NARRATOR
Młoda brunetka powolnym krokiem podążała w kierunku wielkiej firmy. Nie mogła się spóźnić bo zostałaby po godzinach a tego nie chciał. Wolała być kilka minut wcześniej. Jej szef był bardzo wymagający. Niby dzieliło ich tylko dwa lata różnicy ale chłopak był strasznie wredny i arogancki.
Po kilku minutach zjawiła się w firmie. Włączyła swój komputer i zaczęła pracować. Po chwili z gabinetu obok wyszedł jej szef. Przestraszyła się lekko ale nic nie mówiła i nie przerywała pracy.
-Trzy minuty spóźnienia pani Castillo - Powiedział beznamiętnie patrząc w jakieś dokumenty. Dziewczyna na niego spojrzała.
-Przepraszam - Powiedziała cicho i dalej pracowała. Wiedziała że zaraz każe jej zostać w pracy po godzinach albo coś zrobić.
-Zostanie pani dziś dłużej - Powiedział. Westchnęła i pokiwała głową. Położył na jej biurku dokumenty.
-To trzeba wysłać do mojego ojca, zrobić zliczenia i przygotować dokumenty dla klienta z Nowego Jorku - Powiedział szybko. - I zamówić dwa bilety na lot do Nowego Jorku na za dwa dni - Dodał. Dziewczyna pokiwała głową notując zadania do wykonania.
-Coś jeszcze? - Spytała patrząc w notes. Po chwili podniosła głowę i spojrzała na swojego szefa.
-Tak za dwa dni poleci pani ze mną do Nowego Jorku będziemy tam mieli kilka spotkań i będę potrzebował asystentki - Powiedział obojętnie. Po chwili wszedł do swojego gabinety. Dziewczyna przekręciła oczami i zabrała się do pracy.
Brunet w pracy był nie miły i oschły, często dawał dziewczynie dużo pracy. Po pracy stawał się normalnym chłopakiem. Chociaż bardzo często lubił podrywać dziewczyny na jednał noc. W głębi duszy podkochiwał się w swojej ślicznej asystentce ale tego nie okazywał. Zawsze dawał jej dużo pracy i nie zwracał na nic uwagi. Pod koniec pracy bruneta ktoś zapukał do drzwi jego gabinetu.
-Proszę- Powiedział obojętnie. Siedział bawiąc się swoim telefonem. Po chwili odłożył telefon na biurko.
-A więc dokumenty są wysłane do pana taty, to są dokumenty dla klienta z Nowego Jorku a to zliczenia. A tutaj są bilety tak jak pan prosił- Powiedziała i wszystko po kolei kładła na biurku swojego szefa.
-Dobrze dziękuję - Może pani iść już dziś do domu ale jutro chcę widzieć panią punktualnie
Dziewczyna wyszła z gabinetu prezesa a następnie z firmy dopiero wtedy odetchnęła z ulgą. Od razu skierowała się do galerii na drobne zakupy. Po drodze zadzwoniła do swojej przyjaciółki.Spotkały się pod galerią i wspólnie poszły na zakupy. Dziewczyny po pewnym czasie miały już trochę zakupów. Na sam koniec postanowiły wstąpić na kawę i ciastko do ich ulubionej kawiarni. Długo rozmawiały na różne tematy dużo się śmiały. Po kilku godzinach w końcu wróciła do domu. Postanowiła się spakować na wyjazd. Odstawiła walizkę i poszła wykonać wieczorne czynności. Po chwili położyła się spać i szybko zasnęła.
W tym samym czasie młody prezes był ze swoimi kolegami w klubie nocnym. Jak zwykle, pili, tańczyli i podrywali dziewczyny. Po kilku mocniejszych trunkach zaczął dość odważnie tańczyć z blondynką. Po kilku minutach zaczęli się całować a po nie długim czasie udali się do domu bruneta. Zaczęli się całować od progu. Po chwili ich pocałunki stawały się coraz brutalniejsze. Po chwili pozbyli się ubrań i spędzili ze sobą bardzo upojną noc.
DZIEŃ WYJAZDU
Blondynka dotarła na lotnisko kilka minut przed czasem aby szef nie miał się do czego przyczepić. Odnalazła miejsce w którym się umówili i usiadła na jednym z plastikowych krzesełek czekając na swojego szefa. Po kilku minutach zobaczyła go idącego w jej kierunku. Od razu wstała i zaczekała na niego. Widząc jego minę lekko się przestraszyła ale miała nadzieję że nie zrobiła nic źle. W końcu po pewnym czasie nadali bagaż i przeszli przez odprawę po czym zajęli miejsca w samolocie obok siebie. Zapięli pasy a szatynka zacisnęła oczy i położyła ręce na fotelu ściskając go. Bardzo bała się latać samolotem. Brunet widząc minę dziewczyny położył swoją rękę na jej dłoni. Dziewczyna otworzyła oczy i na niego spojrzała. Siedział z uśmiechem i parzył na nią.
