej telefon zniszczyła Ludmiła i nie mogła z nikim się skontaktować, ani nawet sprawdzić godziny! Wrzuciła kilka peso, wcisnęła parę cyfr i przyłożyła biały telefon do ucha. Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał...
- Wybrany numer tymczasowo jest niedostępny, proszę oddzwonić później... - Usłyszała denerwujący głos automatycznej sekretarki. Nerwowo wypuściła powietrze z ust i ponownie wybrała numer swojego ojca. Po długiej chwili usłyszała tylko mamrotanie swojego rodziciela. Pokręciła głową z rozczarowaniem i odłożyła telefon. Położyła dłoń na ustach i oparła się o szybę. Mogła tylko marzyć, aby wszystko wróciło do idealnego porządku. Chciała, aby jej ojciec znalazł sobie kolejną dobrą kobietę, pokochał ją i przestał pić. Nie zależało jej na sobie, ważniejsza była dla niej druga osoba.
Coraz więcej łez spływało po jej policzkach. Nikt nie znał jej uczuć. Była wrażliwa, a przez tą - i wspaniałą, i złą - cechę miała bardzo kruchy charakter. Zauważyła szatyna, który zmierzał w stronę budki. Jednym ruchem wytarła słone łzy i pociągnęła nosem.On nigdy się ode mnie nie odczepi- pomyślała. Miała rację. Nie zamierzał się poddawać. Cicho westchnęła. Zanim się obejrzała był już w środku i spoglądał na nią.
- Spóźnisz się na W-F - wyszeptała, spuszczając wzrok na czubki swoich zielonych tenisówek. Zaczęła bawić się swoimi zniszczonymi włosami, których końcówki były rozdwojone. Chciała Go wyminąć, ale ją zatrzymał, oplatając ramionami jej talię. Po jej ciele przeszedł bardzo przyjemny dreszcz. Uniosła lekko kąciki ust do góry.
- Zaczekaj... - wyszeptał do jej ucha. Przez Jego ciepły ton, poczuła dziwne uczucie w brzuchu. Jakby czuła się lepiej, znacznie lepiej. Swobodnie, jakby nie musiała się niczym przejmować. - Muszę powiedzieć pewnej dziewczynie co do niej czuję, ale nie mam pojęcia, jak mam jej to przekazać - odparł głośniej, patrząc głęboko w jej oczy. Spoglądając na Jego twarz, zabrakło jej powietrza w płucach. Czuła, że nie może wziąć oddechu.
- Zamiast używać zbędnych słów, po prostu używaj gestów. - Ponownie chciała Go wyminąć, a On ponownie oplątał jej talię swoimi ramionami i przyciągnął do swojego ciała. Odwrócił ją tak, że patrzyła wprost jego oczy, a ich usta dzieliło kilka centymetrów. Wiedziała, co za chwilę szatyn zrobi, ale nie opierała się. Chciała, aby jego wargi spoczęły na jej ustach. Zaledwie kilka sekund i... Ich ciepłe wargi zetknęły się bez jakichkolwiek przeszkód.
~~*~~
Praca konkursowa, która zajęła jedno z drógich miejsc :)
Autorką OS'a jest Cherry <3
Boski!!
OdpowiedzUsuńFajny
OdpowiedzUsuń