sobota, 21 marca 2015

Konkursowy One Shot 6

Co rozumiecie przez słowo marzenie? Wiara w spełnienie czegoś? Pragnienie jakiejkolwiek rzeczy?
Marzenie to delikatna materia utkana z naszych snów, pragnień i wyobrażeń. Jeden gwałtowny ruch, jedno niespodziewane wydarzenie i rwie się na strzępy. Piękne słowa, prawda? Taka jest opinia, jednej z utalentowanych ludzi. Innemu człowiekowi, może się wydawać, że marzenia nigdy się nie spełniają. Ale to wynika tylko i wyłącznie z jego pesymistycznego nastawienia do świata. Marzenie, to coś unikalnego, coś oryginalnego. Gdy się marzy można się przenieść, w swój własny, wytworzony świat, a potem znów wrócić do rzeczywistości. Tam podejmujemy własne decyzję, własne wybory. Wszystko jest łatwiejsze i proste. Tam wszystko wygląda inaczej…
Jak jednak jest naprawdę? Czy warto wierzyć w marzenia? Tym bardziej marzenia o szczęśliwej miłości?



- Co było dalej? – spytała rozemocjonowana.

- Po prostu uśmiechał się szeroko i wciąż trzymał rękę na mojej talii. – zmyśliła to. Jednak na twarzy szatynki pojawił się lekki uśmiech. Ręka chłopaka siedzącego obok, powędrowała na jej rękę. Spletli razem ręce.

Szkoda, że tylko udaję.

- Jak zareagowałaś?

- Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, więc byłam wniebowzięta. Czułam na całym ciele, przyjemny dreszcz, motyle w brzuchu, aż w końcu poczułam jego ciepłe wargi, na moich.
To było niesamowite. To co wtedy odczuwałam, było jednym, wielkim kłębkiem uczuć. Miłość, zakłopotanie, ciepło, bezpieczeństwo… Dosłownie wszystko co możliwe! – zaśmiała się.


Dlaczego on nic nie czuję? Dlaczego nie mogliśmy tego przeżyć naprawdę?
Świado­mość miłości bez wza­jem­ności, jest dla duszy cier­piącej w ot­chłani niemożli­wych marzeń, zbyt rzeczy­wis­tym bólem niewy­powie­dzianej tęsknoty.
Ja­kie to smut­ne, że ktoś, dla ko­go zro­biłbyś wszys­tko, nie zro­bi dla Ciebie nic…

- A ty León?

- Czułem dokładnie to samo. Z każdą sekundą, z każdą minutą, kochałem ja coraz bardziej. A gdy w końcu odważyłem się to wyznać… Świat nabrał kolorów.


Kłamiesz. Prosto w oczy. Wiem, że musimy, wiem to bardzo dobrze.
Jednak widzę to kłamstwo w oczach. To tak strasznie bolące kłamstwo.
,, Aby żaba stała się księciem księżniczka mu­si mu 'udo­wod­nić', że go kocha. Po tym 'do­wodzie miłości' żaba i tak po­zos­ta­je żabą. Księżniczka jest bar­dzo smut­na, więc skacze z ok­na zam­ko­wej wieży ..
Tak wyglądają baj­ki XXI wieku”
Prawda. Mam teraz ochotę zrobić dokładnie to samo, co ta księżniczka.
- Ach, ta miłość! Kiedy mnie to spotka? Chyba nigdy! – odrzekła z pogardą, tym samym wychodząc z pokoju.

- Kocham Cię - wyk­rztu­sił z siebie. Nie wie­dział cze­mu to po­wie­dział, ale czuł, że po­winien. Że po­winien się w końcu przyz­nać.
Spoj­rzała na niego ze zdzi­wieniem. Już cała ta sy­tuac­ja wy­dawała jej się niena­tural­na. A teraz to?
Pytanie tylko: Udawał, czy mówił prawdę?
- Mówisz prawdę, León?
Znieruchomiał. Otworzył usta, by coś powiedzieć jednak zaraz je zamknął. Był to dowód jego bezsilności.
- Mówisz prawdę? – powtórzyła.
Nic nie odpowiedział. Tylko złapał jej podbródek, i przyciągając ją drugą ręka do siebie, musnął delikatnie jej usta. Poczuł gorąco bijące od jej ciała i szybkie bicie jej serca. Nie mogli opanować oddechu, Castillo nie wiedziała co się z nią dzieje. Prowadziła teraz wewnętrzną walką ze sobą.
W jej głowie krążyło tysiące myśli i pytań. To na pokaz, czy zrobił to dlatego, że naprawdę coś do mnie czuję? 
Po oderwaniu, bez chwili zawahania, od razu odrzekł, bojąc się konsekwencji swojego czynu:
- Przepraszam Cię. Naprawdę Cię kocham, i mam dość udawania.
Spojrzała na niego, nie wierząc w treść wypowiedzianych słów. Analizowała każde jego słowa, przy tym pokazując ogromny i szczery uśmiech na twarzy.
- Czekałam aż to powiesz. – wyszeptała, ponownie łącząc ich usta w pocałunku.