-Nie bój się nie ma czego - Powiedział mężczyzna po czym zabrał swoją rękę i wyciągnął tablet. Dziewczyna jedynie pokiwała głową i z powrotem zamknęła oczy. Lekko odetchnęła dopiero jak samolot wzbił się w powietrze ale nadal się bała.
VIOLETTA
W końcu po kilku godzinach samolot wylądował a ja odetchnęłam z ulgą. Mój szef przez całą drogę przeglądał jakieś dokumenty na tablecie. Przyznam że jak dotknął moją dłoń to przeszedł mnie przyjemny dreszczyk. No ale wiadomo jak cię taki przystojniak bierze za rękę to norma. Wysiedliśmy z samolotu i odebraliśmy nasze bagaże.Leon powiedział że czeka już na nas auto. Tak było. Wyszliśmy z lotniska i wsiedliśmy do czarnego BMW. Kierowca odpalił silnik i ruszył w nieznanym mi kierunku. Nigdy tu nie byłam więc podziwiałam widoki za oknem. Czułam na sobie czyjś wzrok ale chyba tylko mi się wydawało. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się pod dość sporym domem.
-Gdzie jesteśmy? - Spytałam szybko. - Szefie - Dodałam bo przecież nie obeszło by się bez tego. Zaraz by mi coś na ten temat nagadał. Że tak nie wypada albo coś w tym rodzaju.
-To dom moich rodziców - Powiedział a ja na niego dziwnie spojrzałam. - Nie ma ich przez ten czas więc zamieszkamy tutaj bez obaw - Wyjaśnił a ja odetchnęłam z ulgą. Chociaż przyznam ze wolałabym hotel. I chyba tak zrobię. Pokiwałam głową i oparłam się o auto.
-Może mi pan powiedzieć gdzie jest tutaj hotel? - Spytałam spokojnie. Nie zamierzam mieszkać z nim w jednym domu.
-No nie wygłupiaj się przecież dom jest duży - Powiedział. Czy mi się wydaje czy on nie użył zwrotu Pani. To dziwne nawet bardzo.
-Nie przypominam sobie abyśmy przeszli na ty - Powiedziałam z ironią w głosie. Postanowiłam przestać być grzeczną asystentką. Spojrzał na mnie zdziwiony. Myśli że wszystko mu wolno.
-Więc gdzie ten hotel? - Spytałam patrząc w jego cudowne oczy. Po chwili się ocknęłam lekko.
-Tutaj zostajesz i koniec - Powiedział stanowczo tym swoim głosem. - To polecenie służbowe - Dodał szybko.
-Pani - Poprawiłam go zła. Wyjęłam swoją walizkę.Patrzyła na każdy mój ruch. Po kilku minutach weszliśmy do domu. Pokazał mi pokój który będę zajmowała przez ten czas. Postanowiłam się rozpakować. Po kilku minutach usłyszałam pukanie do moich drzwi.
-Otwarte - Powiedziałam przeglądając jakieś dokumenty z firmy. W drzwiach stanął mój szef. Był ubrane w luźne dresy. Wyglądał zupełnie inaczej niż zwykle w tym garniturze. Posłałam mu uśmiech
-Słucham szefa - Powiedziała oficjalnie jak zwykle. Podałam mu w między czasie dokumenty.
-Tak oficjalnie to tylko w pracy - Powiedział - Leon - Dodał i wyciągnął rękę w moim kierunku.
-Ja cały czas jestem w pracy - Powiedziałam patrząc w kartkę. Chyba lekko się speszył bo zabrał rękę.
-Zabrała pani te kosztorysy co wysyłała pani dla mojego taty? - Spytał. Przyznam że byłam odrobinę zdziwiona że tym razem używał zwrotu Pani. No ale okej to prezes Verdas jego nie pojmiesz.
-Tak - Powiedziałam -Są w czerwonej teczce na stoliku - Dodałam. Obserwowałam każdy jego ruch. Zaczął je czytać.
Po kilku godzinach przeglądania dokumentów, patrzeniu w oczy i przyglądania się cudownemu uśmiechowi Leona znaczy prezesa Verdasa skończyliśmy i on poszedł do siebie a ja położyłam się na łóżku. Po kilku minutach zasnęłam.
DWA DNI PÓŹNIEJ
LEON
Relacje moje i Violi lekko uległy zmianie. Tak właściwie to przeszliśmy jedynie na TY po pracy. Ale dobre i to. Właśnie jemy śniadanie. Dziś dzień wolny a jutro ponownie wracamy do pracy.
-Co powiesz na Statuę Wolności dziś? - Spytałem. Mam ochotę spędzić z nią trochę czasu. Spojrzałem w jej śliczne oczy. Posłałem jej uśmiech i wyczekiwałem odpowiedzi.
-W sumie to czemu nie - Powiedziała i posłał mi uśmiech. Odwzajemniłem go. Po chwili usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi. Wstałem i skierowałem się w kierunku z którego dobiegały odgłosy. Zobaczyłem swoich rodziców. Zdziwiłem się bo mieli wrócić dopiero za tydzień czyli jak już my pojedziemy.
-Co wy tu robicie? - Spytałem zdziwiony. Po chwili podszedłem nich i się przywitałem.
-Musieliśmy zobaczyć twoją narzeczoną - Powiedzieli z uśmiechami na ustach. - Bo przyjechałeś z nią prawda? -Spytał tato.
-Tak - Powiedziałem szybko.- To wy zanieście walizki a ja zaraz wam ją przedstawię - Powiedziałem szybko aby zyskać na czasie. Oni poszli na górę a ja pobiegłem do jadalni.
-Musisz mi koniecznie pomóc - Powiedziałem szybko. Spojrzała na mnie zdziwiona.
-Dam ci premię a teraz udawaj moją narzeczoną - Powiedziałem i się uśmiechnąłem. Do jadalni weszli moi rodzice. Stanąłem na przeciwko nich.
-Kochanie pozwól - Powiedziałem i modliłem się żeby zaczęła udawać. Podałem jej rękę. Ku mojemu zdziwieniu chwyciła ją. Wstała i stanęła obok mnie.
-To jest Violetta moja narzeczona - Powiedziałem - A to moja mama Clara i mój tato Richard -Powiedziałem. Poznali się i my z Violettą zniknęliśmy na górę. Myślałem o tym czy mój plan wypali. Rodzice nie mogą dowiedzieć się że udajemy bo inaczej będzie kazanie na cały dzień. Mam nadzieję że nie wpadniemy.
-Ty wiesz że teraz musisz się wprowadzić do mojego pokoju? - Spytałem siadając na jej łóżku. Musimy być ostrożni i uważać więc musi to zrobić bo inaczej się domyślą że coś jest nie tak.
-A ty wiesz że będziesz musiał im w końcu powiedzieć prawdę? - Spytała i podeszła do szafy. Ma rację będę musiał im to powiedzieć bo przecież daleko tak nie zajadę. Ale mam dobry plan. Teraz poudajemy a jak wrócimy do Buenos Aires to im powiem że się rozstaliśmy. Tak to jest najlepsze rozwiązanie. Przynajmniej nie będę musiał im zbyt dużo mówić i wyjaśniać. Spojrzałem na Violettę a ona byle jak wrzucała swoje rzeczy do walizki.
-Tak wiem ale wolę na razie udawać a tobie wpadnie dodatkowa kasa -Wyjaśniłem szybko. Tak na prawdę to pasuje mi to że będziemy ze sobą spędzać dużo czasu.
-I robię to tylko dla tych pieniędzy - Powiedziała i skończyła wrzucać ubrania. Wskazała na walizkę a ja popatrzyłem na nią zdziwiony.
-Bierz ta walizkę i zasuwaj do pokoju - Powiedziała stanowczo. Spojrzałem na nią i się zaśmiałem. Wziąłem walizkę i zaniosłem do swojego pokoju. Ona podążała tuż za mną. Usiadła szybko na łóżko.
-Nie licz na to łóżko jest moje - Powiedziałem szybko. Spojrzała na mnie zła. -Nie ma mowy - Dodałem a ona westchnęła. Nie zamierzam jej we wszystkim teraz ustępować.
VIOLETTA
Po kilku minutach bezczynnego siedzenia i gapienia się w telewizor postanowiliśmy w końcu pojechać na miasto.Zebraliśmy się szybko i trzymając za ręce zeszliśmy na dół. Nie byłam zbyt pewna czy to aby jest dobry pomysł no ale niech mu będzie. Ubraliśmy na dole buty i już prawie wychodziliśmy kiedy zatrzymała nas mam Leona.
-Wychodzicie? - Spytała z uśmiechem na twarzy. Spojrzałam na Leona. Oczywiście był uśmiechnięty.
-No tak jedziemy do galerii - Powiedział i się odwrócił a ja zaraz za nim.
-Poczekajcie na nas kilka minut pojedziemy z wami - Powiedziała jego mama a ja westchnęłam. Puściłam jego rękę i wyszłam na zewnątrz. Usiadłam na ławeczce która stała przed domem i czekałam. Po chwili z domu wyszedł również Leon i jego tata. Usiadł obok mnie i chwycił za rękę. Uśmiechnęłam się lekko i położyłam głowę na jego ramieniu. Było mi bardzo przyjemnie tak siedzieć. Bardzo fajnie czułam się jak trzymał mnie za rękę. Po chwili przyszła też jego mama. Wsiedliśmy do auta jego taty. Siedziałam z tyłu razem z Leonem. Położyłam głowę na jego ramieniu i przymknęłam oczy. Czułam się bezpiecznie i fajnie.
-Kochanie wszystko okej? - Spytał gładząc kciukiem moją rękę. Pokiwałam lekko głową i uśmiechnęłam się blado. Reszta drogi minęła nam w ciszy.
Chodzimy po galerii handlowej już od jakiejś godziny. Jego rodzice zniknęli gdzieś w którymś ze sklepów a ja spaceruję oglądając wystawy sklepowe. Leon też nie wiem gdzie ale gdzieś zniknął. Zostałam sama. W końcu mogę pomyśleć.Nie trwało to długo bo po chwili obok mnie zjawił się Leon. Uśmiechnął się do mnie i stanął na przeciwko mnie. Musnął koje usta. Byłam lekko zdziwiona.