***

- Jak to miał wypadek? – spytała z przerażeniem. Gwałtownie wstała z fotela, przykładając bliżej ucha telefon.
- M-m-m-otor… - łkał głos w telefonie. – Przyjedź Violu do szpitala głównego. Proszę.
Po tych słowach rozłączyła się. Wzięła w rękę kurtkę i wybiegła z domu.
Szła szybkim krokiem, uderzając obcasami o bruk. W jej głowie panował ogromny chaos, wszystko się ze sobą mieszało. Największa miłość jej życia mogła umrzeć, mogła zniknąć z tego świata. Mogła już nigdy się z nim nie pogodzić. Violetta już nie była z Leónem. Musiała się teraz pogodzić z tym, że znalazł sobie inną miłość. Mianowicie Francescę. Jednak Castillo nie wiedziała, że Verdas był z nią z przymusu, a w głębi serca wciąż kochał tą drobną szatynkę.
    Po długiej wędrówce, znalazła się już przed salą Leóna. Podeszła niepewnie do granicy między korytarzem szpitalnym, a jego salą. Zawahała się, jednak w końcu odważyła się nacisnąć srebrzystą klamkę. Weszła do pomieszczenia, w którym leżał poszkodowany. Obok niego, na plastikowym krześle siedziała Cauviglia. Trzymała jego bladą rękę, po chwili jednak, spojrzała na szatynkę proszącym wzrokiem. León skierował zupełnie inny wzrok w jej stronę. Wzrok bólu, ogromnego bólu. W jego źrenicach tkwiła ogromna otchłań rozpaczy i tęsknoty. Tak bardzo za nią tęsknił, tak bardzo ją kochał. Jednak by stać się sławnym aktorem musiał związać się z energiczną Włoszką. Jemu się to nie podobało, jej natomiast tak. Violetta podeszła powolnym krokiem do leżącego szatyna. Przysunęła bliżej krzesło i usiadła, starając się nie wybuchnąć płaczem. Z jej oczu leciały wąskie rzeki łez, czasem pojedyncze krople. Bardziej cierpiała z jego związku z Francescą, niż z jego wypadku. Dziewczyna wyszła z pomieszczenia, kierując się do automatu, choćby po łyk wody.
 - L-l-l-eón… - wybełkotała z trudem. – Kocham Cię. Tak cholernie cię kocham.
- Wiem. Spokojnie, to zwykły wypadek, po leże parę dni i wyjdę.
- Tak, nie to mnie tak boli. Boli mnie to, że muszę patrzeć na Ciebie z Francescą. Wciąż nie mogę się pogodzić z faktem, że wybrałeś aktorstwo zamiast mnie.
- Nie wiedziałem, że w kontrakcie pisało, że mam się z nią związać. Dobrze wiesz.
- Wiem, jednak próbuję znaleźć jakieś wytłumaczenie, jednak to co mówię jeszcze bardziej boli.
- Jak tylko skończy się kontrakt, wrócę do Ciebie. Wrócę do Ciebie. – powtórzył, szepcząc, jakby chciał uświadomić sobie, że niedługo może być szczęśliwy. W końcu szczęśliwy.
- Muszę Ci tylko coś powiedzieć.
- Co, kochanie?
- Jestem w ciąży, a ty jesteś z Francescą. Nie wiem jak przeżyję to bez Ciebie. Gdy teraz nie ma Cię przy mnie.
Wytrzeszczył oczy, spojrzał na nią bardziej wytężając wzrok. Nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Zostanie ojcem, kiedy to właśnie jest zupełnie z inną osobą.
- Violu…
- Ja wiem, wiem, że nie możesz się wywiązać z kontraktu.
- Kocham Cię najbardziej na świecie, nie przejmuję się kontraktem. Bardziej niepokoi mnie sprawa z Francescą… 


~~*~~

Oto One Shot C.Cauviglii :) 

2 komentarze:

  1. Cudowny, aczkolwiek nic sę nie wyjaśniło :/
    Bez urazy, ale dla mnie to zniszczyło cały efekt :(
    Piękny OS, ale jakby autorka go zakończyła z lenistwa i zostawiła w połowie :(
    Wiem, że to tak specjalnie, ale to chyba zostało jednak zakończone zbyt szybko :(
    Szkoda, bo był super :)

    OdpowiedzUsuń