-Rodzice patrzyli - Powiedział z uśmiechem a po chwili stanął obok mnie i chwycił mnie za rękę. Ruszyliśmy w kierunku jego rodziców. Muszę przyznać że czułam się niesamowicie jak jego usta stykały się z moimi. A teraz te przyjemne mrowienie.
Po dłuższym czasie wróciliśmy do domu. Kupiłam kilka rzeczy ale w sumie nic specjalnego nie znalazłam. Siedzimy teraz we czwórkę w ogrodzie. Leon obejmuje mnie i co jakiś czas całuję. Bardzo mi się to podoba ale nie daje tego po sobie poznać bo to moja praca. Myślę także gdyby tonie był mój szef to może nawet coś z tego by było.Marzenia są piękne. I często nie realne.
-Leon a ty słyszałeś że Gery wróciła? - Spytała jego mama. Siedziałam i słuchałam spokojnie bo nie wiedziałam o kogo chodzi.
-Gery to była narzeczona Leona - Wyjaśnił szybko jego tato. Pokiwałam głową. Leon jedynie kiwnął głową i mocniej mnie objął. Nie wiem o co mu chodziło ale się wtuliłam.
-Wiesz że teraz jest sama może ty i ona - Powiedzieli a mnie coś zakuło w serce. Tak, tak wiem. Jestem zazdrosna że w mojej obecności mówią o jego byłej narzeczonej.
-Przepraszam pójdę się położyć - Powiedziałam i wstałam. Mam dość słuchania o tej całej Gery. Jego rodzice zachwalają ją od godziny a Leon stara się ich uciszyć.
-Wszystko okej kochanie? - Spytał zmartwiony. Albo bardzo dobrze udawał albo serio się zmartwił.
-Nie tylko trochę źle się czuję - Powiedziałam - Czekam na ciebie w pokoju - Dodałam i poszłam do pokoju.
LEON
Jak tylko Violetta wyszła z salonu rodzice znów zaczęli swoją gadkę. W końcu nie wytrzymałem i im powiedziałem co myślę na ten temat. Po chwili wróciłem na górę i wszedłem do pokoju.
-Strasznie cię przepraszam za moich rodziców - Powiedziałem jak tylko zobaczyłem dziewczynę.
-Przestań oboje wiemy że to moja praca -Powiedziała z uśmiechem. W jej oczach jednak widziałem coś innego.
-Dobra - Powiedziałem i usiadłem na łóżko obok niej. Wziąłem tablet i zacząłem czytać dokumenty. Moja asystentka usiadła obok mnie a po chwili jej głowa opierała się o moje ramie. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem i dalej przeglądałem dokumenty. Po kilku minutach skończyłem, i odłożyłem urządzenie na stolik obok łóżka. Musnąłem jej usta i udałem się do łazienki.W kilka minut wykonałem wieczorne czynności i przebrałem się. Wróciłem do pokoju i położyłem się na łóżku. Spojrzałem na nią. Wpatrzona była w sufit.
-Masz dla mnie ten materac? - Spytała w końcu. Zaśmiałem się lekko i przecząco pokręciłem głową. Spojrzała na mnie zdziwiona. Położyła głowę na moim ramieniu.
-To gdzie będę spała? - Spytała szeptem ręką jeździła po mojej klacie. Nic nie mówiłem tylko nakryłem nas kołdrą i zamknąłem oczy. Po kilku minutach odpłynąłem do krainy morfeusza.
Obudziłem się rano i poczułem że nie śpię sam. Zobaczyłem że po mojej lewej stronie leży śliczna brunetka. Uśmiechnąłem się na samą myśl o niej i z powrotem zamknąłem oczy. Jest taka cudowna. Dzisiaj będzie jakiś grill ze znajomymi rodziców na którym koniecznie musimy być. Obawiam się że rodzice mogli zaprosić Gery. Leżałem jeszcze chwilkę jak poczułem że Violetta zaczyna się budzić.
-Co ja tu robię? - Spytała przestraszona
-Spokojnie tylko tu zasnęliśmy razem - Powiedziałem spokojnie. Szybko wstała i wyszła z pokoju. Zaśmiałem się i uczyniłem to samo.
Po kilku minutach zszedłem na dół bo Violetta nie wracała do pokoju. Zobaczyłem że siedzi przy stole i rozmawia z moimi rodzicami. Niepewnie wszedłem do jadalni i zająłem miejsce obok mojej narzeczonej. Szkoda tylko że udawanej.
-Kochanie jesteś w końcu - Powiedziała i musnęła moje usta. Zdziwiony oddałem pocałunek.
-Miałem telefon z Buenos Aires -Wymyśliłem na poczekaniu. Zacząłem jeść śniadanie.Przyglądałem jej się kontem oka. jest taka śliczna, cudowna, delikatna. Świetnie całuje, kiedy mnie do się przytula czuję się niesamowicie. A kiedy jest ze mną jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi. Ja się w niej zakochałem i nie potrafię już inaczej. Chociaż dobrze by było się odkochać to nie potrafię.
VIOLETTA
Od około godziny cały czas chodzę wszędzie z Leonem za rękę. Przedstawia mi mnóstwo ludzi których imion i tak już nie pamiętam. Teraz za to podeszła do nas jakaś krótko ścięta dziewczyna o jasno brązowych włosach.
-Leon jak dawno się nie widzieliśmy - Powiedziała z uśmiechem. Już się miała do niego przytulić kiedy Leon pociągnął i przytulił się do mnie.
-Tak ostatni raz jak zostawiłaś mnie tydzień przed ślubem - Zaśmiał się patrząc na nią. Widać że dziewczynie zrobiło się głupio.
-Było minęło - Powiedziała po chwili. - A to kto? - Spytała wskazując na mnie.
-Violetta - Powiedziałam szybko - Narzeczona Leona - Dodałam z satysfakcją. Jej mina była bezcenna..Nie wiem czemu ale cieszyłam się że ona to usłyszała. Teraz bez powodu mogłam go pocałować i nikt by nie miał prawa się o to do mnie przyczepić. On jest taki niesamowity. Dobra chyba powoli zaczynam się nim zakochiwać. Ale przecież to nie możliwe. Aj Violetta musisz być twarda. Po jakimś czasie kiedy Leon musiał odebrać telefon podeszłą do mnie Gery.
-Myślisz że cię kocha? - Spytała z chytrym uśmieszkiem. Zaśmiałam się na jej widok.
-Myślę że tak, i w przeciwieństwie do ciebie nie zostawię go tydzień przed ślubem - Powiedziałam spokojnie nalewając sobie soku.
-On będzie mój - Powiedziała i odeszła. Po chwili na swojej tali poczułam czyjeś ręce. Po chwili poczułam cudowne perfumy mojego narzeczonego. Uśmiechnęłam się pod nosem i przytuliłam lekko do niego.
W końcu po kilku godzinach wszyscy goście się rozeszli. Rodzice Leona pojechali odwieść kogoś i wrócą dopiero jutro po południu. No tak i cały dom dal nas. Teraz nie musimy udawać. Wróciłam do pokoju. Zobaczyłam że Leon siedział na łóżku i w dodatku nie ma na sobie koszulki. Ma niezłe mięśnie. Trzeba przyznać. Usiadłam obok niego.Tak teraz sobie myślę że gdyby nie to że udaję jego narzeczoną to powiedziałabym co do niego czuję. A co czuję? To proste jak mnie całuje to mam motyle w brzuchu a jak dotyka to przechodzą przyjemne dreszcze. Kiedy mnie przytula czuję się bezpiecznie. Po prostu zakochałam się w nim.
Zaczął mnie całować a ja kompletnie nie wiem o co chodzi. Strasznie mi się to podoba i z przyjemnością oddaję każdy jego pocałunek a nawet je przedłużam i pogłębiam. Nie zadawałam zbędnych pytań tylko pozbyłam się jego spodni dresowych. Oczywiście nie pozostał mi dłużny i ściągnął moją koszulkę i spodenki. Teraz obydwoje byliśmy tylko w bieliźnie. Po kilku minutach gry wstępnej w końcu zrobiliśmy TO.
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
Brunetka jak co dzień rano szła do firmy. Teraz już nie musiała się martwić że się spóźni. Jej szef a zarazem najlepszy przyjaciel bardzo się zmienił. Teraz potrafią rozmawiać na wszystkie tematy. Dziewczyna czuje coś do swojego szefa ale wieże nie może mu o tym powiedzieć bo to zniszczyłoby ich przyjaźń. Wykonała swoje zadanie. Część swojej pracy za które dziś ma dostać wynagrodzenie.
Za to jej szef siedział właśnie w swoim gabinecie i zastanawiał się jak ma jej powiedzieć o tym że coś do niej czuje. Od pamiętnej nocy w Nowym Jorku nie może o niej zapomnieć. Zakochał się. W niej w swojej asystentce, udawanej narzeczonej, przyjaciółki. Nie powinien ale musi jej o tym powiedzieć. Albo ona odwzajemni jego uczucie albo on zniszczy ich przyjaźń na zawsze.
-Hej mogę? - Spytała dziewczyna stając w drzwiach gabinetu swojego szefa. Chłopak podniósł głowę z nad dokumentów i spojrzał na nią. Na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech.
-Jasne chodź - Odpowiedział i odłożył tablet na biurko. Wstał. Dziewczyna weszła do środka i przywitali się buziakiem w policzek jak co rano.
-Muszę ci coś powiedzieć - Powiedział chłopak. Przełkną ślinę. W pierwszej kolejności z kieszeni marynarki wyjął kopertę. Podał ją dziewczynie. W kopercie znajdowała się duża ilość pieniędzy. Brunetka zajrzała do środka i lekko się zdziwiła. Jej szef widząc jej minę postanowił coś powiedzieć.
-Pieniądze za pracę w Nowym Jorku - Powiedział spokojnie. Dziewczyna zajrzała do koperty i bardzo się zdziwiła.
-Leon przestań to chyba trochę za dużo - Powiedziała oddając mu kopertę.
-Należy ci się za pracę w trudnych warunkach - Zaśmiał się i spojrzał w jej oczy. Cały czas w nie patrzył i nie mógł przestać. W końcu zebrał się na odwagę.
-Posłuchaj zakochałem się w tobie - Powiedział w końcu chłopak. Dziewczyna była zszokowana.
-Leon słuchaj jesteś moim przyjacielem i nikim więcej - Powiedziała spokojnie. Nie wiedziała co ma powiedzieć mimo że się w nim kocha.
-I ta noc wtedy nic dla ciebie nie znaczyła? - Spytał szybko. Miał nadzieję że zaprzeczy że powie mu co czuje. Że coś czuje.
-Nic a nic - Powiedziała z trudem. Wiedziała że jest inaczej. Kiedy łamała mu serce łamała serce sobie. Zaczęła się do niego zbliżać. Dzieliły ich milimetry.
-Przepraszam - Wyszeptała w jego usta. Pocałowała go i wyszła. Zabrała swoje rzeczy i wyszła z firmy. Nie czuła się najlepiej więc złapała taksówkę i pojechała do domu.
VIOLETTA
-Fran kiedy ja go kocham a to była tylko moja praca - Powiedziałam po raz kolejny. Nie mogę uwierzyć w to że zakochałam się w Leonie. W tym idealnym facecie, moim szefie. Ale nie mogę mu tego powiedzieć. Przecież zniszczyłabym wszystko.
-Skoro go kochasz to mu to powiedz - Powiedziała stanowczo. Spojrzałam na nią. Raptem zrobiło mi się nie dobrze i pobiegłam do toalety. Zaczęła wymiotować. Po kilku minutach skończyłam i dokładnie wypłukałam usta. Wyszłam z toalety i usiadłam na kanapie w pokoju.
-Co ci jest? - Spytała zmartwiona Fran. Kompletnie nie wiem co mi jest. Może zjadłam coś nieświeżego. Albo to jakaś grypa żołądkowa
-Chyba zjadłam coś nie świeżego - Powiedziałam szybko. Mam nadzieję że szybko mi przejdzie. Nie mam zamiaru spędzić jutrzejszego dnia w domu.
-Viola a może ty jesteś... - Zaczęła i spojrzała na mnie - Przecież mówiłaś że zrobiliście to - Dodała i pobiegła w stronę drzwi. Szukała czegoś w torebce. Może ma rację. Ale nie nie możliwe. Po razie nie mogło się udać. Po chwili wleciała do pokoju z testem ciążowym w ręku. Spojrzałam na nią jak na wariatkę.
-Zrób go. Musimy mieć pewność - Powiedziała i podała mi pudełeczko. Popatrzyłam na nie przewracając je w rękach.
-Fran ty sprawdź - Powiedziałam i podałam jej kawałek plastiku. Usiadłam na przeciwko niej i patrzyłam na jej twarz. Spojrzała na test. Bacznie obserwowałam jej twarz ale nie mogłam z niej nic wyczytać.
-Dwie kreski jesteś w ciąży - Powiedziała szybko i podała mi test do ręki. Zaczęłam płakać jak małe dziecko. Jestem w ciąży ze swoim szefem, przyjacielem ale też człowiekiem którego kocham. Momentalnie całe życie mi się zawaliło. Mam mętlik w głowie i nie wiem co mam robić.
-Zmierzasz mu powiedzieć? - Spytała a ja wróciłam na ziemię. Przeanalizowałam wszystko w głowie.
-Nie - Powiedziałam stanowczo i wzięłam kartkę oraz długopis. Na środku kartki napisałam słowo "Wypowiedzenie" i zaczęłam pisać dalszą część. Wiem że Fran przyglądała mi się bacznie. Na pewno nie popiera mojej decyzji ale nic nie mówi. Skończyłam pisać i się podpisałam. Po chwili włożyłam do koperty i podpisałam jego imieniem i nazwiskiem. Spojrzałam na przyjaciółkę.
-Zanieś to jutro do jego firmy - Poprosiłam i podałam jej kopertę nie miałam siły na widywanie się z nim. - I to też możesz mu dać - Dodałam i podałam jej test. Sama na bank bym mu o tym nie powiedziała. Więc jeśli Fran uważa że ma prawo wiedzieć to może mu go pokazać, a jeśli nie to to zostanie naszą tajemnicą. Moją i Fran. Udałam się do swojej sypialni i spakowałam walizkę. Zapakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i kupiłam bilet na najbliższy lot. Moja przyjaciółka cały czas mnie obserwowała.
-Gdzie jedziesz? - Spytała. Spojrzałam na nią. Nie powiem jej gdzie będę mieszkać bo zaraz Leon ją przemagluje i będzie wszystko wiedział.
-Włochy - Powiedziała. Nie podam jej dokładnego miasta czy adresu. - Nic więcej ci nie powiem. -Zadzwonię jak będę na miejscu - Dodałam i zapięłam walizkę. Znalazłam paszport i schowałam go do torebki.
KOLEJNEGO DNIA
NARRATOR
Brunetka wstała bardzo wcześnie rano. Od razu udała się do łazienki aby wykonać poranne czynności. Zjadła śniadanie i wypiła herbatę. Po chwili zamówiła taksówkę i poszła się ubrać. Po ubraniu się zabrała swoją walizkę i zamknęła mieszkanie. Wsiadła do taksówki i ruszyła na lotnisko. Po dłuższym czasie była na miejscu. Wysiadła z pojazdu wcześniej płacąc odpowiednią kwotę. Zabrała walizkę. Poszła i nadała bagaż, później przeszła odprawę i po kilku minutach była już w samolocie. Zajęła odpowiednie miejsce i włączyła sobie muzykę. Mimo że bardzo bała się latać była wyjątkowo spokojna. Po krótkim czasie samolot wzbił się w powietrze.
-Zaczynamy nowe życie - Szepnęła kładąc rękę na brzuchu.
W tym samym czasie chłopak właśnie wchodził do firmy. Rozejrzał się ale nigdzie nie widział swojej asystentki. Pomyślał że pewnie się spóźni albo jest gdzieś w firmie i się tym nie przejął. Wszedł do swojego gabinetu i zaczął przeglądać papiery które miał dziś przedstawić na posiedzeniu. Zajęło mu to sporo czasu. Następnie udał się na posiedzenie na którym spędził trochę czasu. Zdziwiło go to że a ni jak wychodził a ni jak wracał nie było Violetty. Westchnął i wszedł do gabinetu. Wyjął telefon i zaczął do niej dzwonić. Raz, drugi, trzeci... W końcu piąty, dziesiąty i dwudziesty. A ni razu nie odebrała. Za każdym razem włączała się poczta. Zaczął myśleć że coś jej się stało. Po kilku minutach do jego gabinetu weszła Gery. Zaczęli rozmawiać i zapomniał o tym że miał do niej dzwonić.
Przyjaciółka brunetki młoda Włoszka weszła do firmy w której wcześniej pracowała jej przyjaciółka.Skierowała się na odpowiednie piętro. Zapukała do gabinetu Leona Verdasa i weszła do środka. Zobaczyła szczęśliwego jego i jakąś dziewczynę siedzącą na jego biurku. Test który trzymała w ręku automatycznie wsunęła do torebki. Pomyślała że tak będzie lepiej.
-Przepraszam że przeszkadzam - Zaczęła i podeszła do biurka. - Wypowiedzenie od Violetty -Powiedziała i podała mu kopertę. Spojrzała na dziewczynę.
-Co się stało? - Spytał zdziwiony. Otworzył kopertę. Jako przyczynę wpisała sprawy rodzinne. Nic więcej nie mógł się dowiedzieć.
-Pomyśl co było mniej więcej dwa tygodnie temu - Rzuciła i spojrzała na niego. Po chwili ponownie spojrzała na dziewczynę i wyszła. Wiedziała że dobrze zrobiła nic mu nie mówiąc
Chłopak zaczął myśleć. W końcu przypomniał sobie co było dwa tygodnie temu. Walnął pięścią w ścianę i wybiegł ze swojego gabinetu a następnie z firmy. Rozglądał się za dziewczyną która była u niego przed chwilką. Już wiedział że ona jest w ciąży. Inaczej by nie wyjechała, nie uciekła. Rozglądał się ale nigdzie jej nie było. Spytał ochroniarza czy widział w którą stronę poszła ale ten nic nie widział. Zrezygnowany wrócił do gabinetu. Usiadł przy biurku i zaczął myśleć. Jego ukochana wyjechała razem z owocem ich miłości. Pewnie już nigdy jej nie zobaczy.
1 ROK I 7 MIESIĘCY PÓŹNIEJ
VIOLETTA
Właśnie spaceruję sobie ze swoim synkiem po alejkach parku w Buenos Aires. Kilka dni temu przyjechałam tutaj na ślub Fran i Diego. Bardzo się cieszę że w końcu jej się ułożyło. Przynajmniej jej. Nie było dnia żebym przez ten cały czas nie myślała o Leonie. Cały czas jest ze mną. W moim sercu, głowie. Nasz, to znaczy mój synek ma już 11 miesięcy. Nie długo skończy roczek. Jest strasznie podobny do Leona. Idąc w kierunku mieszkania Fran. Mój synek wyrzucił swoje zabawki za wózek. Zatrzymałam się aby je pozbierać. W oddali zobaczyłam Leona więc szybko je zebrałam i poszłam do domu. Przeraża mnie myśl że za kilka dni będę musiała się z nim spotkać.
Dzisiejszego dnia wstałam dość wcześnie wyszykowałam się i zjadłam śniadanie. Następnie ubrałam mojego synka i wyszliśmy z mieszkania Fran. Diego pożyczył mi auto więc wsadziłam małego do fotelika samochodowego i ruszyłam w odpowiednim kierunku czyli do firmy Leona. Po kilku minutach była w firmie. Zabrała odpowiednie dokumenty. Problem był jeden potrzebowałam na nich podpisu Leona co oznaczało że musi się z nim spotkać. Teraz moje biurko zajmuje jakaś blondynka z toną tapety na twarzy. Zapukałam do jego gabinetu. Swojego synka trzymałam na rękach. Moje serce waliło jak kiedyś. Usłyszałam głośne i wyraźne "Proszę" więc otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Spojrzał na mnie i widać że dość mocno się zdziwił. Usiadłam na krześle na przeciwko niego a małego posadziłam na swoich kolanach.
-Podpisz mi to i znikam z twojego życia - Powiedziałam szybko. Nie miałam ochoty na zbędną rozmowę z nim.
-Cześć, ślicznie wyglądasz - Zaczął - Co cię tu sprowadza? - Spytał szybko. Cały czas patrzył w moje oczy.
-Ty też świetnie wyglądasz. Ślub mojej przyjaciółki a przy okazji dokumenty - Powiedziałam również patrząc w jego oczy.
-A to jest mój syn? - Spytał szybko. Spojrzałam na niego i się zaśmiałam.On się nazywa ojcem.
-Mój syn - Powiedziałam spokojnie. Nie mam zamiaru się z nim więcej widywać. To jest mój syn i tylko mój.
-Mów co chcesz. Gdyby nie to że twoja przyjaciółka wtedy wyszła a ja jej nie dogoniłem to bym wiedział gdzie jesteś. Nie pozwoliłbym ci tak po prostu odejść - Powiedział i podszedł do mnie. Kucnął przy małym i zaczął do niego mówić. Myślałam o tym co mówił. Może i nie dał by mi odejść ale na bank nie byłby ze mną szczęśliwy. Wziął ode mnie małego i zaczął się z nim bawić. Ja siedziałam i patrzyłam w jeden punkt.
-Jak ma na imię? - Spytał szybko. Nie chciałam aby wiedział ale nie miałam innego wyboru. Ma prawo to wiedzieć. W końcu jak by nie patrzeć to jego dziecko.
-Marco - Powiedziała szybko. - Ma 11 miesięcy - Dodałam. Nie chciałam więcej słuchać jego głosu za którym tak tęskniłam.
-Podpiszesz mi te dokumenty? - Spytałam zła. Już po woli nie podobał mi się ten pomysł żeby przychodzić tu z małym.
-Za chwilę - Powiedział i znów zaczął bawić się z małym. Westchnęłam i zaczęłam bawić się telefonem.
W końcu chyba po godzinie oddał mi moje dziecko. Posadziłam mojego synka z powrotem na moje kolana i spojrzałam na niego. Podpisał moje dokumenty i spojrzał na mnie. Wzięłam je i schowałam do swojej torebki. Zapięłam bluzę Marco i wstałam z nim na rekach.
-Czyli co to koniec? Tak po prostu wyjdziesz? - Spytał zdziwiony wstając.
-Tak - Potwierdziłam i skierowałam eis do drzwi. Widzę go już ostatni raz w swoim życiu. Zamierzam o nim zapomnieć.
-Kocham cię Viola - Powiedział. Słyszałam że podchodzi do mnie więc szybko wyszłam z jego gabinetu. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie.
-Kocham cię - Szepnęłam. Kilka łez spłynęło po moich policzkach. Otarłam je i wyszłam z jego firmy. Dziś zaczynam zupełnie nowe życie. On nie zna mojego numeru telefonu, nie wie gdzie mieszkam. O Fran też nic nie wie. Nie ma szans aby mnie znaleźć. I chcę aby tak zostało.
KILKA LAT PÓŹNIEJ
ON - Przez te kilka dni szukał jej ale zawsze bez skutku. W ubiegłym roku odnalazł jej przyjaciółkę ale ona nic mu nie powiedziała. Postanowił zrezygnować z poszukiwań jej. Wie że i takjuż nigdy jej nie odnajdzie. Mimo że ją bardzo kocha stara się o niej zapomnieć. Nie dawno poznał śliczną blondynkę. Planuje z nią ułożyć sobie życie mimo że nigdy nie przestanie kochać i myśleć o niej. Zawsze zostanie w jego sercu.
ONA - Przez te kilka lat starała się o nim zapomnieć. Nigdy jej się nie udało. Mniej więcej wie co się u niego dzieje dzięki przyjaciółce. Wie że poznał jakąś dziewczynę i cholernie ją to zabolało. Ale jest silna, musi. Ich syn właśnie kończy cztery latka. Coraz częściej pyta gdzie jest tata. Zawsze coś wymyśla ale że wie że niedługo będzie musiała powiedzieć mu prawdę a może nawet przedstawić jemu ojca. Może jeszcze kiedyś się spotkają. Tego nie wie nikt.
ŻYLI DŁUGO!! Ale czy szczęśliwie?
THE END
~~*~~
Kolejna praca, która zajęła 2 miejsce :)
Autorką jest Paula Blanco inaczej Pau Nielusia <3
Kolejna praca, która zajęła 2 miejsce :)
Autorką jest Paula Blanco inaczej Pau Nielusia <3
Cudowny!!!
OdpowiedzUsuńPiękny tylko szkoda że bez Happy endu :'(
OdpowiedzUsuńZgadzam sie z monika nowak.
OdpowiedzUsuńNighter
Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuń